Dziecko to luksus, na który nas nie stać?

(fot. demandaj / flickr.com)
Marcin Przeciszewski / KAI / slo

Jeżeli w Polsce kobiety nie zaczną rodzić więcej dzieci, nieuchronnie czeka nas trwała zapaść gospodarcza. W światowych statystykach dzietności Polska zajmuje trzynaste miejsce od końca: 209 na 222 kraje świata. Polski paradoks polega na tym, że w społeczeństwie - podkreślającym wartość rodziny i uznającym ją za główne źródło szczęścia - nie wykształciła się adekwatna polityka tę wartość realizująca.

Obowiązujący w Polsce system podatkowy traktuje dzieci jak luksusową konsumpcję, na którą jest stać bardzo niewielu. Barierą powstrzymującą przed decyzją o dziecku jest obawa przed kosztami utrzymania i wychowania oraz lęk przed osunięciem się w obszar biedy.

Dzieci - opodatkowany luksus

Najbardziej zagrożone ubóstwem są w Polsce rodziny z trojgiem i więcej dziećmi, w których wychowuje się niemal 1/3 polskich dzieci. W warunkach skrajnego ubóstwa w 2010 roku żyło 4,2 % małżeństw z 2 dzieci i aż 24% z 4 i więcej dzieci na utrzymaniu! Europejski raport z czerwca 2009 r. wskazuje na polskie dzieci jako najuboższe - wedle danych europejskich 26 % z ich jest zagrożonych ubóstwem. Są one aż 8 razy uboższe od niemieckich w relacji do średniego poziomu zamożności w swoim kraju!

DEON.PL POLECA

Przyczyną jest to, że polskie rodziny wychowujące większą dzieci nie tylko ponoszą większy wysiłek finansowy związany z kosztami ich utrzymania, ale dodatkowo - na drodze podatków pośrednich - ze swych zarobków odprowadzają znacznie więcej do kasy państwa niż osoby bezdzietne bądź rodziny małodzietne. Im więcej rodzina ma dzieci, tym więcej trzeba kupić i tym większy jest podatek VAT. Jedynymi instrumentami polityki rodzinnej są "becikowe" oraz ulga rodzina od podatku wynosząca obecnie 1112 zł rocznie. Polska należy do państw w Europie przeznaczających na potrzeby rodzin najmniejszy procent PKB. Warto dodać, że w ciągu ostatnich 4 lat, kiedy ujawniły się u nas trwałe symptomy kryzysu demograficznego, polskie władze nie zrobiły nic, aby temu przeciwdziałać.

Dochodzi do tego stopniowe likwidowanie systemu innych świadczeń rodzinnych - z tytułu systemu polityki socjalnej - mającej na celu wspieranie najuboższych. Mimo inflacji od lat nie podwyższa się progu dochodowego w wysokości 504 zł, uprawniającego do zasiłku rodzinnego i powiązanych z nim dodatków. Z tego powodu w latach 2004 - 2010 liczba dzieci otrzymujących zasiłek rodzinny spadła o ponad 2 miliony. Przy wzroście elementarnych kosztów utrzymania zasiłki rodzinne są dziś symboliczne: na dziecko do 5 lat w rodzinie przysługuje zasiłek w kwocie zaledwie 68 złotych, a na dziecko od 5 do 18 lat - 91 złotych. Jeśli w rodzinie jest więcej niż dwoje dzieci, to na trzecie i kolejne - 80 złotych z tytułu wielodzietności. Zatem rodzina z trojgiem dzieci (np. do 5 lat), mająca na utrzymanie 2, 5 tys. zł, otrzymuje zasiłki w kwocie 284 zł miesięcznie.

- To zawstydzająco skromne wsparcie, a i ono - w marę postępującej inflacji - jest stopniowo odbierane, gdyż co roku określona liczba rodzin wypada z systemu. Dzieje się to w sytuacji, gdy wiemy, że stopień ubóstwa polskich dzieci jest jednym najwyższych w Unii Europejskiej, o czym jej agendy kilka razy informowały z niepokojem polski rząd - przyznaje z ubolewaniem socjolog Antoni Szymański.

