Wychowanie dziecka jest sprawą serca
Wychowanie jest sztuką. Poezja jest sztuką. Wychowanie jest poezją, jest pieśnią życia, które rozkwita. Takie zestawienie służy do zneutralizowania lub kontrolowania ataków zarozumialstwa wychowawczego ("Rób jak ci mówię"), krótkowzroczności życiowej ("Nie zajdziesz daleko"), postawy Boga w wychowaniu ("Pamiętaj, że jestem twoim ojcem"), formalizmu w działaniu ("Jeśli zrobisz tak, wszystko będzie dobrze").
Wychowywać nie znaczy wtłaczać coś na siłę w dziecko, ale umożliwiać - przy uczuciowej bezinteresownej obecności - wyrażenie i rozwój tego, czym ono już jest w zarodku od momentu narodzenia. Wychowywać to, etymologicznie, e-ducere, to znaczy "wyciągać na zewnątrz". Wychowywać nie znaczy zatem "wbijać", "wkładać do środka", "napełniać", ale pozwolić uzewnętrznić się temu, o co Bóg już się zatroszczył, by zaofiarować wewnątrz. I aby dzieci nie bały się wychodzić na zewnątrz z siebie samych, czyli rozwijać się, trzeba przede wszystkim okazywać w relacjach postawę gorącej i stałej uczuciowości, cierpliwej delikatności, a nigdy osądzania.
Dzieci nie można traktować jak puste butelki do napełnienia naszymi myślami, naszymi uczuciami, ale co najwyżej jak wiązki drewna, pod które należy podłożyć ogień naszej miłości. Możliwości cieplne są już w drewnie. Do wychowawcy należy towarzyszenie i czuwanie, aby ogień rozgrzewał i oświetlał.
Proces wychowawczy nakierowany jest zatem na wzrost oryginalności dziecka jako stworzenia. Każdy wzrost jest przemianą; a każda przemiana niesie w sobie dialektykę separacji od starego dla nabycia nowego: niesie zatem ból i radość jednocześnie. Erich Fromm pisał: "Głównym zadaniem człowieka na ziemi jest wydawanie na światło siebie samego".
Trzeba sprecyzować, że wzrost nie jest tylko zwykłym powiększaniem: dorosły nie jest powiększonym dzieckiem, ale dzieckiem przemienionym przez wzrost. Podobnie, jeśli gąsienica miałaby się powiększyć, zamiast przemienić, stałaby się wielką gąsienicą, ale nie osiągnęłaby nigdy magicznego celu bycia motylem. A, jeszcze, obraz prowadzi fantazję przez nie kończące się obszary wolności.
Wychowanie jest zatem pomocą osobie w przemianie siebie aż do maksymalnych poziomów wolności, ustanowionych przez miłość. "Wychowanie jest sprawą serca", stwierdzał ksiądz Bosko.
Potrzeba wolności jest podstawową potrzebą, jaką rodzice powinni stopniowo zaspokajać dla prawdziwego wzrostu dzieci. Przydatnym będzie przypomnienie tego, co napisane zostało w pierwszym rozdziale tej książki odnośnie potrzeby czułości i stałości jako dwóch szyn na drodze życia. Tutaj należy tylko dodać, że prawdziwym "przedmiotem wychowania" jest nie tyle rodzaj stosunków, jakie rodzice wspólnie kreują w sposób dynamiczny z dzieckiem, z wyobraźnią i inteligencją w zależności od funkcji i sytuacji, ale rodzaj stosunku, jaki istnieje między nimi jako osoby z osobą, jako męża i żony. To relacja małżeńska jest katedrą, z której udziela się, bez wiedzy, a czasami nawet tego nie pragnąc, lekcje życia. Jeśli jest ona przeżywana z czułością, we wzajemnym szacunku, w zapale do podjętego wyboru, w radości, można mieć nadzieję na dobre podejście wychowawcze. Mówię "można mieć nadzieję", ponieważ nic w rzeczach ludzkich nie jest automatyczne.
Nie mówiąc, że wychowanie nie jest ruchem jednokierunkowym, od rodziców do dzieci, ale ruchem dwukierunkowym. Wychowuje się razem, rodzice i dzieci: w istocie, paradoksalnie mówiąc, to właśnie dzieci pobudzają rodziców do bycia ich tatą i mamą. Wychowanie jest relacją, i dlatego odnosi się do niego to, co już zostało powiedziane: w relacji czujemy się dobrze, kiedy nie jesteśmy osądzani, ale przyjmowani z empatią. Przyjmowani z całością własnych potrzeb rozwojowych, wśród których wyróżnia się potrzeba dobrego istnienia i kochania.
Więcej w książce: Kraina miłości. Przewodnik dla zakochanych, narzeczonych i młodych małżeństw - Gigi Avanti
Skomentuj artykuł