Są jeszcze na świecie porządni faceci?

(fot. shutterstock.com)
Kamila Tobolska / slo

O szczęściu w małżeństwie, mieszkaniu "na próbę" i "małżeńskich apteczkach" oraz o tym, czego mężczyźni boją się w Kościele, z ks. dr. Piotrem Pawlukiewiczem i dr. Jackiem Pulikowskim.

Każdy z nas marzy o tym, żeby być szczęśliwym. Szczęście, wbrew obiegowym opiniom, można znaleźć także w małżeństwie. Trzeba tylko o nie zabiegać, nieprawdaż?
Jacek Pulikowski (J.P.): − Warto na początek podkreślić, że człowiek może być szczęśliwy, lub nieszczęśliwy, z dwóch powodów. Pierwszy to własny rozwój ku pełnej wolności, czyli zdolności wybierania dobra i odrzucania zła. Po katolicku to po prostu świętość. Drugim czynnikiem wpływającym na szczęście są nasze relacje z innymi. Jednak, jeśli mówimy o relacjach, to oprócz międzyludzkich trzeba przypomnieć o istnieniu relacji człowieka ze Stwórcą, o czym wielu nie chce pamiętać.
A dla mężczyzny, małżonka, pierwszą i podstawową relacją międzyludzką, najważniejszą ze wszystkich na świecie, jest jego relacja z żoną. Dopiero potem relacje z dziećmi. I tej kolejności nie można zmieniać. Mężczyznom trzeba wciąż uświadamiać, że dobra relacja z żoną jest dla ich rodzin ważniejsza nawet niż zarabiane przez nich pieniądze i podejmowane wielkie dzieła. Gdyby mężczyźni to rozumieli, myślę, że ich małżeństwa byłyby szczęśliwsze.
Ks. Piotr Pawlukiewicz (Ks. P.P.): − Małżonkowie muszą się bardziej troszczyć o wzajemne relacje niż o relacje z dziećmi. Kobiety jednak bardzo często uważają, że mężczyzna sam da sobie radę, a dziecku trzeba poświęcić cały swój czas i siły, bo ono jest takie małe i nieporadne. To wielki błąd. Dlaczego tak się dzieje? Między innymi dlatego, że miłość do męża wymaga pokory, a do dziecka nie. "Mąż marudzi, że mu zupa nie smakuje, a jak dam dziecku mleko, to z uśmiechem wypije" - komentują panie. Mąż się często nie zgadza, sprzeciwia, upiera, a żona się wtedy irytuje, bo nie może przeforsować swojego punktu widzenia. Natomiast w relacji z dzieckiem to mama jest panią sytuacji. To o wiele łatwiejsze. I dlatego niejednokrotnie kobieta, której się z mężem nie układa, całe emocje przenosi na dzieci.
I podporządkowuje im całą swoją codzienność, jakby zapominając o mężu. Nie tędy jednak wiedzie droga do szczęścia w małżeństwie...
Ks. P.P.: − Trzeba mieć świadomość, że kobietę i mężczyznę łączy sakrament. Dzieci zresztą kiedyś odejdą z domu, a mąż w nim zostanie. I często dzieje się tak, że gdy po 20 latach syn czy córka opuszczają dom, to mąż zauważa, że jest w nim jakaś kobieta, a żona, że jakiś mężczyzna. Bo do tej pory wszystko było u nich podporządkowane dzieciom. Gdy pytam małżonków: kiedy ostatnio położyliście dzieci spać i obejrzeliście ciekawy film przy butelce dobrego wina, to odpowiadają: co też ksiądz mówi, nie ma czasu, robota i robota. Wtedy myślę sobie: uważajcie, żebyście roboty nie mieli, ale na sali sądowej...
JP: − Dzieci potrzebują miłości mamy i taty, której nie da się niczym zastąpić. Ale bardziej niż tej miłości potrzebują one miłości rodziców do siebie. Dziecko musi wiedzieć, że mama i tata są dla siebie najważniejsi. Jeśli natomiast relacja rodziców lub chociażby jednego z nich z dzieckiem staje się dla nich ważniejsza niż ze współmałżonkiem, to dzieje się tragedia. Dziecko szybko orientuje się w sytuacji i za chwilę stanie się domowym tyranem.
Częściej ten problem dotyczy chyba kobiet, które w konsekwencji wychowują tzw. maminsynków?
J.P.: − Takie matki, dla których dziecko jest cudowną lokatą uczuć, doprowadzają do tego, że jest ono jakby uwięzione w jej uczuciach. W przypadku chłopców skutecznie niszczy to ich przyszłą męską karierę. Jego uczucia do mamy będą konkurencyjne w stosunku do uczuć żywionych do narzeczonej, a potem żony. Pochodną nadopiekuńczości mamusi może być także to, że mężczyzna boi się wejść w małżeństwo i podjąć odpowiedzialność za swoją rodzinę. Jednak ma ochotę na doświadczenie przyjemności seksualnej. Prostą konsekwencją jest próba wyzwolenia seksu z okowów "tej okropnej rodziny". Pomysł, że można żyć razem w tzw. wolnym związku, bez ślubu i bez żadnej odpowiedzialności, jest tchórzostwem, wręcz dezercją mężczyzn właśnie przed odpowiedzialnością.
