Co zrobić, by miłość się nie skończyła?

(fot. shutterstock.com)
Jolanta Such-Białoskórska / slo

Jeżeli Basia myśli, że kocha Marka dlatego, że przeżywa silną fascynację emocjonalną i całymi dniami i nocami myśli o nim, to nie jest jej wola, tylko reakcja jej zmysłowego ciała i psychiki.

Zdarza się, że w dniu ślubu młoda para słyszy od szczerze życzliwych gości weselnych życzenia: "abyście się za 20 lat kochali tak samo jak dzisiaj". Jest to życzenie wynikające z pragnienia, aby owi młodzi byli zawsze tak szczęśliwi jak w tym szczególnym dniu. Wynika ono z często przykrego doświadczenia, że po ślubie już nie jest tak wspaniale.

Skoro więc gość weselny przyjmuje założenie, że lepiej nie będzie, to życzy aby było chociaż tak pięknie jak w dniu ślubu. Co to jednak oznacza dla miłości? Tylko tyle, żeby się zatrzymała na tym etapie rozwoju, na którym jest. W konsekwencji taka miłość umrze! Używając porównania do kwiatu: wręczając piękny kwiat, np. różę w doniczce z ziemią, życzymy aby nie przekwitła i nie wydała owocu, aby więcej nie urosła i nie wypuściła nowych pąków. Czy tego rzeczywiście chcemy dla miłości oblubieńczej?

Spróbujmy tę miłość sklasyfikować i podzielić na etapy.:

DEON.PL POLECA

Wrażenie i wzruszenie czyli zakochanie

Kiedy kobieta i mężczyzna, nazwijmy ich dla potrzeb artykułu: Basia i Marek, ujrzą się po raz pierwszy, wywierają na sobie jakieś wrażenie. Na początku wcale to nie musi być pozytywne wrażenie. Jednak po jakimś czasie znajomości może się zmienić na pozytywne. Będzie tak wtedy, gdy odkryją w sobie jakaś wartość. Dla Marka tą wartością może być uroda Basi, jej inteligencja, sposób zachowania, mówienia, ale także wrażliwość, delikatność, itp. Na Basi Marek może zrobić wrażenie swoją siłą fizyczną, odwagą, wiedzą w jakiś dziedzinie, itd.

Wrażenie jest przeżyciem zmysłowym. Bodźce wysyłane przez drugiego człowieka odbieramy naszymi zmysłami. Kiedy pod wpływem tego wrażenia Basia i Marek doświadczą wzruszenia, które jest doświadczeniem emocjonalnym, to jest to reakcja na wartość drugiej osoby. Marek postrzega Basię jako wartość, a Basia Marka jako wartość i to wywołuje u nich odczucie wzruszenia czyli emocje.

Emocje na tym etapie zwykle nazywamy zakochaniem, fascynacją, zauroczeniem. Jest to reakcja bez udziału woli człowieka. Dzieje się sama z siebie. Duża siła emocji, zwłaszcza doświadczanych przez kobiety, często jest traktowana jako wielka miłość. I oboje marzą o tym, aby tak zostało na zawsze.

Zmysłowość ciała, pożądanie seksualne.

Kobieta i mężczyzna zostali przez Boga cudownie stworzeni jako istoty duchowo-cielesne. Ciało człowieka ma określony sposób zmysłowego odbierania bodźców zewnętrznych, komunikacji z drugim człowiekiem i także możliwość łączenia się osobnikiem płci przeciwnej w celu przekazywania życia. Dlatego ciała mężczyzny i kobiety będą na siebie reagowały w sposób fizyczny przez podniecenie seksualne. Popęd seksualny jest darem od Boga, jest naturalną właściwością i energią ludzkiego bytu. Jednak w relacji osób, naszych przykładowych Basi i Marka zmysłowość ma być połączona z przeżyciem wartości seksualnej drugiej osoby, wartości związanej z ciałem drugiej płci.

Pożądanie seksualne oddzielone od spostrzegania wartości drugiej osoby nie będzie miało nic wspólnego z miłością, ale z użyciem tej osoby jako przedmiotu. Często, niestety, odczuwanie silnego pożądania, zwłaszcza przez mężczyzn, jest przez nich uważane za miłość.

Ciało jest integralną częścią osoby, nie można go oderwać od całości osoby. Zmysłowość jest czymś spontanicznym, jest tworzywem miłości małżeńskiej, sama w sobie jednak nią nie jest.

Emocje i pożądanie seksualne, czyli zmysłowość, to dwie dominujące siły, które pchają ku sobie Basię i Marka. U Basi prawdopodobnie będą dominowały emocje, u Marka zmysłowość. Od ich indywidualnego, wewnętrznego przeżywania, zależeć będzie, które energie psychiczne będą dominujące i sprawią, że ich związek stanie się silnym zaangażowaniem emocjonalnym, czy namiętnym pożądaniem. Jednak, niezależnie od siły tego zaangażowania, mamy do czynienia dopiero z początkiem rozwoju miłości. To etap zasiania ziarenka krzewu różanego w ziemię, które teraz z dużą intensywnością czerpie ze środowiska: substancje odżywcze, wodę, ciepło i zaczyna kiełkować.

Na tym etapie Basia i Marek są zachwyceni sobą przez cały czas. Korzystają z każdej okazji aby się spotkać. Mając telefony komórkowe, rozmawiają ze sobą idąc na spotkanie, a potem z niego wracając po rozstaniu. Budzą się rano przez telefon i mówią "dobranoc" przed snem. Jest to też czas, kiedy wyobraźnia buduje obraz ukochanej osoby jako ideału, wyolbrzymia zalety, nie dostrzega słabych stron, rozwija ogromne oczekiwania i marzenia. Nad realną osobą zostaje nadbudowane wyobrażenie o niej. Jest to etap, kiedy roślinka wypuściła już korzonek, łodygę i mały pączek kwiatu. Ślicznego kwiatu.

