Jeśli nie dla siebie, to może dla nich?

(fot. Dmytro Zinkevych / Shutterstock)
Meszuge

W środowisku niepijących alkoholików od dziesiątków lat trwa niekończąca się dyskusja i poszukiwania jedynie słusznej i ostatecznej odpowiedzi na pytanie: dla kogo alkoholik powinien przestać pić - dla siebie, czy może dla kogoś innego, na przykład (i ten podaje się najczęściej) dla swojej rodziny?

Osobom niezainteresowanym dotąd problematyką uzależnień zagadnienie to może się wydawać mało ważne, wręcz wydumane, może takie nawet jest, jednak alkoholicy traktują je bardzo poważnie, bo odpowiednia motywacja (dla mnie samego, czy dla żony i dzieci?) ma podobno wielki wpływ na jakość, ale przede wszystkim trwałość trzeźwienia, trzeźwości.

Zwolennicy trzeźwienia tylko i wyłącznie dla siebie argumentują to w sposób, który nie jest pozbawiony sensu: jeśli przestaniesz pić dla żony, a ona jednak odejdzie, to zawali się fundament, podstawa, nie będziesz miał już po co utrzymywać abstynencję i wrócisz do picia. Podobnie jest, gdy alkoholik poddaje się leczeniu, żeby utrzymać pracę - jeżeli go zwolnią, jeśli firma splajtuje, traci motywację. Alkoholicy, którzy przekonani są, że trzeźwiejemy głównie dla innych, a już na pewno nie tylko dla siebie, oparcie znajdują w Wielkiej Księdze, to jest książce pod tytułem "Anonimowi Alkoholicy", a zwłaszcza w takich oto stwierdzeniach w niej zawartych: Egoizm, egocentryzm, koncentracja na samym sobie!… To właśnie jest, jak sądzimy, zasadnicze źródło naszych kłopotów. /…/ A więc my, alkoholicy musimy przede wszystkim wyzbyć się egoizmu. Musimy tego dokonać za wszelką cenę, gdyż inaczej egoizm zabije nas. /…/ Dobro innych ludzi na pierwszym miejscu. /…/ Nasze osobiste życie jako alkoholików zależy od stałego myślenia o innych i o tym, jak możemy im pomóc… I wielu innych o podobnej wymowie.

W swoim czasie byłem zwolennikiem obu tych teorii, choć oczywiście nie jednocześnie, ale dzisiaj zagadnienie to mniej mnie zaprząta. Od swojego sponsora przejąłem proste, banalne wręcz powiedzonko: dopóki nie pijemy, wszystko jest możliwe. Abstynencję uzyskujemy z dnia na dzień, bo jednego dnia jeszcze piłem, ale następnego i kolejne, już nie. Trzeźwienie, w moim rozumieniu, ma zwykle charakter rozwojowy, więc możliwe, że nie najwłaściwsze motywy początkowe, jeśli któreś z nich faktycznie uznać za lepsze od drugich, z czasem mają szansę ulec znaczącej zmianie, korekcie. Najważniejsze to zacząć. A później już tylko poprawiać, rozwijać, ulepszać. A egoizmu, dbania tylko o własne interesy, nadal nie uważam za zaletę i postawę godną polecenia - mimo, że jestem alkoholikiem, a może właśnie dlatego…

DEON.PL POLECA


Odnoszę wrażenie, że wiele osób nie w pełni zdaje sobie sprawę z ogromu konsekwencji wynikających z nadużywania alkoholu (nawet niekoniecznie trzeba być alkoholikiem), jaki spada na członków rodziny, bliskich. Postaram się odrobinę tę kwestię przybliżyć.