Ponadto polski system podatkowy - biorący przy rozliczeniu rocznym pod uwagę jedynie współmałżonka a nie liczbę dzieci pozostających na utrzymaniu podatnika - w istocie nagradza bezdzietność lub małodzietność. Promuje przy tym osoby samotnie wychowujące dzieci, co stanowi dodatkowy czynnik niesprzyjający trwałości rodziny. W ostatnim dziesięcioleciu liczba rozwodów wzrosła w Polsce niemal dwukrotnie. W świetle danych GUS w 2000 r. udzielono 11,1 rozwodów na 10 tys. ludności, to w 2009 r. - 17,1 tys. Tylko w 2009 roku liczba dzieci rozwiedzionych rodziców wyniosła 56 tys. 304.

Kryzys demograficzny

Polska rodzina przeżywa dziś wielowymiarowy kryzys. Jedną z konsekwencji jest m.in. brak zastępowalności pokoleń. Po okresie silnego powojennego wyżu demograficznego oraz jego "odbić" w następnych pokoleniach, ujemny przyrost naturalny w Polsce wystąpił po raz pierwszy w 2002 r. Współczynnik dzietności spadł wówczas do 1,2. Od 2006 r. odnotowano niewielki wzrost liczby dzieci przypadających na kobietę - do 1,37. Ten krótkotrwały "boom urodzeniowy" związany był z wejściem w wiek rozrodczy roczników wyżu lat osiemdziesiątych. Jednak w roku 2011 urodziło się o 5% mniej dzieci niż rok wcześniej i ta tendencja - jak przewidują demografowie, będzie utrzymywać się przez lata. Te niekorzystne tendencje demograficzne pogłębia masowa emigracja rodzin z dziećmi i ludzi młodych.

Według prognozy ONZ w 2020 r. liczba mieszkańców Polski wyniesie 37, 5 mln, w 2040 r. - 34, 2 mln a w 2050 r. będzie nas o 16 % mniej niż dziś - 32 mln. Eksperci ostrzegają, że w krótkim czasie możemy stać się jednym z najstarszych wiekowo narodów Europy. Pokolenie w wieku produkcyjnym (opłacające składki ZUS) - mniej liczne nawet o 40% będzie musiało utrzymać swoich rodziców. W pierwszym dziesięcioleciu obecnego wieku liczba osób w wieku produkcyjnym przypadająca na jednego emeryta wynosiła ok. 4. W 2015 r. ta proporcja może spaść poniżej 3, 5, a w 2020 r. do poziomu - 2, 7. Po 2035 r. eksperci przewidują zaledwie dwie osoby w wieku produkcyjnym na jednego emeryta. Szacuje się, że już od 2038 r. na 1 emeryta będzie przypadało 2 ubezpieczonych, a w 2060 r. na 3 emerytów - tylko 4 ubezpieczonych.

System u progu załamania

Utrzymywanie się takich trendów będzie miało katastrofalne skutki nie tylko dla systemu ubezpieczeń emerytalnych, ale w ślad za tym dla całej gospodarki. W kolejnych dziesięcioleciach przewidywać można dalszy i narastający kryzys państwowego systemu ubezpieczeń emerytalnych, czego niepokojące objawy widzimy już dziś. Obecnie system ten jest wysoce deficytowy i zachowuje równowagę dzięki dotacjom budżetowym. Dotacja budżetu na rzecz zbilansowania Funduszu Ubezpieczeń Społecznych w ZUS wyniosła w 2010 r. - 38 mld zł. Biorąc pod uwagę niż demograficzny eksperci przewidują, że w roku 2013 deficyt ZUS wyniesie ok. 160 mld zł.

