I rozwiedzeni szukają tu wsparcia

Czasem szukają po prostu środowiska osób, które przeżyły to samo i mają podobny system wartości. chcą odzyskać pokój i równowagę, ale też zrozumieć znaczenie tego, co przeżyli, w odniesieniu do swojej relacji z Bogiem. (fot. david.nikonvscanon / flickr.com)
Marta Wielek / slo

Pewien mężczyzna szuka pomocy, bo odkrył, że jego żona ma romans. Gotów jest jej przebaczyć, byle tylko chciała wrócić. Inny nie może „poskładać” swojego małżeństwa po powrocie z emigracji zarobkowej. Jest też kobieta, która chce zejść się na nowo ze swoim mężem, ale on ma już dziecko w innym związku: czy ma prawo zabierać temu dziecku ojca? Inna kobieta, która zdradziła męża, chce dalej z nim być, ale nie wie, czy są w stanie żyć razem z takim balastem...

Internetowe forum pomocy wspólnoty trudnych małżeństw SYCHAR samym swoim istnieniem unieważnia pogląd, że w katolickich rodzinach nie ma problemów.

Forum jest bardzo ważną częścią ruchu, ono jest najczęściej pierwszym – a dla niektórych jedynym – miejscem spotkania. SYCHAR założyło trzech mężczyzn, którzy w wyniku rozwodu zostali sami. Chcieli przeżywać swoje doświadczenie w wierze, dzięki niej je zrozumieć, szukali więc pomocy w kościele. Przygarnął ich ks. Jan Pałysa, pallotyn z warszawskiego centrum pomocy duchowej, który od lat zajmuje się związkami niesakramentalnymi.

Pod jego opieką w 2003 r. powstało w warszawie pierwsze ognisko wspólnoty trudnych małżeństw SYCHAR. Teraz jest ich już osiemnaście, w tym dwa poza granicami polski. forum zrodziło się rok później.

- Założenie jest takie, by SYCHAR skupiał małżeństwa przeżywające kryzys – mówi jezuita o. Andrzej Migacz, który opiekuje się krakowskim ogniskiem wspólnoty – jednak w praktyce zgłaszają się do nas ludzie najczęściej po rozwodzie lub w jego trakcie. Byłoby oczywiście lepiej, gdyby przychodzili wcześniej, kiedy jeszcze można temu zaradzić, ale wtedy wielu ludziom wydaje się, że jakoś poradzą sobie sami.

Na razie nielicznie pojawiające się pary małżeńskie szukają pomocy w tym, jak się dogadać, jak przejść razem przez trudne doświadczenia (np. śmierć dziecka, kalectwo czy choroba jednego z małżonków, niepłodność), jak się porozumieć po zdradzie, jak przebaczyć, jak wrócić do siebie...

Rozwiedzeni szukają wsparcia, pomocy w poukładaniu życia na nowo, chcą się dowiedzieć, jakie jest ich miejsce w kościele. Często potrzebna jest im też pomoc bardzo praktyczna, potrzebują prawnika albo psychologa, różnych adresów, telefonów. Czasem szukają po prostu środowiska osób, które przeżyły to samo i mają podobny system wartości. chcą odzyskać pokój i równowagę, ale też zrozumieć znaczenie tego, co przeżyli, w odniesieniu do swojej relacji z Bogiem.

Nareszcie

Poza Warszawą wspólnota trudnych małżeństw ma swoje ogniska w Poznaniu, Żorach, Zielonej Górze, Opolu, Gorzowie Wielkopolskim, Trójmieście, Rzeszowie, Szczecinie, Bydgoszczy, Lublinie, Rydułtowach, Puławach, Wrocławiu i Krakowie. Kontaktują się one ze sobą, ale nie są od siebie zależne. Każde z nich ma swój program spotkań, dostosowany do potrzeb uczestników.