- Najbardziej chyba znana w Polsce riposta osoby nadmiernie pijącej to: za swoje piję! Czy rzeczywiście za swoje i co to "za swoje" niby znaczy? Jeżeli mam rodzinę, to zwykle oznacza to także wspólnotę majątkową, wspólne gospodarstwo. W takim przypadku nie występuje żadne "swoje", poza tym… nigdy jeszcze nie spotkałem pijaka ani alkoholika, który swoje wydatki na wódkę konsultował i uzgadniał z rodziną, w tym z dziećmi. Też nigdy tego nie robiłem. Czyli znowu: egoizm, egocentryzm, koncentracja na samym sobie. A przecież twierdziłem, że ich kocham…

Jednym z pierwszych zadań, jakie pisałem podczas terapii odwykowej był tak zwany "litraż", to jest wyliczenie, ile pieniędzy w życiu przepiłem. W moim przypadku była to równowartość apartamentu w dobrej dzielnicy albo kilku nowych samochodów, ale ja - jak się okazało - do rekordzistów nie należałem; byli "lepsi". Czy przyjemność, jaką dawało picie - dopóki rzeczywiście sprawiało przyjemność - warta była tych pieniędzy? Co ciekawe i wówczas szokujące pracując nad "litrażem" należało też uwzględnić koszty dodatkowe picia, czyli pełne rachunki w restauracjach (nie tylko za alkohol), taksówki, koszt alkoholu "stawianego" znajomym, szkody wyrządzone po pijanemu itd. Oczywiście pieniądze to nie wszystko, może nawet najmniej są tu ważne.

Pewnego razu wróciłem do domu późnym wieczorem dość mocno pijany. W kuchni tak zatoczyłem się na kuchnię gazową, że ją przesunąłem. W efekcie straciły szczelność połączenia i po prostu zaczął ulatniać się gaz. W środku nocy, tknięta przeczuciem albo jakimś szóstym zmysłem, obudziła się moja żona, zauważyła, co się dzieje i natychmiast wezwała pogotowie gazowe. Ja nic kompletnie z tego nie pamiętam…

Wesele, na które zaproszeni byliśmy wszyscy, trwało trzy dni. Tego trzeciego dnia rano mój syn musiał być gdzieś tam, więc go odwiozłem. Prowadziłem samochód po dwóch dniach ostrego picia i po 3-4 godzinach snu. Wtedy wydawało mi się, że wszystko jest w porządku, ale przecież nie ma takiej możliwości, żebym wówczas był trzeźwy.

Narażałem ich życie i zdrowie, a przecież twierdziłem, że ich kocham…

Podczas terapii odwykowej padły pod moim adresem słowa "porzuciłeś swojego syna". Jakże mnie to zabolało! Ale było prawdą. Syn mieszkał w drugim pokoju, a mimo to ja go porzuciłem. Zło można czynić także przez zaniechanie - nie poświęcałem mu czasu, nie chodziłem z nim do piaskownicy lepić babek, nie czytałem mu bajek, nie uczyłem go jazdy na rowerze i pływania, nie graliśmy w żadne gry, nie rozmawialiśmy o książkach czy filmach, nie pomagałem mu odrabiać lekcji, a jedynie karałem za złe oceny, nie miało dla mnie znaczenia, że ze wstydu i lęku (nigdy nie było wiadomo, jak się zachowam) nie może do domu przyprowadzić kolegów, nie… a przecież twierdziłem, że go kocham.

W latach, w których nadużywałem alkoholu, moje życie seksualne to była katastrofa. Ale czy tylko moje? W końcu seks uprawia się (zwykle) z kimś jeszcze. Bardzo często byłem po prostu kompletnie pijany i w związku z tym niezdolny. W pozostałych przypadkach kac, śmierdzący oddech, ból głowy, nudności itp. też nie czyniły ze mnie atrakcyjnego partnera. A przecież mojej żonie mówiłem, że ja kocham…

Jeśli nie dla siebie, to może dla tych, których rzekomo kocham? Chyba, że już nikogo nie kocham - poza wódką - a w takim razie może czas przestać oszukiwać rodzinę, mówić im o jakiejś miłości, nazywać bliskimi…

