Kobieta czy mężczyzna?!

Kobieta czy mężczyzna?!
(fot. Phototropy / flickr.com)
Logo źródła: Miłujcie się Anna Borkowska / slo

Czy naprawdę jest aż tak źle, że musimy szukać prawdy o własnej płciowości? Czyżbyśmy ją zatracili? Sytuacja jest rzeczywiście poważna! W dzisiejszych czasach podsuwa się nam różne pomysły na przeżywanie męskości i kobiecości. Niestety, często nietrafione i niezgodne z naszą naturą.

Obecnie dość silnie zaznacza się agresywny feminizm, który ma za zadanie wyzwolić kobietę spod panowania mężczyzny. Ta, która przez wieki była podporządkowana mężowi, poszukuje władzy. Czyni to, przyjmując strategię walki: kto lepszy? kto sobie lepiej radzi, więcej potrafi? kto silniejszy? kto bardziej pokrzywdzony? kto dyskryminowany?... Ciągła rywalizacja i szukanie winnego. Ten sposób postępowania prowadzi, niestety, do maskulinizacji kobiet. Owa pokrzywdzona niewiasta czuje się dowartościowana tylko wtedy, gdy może robić to, co mężczyzna - zajmować takie same stanowiska, oddawać się takim samym rozrywkom. Niestety, istnieje ku temu jedna "przeszkoda" - uwarunkowania biologiczne. Otóż kobieta może stać się matką. Jeśli odda się wypełnianiu tej funkcji, nie będzie mogła wojować. Cóż jej pozostaje, jeśli chce się dalej spełniać na polu zawodowym i społecznym? Jedynie walka z macierzyństwem, walka, która w skrajnych przypadkach może wyrażać się akceptacją aborcji - zezwoleniem na zabijanie nienarodzonych dzieci.

Inny nurt, bardziej "pokojowy", głosi, że nie ma sensu walczyć ze sobą, bo przecież tak naprawdę jesteśmy tacy sami, a różnice, które nam się wmawia, są efektem odmiennej socjalizacji (na przykład tego, że dziewczynkom kupuje się lalki, a chłopcom karabiny - jest to oczywiście duże uproszczenie). Takie hasła kryją gorzką prawdę - oto człowiek chce sam stanowić o tym, czym jest męskość i kobiecość. Nie podoba mu się pomysł, iż rodzi się już z pewnymi uwarunkowaniami. Uważa, że jest to cios wymierzony w jego wolność.

W dzisiejszych czasach możemy się więc spotkać zarówno z walką, jak i z unifikacją płci. Zastanówmy się teraz, jaki obraz kobiecości wdziera się do naszych umysłów poprzez media.

DEON.PL POLECA

Kobieta niezależna, radząca sobie doskonale bez mężczyzny, silna, uwolniona od wszelkich zahamowań, gotowa na związek bez zobowiązań, kobieta sukcesu, przesadnie dbająca o swój wygląd, starająca się za wszelką cenę zachować młodość - oto propozycje bardzo popularne dzisiaj. Ta zaś, która wychowuje dzieci i nie wraca do pracy po zakończeniu urlopu macierzyńskiego, postrzegana jest zazwyczaj negatywnie. Mówi się o niej "kobieta niepracująca", "kura domowa"… Niestety, często także mężowie postrzegają swoje żony przez pryzmat tych poglądów i zupełnie nie doceniają ogromu trudu, który wkładają one w wychowanie nowych pokoleń.

Media przyczyniają się także często do poniżania kobiety - wystarczy tylko przytoczyć przykład pornografii, w której kobieta traktowana jest jak przedmiot, zabawka do zaspokajania nieuporządkowanych pragnień seksualnych mężczyzn.

A jaki obraz mężczyzny promują media? Jeden z uczestników spotkania, które prowadzę w ramach przygotowania do małżeństwa, powiedział, że mężczyzna ukazywany w mediach jest nijaki. Jest w tym głęboka prawda - przedstawia się nam mężczyznę bez wyrazu, pozbawionego ideałów. Jedynym jego osiągnięciem jest najnowszy model samochodu, który daje mu pełnię życia, oraz maszynka do golenia, która sprawia, że lgną do niego wszystkie wymuskane kobiety. Ten mężczyzna jest słaby. Potwierdza swoją męskość w ramionach kobiety. Jeśli jest sprawny seksualnie - jest spełniony. Nie ma w nim wewnętrznej siły, która jest w stanie dać kobiecie poczucie bezpieczeństwa. Co jeszcze go charakteryzuje? Przesadnie dba o swój wygląd, ubiera się w najnowocześniejsze ciuchy, całe godziny spędza w solarium - chciałoby się powiedzieć: zachowuje się jak kobieta. Wyraźnie się więc tutaj ujawnia zjawisko feminizacji mężczyzn.

