Męskie mądre serce

(fot. Denny 637 / flickr.com)
Robert Kościuszko / slo

Męskie mądre serce ma moc kształtowania młodszych chłopięcych serc na swój obraz. Tylko muszą być dostatecznie blisko siebie. Aby wychowywać synów na prawdziwych mężczyzn, tata musi spędzać z nimi mnóstwo czasu.

Czym jest męskość i czy istnieje jakiś jej wzorzec w naszym świecie? W świecie, w którym mężczyznom coraz częściej się wmawia, że mają zachowywać się podobnie do kobiet. Wiele lat upłynęło, zanim w końcu znalazłem to coś prawdziwie męskiego. A oto i owoc moich poszukiwań. Uważam, że najbardziej męskie na świecie jest kochające serce ojca.

Chciałbym obrazowo zilustrować, jakie ono jest, dlatego przytoczę tu fragment pierwszej części "Opowieści z Narnii", kiedy to rodzeństwo Povensie siedzi w domku mówiących Bobrów. Kończą właśnie smakowitą kolację, a pan Bóbr próbuje im wytłumaczyć, że podobno wraca Aslan i on na pewno pokona Białą Czarownicę. Wtedy najmłodsza z rodzeństwa, Łucja, trochę zaniepokojona pyta: "Aslan? Aslan? A kto to taki?". Bóbr odpowiada: "To jest potężny Stwórca i Władca Narnii". Na te słowa Łucja znów pyta: "Czy on jest człowiekiem?". Zniecierpliwiony jej niewiedzą Bóbr woła: "No nie wytrzymam! Jakim człowiekiem? Przecież Aslan jest ogromnym lwem!". Teraz już porządnie przestraszona Łucja dopytuje: "Ale czy on nie jest przypadkiem groźny?". "No pewnie, że jest groźny! - odpowiada Bóbr. - Ale jest też dobry!".

I takie właśnie jest serce kochającego ojca. Groźne dla wszelkiego zła, które chce wedrzeć się od zewnątrz, i jednocześnie wręcz pieszczotliwe dla swojej rodziny.

DEON.PL POLECA


Męskie mądre serce ma moc kształtowania młodszych chłopięcych serc na swój obraz. Tylko muszą być dostatecznie blisko siebie. Aby wychowywać synów na prawdziwych mężczyzn, tata musi spędzać z nimi mnóstwo czasu w bliskiej więzi. I mówię tu o tych chwilach, które dorośli już synowie kiedyś będą wspominać jako fajne i których nigdy nie zapomną.

Kilka lat temu jeden z moich synów uczył się grać w szachy w osiedlowym klubie. Usłyszał tam o szachowych mistrzostwach Polski dla dzieci. Gdy powiedział o tym w domu, ku mojemu zaskoczeniu żona uznała, że to świetny pomysł. "Spędzicie razem wspaniały męski weekend. Musicie koniecznie tam jechać" - powiedziała. Naprawdę nie chciało mi się zrezygnować z domowego weekendu i podróżować w piątek wieczór aż trzysta kilometrów na jakąś imprezę dla dzieciaków. Jednak ostatecznie dałem się namówić.

Przez całą drogę syn opowiadał, jak zostanie mistrzem Polski. Gdy rejestrowaliśmy się przed turniejem, w kolejce dzieci rozmawiały z ojcami o Kasparowie i jakiejś obronie sycylijskiej. Trochę nas to zaniepokoiło, ale jeszcze nie czuliśmy nadciągającej burzy. Na dużej sali około dwustu małych zawodników zasiadło do stołów, aby stoczyć pierwsze pojedynki. Mój siedmioletni syn szczęśliwie trafił na malutkiego pięciolatka. Nas, rodziców, prawie siłą wypchnięto na widownię. Podenerwowany obserwowałem wszystko z daleka.