***

Meszuge to pseudonim literacki polskiego pisarza, autora książek, artykułów i esejów dotyczących problematyki alkoholizmu, wyzwolenia z uzależnienia, Wspólnoty Anonimowych Alkoholików i Programu 12 Kroków AA oraz szeroko pojmowanego rozwoju osobistego. Ze względu na osobisty, momentami nawet intymny charakter pisarstwa Meszuge, bezkompromisowość oraz poruszający dramatyzm opisywanych spraw i zdarzeń, personalia autora chronione są specjalnymi umowami. "Nie jestem profesjonalistą (lekarzem, psychologiem, terapeutą), nie reprezentuję Wspólnoty AA - jestem tylko niepijącym alkoholikiem, a prezentowane tu treści są wynikiem moich osobistych przeżyć i doświadczeń".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jeśli nie dla siebie, to może dla nich?
Komentarze (35)
AF
Anka F.
4 sierpnia 2014, 17:57
Przeczytałam wszystkie artykuły Meszuge na tym portalu i jestem wstrząśnieta. Czemu mój ojciec i mój mąż nie mogli spotkać na swojej drodze kogoś takiego? Dlaczego jakieś tam Opole?! Czemu nie Warszawa, Kraków albo chociaż Poznań - kolebka polskich anonimowych alkoholików?
L
Lowery
2 sierpnia 2014, 06:53
Co jest - kliknąłem na czwartą gwiazdkę a zaznaczyła się druga. To jakieś niedorobione jest. A tekst bdb.
A
Aman
2 sierpnia 2014, 06:49
Bardzo ciekawyj tekst. Do myslenija wiele dajet. Dziekuju.
T
Thomas
1 sierpnia 2014, 17:27
Alfredzie, przeczytaj uważnie tekst, tam jest napisane, czemu Meszuge nie pije. A jakie poboczne powody wchodzą w grę w przypadku alkoholika?
A
alfred
1 sierpnia 2014, 14:28
Szkoda, że Meszuge nie podał powodu dla którego przestał pić, tych pobocznych i tego najważniejszego.  Szkoda bo być może dzięki takiej informacji współdomownicy alkoholików mieliby namacalny drogowskaz, który może odmienić życie ofiarom alkoholizmu.
Z
Zeland
1 sierpnia 2014, 17:17
Chyba brak ci umiejętności czytania ze zrozumieniem - autor napisał przecież wyraźnie, że jest alkoholikiem. Czy może to dla ciebie niewystarczający powód, żeby przestać pić?
A
ania35
1 sierpnia 2014, 14:01
a co wtedy jesli osoba ktora naduzywa alkoholu nie przyjmuje do wiadomosci ze jej sposob zycia i zachowania sa destrukcyjne dla rodziny,  mam ogromny delemat czy odejsc czy stac przy mezu podjelam sie pracy nad soba bo widze jaksilnie wspoluzalezniona jestem z tym ze nie wiem czy uda mi sie ochronic psychike dzieci malych dzieci ja sobie poradze bo rozumiem pewne sprawy ale co z dziecmi trwac czy odejsc ciezka decyzja szczegolnie dla katolika
Z
Zielonooka
1 sierpnia 2014, 15:30
Myślę, że najlepiej zrobisz, jak podejmiesz lub kontynuować będziesz terapię współuzależnienia. Wówczas na pewne rzeczy otworzą Ci się oczy i odpowiedź na powyższe pytania znajdziesz... dla siebie. Powodzenia!
S
słoneczko
1 sierpnia 2014, 13:37
Kwestia zaprzestanai picia dla siebie czy dla kogoś, jestjak misię wydaje indywidualnym podejściem każdego kto chce przestać pić. Ja przestałem pić dla siebie samego, bo to domnie dotarło, a dzięki temu korzystają na tym wszyscy i moja żona i cała rodzina i otoczenie w którym kiedyś piłem,a dzisiaj trzeźwieje. Motywacja może być reóżna, ale suma sumarum liczy się efekt, a efekt jest taki, że nie piję. POGODY DUCHA