W tym ogromnym pomieszaniu nurtów, poglądów musimy zastanowić się nad istotą kobiecości i męskości. Co oznacza być mężczyzną, a co być kobietą? Proponuję, aby każdy (każda) w tym momencie dokończył(a) poniższe zdania. Niech to będzie rzeczywiście szczera odpowiedź, która odzwierciedla wołanie naszego serca.

Bardzo ważne jest, abyśmy się wsłuchali w to, co drzemie wewnątrz nas. Abyśmy się zastanowili nad tym, co wynika z faktu, że jesteśmy mężczyznami lub kobietami. Czy możesz ze spokojem powiedzieć sobie: "Jak to dobrze, że jestem kobietą. (Czuję się wspaniale w roli mężczyzny). Wiem, że jestem na swoim miejscu"? Czy też zdajesz sobie sprawę, że nie potrafisz zaakceptować swojej płciowości i w pełni odkryć jej piękna?

Różne mogą być powody takiej sytua­cji. Być może nie otrzymałeś (nie otrzymałaś) od rodziców tego najważniejszego komunikatu: że kochają Cię bezwarunkowo, że jesteś wartością samą w sobie i należy Ci się miłość za to, że po prostu jesteś. A może zadano Ci głębokie rany, dając do zrozumienia, że Twoje życie jest beznadziejne i nikt Cię nie pokocha. Może Twoja mama odnosiła się negatywnie do taty, wytykając mu jedynie wady oraz różne niedociągnięcia, a strzały mierzone w jego serce trafiły także w Twoje maleńkie męskie serduszko, lub też Twój tato poniżał mamę, przez co nabrałaś przekonania, że kobieta jest nic niewarta, na nic nie zasługuje, a jej życie to tylko pasmo porażek i cierpień. Być może jedyne, co rodzice pozostawili Ci w posagu, to postanowienie: "nigdy nie chcę być taki jak mój ojciec" albo "nigdy nie będę dla swoich dzieci taką matką, jaką moja mama była dla mnie". Mogłeś również zostać pozbawiony jakiegokolwiek wzoru męskości, wychowując się bez ojca lub mając z nim bardzo znikomy kontakt.

Różne mogą być nasze losy i doświadczenia, dlatego ogromnie potrzebujemy pewnego gruntu, punktu odniesienia, który sprawi, że się nie pogubimy. A kto może być dla nas lepszym przewodnikiem niż Pan Bóg, który nas stworzył? Musimy się zastanowić, co On sam złożył w kobiecym i męskim sercu.

Adam po akcie stworzenia został umieszczony w raju i otrzymał od Boga niezwykle ważne zadania: nadania nazw zwierzętom oraz uprawianie ogrodu. Mogłoby się wydawać, że to powinno mu wystarczyć. Przecież miał ciepły kącik i ważne zajęcie. On jednak w głębi swego męskiego serca odczuwał tęsknotę. W napotkanych istotach nie znalazł takiej, z którą mógłby nawiązać relację. Pragnął kogoś równego sobie. I oto Pan Bóg pogrążył go w głębokim śnie, w czasie którego uczynił z jego boku niewiastę. Przebudzony Adam wydał okrzyk zachwytu: "Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!" (Rdz 2, 23b). W końcu otrzymał wymarzoną towarzyszkę życia, swoją ezer (hebrajskie słowo "ezer", przetłumaczone jako "pomoc", oznacza takie wsparcie, jakie tylko jedna osoba niesie drugiej). O niej to przecież powiedział: "Ta będzie zwała się niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta" (hebrajskie słowo "isz" oznacza "mężczyzna, mąż", "iszsza" zaś - "kobieta, niewiasta, żona"; w tłumaczeniu ks. Wujka to podobieństwo oddano za pomocą wyrazów "mąż - mężyna"). W tej pierwotnej rzeczywistości nie ma mowy o wyższości jednej płci nad drugą - on i ona noszą w sobie obraz Boga (por. Rdz 1, 27). Nie ma tu miejsca na rywalizację, na niezależność - obydwoje potrzebują siebie i tylko we wzajemnym obcowaniu mają szansę odkrywać i realizować bogactwo swojej płciowości: "Mężczyźni i kobiety zostali powołani przez Stwórcę, aby żyć w głębokiej wzajemnej komunii, poznając jedni drugich i składając siebie w darze, działając razem dla wspólnego dobra i uzupełniając się nawzajem dzięki komplementarności cech kobiecych i męskich" (Jan Paweł II: List do Sekretarza Generalnego IV Światowej Konferencji ONZ poświęconej kobiecie).