Syn dosyć szybko wstał i przyszedł do mnie, mówiąc zaskoczony: "Tata, remis. Ale jak wygram jeszcze następne gry, to mam szanse na mistrza Polski, prawda?". "Masz, masz" - odpowiedziałem i zabrałem go do parku na godzinną przerwę, podczas której postanowiliśmy czytać Hobbita. Kolejna potyczka trwała jeszcze krócej. Syn podszedł do mnie, rozcierając nerwowo dłonie, i powiedział: "Tata, przegrałem, ale jak wygram jeszcze wszystkie następne mecze, to mam szanse, prawda?". "Chodź, synu, poczytamy sobie w parku Hobbita" - powiedziałem. Jednocześnie w duchu wołałem zdenerwowany: "I po co tu przyjechaliśmy? Że też dałem się namówić na coś takiego!". Cierpiałem chyba bardziej od niego.

Dziś wiem, że to była wspaniała lekcja wytrwałości dla nas obu. A tej cechy szczególnie brakuje w dzisiejszym męskim świecie. Tego dnia mój syn wygrał tylko jeden mecz, i to walkowerem, bo jego rywal rozpłakał się pierwszy i kazał się odwieźć do domu. Ja dla poprawy atmosfery zorganizowałem popołudniowy wypad w pobliski Beskid Śląski. Zamówiliśmy tam pizzę na podwieczorek. Czytaliśmy znów naszą powieść i patrzyliśmy na czerwone słońce zachodzące między szczytami. W powrotnej drodze zdążyliśmy jeszcze kupić arbuza i mieliśmy go tylko dla siebie.

Syn zajął ostatecznie sto dwudzieste trzecie miejsce (całkiem dobre jak na ogólnopolski turniej). Kiedyś syn przypomniał sobie o tym wydarzeniu i zapytał: "A pamiętasz, tata, jak czytaliśmy wtedy w parku Hobbita i pojechaliśmy w góry na pizzę, i zjedliśmy tego arbuza?". "Pamiętam" - odpowiedziałem i czekałem na te gorsze wspomnienia, ale ich już nie było. Pomyślałem sobie: "Czy to możliwe? A jednak serce chłopca przytulone do serca taty przeszło dzielnie trudną próbę. Szybko zapomniał o niepowodzeniu, a pozostały jedynie wspomnienia ze wspólnej męskiej wyprawy". Dobrze, że dałem się wtedy namówić mojej mądrej żonie.