W Krakowie istnieją dwa ogniska: jedno przy Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, drugie przy kościele św. Barbary. To ostatnie działa dopiero od roku. Powstało w odpowiedzi na ogromne zainteresowanie, jakim cieszyły się wygłoszone w tym kościele rekolekcje wielkopostne na temat kryzysu w małżeństwie.

Ognisko w Łagiewnikach działa nieco dłużej. Agnieszka Banaś, krakowska liderka wspólnoty, opowiada: - Trafiłam na forum SYCHAR, by szukać ratunku dla swojego małżeństwa. Pod wpływem prowadzonych tam rozmów sama się zmieniałam. Dostrzegł to warszawski lider, Andrzej Szczepaniak, i zaproponował mi zorganizowanie ogniska w Krakowie. Mojego małżeństwa nie udało się uratować, mąż wyprowadził się z domu, wtedy zdecydowałam się założyć ognisko SYCHAR w Krakowie. Poszłam do Łagiewnik, bo to było miejsce, gdzie zaczęło się moje nawrócenie. Zgłosiłam się do jezuity o. Jerzego Karpińskiego, a on mi odpowiedział: „nareszcie”. Od dawna czekał na kogoś, kto chciałby zorganizować wspólnotę małżonków przeżywających kryzys.

Spotkania

Spotkania odbywają się raz w miesiącu. W Łagiewnikach mają one raczej charakter grupy wsparcia. Rozpoczyna je Msza Św., a po niej jest spotkanie, na którym każdy może opowiedzieć swoją historię. Inni coś mu doradzają, dzielą się swoimi spostrzeżeniami, a następnie modlą się w jego intencji.

W kościele św. Barbary spotkania mają charakter bardziej warsztatowy. Przychodzą specjaliści, m.in. prawnicy, psycholodzy, którzy tłumaczą, jak praktycznie radzić sobie z problemami w związku. Zapraszani są też kierownicy duchowi, od których można się dowiedzieć, jakie jest stanowisko kościoła w danej sprawie. - Przychodziły do nas np. kobiety, które były bite przez swoich mężów i uważały, że jeśli chcą żyć zgodnie z nauką kościoła, muszą to znosić. Pojawiają się też często osoby, które pytają o to, jak i czy przeprowadzić procedurę unieważnienia małżeństwa. Staramy się wszystko wyjaśnić, ale nie podsuwamy gotowych rozwiązań, nie podpowiadamy, jak ktoś powinien w danej sytuacji postąpić – mówi Agnieszka.

Formacja opiera się na tzw. 12 krokach. Powstały one we wspólnocie anonimowych alkoholików, ale okazały się bardziej uniwersalne. Jest to program terapeutyczny, który łączy w sobie aspekty psychologiczny i duchowy. Pozwala odkryć w sobie mechanizmy obronne, które prowadzą do uzależnień, ucieczki od problemów, depresji, i uporać się z nimi.

Lekarz pierwszego kontaktu

Ognisko to także spotkania nieformalne, przy kawie, przy grillu i... na sali sądowej. Członkowie wspólnoty wspierają się, gdy dzieje się coś złego – dzwonią do siebie, modlą się za siebie, są w stałym kontakcie. Są też tacy, którzy przychodzą na kilka spotkań i znikają. „może im nie odpowiadało to, co proponujemy? A może właśnie skorzystali i już nie są „trudnym małżeństwem”? – zastanawia się o. Andrzej Migacz.