Jeżeli Basia i Marek w doświadczeniu swojego szczęścia i uniesienia będą myśleli, że to już jest dojrzała miłość i taka zostanie na zawsze, i że nic ich nie rozdzieli, to po jakimś czasie przeżyją ogromne rozczarowanie.

Poznanie i wolność

Przychodzi taki moment, w każdym związku w innym czasie, kiedy intensywne uniesienia emocjonalne, wzruszenia słabną w swojej sile. To się może stać przed ślubem, albo po ślubie. I co wtedy? Wielu mówi, że "miłość się skończyła", "przestałe/am cię kochać", "zostało przyzwyczajenie", albo "zakochałem/łam się w kimś innym". Jeżeli słyszymy takie stwierdzenia to znaczy, że prawdopodobnie miłość Basi i Marka zatrzymała się na etapie emocji i zmysłowości.

Czy to jest etap, na którym należy się rozstać? Jeżeli nastąpi przed zawarciem związku małżeńskiego, to powiem: może tak, może nie. Jeżeli po ślubie: zdecydowanie NIE.

Jest to moment, kiedy roślinka, po czasie pięknego kwitnienia, będąc śliczną , zaczyna przekwitać. Budzi się zawód, rozczarowanie, smutek.

Co z tym zrobić? Jak się zachować?

Miłość jest sprawą ducha, woli człowieka i jego wolności. Opiera się na wolności i prawdzie. Człowieka nie można zmusić do miłości. Pan Bóg stworzył nas wolnymi tak, że i On sam nie może nas zmusić do miłości. Dlatego miłość potrzebuje zaangażowania woli człowieka. Nie wystarczą wrażenia, wzruszenia, emocje, zmysłowość, pożądanie. Musi być zaangażowana wola. Jeżeli Marek uważa, że kocha Basię dlatego, iż czuje do niej silne pożądanie seksualne, to nie jest to jego wola, ale reakcja jego ciała. Jeżeli Basia myśli, że kocha Marka dlatego, że przeżywa silną fascynację emocjonalną i całymi dniami i nocami myśli o nim, to nie jest jej wola, tylko reakcja jej zmysłowego ciała i psychiki. Determinacja i przymus wewnętrzny.

Miłość musi być integralna z całym człowiekiem: emocjami, ciałem i wolą. Miłość może się rozwijać w wolności za sprawą woli człowieka. Dopiero wtedy będzie w pełni osobowa.

Jest to przełomowy moment w rozwoju miłości między Markiem i Basią. Dochodzą do głosu władze umysłu: poznanie i wola. Emocje i ciało zrobiły swoje: zbliżyły do siebie kobietę i mężczyznę, zafascynowały ich sobą wzajemnie, dały czas na poznanie siebie. Często na tym etapie zakochani mówią do siebie: "ty się zmieniłeś/łaś, nie jesteś taki/a, jak na początku znajomości", ktoś tu czuje się oszukany. Mówi się wtedy, że "klapki z oczu opadły".

Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze dlatego, że rzeczywiście zaczyna się dostrzegać ukochana osobę w większej pełni jej realnych zalet i wad. Po drugie dlatego, że entuzjazm zabiegania o względy ukochanej/ukochanego powoli słabnie. Po trzecie dlatego, że w dłuższych znajomościach, albo nawet dopiero w małżeństwie, trudności życia codziennego (problemy finansowe, z pracą, zdrowiem, brakiem mieszkania) testują charakter obojga. Sprawdzają ich sposób rozwiązywania problemów, radzenia sobie ze stresem, pokazują na ile są samodzielni, odpowiedzialni.

Akt woli

Kwiat naszej symbolicznej róży przekwita. Zaglądamy , czy został zapylony, czy znajdziemy zalążek owocu? Jeżeli nie, to znaczy, że między Basią i Markiem była tylko fascynacja i nie powstał odpowiedni grunt do rozwoju miłości. Jeżeli tak, to trzeba nadal krzew pielęgnować i czekać aż dojrzeją owoce.

To jest moment decyzji: "czy chcę (chodzi o chcenie woli) żyć z tobą, żyć dla ciebie, czy jesteś dla mnie dobrem, czy przyjmuję cię takim jakim jesteś?" Te pytania muszą sobie zadać oboje. Odpowiedź twierdząca jest aktem woli w wyniku poznania. Ważne jest to, aby oboje mieli świadomość, że mają przyjąć siebie takich jakimi są, a nie wyobrażenia o drugiej osobie.

Wtedy następuje przekształcenie miłości emocjonalnej i pożądliwości w miłość integrującą całego człowieka. Wolność uzdalnia człowieka do wyboru dobra. Tutaj realizuje się miłość poprzez oddanie osoby miłującej osobie miłowanej, oraz przyjęciu tego oddania - tajemnica wzajemności.. Basia przyjmuje Marka. Marek przyjmuje Basię. I są za siebie wzajemnie odpowiedzialni, są odpowiedzialni za swoją miłość. Dopiero to wzajemne, wolne i osobowe oddanie budujące zjednoczenie w miłości może zostać wyrażone, po zawarciu sakramentalnego związku małżeńskiego, przez współżycie seksualne obojga, które nazywamy aktem miłości, aktem małżeńskim.
Przyjaźń.

Może komuś wydać się dziwne, że pisząc o miłości, wtrącam rozdział o przyjaźni. Często oddzielamy od siebie pojęcia miłości i przyjaźni, jako dotyczące różnych osób, a nie tych samych. A jednak przyjaźń w relacji miłości Marka i Basi jest nieodzowną składową. To jak twarda tkanka w łodydze róży, która jest szkieletem utrzymującym cały ciężar rośliny, dzięki której róża wznosi się ku górze.

