Nie mają szczególnych życzeń czy wymagań

(fot. GabrielaP / flickr.com)
Józef Augustyn SJ / slo

Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25, 40).

Jedna ze stacji telewizyjnych nadała wzruszający reportaż Sylwii Walendowskiej ze zdjęciami Daniela Wudniaka z zakładu opiekuńczo-leczniczego w Jaszkotlu koło Wrocławia o pragnieniach i marzeniach niepełnosprawnych dzieci. I choć od jego emisji upłynęło kilka tygodni, chciałbym do niego wrócić. Reportaż był dla mnie ważny.

"Dzieci szukają miłości, tego, czego im najbardziej w życiu brakuje" - mówi redaktorka we wprowadzeniu. Jedna z opiekunek, bawiąc się z dziećmi, komentuje: "Każda pracująca tutaj osoba próbuje dać całe serce tym biednym dzieciom. Ale jest ich tak dużo, że «jeden na jeden» - nigdy tak nie będzie". Bo gdyby było dość opiekunek, niepełnosprawne dzieci nie musiałyby leżeć samotnie w łóżeczkach spragnione najdrobniejszych ludzkich gestów: dotyku, przytulenia, uśmiechu, zabawy. Ośrodek szuka więc współpracowników - wolontariuszy, którzy regularnie zajmowaliby się dziećmi: zabierali je na niedzielę, na święta, na wakacje, przychodzili w ciągu tygodnia pobawić się z nimi".

DEON.PL POLECA

Te dzieci nie mają szczególnych życzeń czy wymagań - słyszymy w komentarzu. Pytane o marzenia nie wspominają o najnowszych modelach komputerów, grach, drogich zabawkach czy ubraniach. Wiedzą dobrze, że to, czego tak bardzo pragną, nie da się nabyć za pieniądze. Niepełnosprawna dziewczynka, może sześcioletnia, mówi prosto: "Chciałabym mieć rodzinę zastępczą". Ona już doskonale zna różne rodzaje rodziny.

Kilkuletni niepełnosprawny chłopiec zapytany o swoje marzenia mówi z niemałym wysiłkiem: "Mieć mamę, ciocię, tatę". A dorastająca dziewczynka na to samo pytanie odpowiada elokwentnie: "Chciałabym mieć rodzinę taką kochającą, dobrą, chciałabym mieć rodzeństwo -malutkie, żeby się móc bawić, bo lubię małe dzieci". "Marzenia? - powtarza pytanie nastoletni chłopiec, gestykulując swą niepełnosprawną ręką. - Chciałem być weterynarzem, ale podobno z taką ręką mnie nie dopuszczą. Więc musiałem się z tego wycofać. A w ogóle. Wystarczy mi normalna praca, dom, rodzina, żona. Będzie cacy".

"W głowach od lat mają wykreowane obrazy rodziny" - stwierdza redaktorka. Dokładnie wiedzą, jaka powinna być mama, jaki winien być tato. I cierpliwie czekają na spełnienie swych życzeń. Kilkuletni Sebastian pytany, jak miałaby wyglądać jego rodzina, mówi: "Mama? Chciałbym, żeby miała opuszczone włosy". "A tato?" - dopytuje redaktorka. "Normalnie" - odpowiada mały marzyciel.

Reportaż to gorący apel do ludzkich serc o zaangażowanie na rzecz pomocy niepełnosprawnym dzieciom. Siostra Halina Borowska, dyrektorka zakładu, zaprasza: "Można zgłosić się do nas i ofiarować tym dzieciom taką czy inną pomoc: swój czas, uwagę, w zależności od tego, co każdy z nas chciałby tutaj wnieść. Niepełnosprawne dzieci! One są dziś naszymi nauczycielami. Pozbawione kochających rodziców mówią nam, co dla nich i dla każdego z nas jest najważniejsze - kochająca się rodzina".

Więcej w książce: Aby nas bolało cierpienie innych - Józef Augustyn SJ

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie mają szczególnych życzeń czy wymagań
Komentarze (1)
A
a
22 czerwca 2012, 13:06
a w Warszawie, gdzie są takie ośrodki?