Czy to nie jest zwykłe świństwo?!

(fot. Daniel Go / flickr.com)
Krzysztof Ziemiec / slo

Trudno w zaledwie kilku słowach odpowiedzieć na to z pozoru banalne pytanie. Najprościej byłoby powiedzieć, że "przecież obiecywaliśmy to przy ołtarzu przed naszą "drugą połową" w obecności Boga".

Czyż można tak złożoną obietnicę złamać? Wydaje się, że nie, ale życie pokazuje, iż niestety jest inaczej... Myślę, że nawet jeśli ktoś zbyt rytualnie traktuje sam ślub, to znaczy mniej jak sakrament a bardziej jak uroczystość, to warto być wiernym, tak samo jak warto być przyzwoitym człowiekiem. Dla mnie to po prostu filozofia życia! Pewien świadomy życiowy wybór, za który trzeba też ponosić odpowiedzialność. Przecież mówimy: "Nie opuszczę Cię aż do śmierci. Tak mi dopomóż Bóg"!

Czyż jeśli kapitan jako ostatni schodzi z tonącego statku, a dowódca wojskowy zawsze będzie do końca bronił swoich podwładnych, to czy my mamy prawo zostawić kogoś, z kim dzielimy życie? Jeśli dzielni żołnierze podziemia nie wydali w czasie tortur swoich współpracowników w ręce UB czy Gestapo, to czy my w czasie pokoju mamy prawo zdradzić kogoś tak nam bliskiego jak współmałżonek? Czyż nie jest to zwykłe świństwo?! Tak po prostu kogoś zawieść. Zniszczyć uczucie. Poniżyć drugą osobę... Tak robią tylko mali ludzie! Albo okrutnicy, dla których życie ludzkie nie ma znaczenia.

Wierność to tego rodzaju test, w którym sprawdzamy, na ile jesteśmy uczciwi wobec siebie, na ile jesteśmy uczciwi wobec innych, na ile jesteśmy twardzi wobec własnych przekonań. Wierność nie polega tylko na tym, by być ze sobą, gdy jesteśmy młodzi, piękni, zgrabni i zdrowi, ale także, a może przede wszystkim wtedy, gdy coś w życiu idzie nie tak, kiedy na przykład jedno choruje lub miało wypadek i kiedy bardzo mocno siebie potrzebujemy. W takich momentach poznaje się wartość wierności i wartość małżeństwa. Myślę, że przysięga małżeńska w tych trudnych chwilach nabiera szczególnego smaku i sensu.

DEON.PL POLECA


Rodzina jedynym prawdziwym źródłem szczęścia

W czasach, gdy człowiek taki jak ja musi być jednocześnie wspaniałym ojcem i wzorowym profesjonalistą, kiedy nie ma znikąd żadnej pomocy, może się wydawać, że rodzina to przede wszystkim wielka praca i długie pasmo wyrzeczeń. Ale to jest sprawa, dla której warto się poświęcać. Warto harować i rezygnować z mnóstwa rzeczy. To dlatego, że rodzina jest prawie wszystkim, jest w pewnej mierze sensem życia, czymś, po co warto żyć. Sukces w pracy - szczególnie w moim środowisku - trwa jedynie kilka chwil.

Znajomi mogą odejść równie szybko, a pieniądze nie dają szczęścia, jeśli jest się samemu. Jedyną kotwicą i opoką jest rodzina, która daje bezpieczeństwo, wytchnienie, radość i uśmiech. Nie ma nic piękniejszego niż to, kiedy wracam po 13 godzinach pracy do domu i widzę uśmiechnięte twarze, dla których jestem najważniejszą osobą.

Warto iść pod prąd dzisiejszym czasom

Jest takie powiedzenie, że zdrowa ryba płynie pod prąd a nie z prądem, tylko chora płynie z rzeką do morza. W dzisiejszych czasach bardzo dużo osób stara się być trendy, stara się zachowywać tak, jak cała reszta otoczenia. Jednak nie jest to chyba objaw "zdrowia", a raczej poruszania się po fali, "surfowania". Fala oczywiście doniesie nas w jakieś miejsce, ale pytanie, czy to miejsce będzie zgodne z naszymi przekonaniami, z tym, z czym wchodziliśmy w dorosłe życie?