Przyjaźń buduje się dzięki poznaniu i woli. Paradoksalnie, małżonkowie często nie mają świadomości, że są dla siebie przyjaciółmi, bo nie potrafią dostrzec cech przyjaźni w swojej miłości. Może występować konflikt w rozumieniu pojęcia przyjaźni między Basią i Markiem. I dlatego nie dostrzegą jej w swojej relacji. Jest to kwestia ustalenia wspólnej definicji. Przyjaźń to akt woli wyrażający się w słowach: "Ja chcę dobra dla ciebie, tak jak chcę go dla siebie samego." W ten sposób "twoje "ja" staje się niejako moim, żyje w moim "ja", tak jak ono samo w sobie". Tak moglibyśmy tłumaczyć słowo przyjaźń: jaźń przy jaźni. Na to potrzeba czasu. Dlatego przyjaźń jest również dynamiczna i rozwija się wraz z miłością. Przyjaźń jest przekształcaniem zakochania i pożądliwości w miłość.

Kryzys

Psycholodzy mówią, że kryzys jest szansą na rozwój, a nawet że jest konieczny do rozwoju. Kryzys miłości zdarza się w okresie narzeczeńskim i na pewno w czasie małżeństwa. Jest to pewna zmiana. Trudna zmiana, może nawet ryzykowna. I rzeczywiście wiele związków się rozpada w kryzysie.

Kryzysem może być wszystko: pojawienie się dziecka, utrata lub zmiana pracy przez jednego z małżonków, choroba, wypadek, romans z osoba trzecią, słabość wiary, itd. Nie miejsce w tym artykule na rozpisywanie się o kryzysach. Chcę tu zasygnalizować, że on też jest potrzebny do rozwoju. Nie jest to moment na rozstanie - co najczęściej małżonkowie czynią. Jest to zadanie, przez które mają przejść razem. Wyjdą wtedy z niego umocnieni.

Co może być kryzysem dla naszego krzewu różanego? Np. ucięcie czubka łodygi. Co się wtedy dzieje? Roślina wypuszcza obok jeden albo nawet trzy pędy. Rozkrzewia się! Rozrasta, bujniej kwitnie! Często jednak trzeba korzystać ze specjalistycznej pomocy ogrodnika, który uratuje różę. I dlatego nie należy się wstydzić pójścia do poradni rodzinnej. Trzeba ratować małżeństwo - to też jest akt woli.

P.S. Gdzie jest ta moja druga połówka pomarańczy?

Młodzi lubią przytaczać bajkę o dwóch połówkach pomarańczy, które, jak się znajdą, to będą szczęśliwe i będą się kochać na wieki. To jest takie romantyczne marzenie o idealnej kobiecie , idealnym mężczyźnie.
- Gdzie go/jej szukać?
- NIGDZIE!
-- Gdzie ona jest?
- NIE MA JEJ.
Dla niektórych może to być brutalna prawda, ale to prawda. Naukowcy mówią, że nie ma dwóch takich samych płatków śniegu. (jak oni to sprawdzili, nie wiem). Więc nie da się dopasować do siebie płatków śniegu. Ale gdyby połączyć ze sobą dwa, to powstanie zupełnie nowa konfiguracja, niepowtarzalna, piękna. Dodawanie w miłości, to nie jest 0,5+0,5=1, to jest 1+1=1.
I takiej miłości z połączenia dwóch całości życzę Szanownemu Czytelnikowi i sobie.