Równa godność nie oznacza jednak tożsamości płci. Kobieta i mężczyzna są różni, i to nie tylko na poziomie cielesnym. Płeć wyraża się sposobem bycia, komunikowania, odbierania rzeczywistości, odczuwania i przeżywania miłości. Ta różnica nie powoduje dysonansu i jest przeżywana w całkowitym pokoju: "Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu" (Rdz 2, 25); "W »jedności dwojga« mężczyzna i kobieta są od początku wezwani nie tylko do tego, aby istnieć »obok siebie«, czy nawet »razem ze sobą«, ale są też powołani do tego, aby bytować wzajemnie jedno dla drugiego..." (Jan Paweł II: list apostolski Mulieris dignitatem, 7).

Można zadać sobie pytanie: czemu służy owo zróżnicowanie? Otóż kobieta i mężczyzna mają inne zadanie do wykonania: "Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną" (Rdz 1, 28). Pan Bóg zasiewa w kobiecie zdolność do macierzyństwa, a w mężczyźnie - do ojcostwa.

Każda kobieta ma zaszczepione w sobie potencjalne macierzyństwo. Przecież tylko ona może nosić w swoim łonie bezbronne dzieciątko, małą istotkę, która potrzebuje jej tkliwości i opieki. Jeśli kobieta może stać się matką, to znaczy, że musi mieć jakieś szczególne wewnętrzne predyspozycje do pełnienia tej funkcji. Bylibyśmy naiwni, myśląc, że Pan Bóg dał nam zadanie, a nie wyposażył nas w odpowiednie możliwości do jego wypełnienia.

Podobnie jest z mężczyzną. On nosi w sobie zalążek ojcostwa. To szczególne zadanie opieki nad żoną i dziećmi wymaga odpowiednich umiejętności, wpisanych w męską naturę.

O jakich szczególnych uwarunkowaniach można mówić w odniesieniu do kobiety i mężczyzny?

Macierzyństwo to troska o życie, to urodzenie człowieka i podtrzymywanie jego życia, to opieka, ciepło, dawanie miłości i wsparcia. Macierzyństwo nie oznacza więc tylko fizycznego wydania na świat potomstwa. Matką może być każda kobieta współczująca, ochraniająca życie. Matka to ta, która "sercem ogarnia każdego z nas...". Każda kobieta w swoich najbardziej wewnętrznych pokładach ma takie cechy, które umożliwiają jej bycie matką.

Kobieta łatwiej funkcjonuje w świecie osób. Ma rozwiniętą na wysokim poziomie zdolność empatii - potrafi wczuwać się w sytuację drugiego człowieka, czuć jego ból i radość, odczytywać subtelne oznaki emocji z ludzkiej twarzy, usłyszeć je w tonie głosu. To wszystko ułatwia jej znacznie komunikację międzyludzką, zrozumienie drugiego człowieka. Kobiecie trudniej jest oddzielić myślenie od przeżywania emocji.

Kobieta istnieje w głębi swego bytu dla drugiego - wszystko, co robi, jest ukierunkowane na osobę. Potrafi poświęcać się w sposób milczący, często nie mający jakichś wymiernych efektów - czuwać przy chorym dziecku, pocieszać strapionych, spędzać długie godziny, udzielając innym wsparcia emocjonalnego. W tych wszystkich działaniach uzewnętrznia się ogromna siła kobiety, jakże inna od tej męskiej - widocznej nawet w samej budowie ciała.