J
John
1 sierpnia 2014, 07:42
Temat do przemyslenia i zastanowienia. Nareszcie deon zbliza sie do prawdziwego zycia i jego realnych spraw. Thx.
J
Jas
1 sierpnia 2014, 08:09
O seksie, inicjacji seksualnej i różnych problemach seksualnych to akurat na deonie zawsze jest znaczna nadwyżka w stosunku do innych tematów. To prawie codzienny temat aż wydaje się to podejrzane hobby niektórych autorów ale także jezuitów prowadzących ten portal
K
Kanlop
1 sierpnia 2014, 06:29
Nla niej czy dla siebie, co za różnica? Ważne żebyście się ogarnęli pijaki!
E
Eirena
1 sierpnia 2014, 06:27
Podoba mi się twoje trzeźwe podejście Zielonooka. Myślę tak samo. Kiedyś powiedziałam mężowi, że nadal bardzo go kocham ale być z nim już nie chcę i nie mogę, bo w imię tej miłości nie zgadzam się iść z nim na dno.
Z
Zielonooka
1 sierpnia 2014, 09:20
W imie miłości powiadasz... Czasami, to nawet nie jest (już) miłość, a "tylko" współuzależnienie... A tak w ogóle to zapomniałam dodać, że artykuł Meszuge, jak zwykle zresztą, powala trafnością spostrzeżeń, wniosków i łatwością w odbiorze, ale przede wszystkim TRZEŹWOŚCIĄ! :-)
Z
Zielonooka
31 lipca 2014, 23:31
Dla kogo alkoholik powinien przestać pić? Bardzo trudno jest odpowiedzieć na to pytanie. Wydaje mi się, że każdy człowiek zaspokaja przede wszystkim swoje potrzeby. Bezinteresownie można zrobić coś, co najwyżej nieświadomie, bo nawet pomoc udzielona komuś w potrzebie powoduje, że sami ze sobą czujemy się lepiej, więc z bezinteresownością nie ma to nic wspólnego. Idąc tym tokiem rozumowania, alkoholik powinien i ewentualnie robi to dla siebie, ale... Na drzwiach największego ośrodka odwykowego w USA jest napis kierowany raczej do osób odprowadzających alkoholika: "Nie przez Ciebie pije, nie dla Ciebie przestanie". Wierzę, że to prawda, ale... może alkoholik tak bardzo będzie chciał mieć dla siebie żonę, rodzinę, że wystarczającą (początkową) motywacją będą właśnie oni? Ważny wydaje mi się jednak czynnik czasu; żeby alkoholik miał jeszcze dla kogo trzeźwieć... Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą... Niekoniecznie umierają, czasami po prostu zamykają za sobą drzwi...
A
Astra
1 sierpnia 2014, 07:44
Najlepszy komentarz Zielonooka! :-)
AF
Anka F.
4 sierpnia 2014, 17:59
Zazdroszczę ci rozsądku i podejścia. Może napisz coś i ty dla tego portalu.
Z
Zielonooka
4 sierpnia 2014, 20:46
Dziękuję. :-) Poczytaj sobie jeszcze blog Meszuge (meszuge.pl), a najlepiej ostatnią Jego książkę - jedyną, jak na razie, nie poruszającą tematyki alkoholizmu - "Przebudzenie. Droga do świadomego życia" Warta każdej wydanej na nią złotówki. :-)
G
Goclever
31 lipca 2014, 23:19
Przerażająco prawdziwe - czekam na dalsze artykuły tego autora.
A
Anatol
31 lipca 2014, 23:18
Meszuge  szacun! Jesteś jedyny który nie pierdzieli religijnoterapeutycznych bzdetów.
J
jarema
31 lipca 2014, 18:23