Na podstawie : Karol Wojtyła "Miłość i odpowiedzialność", rozdział "Osoba a miłość".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co zrobić, by miłość się nie skończyła?
Komentarze (54)
PG
Pawel G
16 stycznia 2016, 17:04
Zdjęcie w artykule jest doskonałą ilustracją na genderowe odwrócenie ról. Mamy tu "mocną kobietę" i "mężczyznę" szukającego utulenia i bezpieczeństwa w jej ramionach. I to działa na świadomość, na widzenie świata, na wyobrażenia o roli mężczyzn i kobiet. To naprawdę działa, szczególnie na kobiety - wiem to z doświadczenia, ale i komentarzy na Deonie.
K
Krzysiek
20 stycznia 2016, 07:50
Kolego, nie doszukuj się. Przytulanie się do piersi żony jest bardzo przyjemne.
A
Aga
22 stycznia 2015, 10:10
Ja wiem z doświadczenia, że kryzys pomaga małżeństwu,odnawia je. Bo czasem nie doceniamy tego co mamy,przestajemy się starać.Dopiero kiedy uświadamiamy sobie,że mogliśmy stracić naszą drugą połówkę budzimy się...Ale bez Boga ta odnowa nie jest możliwa,bo tylko mając żywą relację z Bogiem możemy wybaczyć drugiej osobie...
G
gwas
14 kwietnia 2015, 14:56
Ależ można wybaczać i bez Boga , gdyby tak nie było to kraj jak Czechy pogrążyłby się w wojnie domowej . Może Chrześcijanie potrzebują Boga jako narzędzia do wybaczania ale nie jest to reguła dla wszystkich ludzi
S
Szczypta
17 stycznia 2015, 04:36
GRUNT TO DOBRY GRUNT jedynym dobrym fundamentem dla Miłości jest Bóg (patrz przypowieść o domu zbudowanym na Skale) woda też by się przydała - Woda Żywa (patrz spotkanie przy studni Jezusa z Samarytanką) "Wody wielkie nie zdołają ugasić Miłości" (Pieśń nad Pieśniami) Z Nim naprawdę jest to możliwe. W Nim jest niewyczerpalne źródło Miłości. Dzięki temu Sakrament Małżeństwa ma sens. Tylko to nie jest jakieś "samosię" tylko ciągła współpraca, wysiłek, wola, współtworzenie, ciągłe pogłębianie relacji z Bogiem i z człowiekiem. "Miłość nigdy nie ustaje" (Hymn o Miłości) nigdy się nie kończy, ale też nigdy nie stoi w miejscu - nie ustaje, ciągle szuka Dobra, jest twórcza. 
S
Szczypta
17 stycznia 2015, 04:46
PS. Myślę, że równanie Miłości mogło by tak wyglądać 1+1+1=1 :) (mąż+żona+Bóg)
H
HK
16 stycznia 2015, 17:52
Powiedziałbym, że to dosyć schematyczne, a tak naprawdę nieludzkie przedstawienie miłości. Tyle przykładów z życia roślin, tak nieadekwatnych do związku dwóch osób. Tak mało wyobraźni? Znam tyle małżeństw z kryzysami, oczywiscie, ale do końca wspólnego życia zakochanych tak jak to było nie tylko w dniu ślubu, ale w pierwszych dniach narzeczeństwa. Rzeczywiście nie potrafili bez siebie żyć mimo normalnych, ludzkich kłopotów nie tylko z otoczeniem, ale i z dziećmi. Widzę w tej "opowiastce" wyraźne tendencje do unaukowienia małżeństwa, a każde z nich jest jedyne i nie do "unormowania". Trzeba trochę wierzyć w romantyzm, a miłość małżeńska przetrwa nawet śmierć, gdyż jej właściwym "miejscem" jest wieczność - Bóg.
M
MMM
17 stycznia 2015, 14:02
Być może, jednak zauważ, takich pięknych przykładów jakie opisujesz nie jest na pęczki. Jest wiele małżeństw, których uczucie z czasem wygasa i to do nich przede wszystkim skierowany jest ten artykuł. To im najbardziej potrzebne jest spojrzenie z innej perspektywy.
O
OW
17 stycznia 2015, 15:20
Zgadzam się z HK. Poza tym kryzys według mnie nie jest szansą na rozwój, może być szansą na zrozumienie miłości w odniesieniu do osoby Jezusa i przez pryzmat tylko Jego miłości i z Jego pomocą można z niego "wyjść". Gdy więc jednak po ludzku zdarzy się już to ścięcie czubka krzewu różanego, to warto iść do najlepszego Ogrodnika, który sam przyodziewa Ewangeliczną lilię w szaty, w które nawet sam Salomon nie był ubrany.
P
Pyt
16 stycznia 2015, 13:02
To zdjęcie to pewnie w ramach polit poprawności z odwróceniem ról męskich i kobiecych.
16 stycznia 2015, 23:24
Czy Ciebie przypadkiem, w drodze do pracy, nie zaatakowała jakaś doniczka spadając na głowę?
A
Anna
25 sierpnia 2014, 21:41
Czy kryzys może być szansą? Z pozoru sprzeczne. Kiedy dochodzi do małżeńskiego kryzysu oddalamy się od siebie i bynajmniej nie myślimy o potencjalnych „zaletach” kryzysu. O tym, że kryzys może stać się swego rodzaju trampoliną do pójścia dalej i pogłębienia naszej relacji. Szansa to coś dobrego, pozytywnego, coś, co otwiera nowe możliwości. Wystarczy wykorzystać szansę, ażeby było nam lepiej, ciekawiej, przyjemniej, czy bliżej. Jak pogodzić czarne z białym, kryzys ze zbliżeniem, ryzyko z szansą? Podstawowym warunkiem jest uświadomienie sobie, iż nasze małżeństwo jest nierozerwalne. Wielu małżeństwom, które mogły być szczęśliwe, zabrakło tego właśnie wewnętrznego przekonania. A wówczas łatwiej się poddać… [url]http://malzenstwojestdobre.pl/czy-kryzys-moze-byc-szansa-z-pozoru-sprzeczne/[/url]
K
kjh
25 sierpnia 2014, 16:28
A co robić jak się skońćzyła?
F
franek
16 stycznia 2015, 22:57
