Nieobecny ojciec i matka furiatka. Jak przetrwać w takim domu i pozostać normalnym?

Zdjęcie ilustracyjne (Fot. depositphotos.com/pl)
dm

Przyjrzyjmy się pewnemu domowi. Meble wyczyszczone na połysk, kolorowy turecki dywan, ojciec czyta w fotelu gazetę, a matka krząta się w kuchni. W drugim pokoju za biurkiem dziewczynka odrabia lekcje. W pewnym momencie matka wpada do jej pokoju i wrzeszczy, żeby tym razem zrobiła zadania poprawnie i przyniosła piątkę, bo powinna dostawać tylko piątki. Ojciec słyszy, ale nie reaguje.

Zanim dziewczynka skończy z lekcjami, matka wpadnie z pouczeniem jeszcze kilka razy do jej pokoju, a po drodze zdąży wykrzyczeć swą złość na męża, bo ten nigdy nic nie robi, tylko czyta te idiotyczne gazety. Do wieczora kobieta urządzi jeszcze kilka mniejszych lub większych awantur, sukcesywnie zabijając pozytywną samoocenę u córki i psychicznie kastrując męża, jeśli cokolwiek z mężczyzny jeszcze w nim pozostało.

Tak wyglądają wieczory i poranki. Dobrze jest tylko wtedy, gdy matka raz w roku wyjeżdża do sanatorium, gdzie też zapewne robi piekło wszystkim dookoła. Wtedy ojciec z córką przeżywają cudowne wspólne chwile, gdy można się śmiać i bawić do woli.

Dlaczego matka jest taka, jaka jest?

Dlaczego matka ciągle krzyczy? Jest wściekła na cały świat, bo nikt nie miał tak źle, jak ona. Odkąd pamięta, nie spełniano żadnej jej potrzeby, i sama też nigdy nie była wystarczająca. Jej matka zakochana w ojcu - alkoholiku i brutalu - zupełnie nie zwracała uwagi ani na nią, ani na jej rodzeństwo.

W końcu więc dzieci oduczyły się płakać i prosić o jakąkolwiek troskę. Teraz zaś ona wykrzykuje złość za tamten dom na swoich bliskich.

Kiedy urodziła córkę, nie uważała, że trzeba reagować na płacz dziecka. Takie niemowlę nie ma przecież innych potrzeb niż jedzenie, a je co trzy godziny, i absolutnie nie ma podstaw do tego, by nosić je na rękach i przytulać, bo się przyzwyczai i będzie rządziło matką.

Całe szczęście, że jest jeszcze ojciec - pełen ciepła i miłości - który odważnie przytula córkę, odkąd tylko pojawiła się na świecie. To będą jej zasoby do końca życia. Kiedy matka krzyczy, ojciec nie wtrąca się, bo wie, że to tylko zaogni sytuację. Mają taką umowę z córką. Lepiej milczeć i nie brać udziału w tych słownych wynurzeniach matki.

Mecz na rodzinnym boisku

Dziewczynka, właśnie jak ta piłka na boisku, lawiruje więc między cudownym ojcem a toksyczną matką. Wie, że matka miała trudne dzieciństwo, choć jeszcze nie rozumie, że ten krzyk na nią i na ojca jest krzykiem na tamten dom, niezgodą na tamto milczenie i łataniem emocjonalnych dziur, których w taki sposób załatać się przecież nie da.

Matka, od zawsze sama i niezauważana, nie widzi też swoich bliskich, chociaż tyle dla nich robi, co zresztą niemal codziennie im powtarza. Kreuje się na osobę, dzięki której mąż i córka w ogóle funkcjonują, a tymczasem działa na nich niczym największa trucizna.

Mąż nie odchodzi - bo boi się konsekwencji, bo nie chce zostawić córki, bo już wie, że z furiatką nie wygra. Córka na razie nie ma wyjścia i musi grać na tym rodzinnym boisku. Zanim założy swoją rodzinę, zdąży znienawidzić matkę, ale obraz ojca może jej pomóc nie powtórzyć błędów matki. Nigdy natomiast nie nazwie swojego rodzinnego domu inaczej niż tylko miejscem, gdzie musiała dorastać, i będzie zawsze powtarzać, że nikomu nie życzy takiego dzieciństwa, choć nie było w nim alkoholu ani przemocy fizycznej.

Ponieważ jako dziecko nigdy nie była wysłuchana czy zauważona, obecnie matka niemal ciągle jest wściekła, co nie zmienia faktu, że w dorosłym życiu wciąż walczy o dom jak z bajki. Wszystko ma być w nim najlepsze. Musi być czysto i pięknie, a cena, jaką płaci za to jej córka, jest zupełnie nieważna.