Kobieta zwraca uwagę na drobiazgi, tak niezwykle istotne w naszej codzienności, myśli o konkretnych małych sprawach, bez których niemożliwe byłoby prowadzenie domu, wychowanie dzieci itd. Jan Paweł II mówi o geniuszu kobiety, który jest potrzebny wszędzie tam, gdzie chodzi o relacje międzyludzkie i troskę o drugiego człowieka: "Dziękujemy ci, kobieto, za to, że jesteś kobietą! Zdolnością postrzegania cechującą twą kobiecość wzbogacasz właściwe zrozumienie świata i dajesz wkład w pełną prawdę o związkach między ludźmi" (Jan Paweł II: List do kobiet, 2). Kobieta powinna być obecna w rodzinie, gdzie jej bezinteresowna miłość, poświęcenie jest niezbędne do formowania młodych, zdolnych do miłości ludzi, ale także w życiu społecznym, w świecie pracy. Powinna ze swym otwartym, czułym sercem mieć dostęp do polityki, ekonomii i przyczyniać się w ten sposób do wprowadzania w życie bardziej ludzkich rozwiązań.

Ojcostwo natomiast to nieustanna gotowość do obrony i chronienia ukochanych osób, dawanie im poczucia bezpieczeństwa. Ojciec to ten, który niesie na barkach brzemię odpowiedzialności za rodzinę, który strzeże wartości, jest autorytetem, wzorem cnót, odbiciem ojcowskiej miłości Boga.

Mężczyzna ciężko pracuje, podporządkowuje sobie ziemię. Jest wyposażony w siłę fizyczną, w zdolność logicznego myślenia. Mężczyźnie łatwiej jest oddzielić myślenie od emocji, dzięki czemu może twardo stąpać po ziemi (czasami jest to niezwykle istotne, na przykład w sytuacjach zagrożenia). Charakteryzuje go myślenie perspektywiczne. Mężczyzna musi mieć cel, do którego dąży, jakąś wizję, której chce się poświęcić. Jest tym, który wyznacza kierunek: "(...) bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus - Głową Kościoła" (Ef 5, 23); to "bycie głową" oznacza niezwykłą odpowiedzialność, jest służeniem. Mężczyzna to po prostu ten, który stawia fundamenty i pilnuje, aby zbudowany przez niego dom nie runął. Tak rozumiane ojcostwo powinien realizować każdy mężczyzna - ten, który wybrał życie małżeńskie, kapłańskie lub samotne.

Jakże potrzeba dzisiaj tych, którzy będą ochraniać kobiety i dzieci, dawać wsparcie, a nie przyczyniać się do rozbijania rodzin, przeżywania bólu i cierpienia przez tych najmniejszych. Potrzeba silnych męskich ramion, które nie pozwolą skrzywdzić żadnego ludzkiego istnienia - ramion silnych, ale jednocześnie pełnych ciepła i miłości, takich jak ramiona ojca z przypowieści o synu marnotrawnym (zob. Łk 15, 11-32).
Cóż możemy zrobić, aby męskość i kobiecość odzyskały blask nadany im przez Stwórcę?

Przyjąć swoją płciowość jako dar, spokojnie się na nią zgodzić. Nie walczyć, nie koncentrować się na związanych z nią ograniczeniach, lecz zobaczyć całe jej bogactwo oraz siłę, która w nas drzemie. A będzie to możliwe jedynie wtedy, gdy zaakceptujemy macierzyństwo jako integralną część kobiecości, a ojcostwo - jako przywilej nierozerwalnie związany z męskością.

Jeśli nie będziemy walczyć z życiem, zyskamy zdolność przyjęcia siebie w całej pełni. Kobieta, która wojuje z życiem, nigdy nie będzie w stanie rozwinąć swej delikatności, zdolności do miłowania. Może uznawać za słabość to, co jest tak naprawdę jej siłą. Podobnie mężczyzna nieakceptujący swego potencjalnego ojcostwa może nigdy nie nauczyć się odpowiedzialności. Może za szczyt swoich osiągnięć uznać podbijanie kobiecych serc i wykorzystywanie swego uroku wyłącznie do zaspokajania własnych pragnień. "Nigdy nie zapanuje sprawiedliwość, zapewniająca równość i pokój mężczyznom i kobietom, jeśli nie będzie niezłomnej woli zachowania i ochrony ludzkiego życia, miłowania go i służenia mu - i to każdego ludzkiego życia, na każdym etapie i w każdej sytuacji" (Jan Paweł II: List do Sekretarza Generalnego IV Światowej Konferencji ONZ poświęconej kobiecie).