Odpowiedzią ze strony rządu na tę sytuację jest podwyższenie wieku emerytalnego do 67 lat. Gwarantuje to co prawda opóźnienie załamania systemu emerytalnego, a nie jest trwałym ratunkiem. - Istotnym błędem jest fakt, że debata o systemie zabezpieczenia emerytalnego nie obejmuje całościowo polityki zarządzania kapitałem ludzkim państwa, polityki rodzinnej lub demograficznej - konstatują Stanisław Kluza i Michał Czarnik na łamach "Rzeczpospolitej" z 15 maja br. - Prezentowane obecnie pomysły reformy systemu emerytalnego świadczą niestety o raptowności działań i zupełnym braku wcześniejszego przygotowania do reformy systemu emerytalnego. Nie tylko nie rozwiązują problemów w długim horyzoncie czasu, ale nie usuwają elementów obecnych nieefektywności - dodają eksperci.

Polityka rodzinna najlepszą inwestycją

Jedynym rzeczywistym środkiem zaradczym byłoby uruchomienie w Polsce długofalowej polityki rodzinnej. Nie można zapominać, że głównym ekonomicznym beneficjentem podsiania dzieci nie jest rodzina, co właśnie państwo. A inwestycja w politykę rodziną jest inwestycją w kapitał społeczny, co państwu w dłuższej perspektywie będzie przynosić wymierne korzyści.

Celem polityki rodzinnej jest stworzenie preferencji dla rodzin, rekompensując ich wysiłek związany z wychowaniem przyszłych obywateli. Dokonuje się to w formie ulg podatkowych, zasiłków rodzinnych oraz wzmocnienia instytucji wspierających rodzinę. Polityka rodzinna ma na celu rozwój rodziny bez względu na jej status materialny. Należy odróżnić ją od polityki socjalnej, która ma za zadanie wspierać najuboższych posługując się zasiłkami uzależnionymi od kryterium dochodowego. Warto przy tym pamiętać, że polityka rodzinna nie przynosi natychmiastowych efektów. Prowadzi się ją w długofalowym, narodowym interesie.

W krajach Europy przyjęto różne rozwiązania: są to zasiłki rodzinne (np. Niemcy, Holandia, Grecja), w z kolei innych stworzono rozbudowany system świadczeń i ulg podatkowych (Francja, Portugalia, Finlandia). Polityka rodzinna stała się "normą" w rozwiniętych krajach europejskich, a od kilku lat w coraz szerszym zakresie inicjują ją nowe państwa członkowskie UE. O randze jaką nadaje się polityce rodzinnej świadczy fakt, że w wielu krajach Europejskich zajmuje się nią osobne ministerstwo: Irlandia, Niemcy, Francja, Słowenia, Węgry, Luxemburg, Słowacja, Belgia, Łotwa. Najlepszym przykładem jest Francja, która od lat powojennych konsekwentnie rozwija system polityki rodzinnej - kosztowny, ale stabilny i elastyczny. Dzięki temu osiągnęła zastępowalność pokoleń.

Polska w sferze polityki rodzinnej pozostaje w samym "ogonie" Europy. Jedynymi typowymi instrumentami polityki rodzinnej są tu wspomniane już "becikowe" oraz ulga podatkowa na dzieci. Potrzeby systemowej polityki rodzinnej nie wypełniają przyjęte w ostatnich latach dwie ustawy z obszaru istotnego dla rodzin: nowelizacja ustawy o przemocy w rodzinie oraz ustawa "żłobkowa". Ta ostatnia, choć umożliwia tworzenie zróżnicowanych form opieki nad dzieckiem do lat trzech, nie odpowiada na potrzeby rodzin, które chciałyby zajmować się dzieckiem same. Z budżetu wspierane są formy opieki instytucjonalnej, a w żadnym wypadku własna praca opiekuńczo - wychowawcza.

Przede wszystkim należałoby pomyśleć o zwiększeniu ulgi na każde kolejne dziecko lub jej uzupełnienie o system kwoty wolnej od podatku na członka rodziny. Należy też zrównać prawa rodzin z osobami samotnie wychowującymi dzieci poprzez możliwość wspólnego rozliczania się z dziećmi, itp. Korzystne byłoby wprowadzenie "bonu wychowawczego". Chodzi o przyznanie rodzicom prawa wyboru między żłobkiem/przedszkolem a zorganizowaniem dziecku opieki w domu według zasady "pieniądze idą za dzieckiem".