Na początku mojej abstynencji, kiedy tylko uczestniczyłem w spotkaniach AA, mówiono mi, bym broń Boże nie trzeźwiał dla innych, bo z pewnością zapiję. Powtarzałem więc, że trzeźwieję dla siebie. I tak właśnie było tym bardziej, że z żoną na początku abstynencji chciałem się rozejść, bo mi nie dała medalu za zaprzestanie picia i czepiała się, że np. nie sprzątam.  Potem, kiedy zetknąłem sięz Programem (niestety nie na mityngu), spotkałem się z przytoczonymi w tekście stwierdzeniami w książce "Anonimowi Alkoholicy", z których wynika, że (w skrócie) jakość mojej egzystencji zależy od tego, ile z siebie ofiarowuję innym.  Moje poglądy, opinie, zdanie zmieniają się, w miarę jak się rozwijam (wierzę, że tak jest). Aktualnie jestem zdania, że początkowa motywacja nie jest najważniejsza, o ile okazuje się skuteczna (czego zresztą na początku nie da się przewidzieć). Można przestać pić dla żony, dla szefowej, czy dla pluszowego misia. Ważne, by znowu nie zacząć.  W AA jest takie powiedzenie: "najpierw sprawy najważniejsze". Pierwsze z 12 Kroków dotyczą uporządkowania samego siebie. Pewnie więc można zacząć od trzeźwienia dla siebie (choć z pewnością tak w rezultacie nie jest). Potem przychodzi kolej na uporządkowanie relacji z innymi. Po drodze następują małe przebudzenia duchowe. I ... problem chyba przestaje istnieć. Jeśli bowiem egoizm to: "postawa człowieka myślącego wyłącznie o sobie, kierującego się wyłącznie własnym interesem ze szkodą dla innych" (Mały słownik języka polskiego, PWN, 1969), wydaje mi się, że człowiek który wytrzeźwiał dokłada każdego dnia starań o to, by nie kierować się tak właśnie rozumianym egoizmem. I - tego jeszcze nie wiem - być może taka postawa, a nie egoistyczna, staje się jego nowym, automatycznym nawykiem :-) 
C
czyja
31 lipca 2014, 21:47
Z trzezwiejącym alkoholikiem nie można wytrzymać.Snuje filozoficzne rozmyslania,straszny egoista,wszystko mu przeszkadza.Dalej manipuluje innymi tylko ze wted ystwarza pozory dobrego człowieka, który wszedł na dobrą drogę ,bo przecież się stsara,że chodzi na aa ,na terapie indywidualne.Ale nikt nie domyśla się jak jest w domu.Koniec końców nie wiem czy lepszy alkoholik pijacy czy trzezwiejący.
P
pijak
31 lipca 2014, 17:18
Nigdy nie byłem wielbicielem AA. Ale odebrano mi sądownie córeczkę, Tatusiowy Skarb, w wieku 4 lat, więc kiedy z Nowej Naiwnej urodził się syn, podjąłem poważną decyzję: nieważne za swoje, czy nie za swoje, STOP. Oczywiście było to prawie niewykonalne, ale trafiłem na ludzi wymiaru Meszuge i zapmiętałem 1 zdanie: "czy jesteś gotowy zjeść własne gówno, żeby przestać?". Byłem. Odchowałem dzieci, wyprawiłem je w świat, wrócilem sobie do samotnego picia, a każdego kto uderzy dziecko po pijaku nazywam kurwą. Zdycham, ale dzięki AA nigdy nie podniosłem ręki na dziecko
E
Ewa
1 sierpnia 2014, 08:03
ależ Twoje dzieci - jeśli Cię kochają - to cierpią z tego powod, że pijesz. Sama mam takiego Ojca: dobrego, wspaniałego, kochajacego, nigdy mnie nie uderzył ale... no włąśnie i tak mnie skrzywdził - bo ból rozdziera mi serce jak obserwuje jego systematyczne schodzenie na dno...
L
luzik
31 lipca 2014, 17:09
Jak sobie na działce flaszkę z sąsiadem obalimy to niby znaczy, ze rodziny nie kocham?