Wiadomo o jednej parze, która przychodziła na spotkania w trakcie sprawy rozwodowej. Porozumieli się jednak, zażegnali kryzys i przeszli do ruchu małżeńskiego Equipes Notre Dame. - Jesteśmy jak lekarz pierwszego kontaktu – śmieje się Agnieszka. – Są tacy, którzy pojawiają się, znajdują odpowiedź na swoje pytanie i znikają; są tacy, którzy potrzebują więcej czasu na to, by dotrzeć do sedna problemu; są i tacy, dla których nasza wspólnota była początkiem innej drogi duchowej”. Agnieszka przez pewien czas miała wątpliwości, czy to dobrze przebywać ciągle w towarzystwie osób, które dotknęło to samo, co ją; czy słuchając kolejnych dramatycznych historii, nie gnuśnieją w swoim rozczarowaniu, zamiast budować na nowo swoje życie. Znajoma misjonarka poradziła jej jednak, by za każdym razem powierzać Bogu trudne sprawy, z którymi ludzie przychodzą na spotkania. Agnieszka starała się też przebywać wśród znajomych, którzy mają pełne rodziny.

Nie wiesz, co mówisz

Małgosia trafiła do wspólnoty trudnych małżeństw w styczniu tego roku. Półtora roku temu rozwiodła się z mężem. Kilka lat temu jej mąż związał się z kobietą o siedemnaście lat młodszą. Kupił sobie motor, obraził się na nią i na ich nastoletniego syna. Odwiedzał ich, ale ciągle się spieszył i narzekał, że syn nie chce z nim rozmawiać. Koleżanki pocieszały Małgosię, że to książkowy przykład kryzysu wieku średniego. - Pewnie tak – odpowiada Małgosia – ale w takich sytuacjach wina zawsze leży po obu stronach, choć może nie jest równomiernie rozłożona.

Ciągle jeszcze zbiera się po traumie, jaką był rozwód, chociaż nie płacze już całymi dniami. Zabronił jej tego syn. Powiedział, że jeśli jeszcze raz zapłacze przez męża, przestanie chodzić do szkoły. Dotrzymał słowa, więc nie miała wyjścia. Musiała przestać płakać.

Przebaczyła mężowi, a dzięki wspólnocie, spotkaniom i książkom zaczyna coraz lepiej rozumieć, na czym polega małżeństwo. Jako nastolatka należała do oazy, jeździła na rekolekcje, wydawało jej się, że ma odpowiednią hierarchię wartości. - Nikt nam jednak nie tłumaczył, jak żyć we dwoje, jak na co dzień budować więź, gdy się mijamy tylko w drzwiach, bo praca, dzieci, dom, jakie czekają nas problemy, kryzysy, jak nasze dzieciństwo wpływa na późniejsze relacje w małżeństwie. To wszystko odkryłam dopiero po rozstaniu z mężem – mówi Małgosia. – Dużo się w kościele mówi o wartości rodziny i trosce o rodzinę, ale w praktyce, jak masz problemy w domu, to zostajesz z nimi sama.

Rozwód był dla niej bardzo trudnym doświadczeniem. Teraz nie zgodziłaby się na niego tak łatwo. Wtedy czuła się po prostu oszukana i zraniona, posłuchała oburzonej rodziny i zgodziła się. Ostrzega jednak koleżanki, które w zdenerwowaniu krzyczą, że się rozwiodą: „nie wiesz, co mówisz”.

Zapotrzebowanie

Małgosia i Agnieszka opowiadały o swoich doświadczeniach podczas tegorocznych rekolekcji wielkopostnych. Po ich wystąpieniach wielu ludzi podchodziło i prosiło o kontakt, opowiadało o swoich problemach albo o problemach swoich bliskich. - Wydaje się, że dotykamy jakiegoś bardzo żywego tematu, który jest na granicy wiary i niewiary, wierności i niewierności – mówi o. Andrzej Migacz. – Na pewno świadczy to o tym, że ludzie budują dzisiaj małżeństwo i rodzinę na bardzo kruchej konstrukcji, ale też, że mają ogromną potrzebę podłożenia pod nią jakiegoś solidnego fundamentu”.