Skończyła się fascynacja. Jeśli miłość była - odkurzyć. Jeśli nie była - pokochać! Miłóść to sposób bycia, życia. To coś co możemy przyrzekać. Nie jest więc zbiorem uczuć, nie może się skończyć. Jest...
A
Ann
24 kwietnia 2014, 17:20
1+1=1? A może 1+1>2 ? Ja tak to pojmuję ;) Pozdrawiam wszystkich czytelników.
J
JuzBabcia
24 kwietnia 2014, 16:00
Prawie nie ma szans aby miłość się nie skończyła dlatego od razu lepiej postawić sobie pytanie, jak przeżyć gdy się skończy. Przede wszystkim nie stawiaj wszystkiego co masz na 'jednego konia'. Dbaj o przyjaźnie, rodzinę bliższą i dalszą, dbaj  o siebie,  rozwijaj swoje pasje. To swego rodzaju poduszka, która złagodzi upadek gdy miłość sie skończy.
F
franek
25 kwietnia 2014, 08:49
Miłość się przysięga więc jak może się skończyć? Tylko dobrowolnie można jej nie praktykować. Ale czy to jest naśladowanie Chrystusa? Chyba że coś innego uważamy za miłość niż to wynika z nauki Jezusa.
T
TeżBabciax5
17 stycznia 2015, 06:48
Kocham mego męża tak samo a może bardziej niż przed ślubem - to samo odczuwam z jego strony. To co piszesz o przyjaźni i pasjach jest prawdziwe, ale trzeba odnaleźć wspólne pasje i wspólny krąg przyjaciół. Tu trzeba się postarać i często pójsć na kompromis. Jesteśmy szczęściarzami, bo mamy cudownych przyjaciół i odkrywcami - bo odnaleźliśmy wspólne pasje.
A
ania
6 marca 2015, 13:45
Ja niestety, postawiłam wszystko na miłość mojego męża. To był błąd. Teraz widzę, że z jego strony nie było i nie ma takiej oddanej miłości, jaką ja go obdarzyłam. Zaufanie prysło jak bańka mydłana. Szkoda, że dopiero po 12 latach. Mam 33 lata, dwoje dzieci i nędznie płatną pracę. On w tym czasie swobodnie się rozwijał, ma dobrą pracę, dobrze zarabia. Ma kolegów i koleżanki, którzy mu schlebiają i stali się ważniejsi, niż ja. Podobnie jego rodzina. Niestety mąż zapomniał czasy, gdy był nikim, a u jego boku stałam wtedy tylko ja. Teraz już nie jestem ważna, skoro akceptują go ci wszyscy, o których akceptację zabiegał. Wydaje mi się, że nigdy mnie nie kochał. Byłam po prostu jedyną, która go chciała - biednego, odpychanego przez rodzinę chodzielca bez żadnych perspektyw. Pomogłam mu na studiach, dałam miłość, dzięki której nabrał pewności siebie. Teraz mogę sobie iść.
M
Magdalena
4 października 2013, 12:22
Do ~mężatka, Pan Bóg nie chce abyśmy poprzestawali na relacji z NIM, ale również wchodzili w bliskie relacje z bliźnim.
G
gwas
14 kwietnia 2015, 14:59
A Ty jesteś prorokiem czy jasnowidzem że wiesz dokłądnie czego chce Bóg ?! 
M
mężatka
2 października 2013, 13:10
do Magdalena "ale również fizyczną, a to ona jest wyznacznikiem prawdziwej miłości, oddania i poświęcenia człowieka względem człowieka" ---> Magdalena miłość fizyczna nie jest wyznacznikiem prawdziwej miłości, osobiście nie zgadzam się z tym, jezeli Twoje małżeństwo opiera się tylko na miłości fizyczniej to po 1.nie przetrwa on długo;  po 2. osoby w tym związku są b ubogie.        Ps. Bóg obdarzył człowieka miłością fizyczną aby umocnić związek kobiety i mężczyzny..... czyli to jest "deser do obiadu" :) .... ale jaki pyszny :) ... pozdr
M
mężatka
2 października 2013, 13:02
do "~Agnieszka Nie jestem w stanie wybaczyć zdrady.To przecież złamanie przysięgi małżeńskiej....."             Przebaczenie jest aktem woli, być może sama sobie z tym nie poradzisz :( proś Boga aby On Ci w tym pomógł, zacznij od błogosławienia męża, jeśli tego nie będziesz mogła, proś aby Bóg błogosławił go w twoim imieniu....Przebaczenie jest to proces który niekiedy możę potrwać bardzo długo ale warto walczyć o to, bo przebaczając drugiej osobie sama wydostajesz się z "więzienia" zniewolenia. Zdrada jest wielkim zranieniem, ale dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, On potrafi ci zabliźnić tę ranę a wówczas sama się przekonasz że łatwiej Ci samej będzie żyć a i być może pozbędziesz się przy tym chorób somatycznych.... Pozdrawiam gorąco ... 
M
Magdalena
2 października 2013, 08:49
Pan Bóg kocha każdego z nas, bez względu na to, ile jesteśmy warci, a to znaczy, że każdy zasługuje na miłość, również tę ludzką. Ludzką, to znaczy nie tylko duchową, ale również fizyczną, a to ona jest wyznacznikiem prawdziwej miłości, oddania i poświęcenia człowieka względem człowieka. W duchu stać nas na wszystko – co dobre i co złe, ale to niekoniecznie muszą być nasze własne pragnienia. Bo choć nasze myśli zna tylko Pan Bóg, to wpływ na nie może mieć również Zły Duch, a to znaczy, że relacja na płaszczyźnie duchowej nie musi, ale może być kłamstwem i siłą, która nas powstrzymuje przed prawdziwym życiem.
A
Agnieszka
1 października 2013, 19:01
Nie jestem w stanie wybaczyć zdrady.To przecież złamanie przysięgi małżeńskiej.....
F
franek
24 kwietnia 2014, 13:24