W
wkurzony
31 lipca 2014, 17:05
Katoliki niech się odwalą od moich pieniędzy. Po robocie se piwka nie strzelę, żeby wam na tacę więcej dawać? Swoje liczcie, a nie moje. Moja rodzina nie głoduje.
S
Sober
31 lipca 2014, 17:00
Pier... mesiu jak nawalony. Alkoholik może tylko trzeźwieć, ale nigdy nie wytrzeźwieje. Chcesz być cwaniaku mądrzejszy od terapeutów w Warszawie?
RA
Rozsądny alkoholik
31 lipca 2014, 16:57
Mój terapeuta trzeźwieje już 19 rok. I chyba to on ma racje, bo jak czytam o wytrzezwieniu, to zaczynam się bać. Wytrzeźwieć  może pijak, ale alkoholicy trzeźwieją, bo alkoholizm jest chorobą nieuleczalną. Terapeuta ma rację, że zabrania chodzić do AA, bo jak tam takie sprawy wmawia się alkoholikom to ja dziękuję. Nie jestem trzeźwy, choć nie piję już drugi rok, i nigdy nie będę. Nawet nie chciałbym wytrzeźwieć, bo to by znaczyło, że mogę wrócić do picia kontrolowanego.
A
anonim
31 lipca 2014, 19:39
19 lat trzeźwieje i leczy innych? Czy miewa głody i nawroty? Czy twierdzi, że zapicie jest wliczone w chorobę? To nie moja bajka. Ja chcę być zdrowy i szczęśliwy a nie żyć w strachu i cackać się z sobą do usra...ej bo mnie choroba dopadnie. 5 lat nie piję i dziś wiem, że to jest możliwe ale nie dzięki terapii i programowaniu na nawroty do końca zas..ego zresztą w tym wypadku życia
A
anonim
31 lipca 2014, 19:43
A jesli gość zabrania chodzić na AA to moim skromnym zdaniem powinni mu odebrac ten smieszny certyfikać terapeuty bo to nie jest profesjonalne podejście
W
wyzdrowiała
31 lipca 2014, 20:29
Wytrzeźwieć "Rozsądny alkoholiku" to ni mniej nie więcej jak zacząć myśleć TRZEŹWO. To życie rzeczywiste, nie wyimaginowane. Terapeuci są od LECZENIA a nie WYLECZENIA. Nie neguję terapii (skończyłam pełną, dwuletnią).Ale wiem, że gdyby nie AA i nie pomoc drugiego alkoholika byłabym w czarnej d...e. Nadal żyłabym ułudą i nierealnymi marzeniami, użalała nad sobą. Do kościoła nie chodzę, na tacę nie daję. Nie uczestniczę w obrządkach religijnych. Program 12 Kroków to program duchowy a nie religijny. Ale każdy słyszy to co che usłyszeć.
P
Profi
31 lipca 2014, 16:17
Skończcie już z tym aowskim altruizmem! AA to katolicka sekta! Jeżeli nie będę trzeźwiał dla siebie to i dla żony i jakichś meneli z AA też na pewno nie!
A
anonim
31 lipca 2014, 19:42
a kiedy byłes ostatnio na mitingu? hehe
M
Maurer
31 lipca 2014, 16:13
Ja wierze mojej terapeutce a ona zawsze powtarza, że trzeźwiejemy tylko dla siebie. I ja naprawdę piłem za swoje, bo rodzina dostawała całą moją wypłatę a na piwko chodziłem za kasę zarobioną na fuchach.
A
anonim
31 lipca 2014, 17:04
Takie zdanie jest w Wiielkiej Księdze- trzeźwość musi iść swoim własnym torem. To wszystko w temacie. Oczywiście, że nie piję dla siebie bo chodzi o moje własne życie ale przy okazji inni ludzie mogą skorzystac bo nie jestem już takim sukinsynem (staram  się) jak piłem. Trzeźwienie do końca życia? Powodzenia. Ja jestem dziś trzeźwy, nie wypiłem alkoholu ale czy jestem zdrowy psychicznie? każdy niech sam sobie odpowie. czy jestem dalej egoistą i robię komuś łaskę, że dziś nie piję?