Agnieszka myśli o założeniu fundacji wspierającej rodziny, szczególnie te z problemami. podstawą ma być program „12 kroków”, w praktyce oznaczałoby to terapię małżeńską, rodzinną, psychoprofilaktykę, szkołę dla rodziców, być może konsultacje prawnicze. Ojciec Migacz myśli o pomocy rodzinie na każdym etapie jej rozwoju, począwszy od okresu narzeczeństwa. - Nikt, kto decyduje się na małżeństwo, nie zakłada, że jego związek się rozpadnie. Przychodzą jednak problemy, które trzeba jakoś rozwiązywać. - To przestrzeń dla współczesnego duszpasterstwa – dodaje.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

I rozwiedzeni szukają tu wsparcia
Komentarze (29)
Kamila
24 sierpnia 2014, 09:22
fantastycznie, że są takie miejsca!
M
Maria
15 czerwca 2013, 17:28
Jestem we wspólnocie Sychar od 2010roku.... to tutaj przekonałam się co to "Małżeństwo"....... to tu znalazłam wsparcie, pomoc..... to dzięki temu że znalazłam to forum , moje Małżeństwo nadal trwa........ nie jest lekko...... nie jest lekko zmagać się ze samym sobą ......zauważać ile destrukcyjnych moich zachowań doprowadziło do kryzysu w moim małżeństwie....... najtrudniej jest się do tego przyznać.... teraz jednak Dziękuję Bogu że skierował moje kroki na tę stronę...
:
:(
12 czerwca 2013, 10:45
W czasach obecnych nie brak zagrożeń dla małżeństwa opartego na Sakramencie Małżeństwa - jest najbardziej atakowane! Może dlatego, że księża nie mówią młodym ludziom CZYM ON JEST, TEN SAKRAMENT! Kto powinien mlodym mówić (jesli rodzice nie żyją w małżeństwie sakramentalnym)? No kto? Nie przypadkiem ksiądz? Skoro rodzice nie pokażą swoim świadectwem jaka jest MOC SAKRAMENTU MAŁŻEŃSTWA, bo zyją jedynie w małżeństwie drugim cywilnym, to czemu ksiądz milczy, boi się mówić o tym? Księża nie mają DUCHA BOŻEGO, który dałby im odwagę w głoszeniu tej prawdy - musza sie wiećej modlić za siebie samych.
B
Basia
9 czerwca 2013, 17:07
do 3WB idac Twoim tokiem rozumowania - czlowiek ma Pana Boga, więc po cóż mu drugi człowiek? postawmy inne pytanie - po co Bogu człowiek? skoro jest pełnią? ... :)
D3
do 3WB
9 czerwca 2013, 13:18
Zdecyduj się o Kim piszesz, bo Jezus to Syn Boży. Piszesz o Bogu, czy o Jezusie? Sakramentu Małżeństwa przed Chrystusem raczej nie było :)
3
3WB
9 czerwca 2013, 13:08
Do @??? a jak skomentujesz słowa Pisma Świętego "Niedobrze, zeby człowiek był sam.."? Przecież "miał" Pana Boga, więc po cóż mu drugi człowiek?
!
!
9 czerwca 2013, 12:54
Skoro Jezus wytrzymał z miłości dla Ciebie śmierć (przerażającą nawet), a Ty jestes Jego uczniem, to?.. czy nie masz uczyć się od Niego, A NIE MASZ BYĆ JEZUSEM <- kto takie bzudrne wnioski wyciąga - dzieci myślcie. Chyba, że nie jesteś uczniem Jezusa, to nie zawieraj małżeństwa w KK, nie oszukuj siebie i przyszej żony/przyszłego męża!
?
?
9 czerwca 2013, 12:51
