Jak poznać, że dziecko jest krzywdzone seksualnie?
Pierwsze, co powinno wzbudzić czujność u rodziców, to zmiany w zachowaniu i dotychczasowym funkcjonowaniu dziecka. Na przykład pogodna siedmiolatka stała się smutna, przygnębiona, ma kłopoty z jedzeniem, popłakuje po kątach. To sygnał, że może dziać się coś złego.
Jak poznać, że dziecko jest krzywdzone seksualnie?
- Odpowiem ulubionym wyrażeniem psychologów: to zależy. Głównie od tego, w jakim wieku jest dziecko i jakie są okoliczności. To nie tak, że wykorzystywanie seksualne daje jakiś zespół objawów. Jak mamy wysypkę, wymioty i gorączkę, to kilka chorób może temu odpowiadać. Tu jest inaczej.
Jakieś znaki chyba jednak muszą być.
- Są trzy ewidentne dowody na wykorzystanie seksualne: ciąża, choroba weneryczna lub obecność nasienia na ciele lub ubraniu dziecka. Pierwszy dotyczy tylko dziewczynek w określonym wieku. Drugi jest niedostępny wzrokowi osób postronnych. Trzeci zdarza się niezwykle rzadko, bo musiałby zostać dostrzeżony natychmiast po krzywdzie. Są jednak inne sygnały, które mogę zebrać pod jednym hasłem – zmiany. To jest pierwsze, co powinno wzbudzić czujność u rodziców: zmiany w zachowaniu i dotychczasowym funkcjonowaniu dziecka. Na przykład pogodna siedmiolatka stała się smutna, przygnębiona, ma kłopoty z jedzeniem, popłakuje po kątach.
Przyczyn mogą być tysiące…
- Miliony. Chomik zdechł. Babcia wyjechała. Mama poszła do pracy. Należy być uważnym i – to chcę podkreślić – trzeba być naprawdę blisko ze swoim dzieckiem. To wcale nie jest takie łatwe. Wielu może się oburzyć, bo uzna, że każdy porządny rodzic wie, co się z dzieckiem dzieje. Odwozi do szkoły, potem na zajęcia. Pyta, jak minął dzień. Sprawdza, czy lekcje odrobione. Ale tu potrzeba więcej – prawdziwego bycia z dzieckiem, obserwowania jego rozwoju, poznawania jego zdania, żeby wiedzieć, czym się interesuje, czego się boi, jakie ma wątpliwości. To więcej wysiłku niż sprawdzanie, czy dziecko jadło, czy ma czyste ubranie i czy osiąga rozliczne sukcesy. Ważne, żeby dać dziecku przestrzeń do tego, by mogło mówić o różnych rzeczach: ile strzeliło bramek, że szlaczki rysuje najładniejsze, ale i że coś nie wyszło, że jest problem. Że szło wieczorem na skróty przez park, chociaż rodzice mówili, że ma iść dookoła, bo w parku jest ciemno. Ale nie posłuchało, ktoś je napadł i ukradł komórkę. I rodzic nie powie: „Sto razy powtarzaliśmy, nic do ciebie nie dociera!”, nie potępi dziecka, tylko da wsparcie. W przeciwnym razie nie będzie przestrzeni, żeby zauważyć zmiany. To nie działa tak, że powiemy sobie: „Od przyszłego poniedziałku zacznę bacznie obserwować, czy moje dziecko jest wykorzystywane seksualnie”. I wystarczy. Mówię wprost – nie wystarczy.
To pewnie nie wystarczy też uczenie dzieci, żeby nie rozmawiały z obcymi?