W większości przypadków raczej tak nie będzie, bo to, co jest trendy, chyba nie do końca jest tym, o czym marzyliśmy za młodu. Zobaczmy, że ileś lat wcześniej każdy z nas miał potrzebę buntu, sprzeciwiał się światu, który wydawał się nam niesprawiedliwy, zły, pozbawiony wartości. Wierzyliśmy, że będziemy tym kimś, kto go zmieni niczym jakiś Winnetou. A potem co się okazuje? Że bardzo często nasze młodzieńcze marzenia i tęsknoty trzeba odłożyć gdzieś na bok, bo jest kariera, bo jest praca, bo są zarobki, bo są premie, bo są wakacje, bo są hobby. Nie mówię, że tego ma nie być, ale by pamiętać o tym, co w życiu powinno być najważniejsze.

Uważam też, że warto dzisiaj, w tym świecie pełnym postaw utylitarnych, pokazać, że są inne wartości - wartości ponadczasowe, które były ważne kiedyś, które są ważne teraz i które będą ważne jutro i że przetrwają one wszystkie mody. Wielu z nas podążając za rożnymi trendami staje się ludźmi bez właściwości, ludźmi z plasteliny, których można ulepić tak, jak się chce. Uważam, że znacznie lepiej być twardzielem z krwi i kości, który ma swoje przekonania, idzie czasem pod prąd, idzie czasem pod gorę, z wieloma zakrętami się zmaga, ale dochodzi na sam szczyt i potem wie, jak pięknie smakuje widok gór z tego szczytu, który zdobyliśmy o własnych siłach, na własnych nogach, z własnym bijącym sercem i spoconym czołem.

