W nieperfekcyjnym świecie nieidealnej mamy

(fot. shutterstock.com)

Skończyłam uczelnię medyczną i choć pracuję w zawodzie, to tak naprawdę mam życiową specjalizację ze smażenia naleśników. Nie dostanę Nobla za innowacyjne rozwiązania w medycynie, ale największą nagrodą są dla mnie dziecięce rączki zarzucone wokół mojej szyi.

Kiedy zobaczyłam to zdjęcie uśmiechnęłam się pod nosem.

Nie ze złośliwością, absolutnie. Raczej z poczuciem babskiej solidarności. Bo okazuje się, że nawet ci, w których żyłach płynie błękitna krew (i którzy mają do pomocy zapewne tuzin profesjonalnych opiekunek do dzieci), mają czasem gorszy dzień, mniej cierpliwości i nagły przpływ zmęczenia dziecięcym maurdzeniem. Nie istnieje perfekcyjny świat, nie ma też nikogo, kto byłby mamą idealną.

DEON.PL POLECA

Na takich przemyśleniach upływa mi nieidelane, ale szczęśliwe i leniwe niedzielne popołudnie. Patrzę na wielkich tego świata, którzy zmagają się z takimi samymi słabościami, z którymi sama na co dzień walczę. Patrzę też na ludzi wokół mnie, którzy za tą wielkością gonią i cieszę się z tego, że ja za niczym gonić nie muszę.

Skończyłam uczelnię medyczną, ale choć pracuję w zawodzie (uczciwie i tak dobrze, jak umiem), tak naprawdę mam życiową specjalizację ze smażenia naleśników. Z własnego wyboru. Robię to zresztą po mistrzowsku, choć wciąż zbyt wolno, bo zawsze znikają w zastraszającym tempie. Nie dostanę nagrody Nobla za innowacyjne rozwiązania w medycynie. Na razie jednak największą nagrodą, która zawsze cieszy i w magiczny sposób usuwa zmęczenie, są dziecięce rączki zarzucone wokół mojej szyi.

Nie wyrabiam sobie muskułów ćwicząc na siłowni, a jednak jestem w ciągłym ruchu, zbierając rozrzucone zabawki, wieszając pranie, robiąc zakupy, prasując i układając. I kiedy patrzę na dom, w którym mimo ciągłego sprzątania panuje nieład, gdy czuję zapach pieczonego ciasta, który działa na domową atmosferę tak samo, jak słońce wpadające przez okno, myślę sobie, że tak smakuje moje szczęście - bardzo zwyczajnie.

Szczęście przyprawione szczyptą zmęczenia i niewyspania. Szczęście, na które składają się małe sukcesy, ale też te chwile, w których brakuje mi cierpliwości, w których potykając się o kolejną zabawkę, cedzę przez zęby słowa nie do końca parlamentarne, w których kłócę się z mężem czy z samą sobą. Szczęście, którego nie dadzą mi pieniądze, tytuły, popularność w oczach wielkiego świata czy facebookowych znajomych.

Dzisiaj bardzo zwyczajnie dziękuję za szczęście, które dostaję od Boga w najlepszej formie, w najlepszej postaci. Bardzo zwyczajne szczęście, sprawiające że czuję się na swoim miejscu, nawet jeśli nie zawsze wszystko wychodzi mi tak, jak bym tego chciała. Szczęście tak do mnie pasujące, jakby było skrojone na miarę - dla mnie, chociaż nie przeze mnie. Bo jest darem. I dzisiaj szczególnie chcę to zauważyć - że to prezent, obok którego mogę przejść obojętnie, albo którym mogę się zawchwycić i podziękować.

Wpis pierwotnie ukazał się na blogu Chrześcijańska Mama.

Tytuł i lead pochodzą od redakcji.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

W nieperfekcyjnym świecie nieidealnej mamy
Komentarze (3)
Oriana Bianka
15 października 2016, 21:39
W naszej rodzinie smażenie naleśników jest akurat specjalnością męską - najlepsze naleśniki robi mój mąż :-) Ale potwierdzam - fajnie jest być mamą i babcią, ale tak samo: tatą i dziadkiem - dzieci wnoszą dużo radości :-)
MR
Maciej Roszkowski
15 października 2016, 15:03
Nie ma nic piękniejszego i  wzruszającego niż taki uścisk dziecka/wnuka.
AC
Anna Cepeniuk
15 października 2016, 11:57
Gratuluję szczęśliwej Mamie..... Ja choć już jestem babcią i nie umiem zrobić naleśników..... choć bardzo je lubię... delektuję się swoim szczęściem... bawiąc się jak dziecko z moją Wnuczką.... pamiętając jaką byłam mamą... Do przeżywania równolegle dziecięctwa, rodzicielstwa i bycia babcią kupiłam nawet sobie specjalne eleganckie kalosze, by z moją Wnuczką biegać po kałużach.... jak mamy na to ochotę...