Przyznać się przed sobą do zranień, których doznaliśmy ze strony osób z naszego otoczenia, często tych najbliższych. Jeśli będziemy udawali, że nic się w naszym życiu nie stało, możemy nadal ukrywać się za karykaturą męskości i kobiecości. Nie można uzdrowić tego, co jest schowane w ciemnościach. Tylko ujawnienie swoich krzywd i ich przepracowanie (w kontakcie z kierownikiem duchowym, przyjacielem lub też psychoterapeutą), zakończone przebaczeniem, może przyczynić się do procesu zdrowienia. Nie bójmy się wypłakać w ramionach naszego Niebieskiego Ojca, wypowiedzieć w Jego obliczu wszystkie nasze trudności i cały ból. Pamiętajmy o zapewnieniu, które dał nam Chrystus: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię" (Mt 11, 28). Musimy odciąć się od naszych ran, tak aby nie kierowały już one dalej naszym życiem, a sprawiały jedynie, że będziemy pewne sprawy widzieć dokładniej i głębiej niż inni.

Rozwijać swoją płciowość poprzez doskonalenie się w ofiarnej miłości, budowanie poczucia odpowiedzialności, stawianie sobie wysokich wymagań, ciągłą pracę nad sobą. Nie zadowalajmy się bylejakością w naszym życiu. Rozwijajmy dobro i piękno, które w nas tkwi. Pan Bóg dał nam materiał, a to, co z niego powstanie, w dużej mierze zależy od naszego wysiłku. Pamiętajmy, że będziemy w przyszłości wzorem męskości lub kobiecości dla naszych dzieci.

Uwzględniać w relacjach międzyludzkich fakt, że kobieta i mężczyzna są różni i mają odmienne potrzeby.

Kiedy poruszam w poradni rodzinnej problem różnic psychicznych między mężczyzną i kobietą, widzę u swoich rozmówców wyraźne ożywienie i otwartość. Często padają słowa: "Słuchaj!", "A widzisz! Mówiłam (mówiłem) ci!", "To jest tak jak u nas!".

Kobiety wyraźnie pragną czuć się bezpieczne i kochane przez swoich mężów. Chcą wysłuchania, przytulenia, czułości, wsparcia w codzienności. Pragną, aby mężczyźni starali się o nie, doceniali ich piękno fizyczne i duchowe. Dlatego Biblia stawia wymaganie: "Mężowie, miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi!" (Kol 3, 19).

Mężczyźni natomiast chcą widzieć w kobiecie towarzyszkę życia, tę, która stwarza ciepły klimat, która opiekuje się ogniskiem domowym. Pragną, aby kobiety podziwiały ich sprawność intelektualną i fizyczną. Chcą podejmować wyzwania, a do tego potrzebują wsparcia i zaufania ze strony kobiety. Chcą widzieć w oczach ukochanej zapewnienie: "Poradzisz sobie! Ufam, że stać cię na to! Jesteś mądry!". Mężczyzna może dać z siebie bardzo dużo, jeśli jest pewien, że żona chroni się pod skrzydła jego męskiej opieki, wierząc, że nic jej tam nie grozi.

Pan Bóg obdarował nas płciowością. Mamy niepowtarzalną okazję funkcjonować w świecie jako mężczyźni lub kobiety. Możemy ubogacić innych tkwiącymi w nas skarbami albo opierać się na falsyfikatach męskości i kobiecości, nie czując nigdy radości wewnętrznej. Wybór tak naprawdę należy do nas. Kobieta istnieje dla mężczyzny, a mężczyzna dla kobiety i tylko ich wzajemne obcowanie daje pełnię: "Kobieta nie wzięła się z głowy mężczyzny, żeby rządzić, ani z jego stóp, żeby mu służyć, lecz z jego boku, aby u jego boku kroczyła, spod jego ramienia, aby była przez niego ochraniana, z pobliża jego serca, żeby mógł ją kochać i otaczać opieką" (Hugo od św. Wiktora, XIII w.).

 

Źródło: W poszukiwaniu zagubionej męskości i kobiecości

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kobieta czy mężczyzna?!
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.