Uwolnijcie dzieci od zabawek
Dzieci są rozbitkami w morzu zabawek. Kiedy chcecie odwiedzić wnuki, musicie przedzierać się przez ich pokoiki przypominające dżungle, póki nie odnajdziecie wnuka zagubionego w gęstwinie zabawek, jak Tarzan wśród małp.
Jest jednak pewna różnica - Tarzan w swojej dżungli mógł nawiązać kontakt ze zwierzętami, a wasz wnuk nie może liczyć na odpowiedź ze strony pluszowych zabawek czy zwierzątek ożywianych za pomocą szybko wyczerpujących się baterii.
Przemysł zabawkarski jest systemem wykorzystywania dzieci, wnuków, krewnych, rodziców. Zarabia na nich miliony, uniemożliwiając jednocześnie bezpośredni kontakt z dziećmi. Wchodząc do domu z zapakowanym pudełkiem, pełnym plastikowych zabawek, stawiacie pomiędzy sobą a wnukiem barierę. Wasza wizyta z bezpośredniej staje się pośrednią: myślicie, że zasługujecie na wiarygodność i akceptację dzięki temu, co przyniesiecie, nie dzięki temu, kim jesteście. A to, co nazywacie radością dziecka -obyście umieli zrozumieć język jego ciała - jest w rzeczywistości pogodzeniem się z rolą przedmiotu wśród przedmiotów, zabawki wśród zabawek, z rolą zdalnie sterowanego samochodzika wśród samochodzików na baterie. Chcecie przekształcić wnuka w dziecko na baterie? Jaką satysfakcję będziecie z tego mieli? Wystarczy włożyć baterię, a wnuk idzie.
Dokąd? Kręci się dookoła i nie dochodzi nigdzie.
Najwspanialsi dziadkowie to ci, którzy przychodzą do wnuków z pustymi rękami, aby cieszyć się ich uśmiechem, ich pytaniami, ich słowami. Tacy dziadkowie rozpieszczają wnuki swoją obecnością, swoim uczuciem, swoimi pieszczotami. Nie muszą zażywać tabletek uspokajających przed kolejną wizytą i przedzieraniem się przez dżunglę, w którą zamienił się pokój dziecinny. Przeładowany zabawkami pokój, w którym nie da się mieszkać, nie wywołuje u nich szoku.
Nie jest bynajmniej prawdą, że dziecko lubi bałagan. Prawdą jest, że lubi aranżować przestrzeń po swojemu. Jeśli ma do dyspozycji zbyt dużo przedmiotów, nie wie, co z nimi robić, i poddaje się. Dziecko dorastające w pokoju przypominającym magazyn traktuje przestrzeń, dom, szkolę jak kontenery. W każdym z tych miejsc czuje się jak w klatce. Pozwólcie mu wyjść na wolność.
Zabawcie się razem z dzieckiem we wspólne "porządkowanie" pokoju, próbując coraz to nowych rozwiązań. To wspaniała przygoda. Jeśli zaproponujecie mu ją i będziecie akceptować jego pomysły, pobudzać jego wyobraźnię, która w każdym przedmiocie widzi coś magicznego, pomożecie mu postrzegać przestrzeń w kategoriach humanitarnych, w kategoriach odpowiedzialności. Przestrzeń przestanie być dla waszego wnuka ograniczeniem, a stanie się szansą.
Z dziadków oburzonych bałaganem w pokoju wnuka przeistoczycie się w twórców wspaniałych przestrzeni, w których można mieszkać i czuć się nieskrępowanym. Rozpieszczajcie swoje wnuki, uwrażliwiając je na potrzebę wolnej przestrzeni. Przestrzeń rozpieszczona jest zawsze gorsza od przestrzeni otwartej. Rozpieszczajcie je powietrzem, uwolnijcie je od zamknięcia. Potrzebują powietrza. Dlatego właśnie tak lubią wychodzić z domu, przebywać na zewnątrz, bawić się, nie widząc w pobliżu rodziców. I wcale się przy tym nie zaziębiają. Zaziębiają się, gdy są zmuszone tkwić w domu jako jeńcy własnych zabawek i waszych niesłusznych oczekiwań.
