Kocham swoją teściową. Ja nie żartuję!
"Mój mąż powiedział, że się zakochał. Płakałam, tłumaczyłam mu, że robi błąd, nie słuchał. Pomogła mi teściowa. Wzięła go na rozmowę i powiedziała mu coś ważnego. Ocaliła moje małżeństwo" - mówi mi Hanna.
Stary dowcip mówi, że teściowa powinna mieć dwa zęby: jeden, żeby otwierać nim piwo, a drugi - żeby bolał. Zgodnie z innym kawałem kryzysom w związku zawsze winne są w równym stopniu dwie osoby: żona oraz teściowa. W tych wytworach czarnego humoru zapisano obraz teściowych powszechny u znacznej części społeczeństwa: zgodnie z "tradycyjnym" przekazem teściowa to osoba wredna, wtrącająca się w życie młodego małżeństwa, a także niesłychanie zaborcza. Na szczęście jednak rzeczywistość często wygląda zupełnie inaczej. W Dniu Teściowej postanowiłam oddać głos tym, którzy z matką swojego współmałżonka mają bliską, wartościową relację. Poznajmy ich opowieści.
Weronika, 50 lat: chciałabym być taka jak ona
Moja teściowa była moją nauczycielką w liceum medycznym. Zawsze elegancka, miała piękne paznokcie, opowiadała o tym, że kobieta może pogodzić pracę z pacjentami i wychowanie dzieci - tylko potrzeba się dobrze zorganizować. Dużo wymagała, ale potrafiła docenić. Kiedy poznałam mojego męża na prywatce, nie wiedziałam, że jest jej synem - ale też był taki zadbany, pachnący, ułożony. Kiedy się zaręczyliśmy, ona się ucieszyła, mówiąc, że teraz on będzie musiał o mnie zadbać (a nie, że ja o niego!!!). Pomagała nam w wychowaniu dzieci, kiedy chorowały, podawała im leki. Była uczynną i elegancką kobietą. Nie miała łatwego życia - kilka razy poroniła, wcześnie została wdową, ale nie zgorzkniała. Do każdego miała szacunek, była też zaradna, umiała zrobić coś z niczego, bo nie miała dużo pieniędzy. Kiedy umarła (miała raka i udar), myślałam, że chciałabym być taka jak ona, że teściowa może być wspaniałą osobą.
Monika, 38 lat: teściowa jest mi bliska jak nikt
Kiedy wychodziłam za mąż, nie znałam dobrze rodziny ze strony męża. Nie chciałam, żeby ktoś się wtrącał w nasze życie, bo moi rodzice mieli się nie wtryniać. Mój ojciec był alkoholikiem, matka nie okazywała mi matczynego ciepła. Chciałam tak bardzo "po naszemu". Potrzeby poznawania matki męża nie miałam. Po co mi to miało być? Ale po ślubie mój ojciec zaczął się ode mnie domagać pieniędzy, żeby spłacić swojego brata. Wstydziłam się tego. Moja teściowa jednak zaczęła wtedy mnie wspierać, pomagać mi, mówić, że znajdą się te pieniądze, a jak nie, to mogę ich nie dawać, bo tak prawdę mówiąc, nic się ojcu nie należy. Okazało się, że miała podobną sytuację i w ogóle wiele przeszła ze swoją rodziną. Powiedziałam jej o rzeczach, których nie wiedział nikt, nawet moja koleżanka, z którą mieszkałam na osiedlu całe życie. Teściowa jest mi bliska tak, jak nikt nie był nigdy. Koleżanka czasem się śmieje, że gdyby żmija ugryzła jej teściową, to żmija by zdechła, a ja do swojej teściowej dzwonię, gdy mam jakiś problem, potrzebuję porady, co z dziećmi, co z pracą itd. Z teściową jestem bliżej, niż kiedykolwiek byłam ze swoją matką - teściowa nigdy nie mówiła mi, że to, co było w domu, to moja wina, ale też nie poucza mnie i nie wymaga, żebym była służącą jej syna.
Jan, 28 lat: gdyby nie teściowa, nie byłbym magistrem
U mnie było tak, że pozytywnie się zaskoczyłem. Moja obecna żona zaszła w ciążę na początku drugiego roku studiów. Baliśmy się, że nie ogarniemy małego dziecka i nauki. Mama mojej wtedy jeszcze dziewczyny, gdy się dowiedziała (powiedzieliśmy jej razem) powiedziała do mnie: "Dlaczego zbałamuciłeś moją córkę?". Myślałem, że nas wyrzuci, a ona potem powiedziała, że nie myślimy, ale ona nam pomoże. Poszedłem do pracy, ale teściowa powiedziała, żebym jednocześnie uczył się zaocznie, bo warto mieć magistra. Ania została na studiach dziennych. Teściowa zajmowała się wnuczką, nigdy nie robiła nam wyrzutów (poza tamtą pierwszą rozmową). Skończyliśmy studia, pracujemy, myślimy o drugim dziecku. Teściowa też chce być babcią trzeci raz (brat żony też ma już dziecko). Wspaniale zajmuje się małą, nigdy nie myśleliśmy o niani czy żłobku. Ślub wzięliśmy cztery dni po obronie Ani.