Więcej w książce: Laboratorium miłości. Po ślubie - Zbigniew Kaliszuk (red.)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy to nie jest zwykłe świństwo?!
Komentarze (32)
G
gng
30 listopada 2014, 23:28
Takie psychologizowanie to do potłuczenia o kant ławy! Albo chcemy wierzyć Panu Bogu do końca - z a w i e r z a ć   w każdej sytuacji, albo czcimy bałwochwalczo jakieś "jedyne źródła szczęścia" typu rodzinność czy małżeńskość według lepszych czy gorszych, mniej czy bardziej rozpowszechnionych a z gruntu fałszywych wyobrażeń. Porzucić ojca i matkę, braci i siostry, żony i mężów mieć w nienawiści, a niczego (NICZEGO!) NIE KOCHAĆ bardziej niż Pana to  przedsionek Królestwa, w którym stokroć więcej można otrzymać.
D
DE
29 listopada 2014, 16:32
Odejść od męża/żony nieomal bez powodu, bo się znudził/a - to jest świństwo. Mówić - on/ona nie dorównują mi inteligencją, nie rozumiemy się po wielu latach małżeństwa, on/ona nie zna jęzków, nie jest ambitny/a i tym podobne bzdury. Ogromny to problem dla tej strony. która pozstała sama, wierna, czekająca wytrwale. Egoista zwykle wymyśli sto powodów, aby siebie usprawiedliwić, ale usprawiedliwienia nia ma !
:
:)))))))))
14 lipca 2014, 20:53
Czasem człowiek w życiu głupio się zaplącze... Potem skrycie marzy o tym, żeby cofnął się czas, ale nie śmie tego głośno powiedzieć... Ale czasem, nieoczekiwanie... niewypowiedziane marzenia się spełniają..... i oto "samo dzieje się" coś, czego się pragnęło... To wygląda jak coś złego, a jest dobre. Tak bywa. Ja nazywam to działaniem Boga.
S
stokrotka
14 lipca 2014, 16:36
OK. Zgadzam się. Natomiast ja mam wątpliwości idylematy z drugiej strony... Jeśli ja widzę, że mój stan zdrowia (który okazł się po ślubie) nie pozwala, by mój współmałżonek mógł być w pełni szczęśliwy i nie ma możliwości bym wyzdrowiała, to raczej wolałabym odejść. Bo sama jakoś dam sobię radę z całą sytuacją, ale nie potrafię patrzeć jak on cierpi z mojego powodu. To właściwie jest moja wątpliwość... I co dalej? Czy wtedy było by te rozstanie w jakimś stopniu usprawiedliwione? Bo w końcu nie było by to ze względu na pożądliwość i zdradę, ale ze względu na tę drugą połowę, by dać szanse na szczęście, którego ja dać  nie mogę. By mógł ułożyć sobie życie, tyle że bezemnie...
M
M.
14 lipca 2014, 19:58
Małżeństwo ma być na dobre i na złe, czyli także w chorobie. A decyzja o której piszesz nie należy do Ciebie, lecz do Twojego męża - skoro jest przy Tobie to chyba tak zdecydował. nie możesz go odsyłać, bo "gdzies indziej" będzie mu lepiej. Narażasz go tak naprawdę na grzech, więc nie wiem jakie Ty mu chcesz dać szczeście... 
G
GA
29 listopada 2014, 16:42
Wielokrotnie nad tym myślałem, ale odwróć sytuację: jakbyś się poczuła gdyby mąż był chory i powiedział że dlatego odchodzi, zostawiła byś go? wątpie, bo małżeństwo to przedewszystkim wsparcie i przejście przez życie razem.
L
lawral
14 lipca 2014, 14:02
Bełkot. Wytłumacz autorze kobiecie, króra jest bita, albo gwałcona przez męża, że powinna zostać przy nim "bo przysięgała".
K
klara
14 lipca 2014, 15:11
Każdy powie takiej kobiecie, że powinna odejść od niego i zgłosić to na policję. Nie znam księdza, który by mówił inaczej.
K
kieiwix
14 lipca 2014, 15:30
I tak też mówi oficjalne nauczanie Kościoła. Jeśli zostały wyczerpane wszelkie rozsądne próby poprawy sytuacji to separacja jest w pełni dopuszczalna i popierana. Oczywiście kobieta powinna trwać w miłości i wierności czyli nie powinna się wiązać z nikim innym oraz powinna być gotowa pomóc mężowi jeśli zwróci się do niej o pomoc w nawróceniu. Jednocześnie nie oznacza to żona ma od razu wrócić na każde zawołanie gdy np. mąż po miesiącu separacji zaczął zapewniać że to się już nie powtórzy.
L
lawral
24 września 2014, 19:24
Ja znam ...
NP
nie przewidzi
14 lipca 2014, 10:56
Byle nie poślubić psychopaty, bo z tego nie będzie małżeństwa, tylko nieszczęście,niewola, a żadna terapia nie pomoże.
T
tak
14 lipca 2014, 15:42
Choroba psychiczna jest wystarczającym powodem do kościelnego unieważnienia małżenstwa
A
Ant
29 listopada 2014, 10:32
Stwierdzenia nieważności, nie unieważnienia (wiem, że to już staje się nudne).
K
karol
14 lipca 2014, 09:53
tylko że często nawet bardzo żeten ślubto była jakaś tam , niewielka , mała, duża lub bardzo wielka POMYŁKA i jak dalej żyć tak samo to jest dopiero niegodziwe
G
Grzegorz
14 lipca 2014, 10:13