Zresztą matka zupełnie tego nie dostrzega: buduje dom lepszy od swojego, ale podobnie jak jej rodzice, tak i ona nie widzi swoich bliskich. Ich potrzeby są zupełnie nieakceptowane, chyba że zgadzają się z jej pomysłami, jak na przykład dużą choinką na święta - najlepiej największą w okolicy. Dobrze, że ojciec i córka mają w tym wszystkim siebie.

Nieobecny, ciepły ojciec

Bierna postawa ojca wobec okrutnych zapędów matki, niszczących ich jedyną córkę, jest równie okrutna, ale mimo wszystko od czasu do czasu robi on coś pożytecznego. Pokazuje córce inny świat. Na ich wspólnych wypadach jest tak, jak powinno być codziennie: słuchają siebie nawzajem i wtedy naprawdę dziewczyna może liczyć na wsparcie ojca. Czuje też, że jest ważna, potrzebna, i dzięki temu jej osobowość nie zostanie do reszty zniszczona przez okrutne metody wychowawcze matki.

Za wszystko jednak w życiu się płaci. Kiedy dorośnie, będzie jej ciężko opuścić ojca i być może zostanie w tym domu jako samotna kobieta, bo przecież nie zostawi swojego taty samego z oprawcą.

W pracy mogłaby nawet zostać dyrektorem, podejmującym decyzje szybko i pewnie, pod warunkiem, że nie będą w żaden sposób uwarunkowane emocjonalnie.

Równocześnie nie zdecyduje się na odejście z domu, bo do głosu dojdzie rozchwiana i niedojrzała psychika. Nie będzie w stanie podjąć żadnej decyzji. W tym niestety wda się całkowicie w matkę.

Dopóki jednak piłka jest w grze, wszystko może się zdarzyć

Przy odrobinie szczęścia spotka człowieka, który ją uratuje od tej dziwnej rodzinnej gry, odsłoni zależności, w jakich trwa, pomoże znaleźć pomoc w osobie psychologa lub psychoterapeuty, pokaże inne życie.

Jeszcze inna opcja jest taka, że ojciec zwyczajnie stanie na wysokości zadania i pozwoli jej odejść, jednak finalnie to musi być jej decyzja. W końcu może być też tak, że wybierze na partnera mężczyznę, którym trzeba się opiekować, i zrobi to z siłą wyssaną z mlekiem matki, rozpoczynając tę samą, dobrze znaną grę.

Matka jest z natury osobą najważniejszą. To ją niemowlak poznaje najprędzej, jej ufa jako pierwszej i jej dotyku pragnie. Rolą obydwojga rodziców jest przygotowanie dziecka do dorosłego życia, a odbywa się to przez modelowanie, kiedy dziecko naśladuje ich zachowania. Wizerunek matki rządzącej niczym królowa w ulu i ojca, który już dawno przestał walczyć o swoją pozycję, może skutkować albo życiem w roli tej walczącej i ciągle udającej szczęśliwą mamy, albo w roli ustępującego taty.

(…) Jednak życie każdego dorosłego i myślącego człowieka pozostaje w jego rękach. Unikanie odpowiedzialności za swoje czyny, bo miało się taki dom lub ojca, który bił, jest zwyczajnym brakiem dojrzałości - niczym więcej. Warto zatem zobaczyć rodziców w całej prawdzie o tym, jacy byli. Nie można pozwolić, by wciąż pokutowała fałszywa interpretacja czwartego przykazania, które - mylnie rozumiane - powoduje, że wszystko zamiatamy pod dywan.

