Jak sprawdzić, czy to "ten jedyny"? Zadaj sobie dwa pytania
Statystycznie co czwarte małżeństwo kończy się rozwodem. Jak do tego nie dopuścić? Sprawdź, co radzi ks. Piotr Pawlukiewicz.
Wiem, że wiele par, które podejmują obecnie decyzję o ślubie i małżeństwie, boi się, bo w dzisiejszych czasach co czwarte małżeństwo się rozpada. W niektórych regionach nawet co trzecie… To by znaczyło, że statystycznie co czwarty czytelnik będzie rozwodnikiem. Oby nie! Być może wielu z was zastanawia się, czy to właśnie on się rozwiedzie. Kiedy szedłem do seminarium, to też się zastanawiałem, czy wytrwam. "Czy ja nie wystąpię z kapłaństwa?". I to jest normalny lęk.
Czy boi się Boga?
Jak zatem sprawdzić, czy to jest ten jedyny? "Proszę księdza, teraz jest dobry. Ale moja mama mówi, że mój ojciec też był dobry… Przecież my się zmienimy". Tak, zmienicie się. Nie macie pojęcia, jacy będziecie za dwadzieścia lat. Nie macie pojęcia… Marzenia, ideały - to wszystko się zmienia. Psychika się zmienia, nerwy się zmieniają, co zrobić… Otóż istnieje jeden sprawdzian. Sprawdź, czy twój chłopak, twoja dziewczyna boi się Boga. Bo ty przestaniesz się swojemu chłopakowi podobać. Będziesz się często stawała dla niego przyczyną nerwów. Więc sprawdź to jedno. I jeżeli za te kilka lat poprosisz go: "Nie zostawiaj mnie i dzieci", a on ci odpowie: "Mam cię w nosie", to wtedy zostanie tylko jedno: "W imię Boga, w imię Jezusa Chrystusa, proszę, zostań". I on zostanie, jeśli się boi Boga. Wiecie, co mówiłem. Prawie każdej parze w narzeczeństwie zdarzy się, że przekroczą ten kodeks moralny dotyczący seksualności. Namiętne pocałunki, dotknięcia, pieszczoty. Przypomnij sobie, jak twój partner zareagował, kiedy przez ten moment straciliście rozum. Czy powiedział: "Gosia, świetna byłaś", czy raczej: "Jezu Chryste, co myśmy zrobili… Ewa, chodź natychmiast do spowiedzi"? Jeżeli twój narzeczony nie boi się Boga, to twoje małżeństwo będzie grą w loterię. Nie wiesz, co nim zawładnie. Wędkarstwo, pieniądze, sąsiadka, pies, loty w kosmos - nie wiadomo… Jeśli się boi Boga, to wyjdzie z domu, będzie chodził trzy razy dookoła budynku, na złość ci się upije, ale wróci i powie: "Przepraszam". A "przepraszam" jest najważniejszym słowem w miłości. Nie "kocham cię", tylko właśnie "przepraszam". "Kocham cię" można mówić trzy razy dziennie, trzy na godzinę. Choć bywa, że niektórzy mężczyźni mają z tym problemy.
Trzeba jeszcze powiedzieć, że ktoś może być pobożny: latać codziennie do kościoła, lecz Boga się nie bać. Sprawdź więc, czy twój partner boi się Boga. Jak się nie boi, to będzie loteria. Jak zatem sprawić, żeby się bał? Do tego jest długa droga. Naprawdę, długa droga jest do takiego zewangelizowania. Zachęcić do biegania z gitarą, śpiewania, jeżdżenia na Taizé, jest prosto. Lecz stąd daleka jeszcze droga do takiej postawy, w której gdy ktoś straci Chrystusa i popełni poważny grzech, to blednie. Ale ja znam takich ludzi. Oni przychodzą - chłopak z dziewczyną - i są po prostu bladzi. Rozgrzeszam ich natychmiast. Na ulicy, w parku, gdzie tylko przyjdą. Oni nie mogą żyć bez Chrystusa. To jest bojaźń Boża. I to jest pierwsza zasada.
Ks. Piotr Pawlukiewicz: z nienawiści będziesz robił głupie rzeczy >>
Jaki jest dla rodziców i dla starszych ludzi?
Drugą zasadą jest sprawdzenie, co twój wybranek mówi o matce. Nie o tobie, lecz właśnie o rodzicach. O twojej czy swojej matce. Gdy chłopak do ciebie przyjdzie i powie coś w stylu: "Kochanie, aniołeczku… Słuchaj, ta stara idiotka, moja matka nie chciała mnie puścić. Wariatka taka. Ale ty, aniołeczku, jesteś najukochańsza. Jesteś taka śliczna" - to uważaj! I nie ciesz się, że w autobusie chłopak cię bierze na kolana. Patrz, czy ustępuje miejsca starszym paniom, bo ty też kiedyś będziesz starszą panią.
À propos ustępowania miejsca, to pewna siostra zakonna w Budapeszcie opowiadała mi, że weszło paru gości w skórach do trolejbusu, w którym siedziały starsze panie i jeden z nich powiedział: "Ty, szkoda, że nie ma takiego proszku, którym jakby tak sypnąć, to te staruchy by umarły i byłoby gdzie siedzieć". Wtedy odwróciła się jedna starsza pani i powiedziała mu tak: "Synku, nie martw się. Jak będziesz stary, to taki proszek już na pewno wymyślą"…
Pewna dziewczyna opowiedziała mi, w którym momencie się zdecydowała, że weźmie ślub ze swoim chłopakiem. On się jej oświadczał, ale ona była niepewna. Nie była pewna ani siebie, ani jego. I gdy kiedyś on odprowadzał ją na Dworzec Centralny i stojąc naprzeciw siebie na peronie omawiali właśnie ten temat, a decyzja wisiała w powietrzu, to on jej powiedział: "Kasiu, po myśl jeszcze. Ja nie naciskam. Nie nalegam. Zastanówmy się jeszcze". I ona stała na tym peronie i się wahała. Chciała mu powiedzieć, że tak, że będzie jego żoną, ale nie była pewna. A w pewnym momencie chłopak zniknął - jakby wyparował. Zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie wpadł na tory, czy coś. Odwróciła się i zobaczyła, jak jej chłopak na schodach ruchomych zjeżdżających w dół trzyma starszą kobietę. Rozmawiając z dziewczyną, zobaczył kątem oka jakąś starszą panią, która straciła równowagę na schodach. I nie zastanawiał się, że w tym momencie rozmawiają o miłości i związku, tylko w jednej chwili podbiegł do starszej pani, złapał ją i zwiózł na dół. I gdy tę babcię odstawił, to dziewczyna powiedziała tylko: "Będę twoją żoną. Kocham cię". Czy widziałaś kiedyś swojego chłopaka ze starszą panią na rękach?
(fragment książki ks. Piotra Pawlukiewicza "Seks. Poezja czy rzemiosło?")
Skomentuj artykuł