Od eliminacji pomyłek jest czas narzeczeństwa. Wystarczy dojrzale podejść do związku i nie ma obawy o pomyłki. Ślub to nie kupno obuwia aby działać w tej sprawie pochopnie. Zresztą, patrząc na swoje otoczenie widzę, że te "pomyłki" zdarzają się najcześciej tym, którzy z góry zakładają, że małżeństwo to coś, co może się rozpaść. Nie ma w nich determinacji aby coś zmienić, coś poprawić, z czegoś zrezygnować, czegoś się wyrzec dla osoby, której przysięgli życie aż do śmierci.
P
P.
14 lipca 2014, 10:40
I z tym jest największy problem, egoistyczne podejście. Ludziom nie chce się niczego zmieniać, lepiej od razu skazać związek na straty niż usiąść i spokojnie porozmawiać w czym tkwi problem i spróbować go rozwiązać. Małżeństwo nie jest łatwe, trzeba się starać, dawać coś od siebie. Zawsze będą jakieś kłótnie i trudności. Sukces tkwi w tym by umieć się dogadać i potwierdzać swoje uczucia choć odrobiną zaangażowania.
H
hot
14 lipca 2014, 10:48
Przeceniasz okres narzeczeństwa. Wiele rozwodów  zdarza się po kilkunastu, kilkudziesiąciu latach małżeństwa, na zasadzie "wymiany na nowszy model."
K
klara
11 sierpnia 2014, 21:43
Pomyłka to jest wtedy gdy do herbaty wsypiesz soli zamiast cukru. A małżeństwa niemożna określać pomyłką. Przygotowanie do ślubu to czas zeby się zorientować i żto nie jest ta osoba. A określenie "pomyłka" pojawia się zwykle wtedy na drodze pojawi się osoba trzecia.
F
franek
1 grudnia 2014, 10:54
Samo dobre narzeczeństwo nie jest gwarantem ale pozwala stwierdzić czy obie osoby będą się starać, czy mają podobną hierarchię wartości, czy uznają związek za nierozerwalny, ... O jakości małżeństwa decyduję rzeczywiście staranie się, reperowanie, umiejętność rezygnacji z czegoś miłego ale podrzędnego, wierność swojej przysiędze, itd
T
Tomasz
14 lipca 2014, 07:30
Opuszczenie małżonka bywa kropką nad i. Ratunkiem przed zniszczeniem do końca wizerunku siebie jako normalnej, dobrej osoby. Brak miłości, uczciwości, okazywania przyjaźni i zainteresowania już jest złamaniem obietnicy. Stałym codziennym łamaniem, z premedytacją, z zimną krwią danej obietnicy. Najgorzej że cierpią na tym dzieci...
W
wyczerpana
16 lipca 2014, 02:39
Wlasnie cos takiego przechodze-po latach walki o zwiazek ,gdzie nawet moje kichanie mu przeszkadzalo,gdzie nie bylo wiezi( bylismy w poradni malzenskiej u Jezuitow- pani psycholog stwierdzila ,ze nic oprocz picia i jedzenia nas nie laczy)...On mial jakies schizy,gasil mi swiatlo ,gdy czytalam ksiazke,czy rozwiazywalam krzyzowki,krytykowal moje gusta w calym spektrum mojego postrzegania swiata,zdradzal moje wszystkie tajemnice swojej rodzinie -zwlaszcza bardzo nieprzychylnie nastwionej do mnie matce...Znienacka w sytuacjach sielankowego rozleniwienia potrafil doprowadzac mnie do skrajnego wyczerpania nerwowego..obrazajac mnie -czy tez Bogu ducha winnych czlonkow mojej rodziny.On i jego bliscy holdowali kultowi pieniadza..sami latajac do kosciola az furczalo..Kiedy urodzilam dwojke dzieci -stalam sie workiem do przestawiana z kata w kat ( bo przestalam zarabiac).Bylam tylko od gotowania i sprzatania ( jestem wyksztalcona-a traktowal mnie jak sluzaca)Poza tym nie interesowal sie mna jako kobieta..wysmiewal moj wyglad ,wypominal wiek.( zaznaczam ,ze jestem bardzo zadbana osoba i jak mowia ludzie-bardzo ladna-tylko moj malzonek tego nie wiedzial)Poza tym byl potwornie skapy..dzieciom nawet wyliczal mleko ,ktore pily na sniadanie.Byl nieczuly ...Od pieciu lat nosilam sie z zamiarem odseparowania-informowalam go o tym rokrocznie...jak groch o sciane-2 tygodnie nawet byl poprawny a potem-hajda na calego..Zlozylam papiery-walczylam ,ale sie poddalam-teraz podczas rozwodu pojawil sie ktos inny -nie jakis ideal-ale NORMALNY czlowiek.Czy jestem swinia panie Ziemkiewicz?
W
wyczerpana
16 lipca 2014, 03:14
Przepraszam -przez podobienstwo nazwisk znanych dziennikarzy,ktorych lubie- wkradl sie blad i pomylilam nazwisko-oczywiscie przepraszam Autora (ktorego cenie mimo wszystko za jego  klarowna  i niezlomna postawe- tez do niedawna myslalam ,ze dam rade..)
MR
Maciej Roszkowski
16 lipca 2014, 17:38
Każdy ma prawo do obrony. Separacja od łobuza jest taka obroną.
N
Nora
14 lipca 2014, 00:51
Czasem związek jest tak nieudany, ze grozi rozwojowi duchownemu drugiego człowieka. A żeby nie wiem jakie przysięgi były składane godność człowieka i jego rozwój duchowy powinien byc na pierwszym miejscu w każdej sytuacji życiowej.
MR
Maciej Roszkowski
14 lipca 2014, 15:25