I nie porównuj ludzi do Pana Jezusa, który wytrzymał nawet śmierć. NIe każdy jest Jezusem. Czy Ty nim jesteś? ... To JEST PORÓWNYWANIE DO PANA JEZUSA ??? : "Czemu chcesz wytrzymywać całkiem sam? A ON? Zapomniałeś o Nim? Sakrament Małżeństwa to trzy osoby, nie dwie." O co w tym zdaniu chodzi.... trzeba się zastanowić może. Jesli Chrystusa nie ma w małżeństwie sakramentalnym, to po co brać taki slub w kościele, przy Ołtarzu, jesli się w Niego nie wierzy na dzień dobry?
3
3WB
9 czerwca 2013, 12:33
Rozumiem Cię, Raf, ale jak widać niektórym się wydaje, że niewidzialny Pan Bóg wystarczy Ci by nie czuć się samotnym. Do @??? a jak skomentujesz słowa Pisma Świętego "Niedobrze, zeby człowiek był sam.."? Przecież "miał" Pana Boga, więc po cóż mu drugi człowiek? I nie porównuj ludzi do Pana Jezusa, który wytrzymał nawet śmierć. NIe każdy jest Jezusem. Czy Ty nim jesteś?
K
Kasia
9 czerwca 2013, 02:18
Gdyby ktoś z małżonków był przekonany, że kocha współmałżonka i dzieci, a nie miał dla nich czasu, nie przebywał z nimi fizycznie, gdyby unikał domu i spotkań z nimi, to jego miłość byłaby pustą deklaracją. Gdy ktoś nie był obecny w życiu osób najbliższych, to nie może twierdzić, że ich kocha. Nie wystarczy jednak objąć miłością naszych bliskich. Przecież także poganie i pedofile kochają tych, którzy są im bliscy i którzy okazują im miłość. A co z ojcem/mężem, który został opuszczony przez żonę/matkę, która zabrała też dzieci ? On już nie kocha ? Został sam, mimo, że nie chciał, więc nie kocha rodziny ? To ma słaby związek z ich przystawaniem do rzeczywistości. Popularność bajek zależy przede wszystkim od tego, jak zgrabnie są opowiadane, kto je opowiada, jaka stoi za nimi siła. Im większa siła, tym większa trwałość bajki. Karl Deutsch zdefiniował siłę jako możliwość nieuczenia się na własnych błędach. Idea, za którą stoi potęga, może pozostawać niezmienna, nawet gdy rzeczywistość oczywiście jej przeczy. Skojarzenia o segregacji, nietolerancji i selekcji wobec ludzi o nienordyckich czaszkach i włosach w czasie II wojny światowej albo, daleko nie szukając, wywody o bruzdach in vitro księdza profesora Franciszka Longchamps de Bérier.
?
???
8 czerwca 2013, 19:03
Jestem po rozwodzie kilka lat. Po mojej wyprowadzce, po kilku dniach była żona związała sie z sąsiadem. Teraz są małżeństwem. Ne chciałem rozwodu. Chciałem przetrwać kryzys, chciałem rozmowy. Ona nie chciała. Jestem po 30tce, jeszcze młody. Jest mi bardzo trudno, bo wiem, że nie mogę być w innym związku, jesli chcę w pełni uczestniczyć w eucharysti i przystępować do spowiedzi. A chcę. A z drugiej strony, chcę kochać i być kochany, być z kimś, opiekować się, potrzebuje czułości i ciepła, nie chce być samotny do końca życia. Nie wiem jak długo tak wytrzymam. ... Co to znaczy "nie wiem jak długo wytrzymam" ???? Bez żony, czy bez zachowań seksualnych? Bez miłości jej do Ciebie, a co się nagle stało z Twoją do niej miłoscią... No co? Pan Jezus z miłości do nas wytrzymał nawet śmierć!! Czemu chcesz wytrzymywać całkiem sam? A ON? Zapomniałeś o Nim? Sakrament Małżeństwa to trzy osoby, nie dwie.
R
raf
8 czerwca 2013, 10:40
