Kiedy ja mam zły dzień, on też ma zły dzień!
Czasem małżonkowie tak zarażają się wzajemnie swoim złym nastrojem, że jedno ściąga drugie w dół.
Zostawcie wszystkie sprawy domowe i jeszcze dziś idźcie do restauracji czy kawiarni, którą oboje lubicie. Zapalcie świeczkę na stoliku i pozwólcie sobie na smak lampki wina, przyjemność bycia obsługiwanym, na chwilę luksusu. Jeśli akurat brak wam pieniędzy, pożyczcie. Warto!
Nie tylko ty masz taki problem! Właśnie pary, które się kochają, mają podobny rytm emocjonalny. Dlatego dobre i gorsze dni zdarzają się u nich w tym samym czasie, nawet jeśli ich aktywność dotyczy zupełnie innych dziedzin. Owa zbieżność rytmów staje się jednak problemem, kiedy oboje mają w tym samym czasie swoją czarną dziurę i kiedy każde z nich oczekuje od drugiego pocieszenia i wsparcia. Im mniej jednak drugi z małżonków okazuje się w tym momencie do tego zdolny, tym większy jest zawód pierwszego.
Rozczarowanie i pozostawienie bez pomocy sprawiają, że kiedy sytuacja się odwraca i to drugi partner jest w potrzebie, pierwszy nie bardzo potrafi mu pomóc, skoncentrowany na własnym nieszczęściu.
Powstaje typowe błędne koło, które trudno przerwać bez pomocy osób z zewnątrz.
"Wielkie rzeki potrzebują małych strumyków"
(Albert Schweitzer)
Oczekiwanie, że druga osoba będzie nas zawsze uszczęśliwiać we wszystkich dziedzinach życia, jest wizją romantyczną i nierealną. Żaden człowiek nie został tak perfekcyjnie skrojony do naszych potrzeb, żeby mogło się to udać. A jeśli nawet znalazłby się taki, jakże nudny byłby taki raj! Właśnie izolowanie się w małych rodzinach jest w naszej kulturze dużym problemem, zwłaszcza dla tego z małżonków, który zajmuje się prowadzeniem domu.
Dlatego dbajcie o to, by mieć szeroki krąg znajomych i przyjaciół, a także osób, które można czasem zatrudnić do pomocy; oni wszyscy mogą poszerzyć waszą rodzinę i wzbogacić waszą osobowość.
Więcej w książce: Być rodzicami, pozostać zakochanymi - Helena Maja Heinemann
Skomentuj artykuł