www.kosciuszko.eu

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Męskie mądre serce
Komentarze (7)
I
Iwona
3 czerwca 2013, 12:48
Męskiego mądrego serca potrzebują nie tylko chłopcy ale i dziewczynki. Jest taka męska mądrość, której potrzebuje każda kobieta i której nie otrzyma nawet od najtroskliwszej matki, najukochańszej siostry czy przyjaciółki. Potrzebuje m. in. do tego by uruchomić swoją kobiecą strone ( nie mylić z seksualnością), która może być przez lata uśpiona, gdy zawiedzie ojciec, czy to nieobecny czy zdominowany przez matkę, gdy zawiedzie mąż bądź partner/rzy. Taka kobieta będzie poszukiwała tej brakujacej męskiej mądrości u kolejnych swoich mężczyzn, będzie poszukiwała takiego męskiego autorytetu u swoich przełożonych (szefów) i kto wie gdzie jeszcze. Paradoksalnie znalazlam taką męską mądrość u kaplana/kaplanów a oni wskazywali na pochodzenie tej mądrości, którym byli ich święty patron - Ignacy Loyola a przede wszystkim źródło mądrości - Jezus Chrystus. Dzięki temu już nie szukam i nie pargnę, bo w tej sferze odzyskałam pokój. Chwała Panu!
KK
Krzysiek Kaczmarek
3 czerwca 2013, 05:13
Piękna historia :)
T
Tata
2 czerwca 2013, 05:25
5 dni w tygodniu pracuję od świtu do nocy wracam przed szóstą. Zastaję mojego syna na kompie jak gra w Starcrafta , ma czternaście lat. Serce się kraje, pomocy.
PB
Piotr Breitkopf
18 maja 2013, 23:31
Ojcostwo, jest najwazniesza rola jaka Bog dal mezczyznie. Tak jak maciezynstwo kobiecie. Kazdy mezczyzna jest wzorcem za pomoca ktorego Ludzie, ale przedewsytkim jego dzieci, boduja sobie w ich myslach i sercach obraz Boga.  Tak jak bardzo pieknie Pan Dr. Pulikowski lub ks. Pawlukiewicz tlumacza, sa mezczyzni wyposazeni bardzo szczegulnymi charyzmami, cechami, a powiedzial bym nawet silami, jak nie mocami!  To nie ich zasluga, lecz podarunek.  Moga z nich kozystac, i je wykizystac, albo je zakopac, gleboko w ziemi, zeby kiedys Bogu zwrucic, co otrzymali. Kochani Ojcowie i Synowie, ja sam jestem ojcem, i synem. Nawet gdy nasi ojcowie nie byli tacy jakich bysmy sobie zyczyli, my mozemy sie zmienic. Stac sie dojzalymi mezami, i ojcami.  Mudlmy sie o ten dar.  Zebysmy mogli przebaczyc naszym ojcom (i Matkom), an nasze dzieci nam.  Starajmy sie o nasze zony! o nasze dzeci, o nasze rodziny.  Bo swiat znienawidzil cos, a tym czyms jest malzenstwo i rodzina, i z tej milosci wyrastajace kaplanstwo. Ojcowie, Synowie, mamy jakis prawdziwy i dobry wzor ojca, syna?  Oczywiscie ze tak.  Tym idealnym wzorem jest Pan Bog!  i Jego Syn Jesus.  Jesus jest tym najgrozniejszym twardzielem, z najlagodnieszym sercem. On jest najpieknieszym Ojcem, i najcudiwnijeszym Synem.  Starajmy sie jak najbardziej do tego wlasnie ideau upodobnic. Njech wam Bog blogoslawi!
:
:)
11 maja 2013, 16:00
Każdy wychowuje dzieci tak jak potrafi najlepiej! Pamiętać jednak należy, że dzieci nie należą do nas! [url]http://adonai.pl/perelki/rodzina/?id=20[/url] Wasze dzieci... Wasze dzieci nie są waszymi dziećmi, są synami i córkami powołanymi do życia przez Życie, przychodzą przez was, ale nie z was. I choć są z wami, do was nie należą. Możecie im przekazać waszą miłość, ale nie wasz sposób myślenia. Bo one mają swój własny. Możecie przyjąć ich ciała, ale nie ich dusze, bo ich dusze zamieszkują dom jutra, do którego wy nie możecie wejść nawet w waszych snach. Możecie starać się, by stać się jak one, ale nie próbujcie czynić je takimi jak wy. Bo życie nie cofa się i nie zatrzymuje się na dniu wczorajszym. Jesteście łukami, które wypuszczają dzieci jak żywe strzały: Łucznik widzi na drodze cel do nieskończoności i On was napina swą mocą, aby Jego strzały mogły dolecieć szybko i daleko. Oby wasze napięcie ręką Łucznika było ku radości, bo kocha On tak samo strzałę lecącą, jak i łuk, który już miejsca nie zmienia. Khalil Gibran
A
alamakota
11 maja 2013, 12:23
Piekna sprawa. Moj ojciec, mimo ze kochany facet w sumie, nigdy ze mna nie przebywał dluzej. On pracował. Pracował na 3 etaty prawie, chyba uciekał z domu gdzie nie czul sie rozumiany. Dzis jest mi strasznie trudno byc takim facetem prawdziwym- jestem mekki jak baba czesto, nie potrafie nawiazywac dojrzalych relacji, rozdrabniam sie. Nie obwiniam go, nie, ale czasem zal ze nie mialem ojca ktory bylby dla mnie wzorem. Byl, mowil, wpajal zasady, ale czy kochal tak naprade? Nie wiem, nie oceniam, czasem jest mi ciezko troche. W sumie teraz mamy dobry kontakt, ale tylko dobry, nie ma czulosci, nigdy nie mowilismy sobie ze sie kochamy i to sie nigdy nie stanie. To sie czuje, wewnatrz, ale wprost powiedzianie? nie. Panowie - prosze was, mowcie synom ze ich kochacie. Matki to samo. MOWCIE to, zanim bedzie za pozno (nie na powiedzenie, bo to powiedziec mozna zawsze, tylko za pozno na grubsze zmiany w psychice i zyciu - bo o to b. ciezko). Mimo wszystko pozdrawiam z usmiechem i dziekuje Ojcu za to jaki jest, niech bedzie jak najdłuzej.
11 maja 2013, 11:03
Piękne świadectwo.