Niestety (albo stety!) trzeba wybaczać wszystko!  Bóg wybaczał swemu ludowi zdrady bo zawarł przymierze. Małżeństwo jest przymierzem ( nie umową) Czy modlisz się:  " i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy?" (kto to nam powiedział?)
K
kasiab87
16 stycznia 2015, 17:21
Niestety łatwo nam mówić gdy nie jesteśmy w takiej sytuacji. A ból jaki sprawia zdrada zależy od miłości jaka darzymy partnera. Nie możemy nikogo oceniać jeśli nie umie wybaczyć zdrady i nie możemy do niczego zmuszać bo każda sytuacja jest inna
M
mężatka
1 października 2013, 09:40
Nie dokonca się zgadzam z tą tezą... róża nie przekwita nawet po 29 latach. Ta miłość istnieje nadal, ale jest ona inna, bardziej dojrzała ale i nie mniej namiętna i to o czym piszę nie jest tylko moje odczucie. Każdego dnia Mąż daje mi doświadczyć swojego uczucia do mnie poprzez szacunek, dobroć,  delikatność, spojrzenie... delikatne muśnięcie np w szyję podczas krojenia sałatki :) Również ja pragnę jemu pokazać jak bardzo jest ważny w moim życiu każdego dnia. Będąc 29 lat razem nadal można być zakochanym. Jest tylko 1 podstawowy warunek : Idziemy przez życie z Bogiem ... i chwała Mu za to :)
W
Worek
24 kwietnia 2014, 16:09
Udowodnij to albo podaj jakiekolwiek wiarygodne źródło, że bez Boga to niemożliwe.
A
Ann
24 kwietnia 2014, 17:23
Dowody? :) To tak jak byś chciał, żeby ktoś Ci udowodnił, że istnieje Bóg ;)
G
gwas
14 kwietnia 2015, 15:03
Jak nie ma dowodó to nie ma podstaw żeby to zakłądać, równie dobrze mogę stwiuierdzić  że piękna miłość jest możiwa tylko bez boga i nikt nie umie udowodnić że tak nie jest .
B
Basia
30 września 2013, 22:16
To smutne ,ze wielu i to nawet wierzacych ogranicza smierc tylko do smierci ciala .Czlowiek dla mnie to nie tylko cialo - to dusza ,psychika i cialo . Dlaczego o tym pisze ? Uwazam ,ze skoro sobie slubujemy milosc ,wiernosc i uczciwosc malzenska to nie wolno tej milosci zabijac a skoro np. wspolmalzonek oszust ,pijak lub tyran katujacy zone i dzieci , zabil Milosc czyli to co najwazniejsze to napewno Dobry Bog nie chce ,zebysmy czekali az nas tez wykonczy fizycznie... Dla mnie slub : " Ze Cie nie opuszcze az do smierci " znaczy az do smierci Milosci ,bo to jest dla mnie wazniejsze od ciala. Wszyscy ,ktorzy uparcie mysla inaczej i jeszcze probuja przekonywac ,ze to jest wola Boga ,Ktory JEST Miloscia ,niech beda z takim domowym terrorysta az do smierci ich ciala ...wtedy szybko zmienia zdanie ... ... A ja słyszałam o innej opcji - o miłości do śmierci w takim sensie, że nawet jak Cię ta miłość drugiego człowieka uśmierca, to i tak z nim jesteś. Małżeństwo jest po to, żeby się z tym drugim człowiekiem zbawić, a nie zabawić. To na pewno niesamowicie trudne, ale taka próba może nauczyć ufności Bogu nie tylko wtedy, gdy jest nam łatwo, ale przede wszystkim w wielkim cierpieniu. Miłość "wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma".
F
franek
24 kwietnia 2014, 13:09
Tak jest! Małżeństwo zaliczamy do sportów ekstremalnych :) Bez zasad, trenera, diety, ćwiczeń, odporności na przeciwności, postawienia nieraz wszystkiego na jedną kartę, bez przestrzegania regulaminów,... nie ma co marzyć o zwycięstwie.
I
izek
30 września 2013, 22:11
Nie sprawdzili, że nie ma ;)
P
Paula
30 września 2013, 21:57
To smutne ,ze wielu i to nawet wierzacych ogranicza smierc tylko do smierci ciala .Czlowiek dla mnie to nie tylko cialo - to dusza ,psychika i cialo . Dlaczego o tym pisze ? Uwazam ,ze skoro sobie slubujemy milosc ,wiernosc i uczciwosc malzenska to nie wolno tej milosci zabijac a skoro np. wspolmalzonek oszust ,pijak lub tyran katujacy zone i dzieci , zabil Milosc czyli to co najwazniejsze to napewno Dobry Bog nie chce ,zebysmy czekali az nas tez wykonczy fizycznie... Dla mnie slub : " Ze Cie nie opuszcze az do smierci " znaczy az do smierci Milosci ,bo to jest dla mnie wazniejsze od ciala. Wszyscy ,ktorzy uparcie mysla inaczej i jeszcze probuja przekonywac ,ze to jest wola Boga ,Ktory JEST Miloscia ,niech beda z takim domowym terrorysta az do smierci ich ciala ...wtedy szybko zmienia zdanie ... ... Tutaj właśnie jest powiedziane jak to zrobić, żeby na prawdę poznać drugiego człowieka przed związaniem się z nim przed Bogiem miłością doskonałą i nierozerwalną. Jest w tym samym punkcie powiedziane, że jeśli są jakiekolwiek wątpliwości (do tego potrzeba miminum inteligencji, świadomości i myślenia) przed ślubem, to rozważa się rozstanie z taką osobą. Jeżeli jest też podjęta decyzja o malżeństwie z osobą wierzącą i praktykującą, przy własnej wierze i przyjmowaniu z czystym sumieniem sakramentów, to moim zdaniem nie ma mowy o jakichkolwiek większych przeciwnościach, których nie dałoby się razem pokonać. Jak to trafnie stwierdził ks. Piotr Pawlukiewicz, że jeżeli druga osoba boi się Boga, to nie ma się czego obawiać.
F
franek
24 kwietnia 2014, 13:19