Jestem po rozwodzie kilka lat. Po mojej wyprowadzce, po kilku dniach była żona związała sie z sąsiadem. Teraz są małżeństwem. Ne chciałem rozwodu. Chciałem przetrwać kryzys, chciałem rozmowy. Ona nie chciała. Jestem po 30tce, jeszcze młody. Jest mi bardzo trudno, bo wiem, że nie mogę być w innym związku, jesli chcę w pełni uczestniczyć w eucharysti i przystępować do spowiedzi. A chcę. A z drugiej strony, chcę   kochać i być kochany, być z kimś, opiekować się, potrzebuje czułości i ciepła, nie chce być samotny do końca życia. Nie wiem jak długo tak wytrzymam. 
M
maja
8 czerwca 2013, 09:51
Do Piotr*  Jest przebaczenie Piotrze. Cała Ewangelia o tym mówi, że jest. Nie pisz tak o Bogu - On taki nie jest, jak piszesz.  Polecam Sychar - z całego serca. 
P
Piotr
21 lutego 2013, 22:12
Rozwód to grzech, a Bóg widzi to i unurza Was w ogniu piekielnym, żebyście smażyli się w mękach i cierpieli przez wieczność, bo nie ma przebaczenia dla tych, którzy złamali sakrament.
IC
I CO DALEJ Z TYM TEKSTEM?
19 grudnia 2011, 00:48
<a href="http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZR/md_duszp_skrzywdzonych.html">http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZR/md_duszp_skrzywdzonych.html</a> BĘDZIE ODZEW KSIĘŻY?
Ś
świadectwa
6 grudnia 2011, 09:17
<a href="http://www.archive.org/details/sychar-radio-em-2011.12.02-magazyn-rodzinny-rozmowa-z-sycharkami-z-ogniska-w-zor">http://www.archive.org/details/sychar-radio-em-2011.12.02-magazyn-rodzinny-rozmowa-z-sycharkami-z-ogniska-w-zor</a>
?
????
5 września 2011, 12:39
Szacunek dla "Sychar". Przywrócili mi wiarę w moc sakramentu małżeństwa! ksiądz sie żeni?
I
INFO
3 września 2011, 20:02
Ksiądz Biskup Andrzej Czaja zaangażował się w rekolekcje dla rozwodników, dla żyjących w separacji, dla porzuconych i dla wszystkich WIERNYCH SAKRAMENTOWI MAŁŻEŃSTWA. <a href="http://sychar-news.blogspot.com/2011/08/robocze-spotkanie-z-ks-biskupem.html">http://sychar-news.blogspot.com/2011/08/robocze-spotkanie-z-ks-biskupem.html</a>
K
ktoś
16 czerwca 2011, 17:35
.... Mam poczucie, że zmarnowałam swoje życie (a dzieciom je utrudniłam).. też mam takie poczucie
K
klara
9 czerwca 2011, 22:41
. Mam poczucie, że zmarnowałam swoje życie (a dzieciom je utrudniłam).. Ewo - nie Ty. To on zmarnował swoje życie. Ty nazbierałaś skarbów na przyszłe życie. Pamiętasz słowa Jezusa? - Błogosławieni jesteście, gdy wam urągają i prześladują was.  Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie.
E
Ewa
9 czerwca 2011, 22:24
Małżeństwo mi się rozleciało, mieszkamy pod jednym dachem w nieoficjalnej separacji. Czuję się winna, bo to ja podjęłam taką decyzję, ale ile lat można dawać się poniżać, szczególnie przy ludziach? Znosiłam ośmieszanie, wyładowywanie złych emocji (bo samochód się zepsuł, pogoda nie taka, zmęczony i głodny, zwykle krzyki i pretensje były nawet bez uzasadnienia, po prostu byłam pod ręką). Dzieci często były świadkami, pewnie byłam zbyt tchórzliwa i słaba, by odejść. Mąż szybko się rozgrzeszał, nie męczyło go poczucie winy, czuł się bezkarny. Mam poczucie, że zmarnowałam swoje życie (a dzieciom je utrudniłam).Chyba nie mam moralnego prawa, by odejść, bo mąż ma już 65 lat - świetnie sobie radzi, ja gorzej, zawsze czułam się bardzo samotna. W moim mieście nie ma wspólnoty Sychar, zresztą i na to już pewnie za pózno...
