Sposób na odkrywanie Ewangelii z dziećmi
Zaczęło się od braku katechezy w przedszkolu. Dorota odważyła się wziąć sprawy w swoje ręce, a pomysłowi pobłogosławili Jan Paweł II i proboszcz z najbiższej parafii.
Dorota Łoskot-Cichocka: Zaczęło się od tego, że w przedszkolu mojego synka nie było katechezy.
Edyta Drozdowska: Wtedy postanowiły panie wziąć sprawy w swoje ręce?
Dorota Łoskot-Cichocka: Na początku zapytałam w przedszkolu, czy da się coś z tym zrobić, ale okazało się to niemożliwe. Wtedy pomyślałam, że zamiast czekać, aż ktoś coś zrobi, sama spróbuję się za to zabrać.
Jestem plastykiem, więc od razu wiedziałam, że zrobię coś, co jest mi bliskie. Pomysł przyszedł mi do głowy w czasie beatyfikacji Jana Pawła II w Rzymie. Wtedy pomyślałam, żeby to było coś związanego z Ewangelią...
Anna Moszyńska: Istotny jest fakt, że obie jesteśmy mamami czwórki dzieci. I znamy dziecięce potrzeby i kłopoty.
Jaki związek z inicjatywą pań ma Jan Paweł II? Chodzi o to, że pomysł pojawił się w czasie beatyfikacji, czy o coś więcej?
Dorota Łoskot-Cichocka: Jan Paweł II jest patronem naszych działań - mamy poczucie, że inspiracja na rozkręcenie "Kredkami do Nieba" została nam dana z góry. On opiekuje się nami i projektem, my nie musimy się o nic martwić. Zresztą, Papież jako patron rodziny, znakomicie do tego pasuje. Bo nasze zajęcia nie tylko nadają się na inicjatywę "przyparafialną", ale są też powodem do wspólnej zabawy i rodzinnych rozmów o Słowie Bożym.
Zajęcia prowadzimy w parafii - naszemu proboszczowi projekt od razu się spodobał. Pomogło nam to uwierzyć, że ten pomysł ma sens i że trzeba go zrobić.
Edyta Drozdowska: Coś jeszcze było dla pań motywacją?
Anna Moszyńska: Ja uświadomiłam sobie, że w czasie ślubu i chrztu, zobowiązaliśmy się do wychowania naszych dzieci w wierze. To my jesteśmy dla nich "pierwszymi nauczycielami wiary". Nie katecheci.
Dorota Łoskot-Cichocka: Staramy się być nie tyle nauczycielkami, ale bardziej świadkami wiary. Rozmawianie z dziećmi o Panu Jezusie, o różnych ważnych sprawach, daje nam radość i pozwala odkryć wiele rzeczy na nowo.
Edyta Drozdowska: Jak zajęcia wyglądają w praktyce?
Dorota Łoskot-Cichocka: Cały pomysł opieramy na niedzielnej Ewangelii. Spotykamy się w czwartki i zaczynamy od przeczytania Słowa Bożego razem z dziećmi, następnie o tym rozmawiamy. Stwarzamy odpowiednią atmosferę - są świece, jest wyciszenie, a rozmowę o Ewangelii staramy się odnosić do dziecięcej rzeczywistości. Potem idziemy na chwilę adoracji w ciszy do kaplicy, w której jest Najświętszy Sakrament i wracamy do salki na zajęcia plastyczne. Rysujemy Ewangelię.
Edyta Drozdowska: Dzieci chyba zbyt długo nie wytrzymują w ciszy…
Dorota Łoskot-Cichocka: O tak, to bardzo króciutka chwila, staramy się, żeby adoracja Pana Jezusa trwała około minuty. Ciszy bardzo brakuje w Kościele - każda chwila zapełniona jest dźwiękiem i słowami. Czasami maluchom trudno wytrzymać nawet minutę! Ale czują, że to ważna chwila i bardzo się starają.
Edyta Drozdowska: Rodzice też są zaangażowani?
Anna Moszyńska: Jeśli tylko mogą, biorą udział w zajęciach. Zależy nam na ich aktywnej obecności. To nie są jedne z wielu zajęć, gdzie zostawia się dziecko i "ma się trochę czasu". Często rodzice mówią nam, że i oni wiele zyskują dzięki tym spotkaniom.
Edyta Drozdowska: A jak się rysuje Ewangelię?
Anna Moszyńska: Najczęściej ilustrujemy historie wprost z Ewangelii albo takie, które powstają w czasie rozmowy o Słowie. Staramy się wchodzić w te historie tak, jak uczył Ignacy Loyola - wejść w daną scenę, wyobrazić ją sobie, przeżyć. Rysowanie, wycinanie, wyklejanie - to plastyczne techniki, dzięki którym dzieci tak naprawdę medytują ten tekst.
Edyta Drozdowska: Dziecięce medytacje bywają zaskakujące?
Dorota Łoskot-Cichocka: Tak, często się to zdarza. Na końcu naszego spotkania zawsze robimy wystawę prac, którą wieszamy w kościele (jest ona na niedzielnej Mszy Świętej ilustracją Ewangelii i kazania). W czasie wystawy uważnie oglądamy wszystkie prace i zawsze znajdujemy coś zaskakującego!
Kiedyś miałyśmy zajęcia związane ze słowem o "prostowaniu ścieżek". Dałyśmy dzieciom tasiemkę, którą trzeba było ułożyć na kartce poplątaną, a potem na rozprostowanym kawałku narysować siebie. Jedna dziewczynka zaczęła robić duże supły na tej wstążce i powiedziała, że coś czasem w życiu może się tak zaplątać, że w ogóle nie wiadomo jak to rozwiązać...
Pomysły na rozmowy i zajęcia plastyczne z dziećmi znajdziecie w książkach "Kredkami do nieba" i na blogu.
Dorota Łoskot-Cichocka - żona Jacka, mama Jagusi, Małgosi, Stefka i Neli, z zawodu artysta plastyk, ilustratorka książek dziecięcych, ikonopisarka.
Anna Moszyńska - żona Marcina, mama Irenki, Antka, Janka i Joasi. Z zawodu anglistka, autorka książek dla dzieci.
Skomentuj artykuł