...jak to zrobić, żeby na prawdę poznać drugiego człowieka przed związaniem się z nim przed Bogiem Trzeba znaleźć się z tą osobą w warunkach trudnych: wędrowanie, żeglarstwo, budowa czegoś, odpowiedzialna i wyczerpująca praca, ..... a nie tylko na potańcówkach czy w kawiarni. Wątpliwości mogą być. Człowiek inteligentny często ma wątpliwości. Ważne by wiedział, że dobrowolnie chce całe życie działać dla dobra tej osoby. Dojrzałym nie jest się do małżeństwa - tylko do decyzji o zawarciu małżeństwa.
WT
w trudnościach
3 maja 2013, 21:59
[url]http://jezuufamtobie-tysietymzajmij.blogspot.com/[/url]
W
wiola_lab
28 października 2012, 19:07
Piękne to i bardzo mądre życiowo..... "Kochać to nie znaczy patrzeć na siebie nawzajem,ale patrzeć razem w tym samym kierunku..." (Antoine de Saint Exupery)....
T
Teolog
7 października 2012, 05:26
To smutne ,ze wielu i to nawet  wierzacych ogranicza smierc tylko do smierci ciala .Czlowiek dla mnie to nie tylko cialo - to dusza ,psychika i cialo . Dlaczego o tym pisze ? Uwazam ,ze  skoro  sobie slubujemy milosc ,wiernosc i uczciwosc malzenska to nie wolno tej milosci zabijac a skoro np. wspolmalzonek  oszust ,pijak lub tyran   katujacy zone i   dzieci ,  zabil  Milosc czyli to co najwazniejsze to napewno   Dobry Bog nie chce ,zebysmy czekali az nas tez  wykonczy fizycznie... Dla mnie slub  :   " Ze Cie nie opuszcze az do smierci  " znaczy az do smierci Milosci ,bo to jest dla mnie wazniejsze od ciala.  Wszyscy ,ktorzy uparcie mysla inaczej i jeszcze probuja przekonywac ,ze to jest wola Boga ,Ktory JEST Miloscia ,niech beda  z takim domowym terrorysta az do smierci ich ciala ...wtedy szybko zmienia zdanie ...
S
shapek
17 stycznia 2015, 04:14
idąc za Twoją teorią ślubowanie nie ma sensu
M
monika
4 października 2012, 15:29
podoba mi się artykuł, prosto o wcale nie prostych sprawach.
S
SEPARACJA
1 października 2012, 06:55
Czy trwanie z toksycznym mężem już ponad 20 lat tylko przez wzgląd na sakrament to miłosć? Tym trwaniem kieruje wola która jest ciągle motywowana nierozerwalnością małżeństwa ale czy to jest miłość? Nie, to nie miłość, żadną miarą sama wola nie wystarczy by kochać, można być wierny, można służyć, można się starać patrzeć na drugiego człowieka przez pryzmat dojrzałości chrześcijańskiej i wyznawanych wartości ale sama wola nie zmusi do miłości. Emocje, uczucia są nierozerwalną częścią miłości i w moim przekonaniu wydzielanie ich z pojęcia miłości, umniejszanie ich roli w miłości dojrzałej jest teoretyczną koncepcją, jakich zresztą wiele w kombinowaniu psychologów... Przecież Kościół Katolicki zaleca w tym wypadku separację.
H
HK
1 października 2012, 06:40
Arabeska! - dziękuję... za poetyckie odczytanie.
B-
Basia-Ja -Teolog
1 października 2012, 01:47
Do -bdz -Masz racje ,trwanie w wyniszczajacym nas ,toksycznym zwiazku to nie jest milosc ,to  grzech przeciwko Piatemu Przykazaniu ,ktore mowi  : Nie zabijaj.  Bog mowi  tu tez do nas :  Nie daj  sie zabic  ,bo JESTEM i ZYJE w Tobie  ,nie pozwol mnie w sobie zabic...  Trzeba sie wiec ratowac ,bo tego chce Dobry Bog ,Ktory Jest Miloscia .Bog  dal nam tez  Przykazanie Milosci Boga i Blizniego jak siebie samego czyli  powinnismy  kochac siebie jak Blizniego . Grzechem jest tez wzbudzanie poczucia winy w Osobie Skrzywdzonej i naklanianie jej  do bycia z terrorysta w domu az do smierci , smierci ktora  on lub ona  przyspieszy.
B-
Basia - JA
1 października 2012, 00:51
Do Osoby -U dolu  - mowiac  " Napisal go jakis teoretyk " chodzi tu  oczywiscie o Osobe artykulu o Basi i Marku  ,ktora nie potrafi  zinterpretowac     filozoficznej  Ksiazki mojego wspanialego profesora Karola Wojtyly.Dlaczego ona zaklada ,ze emocje i cialo ,zmyslowosc i pozadanie seksualne zblizyly Basie i Marka ? .Skad ta pewnosc ? Dlla ,mnie  Basie i Marka mogly zblizyc podobne warosci duchowe np. oboje sa zakochani w Bogu ,w Bogu Ktorego w sobie znalezli .
B
bdz
30 września 2012, 22:43
Czy trwanie z toksycznym mężem już ponad 20 lat tylko przez wzgląd na sakrament to miłosć? Tym trwaniem kieruje wola która jest ciągle motywowana nierozerwalnością małżeństwa ale czy to jest miłość? Nie, to nie miłość, żadną miarą sama wola nie wystarczy by kochać, można być wierny, można służyć, można się starać patrzeć na drugiego człowieka przez pryzmat dojrzałości chrześcijańskiej i wyznawanych wartości ale sama wola nie zmusi do miłości. Emocje, uczucia są nierozerwalną częścią miłości i w moim przekonaniu wydzielanie ich z pojęcia miłości, umniejszanie ich roli w miłości dojrzałej jest teoretyczną koncepcją, jakich zresztą wiele w kombinowaniu psychologów...
A
Arabeska
30 września 2012, 22:40
Pięknie napisane:merytorycznie a zarazem poetycko.
H
HK
30 września 2012, 21:53
Tak, masz dużo racji - teoretyk. Gdyż doświadczyłem trzydziestoletniego zakochania... i wciąż nim żyję, choć Żona już na tamtym świecie - prawie od dziesięciu lat.