Hanna, 43 lata: teściowa ocaliła moje małżeństwo
Nie wiem, czy młodsze osoby to zrozumieją. Może będę oceniona, może ktoś powie, że postąpiłam nieżyciowo i głupio. Każdy ma prawo do takiej oceny, ale uważam, że czasami mężczyźni się gubią, bo nie wiedzą, czego się od nich chce. Ja chciałam, żebyśmy z moim Markiem zbudowali dom. Chciałam, żeby nasze dzieci miały swoje pokoje, kawałek podwórka, żeby żyło nam się lepiej niż mnie z moimi rodzicami (mama nie pracowała, była na rencie, tata nie miał stabilnego zatrudnienia, ciągle żonglował pracą). Suszyłam mężowi głowę, żeby pracował, żebyśmy coś osiągnęli. Wpadliśmy na pomysł, żeby wyjechał za granicę - i pracował w Norwegii przy zbiorze warzyw. Pieniądze były, dom kupiony i odmalowany, ale okazało się, że on poznał tam "babę". Powiedział mi o tym, gdy wrócił z roboty, która miała być przedostatnim wyjazdem tam… bo pieniądze już były zebrane. Powiedział, że się zakochał, mogę sobie wziąć ten dom, on mi będzie płacił, ale nie zmieni zdania. Płakałam, tłumaczyłam mu, że robi błąd, ale on nie słuchał. Moja mama powiedziała, żebym sprzedała ten dom i wróciła z dziećmi do nich, ale warunki byłyby dużo gorsze, poza tym z różnych powodów nie chciałam tego. Pomogła mi teściowa. Wzięła Marka na rozmowę i powiedziała mu, że nigdy nie przyjedzie do niej na święta z kochanką i że nie tak go wychowała. Powiedziała też, że ojciec Marka miał romans, a ona cierpiała z tego powodu (mój mąż nic o tym nie wiedział). To silna, stała kobieta - jej słowa otrzeźwiły go. Przez cały czas, kiedy ja miałam pretensje i żale, ona była po mojej stronie, bo ją też doświadczyło życie z mężczyzną. Po dwóch latach nasze małżeństwo jest lepsze niż w dniu ślubu. Teściowa je ocaliła, bo umiała powiedzieć synowi, co naprawdę jest ważne, i zdradzić swoją tajemnicę.
Mateusz, 33 lata: to była cudowna przemiana
Nie wiem, czy to się nadaje, bo moja teściowa była na początku beznadziejna, życzyłem jej najgorszych rzeczy. Krytykowała mnie, dorobiła sobie klucze od naszego domu, kilka razy powiedziała sąsiadkom, że co jak co, ale zięć jej się nie udał. Po utracie pracy (nie z mojej winy) przeszedłem załamanie nerwowe. Myślałem, że będzie mnie dociskać, bo jej córka zasługuje na to, co najlepsze (ja chętnie wszystko bym jej dał). A ona przeszła jakąś cudowną przemianę. Widząc mnie słabego, bez pracy, przeprosiła mnie i mówiła, że widzi we mnie dobrego człowieka, że czasem są trudności, ale trzeba zacisnąć zęby. Od tamtej pory mamy świetne układy. Nie mogę powiedzieć na nią nic złego - pomaga nam, gdy o to prosimy, ale nie atakuje, nie wymaga Bóg wie czego. Od tamtej pory wierzę, że człowiek może się zmienić.
Oczywiście "w przyrodzie" zdarzają się także trudne i obciążające relacje z teściowymi. W takiej sytuacji nie musimy się z nią przyjaźnić ani zwierzać ze swoich problemów. Zawsze jednak należy pamiętać, że jest ona jedną z najważniejszych osób w życiu naszej żony czy naszego męża, a często także naszych dzieci.
A jeśli relacje układają się przynajmniej poprawnie, to warto złożyć jej dzisiaj życzenia.
Niektóre imiona zostały zmienione.
Angelika Szelągowska-Mironiuk - psycholog i copywriter. Wierząca i praktykująca. Prowadzi bloga katolwica.blog.deon.pl
Skomentuj artykuł