TJ
taka jedna
9 czerwca 2011, 18:21
Widocznie księża są realistami, jeśli doradzają rozwód, bo oznacza to że widzą sprawy inaczej niż małżonkowie. Sychar nie doradza nigdy rozwodów, bo według regulaminu tej strony nie wolno jest tam nigdy tego sugerować.
E
Ewa
9 czerwca 2011, 08:22
Owszem artukuł ciekawy, ale błędy ortograficzne karygodne!!!! Wiec proponuję zaglądnąć do słownika ortograficznego! Od kiedy to Warszawa i Polska pisze się z małej litery?
ZP
z Panem Bogiem
9 czerwca 2011, 00:28
Szacunek dla "Sychar". Przywrócili mi wiarę w moc sakramentu małżeństwa! Z całym szacunkiem, ale na to cierpi co drugi ksiądz. Mnóstwo księzy doradza rozwód.. a co Pan Jezus na to? Na pewno cicho przypomina: "ale na poczatku tak nie było!" Ludzie żalą się, że słyszą te podpowiedzi nawet w konfesjonale :(((
KM
ks Michał
8 czerwca 2011, 21:47
Szacunek dla "Sychar". Przywrócili mi wiarę w moc sakramentu małżeństwa!
A
andi1814
7 czerwca 2011, 14:44
polecam obejrzeć bardzo dobry film "Ognioodporni". Ten film powinien każdy obejrzeć. Niesamowite przesłanie, wywarł na mnie ogromne wrażenie. Polecam każdemu kto myśli poważnie o małzeństwie lub już jest w związku małzeńskim. Niektórzy się z Boga wyśmiewaja, innym jest obojętny, ale ten film wyraźnie pokazuje że wiara w Boga wszystko moze.
B
bercik
7 czerwca 2011, 14:39
Wiecie co Dziewczyny , jezeli piszecie , że są tylko kazania świętobliwe i że księża tylko mówią o ograniczeniach i że nie mówią jak rozwiązać duchowe problemy zgodnie z Ewangelią to - albo nie wiecie co to prawdziwa miłosć - proszę zajżec do Koryntian . A jak mówicie , że kazania są tylko świętobliwe to chyba nie szukałyście dokładnie . Jest wielu księży którzy pomagają to opanować i zrozumieć - trzeba szukać , szukać i jeszcze raz szukać
K
klara
7 czerwca 2011, 10:40
Nie słyszałam jeszcze dobrego kazania ten temat - tylko świątobliwe ogólniki. Księża mówią tylko o ograniczeniach w seksie. Fobia? Bo na kazaniach na ogół nie mówi się ludziom jak w zgodzie z Ewangelią rozwiązywać duchowe i życiowe problemy, tylko po raz kolejny "tłumaczy" fragment Ewangelii. A że kazań przeważnie słuchają ludzie regularnie uczestniczący we mszy, to te "tłumaczenia" znają na pamięć we wszelkich możliwych wersjach.
Z
zocha
7 czerwca 2011, 10:00
Ojciec Migacz myśli o pomocy rodzinie na każdym etapie jej rozwoju, począwszy od okresu narzeczeństwa. - Nikt, kto decyduje się na małżeństwo, nie zakłada, że jego związek się rozpadnie. Przychodzą jednak problemy, które trzeba jakoś rozwiązywać. - To przestrzeń dla współczesnego duszpasterstwa – dodaje. To jest właśnie TO! Miłość małżeńską, budowę jedności trzeba umieć przełożyć na codzienne zachowania. Na postanowienia co zrobimy w tej sprawie "myślą, mową i uczynkiem". Nie słyszałam jeszcze dobrego kazania ten temat - tylko świątobliwe ogólniki.  Księża mówią tylko o ograniczeniach w seksie. Fobia?