- Może się wydawać, że sprawca wykorzystywania seksualnego jest taki obrzydliwy i straszny, że dziecko na pewno ucieknie ze strachem. To znacznie bardziej skomplikowane. Wielu sprawców robi wszystko, żeby dziecko sobą oczarować i uwieść. Oplata je pajęczyną niby-przyjaźni, poświęca mu swój czas, uwagę. Daje to, czego dziecko może nie dostawać w wystarczającym stopniu od rodzica, opiekuna, wychowawcy. Czasem chodzi też o potrzeby materialne. Do tego zaczyna być rozbudzane seksualnie. Dlatego dziecko, które jest przez dłuższy czas tak „przygotowywane” przez sprawcę, czuje się otoczone miłością, zainteresowaniem i akceptacją, a do tego jest pobudzone seksualnie, przez długi czas może nie zauważać, że coś jest nie tak. Im młodsze dziecko, tym trudniej mu to zauważyć. Może nie uznawać takiego kontaktu seksualnego za odrażającą rzecz.
Kiedy dziecko zaczyna rozumieć, że relacja nie jest zdrowa?
- To też najczęściej nie dzieje się nagle. Po jakimś czasie dziecko widzi, że sprawca bywa namolny, uparty, zaborczy, ciągnie je w kierunku tylko tej jednej aktywności.
Co to znaczy „po jakimś czasie”?
- Może być po miesiącu, może być po trzech latach. W każdym razie nie należy się dziwić, że dziecko uświadamia to sobie dopiero po czasie, który może się wydawać bardzo długi. To nie jest wina dziecka, że uczestniczy w aktywności, której może do końca nie rozumieć.
Mimo że sprawca będzie próbował pokazać to inaczej?
- Tak, to część manipulacji – wywołać w dziecku poczucie winy. A w tym sprawcy są z reguły świetni. Kiedy dziecko zaczyna zauważać, że coś jest nie tak, i próbuje się zbuntować, słyszy: „znienawidzą cię, jak się dowiedzą”, „sam chciałeś/sama chciałaś”. W przypadku środowiska kościelnego dochodzi jeszcze kwestia grzechu. Sprawca mówi: „zgrzeszyłaś/zgrzeszyłeś, spotka cię kara” albo „zobacz, do jakiego grzechu mnie doprowadziłaś/doprowadziłeś”. Straszy piekłem. Cel jest taki – niezależnie od środowiska – żeby wtłoczyć dziecku przerażającą wizję katastrofy, która je spotka, jeśli wyjawi komuś, co się dzieje między nim a sprawcą. Sprawcy posuwają się do przerażających rzeczy, żeby narzucić ofierze milczenie.
Czy są symptomy, które zdarzają się częściej w przypadku wykorzystywania seksualnego?
- U dziewczynek – rzadziej u chłopców – pojawiają się zaburzenia odżywiania: bulimia, anoreksja. Obserwujemy też samookaleczenia. Często dziecko myśli, że to w nim jest coś, co sprawia, że jest krzywdzone. Nienawidzi siebie i własnego ciała. I zadaje sobie ból. Pamiętajmy jednak, że nie zawsze takie zachowania świadczą o wykorzystywaniu seksualnym. I odwrotnie – jeśli takich sygnałów nie ma, nie znaczy to, że nie doszło do wykorzystania.
Jeśli to przestępstwa tak mocno ukryte, osłonięte siecią manipulacji, jakim cudem w ogóle wychodzą na jaw?
- Mimo wszystkich trudności, tajemnic, wstydu, lęku dziecko chce ujawnić, co się z nim dzieje. Czasem robi to desperacko – wprost, a czasem daje sygnały swoim zachowaniem, stanem zdrowia. Uporczywe bóle głowy, brzucha, omdlenia, zamknięcie się w sobie, odsunięcie od rodziny, przyjaciół, rozdrażnienie, kłopoty ze snem, brak apetytu, przejadanie się itp. Ta lista może być bardzo długa. Powtórzę jeszcze raz: trzeba wnikliwie analizować wszelkie zmiany zachowania dziecka. Trzeba poszukiwać przyczyn, a nie skupiać się na korygowaniu i dyscyplinowaniu dziecka.
***
Skomentuj artykuł