No oczywiście! Przecież zyjemy po to aby bylo NAM  dobrze. Jak w supermarkecie. Co warta jest godność człowieka, który nieodpowiedzialnie podejmuje jedną z najważniejszcyh decyzji życiowych i na czym będzie polegać jego "rozwój duchowy".
M
M.
13 lipca 2014, 23:01
Niestety myślę, że piewsze kłamstwo pada już podczas ślubu, kiedy to część osób wcale nie ma zamiaru być ze sobą za wszelką cenę. Chcą być razem na dobre i na złe, ale to złe rozumieją jako dramatyczno-romantyczne zdarzenie losowe, które tylko przypomni jak bardzo się kochają. Tylko, że to "złe" jest nie tylko wtedy, kiedy coś złego NAS spotyka z zewnątrz, ale także, gdy źle jest MI ĘDZY nami... Patrząc na rozwody po kilku latach małzenstwa myślę, że ludzie w dzisiejszch czasach są  jednak skrajnie nieodpowiedzialni i niedojrzali. Z czego to wynika? Oprócz egoizmu, bo ten towarzyszył nam przecież od zawsze.  W rodzinie uczymy się życia w społeczestwie. Jeśli odchodzimy od modelu pracy nad małżeństwem na rzecz zmiany patnera gdy mi sie tylko coś odpodoba, to zastanówmy się jak to się przełoży na relacje w społeczeństwie? 
S
Słaba
15 lipca 2014, 11:15
"w zdrowiu i w chorobie, w dobrej i złej doli, aż do końca życia"... Zło "między nami" lub w którymś z nas, to bardziej złożone zagadnienie. Niestety mało i płytko się o tym mówi, w czasie przygotowania do małżeństwa i w razie tego typu kłopotów w małżeństwie.
.
...
13 lipca 2014, 22:57
Na pewno warto być wiernym. Nie ma nic piękniejszego jak trwać w szcześliwym związku dziesiątki lat i mieć świadomość, że udało się wytrwać tak długo z tą jedyną osobą. Myślę, że niewierność często wynika z niezgodności charakterów. Często jest tak, że pary zbyt szybko decydują się na ślub. Pierwszy okres związku to zauroczenie i oczarowane, nie dostrzega się jeszcze wszystkich wad drugiej osoby. Pojawia się przekonane, że jesteśmy sobie przeznaczeni w efekcie chcemy jak najszybciej się pobrać. Dopiero wtedy po czasie zaczynamy dostrzegać całą prawdę o sobie. Czasem się udaje ale często okazuje się, że tak naprawdę kompletnie do siebie nie pasujemy jednak wtedy jest już troche za późno. Bywa, że nie mamy odwagi do zmian, nie chcemy się rozstawać mimo iż widzimy że zupełnie do siebie nie pasujemy. W takiej sytuacji nie trudno zdradę. Zanim więc zdecydujemy się na ślub powinniśmy jak najlepiej się poznać, poznać swoje wady i dopiero wtedy stwierdzić czy mogę kochać daną osobę mimo tych niedoskonałości... 
N
niedziela
13 lipca 2014, 22:02
Co z tego, że ktoś popełni owo "świństwo", inaczej mówiąc: zdradę, cudzołóstwo, zniszczy komuś życie, poniży...? Jest za to "świństwo" wynagradzany wyjątkową troską, jaką obdarza się w Kościele "związki niesakramentalne".  A niedługo Synod będzie zajmował się owymi "małymi" ludźmi, "okrutnikami", aby okazać im, że Kościół ich kocha i okazuje miłosierdzie, a może nawet dopuści do Komunii św... Nie ma żadnej kary za "świństwo"
G
Grzegorz
14 lipca 2014, 10:18
Od karania jest Pan Bóg. Ty daj dobry przykład swoim własnym postępowaniem i doczytaj List do Rzymian 12,19.
P
pedagog
13 lipca 2014, 16:14
"czyż jeśli kapitan jako ostatni schodzi z tonącego statku, a dowódca wojskowy zawsze będzie do końca bronił swoich podwładnych, to czy my mamy prawo zostawić kogoś, z kim dzielimy życie?" dotykamy tutaj złożonego problemu, jeżeli ktoś postępuje inaczej niż w cytacie. Niestety zdrada, a nawet "strzał  w tył głowy" (to jest świństwo) przez ludzi małych gdziekolwiek jest rzeczywistością naszego życia, w którą trudno uwierzyć, ale jest. Kanoniści wsazują wtedy jasno, że coś mogło się nie zdarzyć, a odnosi się to do jakiejkolwiek relacji czy stanu w Kościele. Podobnie jest w Kościele Prawosławnym, gdzie takie sprawy są stwierdzane. To tylko pokazuje dramat ludzkiej egzystencji. Zachodzi wtedy pytanie: czy ten związek w ogóle był ważny? Coraz częściej stwierdza się nieważności małżeństwa z różnych względów, jednym z nich jest zwykłe oszustwo człowieka. Oczywiście istnieją gorsze sytuacje jak aktywne poniżanie, czy wręcz zagrożenie godności człowieka, a wtedy ma moralny obowiązek się bronić. Tak to już jest,  ze każdy związek, oprócz zagadnień prawnych, też ważnych, ma jeszcze ten ludzki, gdzie pozostaje tylko zaufanie. Kiedy go nie ma to chyba i pierwszego nigdy nie było. To tak jakby ludzie się spotkali ale po prostu nigdy poznali. Albo i bardziej gorzko: to co poznali wystarczy i by zachować człowieczeństwo - nie chcą więcej.
1
12017
13 lipca 2014, 16:22
Tak, albo jeszcze inny powód, ale wszystko zamknięte, jakby nigdy nie miało miejsca.