A jeśli przy zabawie się spocą? Niech się spocą, nie zaszkodzi im to.
Dla was jednak cały ten wywód jest nieprzekonujący. Uważacie, że każde dziecko pragnie wszystkich zabawek świata, że nigdy nie ma ich dość. Odczytujecie według tego klucza wszelkie ich kaprysy, żądania, szantaże. Tak samo postępują rodzice dziecka i cała rodzina może zgodnie powiedzieć, że "rozpieszczamy je".
Nieprawda. Nie rozpieszczacie go, lecz wychowujecie zgodnie z wymogami konsumizmu, kultu posiadania i gromadzenia wartości materialnych. W gruncie rzeczy to wy, rodzice i dziadkowie, jesteście rozpieszczeni.
Zaspokajacie żądania dziecka, byle tylko dało wam święty spokój, byle nie czuło się gorsze od innych dzieci, byleby nie płakało.
Nie mylcie pojęć. To, co nazywacie wadą, jest w rzeczywistości regułą, jest konformizmem. Chcąc naprawdę rozpieścić dziecko, musicie, grając z nim, zawsze dawać mu wygrać.
Wasz wnuk chce konika? Uczyńcie zadość jego życzeniu: zabierzcie go ze sobą i pokażcie mu prawdziwego konia. Marzy o traktorze? Uszczęśliwcie go: wybierzcie się z nim na wycieczkę na wieś i pokażcie prawdziwe traktory. Pragnie kolejki? Niech tak będzie: pojedźcie z nim na stację kolejową albo wybierzcie się w podróż pociągiem.
Jednym słowem, psujcie go, dając mu więcej, niż pragnie. Dając mu rzeczywistość zamiast fikcji. Konik na biegunach, model traktora, kolejka i tak znajdą się w domu za sprawą zbrodniczych wujków, znajomych rodziców nie grzeszących wyobraźnią, samych rodziców wykończonych pracą zawodową i dziadków (czyli was samych), którzy nie mogą słuchać, jak wnuczek płacze o kolejkę. Tymczasem jedyną odtrutką na konsumizm jest kontakt ze światem rzeczywistym, przyjrzenie się prawdziwemu koniowi, odbycie prawdziwej podróży tylko po to, aby cieszyć się widokiem krajobrazów widzianych przez szybę przedziału.
Możecie oponować twierdząc, że przy takim trybie życia zostanie wam mało czasu dla was samych. Być może, ale wykorzystacie czas najlepiej, jak się da.
Z drugiej strony, innej możliwości nie ma. Jeśli poważnie myślicie o rozpieszczeniu wnuka, musicie poświęcić mu wiele czasu. To jest ten prawdziwy prezent, o który dzieci nieustannie proszą, maskując swoją prośbę domaganiem się zabawek, słodyczy i innych przedmiotów.
W tej sprawie wy, dziadkowie, możecie dużo zdziałać. Niech dzięki wam wnuk odkryje, że oprócz ograniczeń, reguł, obowiązków, ostrzeżeń: "nie idź tam", "uważaj", "nie pozwałam", "nie bądź niegrzeczny" etc, etc, istnieją także ludzie otwarci, gotowi do wspólnych poszukiwań, do wspólnego spędzania czasu, do wspólnego cieszenia się życiem. Ukształtujecie w ten sposób człowieka ciekawego świata, pewnego siebie, pogodnego, silnego. Maluch potrzebuje was, nie przedmiotów. Będzie chętniej zasypiał na waszych kolanach niż w swoim pokoju wypełnionym wszelkiego rodzaju sprzętem, potrzebnym zawodowemu informatykowi.
Rozpuszczajcie go, pozwalając mu zasypiać w czyichś ramionach. Nauczy się spać sam, ponieważ będzie miał pewność, że nie jest opuszczony.
Więcej porad w książce: ZAWÓD - TEŚCIOWIE - Giampaolo Redigolo
Skomentuj artykuł