Należałoby też upowszechniać Karty Dużych Rodzin, ułatwiające rodzinom wielodzietnym korzystanie z publicznej komunikacji, sportu i dóbr kultury. Na razie - dzięki oddolnym staraniom przede wszystkim Związku Dużych Rodzin "Trzy Plus" zostały one wprowadzone przez kilkadziesiąt samorządów. Wzorem innych krajów należałoby stworzyć taką kartę na poziomie ogólnokrajowym.

Sytuacja wymaga dalekowzrocznego podejścia do zmian w systemie emerytalnym np. poprzez uznanie pracy matki rezygnującej z aktywności zawodowej by zając się dziećmi, za równowartościową innej pracy i objęcie jej ubezpieczeniem emerytalnym (nie tylko w okresie urlopu wychowawczego). Należałoby wydłużyć urlopy macierzyńskie i wychowawcze oraz uniezależnić te świadczenia od wcześniejszego zatrudnienia. Takie postulaty formułuje już od lat ZDR "Trzy Plus".

Znany ekonomista, cytowany już Stanisław Kluza, dodaje że państwo mogłoby ponadto uwzględniać w składce gromadzonej w ZUS dodatek za urodzone i wychowane dzieci - np. po 3 lata składki za każde dziecko.

A w pierwszym rzędzie niezbędne jest w Polsce przezwyciężenie wciąż rozpowszechnionych negatywnych stereotypów nt. rodziny oraz wypracowanie perspektywicznego systemu polityki rodzinnej. Należy to uznać za jeden z priorytetów w zakresie troski o polski interes narodowy.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dziecko to luksus, na który nas nie stać?
Komentarze (14)
R
Runner72
26 stycznia 2013, 18:22
Własnie Bog pobłogosławilł nam pierwszy dzieckiem, wiec wiem jak jaka jest polityka prorodzinna wg.Tuska. Brak becikowego - przeciez ojciec pracuje za granica, wiec sie nie nalezy.  Urlop macierzynski, wiadom zrobili nas w balona, bedzie dluzszy dopiero dla dzieci urodzonych od marca 2013. Pytam sie tych od polityki, czy tak to wyglada w Polsce, gdzie mamy niski przyrost naturalny. POza tym, taki mamy tu dobrobyt, ze trzeba emigrowac!!!
S
Stilgar
19 stycznia 2013, 15:22
Na rodziny wydajemy najmniejszy procent PKB, za to na wcześniejsze emerytury górników, hutników, stoczniowców, kolejarzy i nauczycieli największy. Do tego pół Polski siedzące na wyłudzonych rentach i oto cała odpowiedź na pytanie: "Gdzie idą nasze pieniądze i czemu jest taka bieda?". Inna sprawa że zasiłki w Niemczech czy Francji powodują wzrost liczby urodzeń... ale nie w rodzinach niemieckich czy francuskich ale w rodzinach imigrantów, którzy chętnie z tego dobrodziejstwa korzystają, gdyż dzięki niemu nie muszą pracować. A potem te dzieci imigrantów nie mające ochoty ani się uczyć ani pracować rozrabiają czego przykładem są tysiące (tak tysiące) podpalanych tam samochodów. Na 1 Niemca rodzi się dzisiaj 8 (!!!) muzułmanów. TYLKO ULGI (bilety mpk, do teatru, stołówka w szkole), NIGDY ZASIŁKI. Do tego niskie podatki i wysokie pensje dzięki sprawnej gospodarce a nie utopijnych bzdurach o polityce rozdawnictwa.
A
Asia
18 stycznia 2013, 17:56
Pieniądze na wypłacanie bieżących emerytur i rent mogą pochodzić z prywatyzacji kolejnych, niewydolnych państwowych firm.
A
Asia
18 stycznia 2013, 17:52