* * *

Fragment pochodzi z książki „Rodzice DDA. Mój dom będzie inny. Refleksje z terapii” Joanny Szczerbaty. Książka została wydana nakładem wyd. MANDO.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Nieobecny ojciec i matka furiatka. Jak przetrwać w takim domu i pozostać normalnym?
Komentarze (10)
MP
~Marco Polo
10 lutego 2024, 00:03
Bycie niedojrzałym tutaj to zarzut. Niedojrzałość też ma swoje przyczyny.
JM
~Justyna Mic
9 lutego 2024, 20:22
Nie ma odpowiedzialności zbiorowej. Każdy odpowiada za swoje czyny. Gdy się przyzna do błędu, wtedy może się poprawić i zmienić swoje życie na lepsze.
EK
~Ew Ka
9 lutego 2024, 15:04
A ja dodam, ze to nie bajki i schematy. Jakbym czytala o moim rodzinnym domu.. Jestem w szoku, jak bardzo schematy sie powtarzaja. Dodam, ze ja faktycznie mialam to szczescie spotkac w zyciu doroslym partnera, ktory wspiera na drodze zmian, psychoterapia tez okazala sie bardzo pomocna. Ale pomimo trenowania swojej dojrzalosci , dzieciece deficyty niestyty wracaja, daja o sobie znac, zwlaszcza w konfrontacji z matka i w innych emocjonalnych sytuacjach.
AM
~Ana M.
9 lutego 2024, 09:04
Pseudopsychologia z lat 60 ubiegłego wieku ojciec czyta gzzetę a matka jedzie do sanatorium ?! Dziś ojciec siedzi wpatrzony w komórkę lub komputer a matka jedzie do spa. Nieobecny ale ciepły ojciec to się wyklucza. Jeśli jest obecny to wspiera i interesesuje się dziećmi, ale ucieka w nieobecność to nic fobrego nie wnosi.
OI
~Ojciec I mąż
9 lutego 2024, 20:10
Pytanie jak mężczyzna może sobie radzić w takiej sytuacji. ? Być nieobecnym jest niedobrze bo żona będzie krzywdzić dzieci. Ale stawiając opór łatwo powiedzieć coś za dużo i wtedy jest wielokrotnie większa wojna. Fizyczna reakcja jak między mężczyznami tym bardziej nie wchodzi w grę. Jak sobie z tym radzić?
DP
~Droopys Pansy
7 lutego 2024, 20:49
Oczywiście- wina matki. Jedyny ratunek- spotkać odpowiedniego mężczyznę. Doradzam uciekać od takiej ideologii.
KS
~Ka Sia
8 lutego 2024, 16:40
Polecam przeczytać jeszcze raz ten artykuł, na spokojnie. Polecam zdanie "Przy odrobinie szczęścia spotka człowieka, który [...] pomoże znaleźć pomoc w osobie psychologa lub psychoterapeuty, pokaże inne życie". Nikt nie pisze, że znajdzie tu męża, który ją "wyleczy" (choć kochajacy współmałżonek może wiele). To może być ksiądz -spowiednik czy koleżanka, ktorzy doradzą terapię. Polecam też ostatni akapit - ten mówiący o tym, że życie człowieka w jego rękach. Na sam koniec polecam sprawdzić tytuł książki z której ta opowieść pochodzi - jest ona o dzieciach alkoholików (DDA). Mimo, że często same alkoholikami nie są, to ich dzieciństwo doświadczenie alkoholem zaburza je i przekazują to kolejny pokoleniom.. Tak jak matka w tej opowieści.
ZN
~Zrujnowana Nadzieja
8 lutego 2024, 20:02
Dlaczego niby swoje problemy kobiety chcą przerzucać na mężczyzn, z którymi chcą wejść w związek, jednocześnie będąc wielce oburzonymi, gdy jakiś facet postąpiłby podobnie - BA! mało tego! - gdyby jakiś facet miał jakiekolwiek problemy, czy trudności w swoim życiu (i niekoniecznie chciałby sobie te problemy "wygładzać" drugą osobą, czy ogólnie związkiem), to jak w świecie zwierząt - jego pula genów jest eliminowana z procesu ewolucji?! To jest chore podejście i niepoważne traktowanie drugiego człowieka, tym bardziej, że samemu zachowuje się tak, jak zabraniam drugiej osobie... Parafrazując słowa mojej mamy do mojego taty, gdy ten jej się zwierzał z jakichś trudności/przeżyć/problemów w pracy za granicą (lata 90te) - "swoje problemy załatwiaj "tam" - czyli, to samo czego kobiety oczekują od mężczyzn: proszę nie mieć problemów, albo załatwiać je poza związkiem, a nie liczyć na związek jako na kurację/lek na te problemy.
BD
~Bogdan Dabek
7 lutego 2024, 16:50
Bajki, bajki, uproszczenia, tandetna bida-psychologia i zakładanie że życie innych jest taki, jakie mnie się uroilo
KS
~Ka Sia
8 lutego 2024, 16:43
Czy ta historia jest trochę kiczowata i uproszczona? Jest. Ale taka ma być - przecież to jest przedstawienje problemu w formie opowiadania, bajki, z fikcyjnymi postaciami. Musiałeś sie już kiedyś spotkać z taką figura stylistyczną przecież. To nie jest nic nowego. PS. Moja mama jest do dzieckiem alkoholika. Do dziś, a ma ponad 60 lat, najważniejsza rzecza dla niej jest to jak inni ją widzą, żeby broń Boże nie zauważyli, że coś w jej domu jest nie tak (choćby drobiazg, jak nieumyte okna). Doświadczenia z dzieciństwa mają wpływ na dorosłe życie; czasem mały wpływ, czasem duży.