Czy wiesz jak nas widzą nasze dzieci?
Czy zastanawialiście, co o was mogłyby powiedzieć wasze dzieci? Często myślimy, jacy jesteśmy. Rzadko kiedy zastawia nas jednak to, co o nas myślą nasi najbliżsi. Choć ta prawda wcale nie musi być bolesna - o czym przekonuje nas w swoim opowiadaniu Eduard Martin.
Dziecko powiedziało:
- Dziś pisaliśmy klasówkę.
Podniosłam przy obiedzie wzrok znad talerza.
- Moja mama.
- Jak to, mama? - zapytałam.
- Tak się ta klasówka nazywała.
Uświadomiłam sobie, że dziecko pisało o mnie, pisało pierwszą opinię o swojej matce i w tym momencie zdrętwiałam.
- Co tam napisałaś?
- No tak, wiesz.
- A pokażesz mi to?
- Tak, ale pani wzięła nam zeszyty.
- Dobrze, a kiedy wam je zwróci?
- Chyba jutro.
Ten czas do jutra był straszny. Czekałam niecierpliwie na dziecko, aż wróci ze szkoły, żeby przeczytać, jaka właściwie jestem. W nocy myślałam o tym, co córka mogła napisać, zastanawiałam się, jak mnie widzi, ostatnio dyskutowaliśmy z mężem o różnych sprawach, a ja uświadomiłam sobie, że były to sprawy i sposób rozmowy, które powinniśmy zostawiać sobie na czas, kiedy mała jest nieobecna. Dzieciństwo jest ostatnim rajem, jest ostatnią resztką raju. Ci, którzy ten rajski czas niszczą, są okrutni.
Zastanawiałam się, co bym o sobie napisała, gdybym była swoim dzieckiem, i co też ono mogło napisać. Myśl, że to zwierzenie napisane o mnie przez moje własne dziecko będzie czytane publicznie, przeraziła mnie, gdy tylko się obudziłam. Myślimy, jacy jesteśmy. Ale czy myślimy, jacy jesteśmy w oczach naszych dzieci? Nawet nie wspomniałam mężowi o tej klasówce. Chciałam, żeby to, co dziecko o mnie napisze, pozostało dla niego tajemnicą. Czy nie mogli pisać klasówki na temat "Mój tata". Co by wtedy córeczka napisała? Ta myśl mnie niepokoiła. Rodzice nie są dwiema istotami, są wspólnym bytem. Kiedy się zaczynają od siebie oddalać, dziecko cierpi.
- Cześć.
Dziecko stało w drzwiach.
- Masz tę klasówkę? - Jaką klasówkę?
W życiu dziecka jest tyle cudów! Dzieci szybko zapominają o tym, co dorosłym wydaje się ważne, a dla nich ważne nie jest.
- Tę o mnie.
- Aha, mam tutaj - wyciągnęło zeszyt z teczki. Niecierpliwie wyrwałam jej zeszyt z ręki i zaczęłam czytać. Łzy napłynęły mi do oczu.
- Naprawdę to napisałaś?
Przytaknęła i z lękiem spojrzała na mnie. Czemu się tak dziwię? A ja czytałam ciągle na nowo: "...moja mama jest piękna i dobra, i piękna jak orchidea".
- Idź jeść - powiedziałam i odwróciłam się, żeby nie widziała, że płaczę.
Od tamtej chwili co pewien czas próbuję przed zaśnięciem napisać wypracowanie na temat "Nasza mama", "Nasz tata". Piszę go sobie w duchu, jakbym była własną córką. To pomaga.
Fragment z książki: Anielskie opowieści dla duszy - Eduard Martin
Skomentuj artykuł