Wydłużanie urlopów macierzyńskich/ wychowawczych nie pomoże. Należy: *wprowadzić możliwość wyboru - czy chcę opłacać ZUS i składki na ubezpieczenie zdrowotne, czy wolę te MOJE pieniądze przeznaczyć na prywatne leczenie, inwestycje *obniżyć podatki Dzięki temu będzie stać nas na więcej, będzie istniała możliwość wybory dla kobiety czy chce wychowywać dzieci, czy pracować na pół etatu, czy też na cały etat. Teraz by utrzymać rodzinę na godnym poziomie statystycznie muszą pracować dwie osoby. Na dzieci czasu nie ma. Lęk przed zapewnieniem godnej przyszłości przesuwa realizacje marzenia o rodzicielstwie.
KD
każde dziecko jest skarbem
18 stycznia 2013, 01:32
Dziecko to wielki skarb!
P
Paweł
30 maja 2012, 12:11
Niestety jak Titanic zmierzamy na górę lodowa...i nieuchronnie się rozbijemy...co wtedy? Polska jest krajem wrogim rodzinie... Smutna rzeczywistość... Cóż...lepiej wybierajmy w referendach, głosno mówmy o potrzebach, i wychowujmy mądre dzieci ! :)
P
Polak
27 maja 2012, 23:08
Niestety, to, co autor artykułu pisze, jest prawdą.   Ale nie musimy poddawać się trendowi - polecem tekst dodający otuchy i podający sposoby obrony: http://www.radiownet.pl/#/publikacje/mala-glosa-do-kongresu
T
tell
25 maja 2012, 17:22
Przyczyną trwałej zapaści gospodarczej są wojna, wojna, okupacja, okupacja i obecny rozbój...
A
agent
25 maja 2012, 15:57
Rok 2070 Rozmowa dwóch emerytek grzebiących w śmietniku: -"Moja mama mawiała, że własne dzieci to najlepsza emerytura..." - "A mnie nie było mnie stać na dzieci, bo musiałam płacić na ZUS..." Smutne, ale prawdziwe... Ale ile ludzi tak nie powie?? Na umowach śmieciowych (bez składek ZUS) pracuje wg badań prawie 40% ludzi do 35roku życia. A ci szczęściarze którzy mają umowę o pracę? Zabiera się im prawie 1/3 wypłaty, która idzie na obecne świadczenia. Wydłuzenie urlopów nie pomoze - jeszcze bardziej ograniczy zatrudnianie kobiet w wieku rozrodczym. Zróbcie coś (porządną zmianę systemową - a nie pseudo becikowe na fajne "pępkowe") by młodzi ludzie mieli normalną pracę i godziwą pracę i nie musieli wyjeżdzać do Irlandi by tam za przeproszeniem "płodzić się jak króliki" bo we własnych kraju stać ich ledwo na chleb, bo przy dzisiejszych cenach za m3 to o wodzie można już zapomnieć...
SK
sugar kowalczyk
25 maja 2012, 13:49
 Dziekuję za ten wyważony, spokojny tekst.Teraz warto, aby sugestie wprowadzić w życie.Niestety, obserwując ostatnie poczynania rzadzących (ot chocby zapowiedzi likwidacji becikowego, które i tak jest w Polsce bardzo niskie) mam wrażenie, że wszystko idzie w odwrotnym kierunku. 
N
Niunia25
25 maja 2012, 10:52
Niestety smutne to ale prawdziwe:(
R
r6jv1
25 maja 2012, 09:51
Dziecko to luksus - to prawda. Niestety w Polsce nie ma wrunków do posiadania dzieci. Dzieci nie są do posiadania.
M
Martinus
25 maja 2012, 09:20
Jeśli dla kogoś dziecko jest luksusem to jest to egoista. A kim jest ktoś kto utrudnia życie innym, np. jakiś minister obywatelom?
O
oli
24 maja 2012, 21:34
 Dziecko to luksus - to prawda. Niestety w Polsce nie ma wrunków do posiadania dzieci.