UD
u dołu:
30 września 2012, 08:30
Na podstawie : Karol Wojtyła "Miłość i odpowiedzialność", rozdział "Osoba a miłość". Napisal go jakis teoretyk .
T
Teolog
30 września 2012, 03:07
Wiesz M. to nie prawda ,ze Milosc nigdy nie ustanie ,chyba ,ze masz na mysli MILOSC BOGA do nas ,bo np. milosc  osoby do kogos ,kto Cie oszukal  a potem upokarza ,zdradza ,bije ,gwalci  ,zamienia ci zycie w PIEKLO , niszczy Twoje Jestestwo i Boga KTORY JEST W TOBIE   -  napewno ustanie  i ta milosc  powinna ustac .TYLKO to i TEGO warto kochac co /kto przybliza nas do Boga . Piate Przykazanie  mowi Nie zabijaj ale tez NIE POZWOL DAC SIE ZABIC ! Mam tu  nie tylko na mysli zabijanie  ciala ale przede wszystkim niszczenie DUCHA  i BOZEGO ZYCIA , KTORE JEST W NAS .Bog napewno nie chce ,zebysmy nieustannie kochali kogos ,kto nas niszczy  i probuje  od Boga oddalic . Jesli chodzi o ten Artykul ,ktory mowi o milosci Basi do Marka to jest on  na bardzo  niskim poziomie . Napisal go jakis teoretyk .Basia moze myslec calymi dniami o Marku ,bo On np. JEST NA WYSOKIM POZIOMIE ROZWOJU DUCHOWEGO   I  JEST TEGO WARTY  . To moze odbywac sie ZUPELNIE NA PLASZCZYZNIE DUCHOWEJ ,bo nigdy nie bylo miedzy nimi kontaktu fizycznego  - poznali sie i niestety ich drogi sie rozeszly .I nawet bedac daleko od siebie moga byc blizej  i  bardziej sie kochac niz dwoje ludzi ,ktorzy spia ze soba a wcale sie nie szanuja... czyli wcale sie nie kochaja. 
M
M
29 września 2012, 20:20
Kochać człowieka to to samo co kochać Boga... Bóg jest Miłością. Tyle powiem tym, którzy się zastanawiają czym jest miłość... Miłość to nie zakochanie, które znamy, które kończy się po dwóch latach.. Miłość to wolny wybór. Tak jak na kochanie Boga człowiek musi zdecydować się w sposób wolny, tak człowiek musi podjąć decyzję czy chce kochać drugą osobę. Tak jak jest w liście do Koryntian: "Miłość nigdy nie ustaje".. Jeśli dokonamy takiego wyboru na całe życie, nasza miłość nie ustanie, bo będziemy chcieli kochać.
jazmig jazmig
29 września 2012, 12:35
 Trochę to rozgadane i nieprecyzyjne. Definicję miłości podał św. Paweł w swoim liście do Koryntian i nie widzę możliwości dodania czegokolwiek do tej definicji. Gdy mówimy o miłości mężczyzny i kobiety, której efektem jest nowa rodzina i potomstwo, to taka miłość rzeczywiście ma swoje różne fazy rozwoju. Najpiękniejsze jest niewątpliwie miłość romantyczna, z początków narzeczeństwa, wzajemne zauroczenie i ignorowanie wad. Po dłuższym pożyciu, zwykle już w małżeństwie, zaczynamy dostrzegać wady partnera i krytykować je, bwa niestety, że w sposób, który może doprowadzić do rozpadu małżeństwa. W tym właśnie okresie małżeństwo zdaje egzamin swojej dojrzałości. Jeżeli poczucie odpowiedzialności za partnera i rodzinę przeważy nad irytacją spowodowaną jego wadami, to małżeństwo przetrwa. W przeciwnym wypadku - rozpadnie się. Zgadzam się z autorką, że w takiej sytuacji poradnia małżeńska może pomóc uratować małżeństwo. Rolę takiej poradni mogą spełniać rodzice małżonków, którzy zamiast podjudzać do rozwodu, zemsty itp., będą wskazywali córce/synowi ich wady i niewłaściwe postępowanie, wygaszając złe emocje między małżonkami. Często niestety się zdarza, że kochające mamusie namawiają do rozwodu swoje dziecko. To jest bardzo zła rada, poza przypadkami naprawdę patologicznymi u współmałżonka.
TT
taki tam szeregowy naukowiec
29 września 2012, 11:59
Naukowcy mówią, że nie ma dwóch takich samych płatków śniegu. (jak oni to sprawdzili, nie wiem) To dość proste i postaram się to prosto wytłumaczyć :) Każdy płatek śniegu jest przypadkową kombinacją cząstek wody. Jeśli liczba kombinacji jest znacznie większa (na przykład miliard razy większa lub więcej), niż możliwa liczba płatków, to istnienie dwóch identycznych płatków jest bardzo mało prawdopodobne - każdy będzie się jakoś różnił. Jeśli w fizyce coś jest bardzo, bardzo mało prawdopodobne, to przyjmuje się, że jest niemożliwe. W tym sensie niemożliwe jest na przykład istnienie dwóch identycznych ciał ludzkich (identycznych na poziomie cząstek). Podobnie, niemożliwe jest istnienie dwóch identycznych planet, czy trafienie kilku szóstek pod rząd w totku przez jednego gracza, oczywiście o ile organizator gry nie oszukuje. Na marginesie, na podobnej zasadzie możemy też stwierdzić, że istnienie naszego świata jest również niemożliwe, ale to już w pewnym sensie podpada pod teologię, a nie pod fizykę - bo świat przecież istnieje, chociaż to niemożliwe w wyżej podanym sensie fizycznym ;)) Fizyka mówi wyłącznie o tym, co obserwowalne, a świat, chociaż jest fizycznie niemożliwy, to jednak istnieje. Taka drobna sprzeczność.
Ł
ŁK
29 września 2012, 11:05
Bardzo dziękuje za garść życiowej mądrości! Ten artykuł prowokuje mnie do refleksji na temat istoty miłości. Czym jest właściwie miłość?