Ks. P.P.: − Tymczasem jednym z najważniejszych zadań mężczyzny jest ochrona kobiety przed demonem, a to jego "ochroniarstwo" zaczyna się już przed ślubem. Pamiętam świadectwo pewnej pary, która nie była jeszcze małżeństwem. Dziewczyna spędziła noc z ukochanym. Rano wstali, udając, że nic się nie stało i było cudownie, ale w rzeczywistości każde z nich miało ogromnego kaca moralnego. On przyznał mi się, że wtedy miał w głowie tylko jedno, żeby ona już sobie poszła, bo strasznie dręczyły go wyrzuty sumienia i chciał pobiec do spowiedzi. Gdy wszedł do kościoła, zobaczył, że ona klęczy przy konfesjonale, spowiada się i bardzo płacze. Jako że zainicjował wspólne spędzenie nocy, bardzo go to poruszyło i powiedział sobie wówczas, że jego kobieta już nigdy nie będzie się musiała przez niego spowiadać. Bo genialnym narzeczonym jest ten chłopak, który nigdy nie wpędzi dziewczyny w grzech, wielkie wyrzuty sumienia i cierpienie duchowe. To wyraz wielkiego szacunku i miłości.
Niestety coraz bardziej popularne staje się takie bycie razem przed ślubem, jak to się mówi "na próbę". Nie jest to chyba jednak najlepszy test na dobrego małżonka?
J.P.: − Okazuje się, że ludzie, którzy przed ślubem zamieszkali "na próbę", bardzo często nie zawierają jednak małżeństwa. Albo trwają przez długie lata w takim wolnym związku, albo się rozchodzą. Wbrew pozorom wspólne mieszkanie wcale nie przygotowuje do małżeństwa. Co zastanawiające, związki ludzi, którzy zamieszkali razem przed ślubem, są mniej trwałe niż małżeństwa osób, które w ten sposób się nie "próbowały" .
Trzeba też podkreślić, że wolny związek jest też z założenia wolny od dzieci. A jeśli się już pocznie nowe życie, to często mężczyzna nie chce go przyjąć, dając dziewczynie wybór: albo dziecko, albo ja. I wówczas matka ma do wyboru: albo osierocić dziecko, albo je zabić. Zgadzając się na wolny związek, dziewczyna powinna mieć więc świadomość, że z dużym prawdopodobieństwem może stanąć przed takim wyborem.
To przerażające! Na szczęście są jeszcze na świecie porządni faceci...
J.P.: − Zauważam u mężczyzn zdrowy odruch. Mają już dosyć bycia wiecznymi dziećmi, takimi piotrusiami panami oraz podopiecznymi własnych żon czy matek. Oni chcą być prawdziwymi mężczyznami. Najpierw starają się dowiedzieć, co to znaczy być prawdziwym facetem z krwi i kości, a potem podejmują konkretne działania w tym kierunku.
Te działania powinna jednak poprzedzać przede wszystkim modlitwa.
Ks. P.P.: − Tak, ona ma przeogromną siłę. Bardzo często zaraz po ślubie żona i mąż modlą się razem, a potem zaczynają czynić to oddzielnie. Później dochodzi do tego, że mężczyzna przestaje się modlić i modli się tylko żona, a to już nie jest to. Dlatego trzeba powiedzieć jasno: z największym "kalibrem mocy duchowej" mamy do czynienia, gdy żona i mąż razem omadlają swoje drogi.
A co w sytuacji, kiedy w małżeństwie już się pojawiły trudności?
Ks. P.P.: − Wówczas małżonkowie nie powinni wstydzić się prosić o pomoc. Niestety, większość par, gdy zaczyna im się "sypać" małżeństwo, nie prosi o pomoc, tylko dość szybko decyduje się na rozwód. Dlatego, kiedy przychodzą do mnie młodzi ludzie przed zawarciem związku małżeńskiego i mają wątpliwości, czy to małżeństwo będzie udane, czy wytrwają, pytam ich m.in., czy mają już "apteczkę ratunkową" na wypadek gdyby dopadł ich kryzys.
Jak można przygotować taką apteczkę?
Ks. P.P.: − Do takiej "małżeńskiej apteczki" należy włożyć książkę, która kiedyś wstrząsnęła ich życiem w sensie duchowym, płytę z konferencjami, które do nich trafiły, adres do księdza mającego na nich wpływ i numer telefonu domu rekolekcyjnego. Można oczywiście powkładać jeszcze inne rzeczy, chociażby numer telefonu do wujka, którego się boją (śmiech) i z którego zdaniem się liczą, czy kilka listów miłosnych z czasów narzeczeństwa i płytę DVD z zapisem składania przysięgi małżeńskiej. To wszystko trzeba trzymać na półce i jak się zacznie źle dziać, po prostu po to sięgnąć. Może pomoże.
Zanim dojdzie do sytuacji, gdy będziemy musieli sięgnąć po naszą apteczkę, warto chyba jednak stosować profilaktykę?
J.P.: − Służą temu inicjatywy takie jak na przykład grupy ludzi pracujących na KUL-u. Zapoczątkowali oni program Tato.net, którego celem jest inspirowanie oraz formowanie mężczyzn do stawania się coraz bardziej zaangażowanymi ojcami. Organizują oni m.in. wyjazdy weekendowe taty z synem lub taty z córką albo też samych mężczyzn, którzy chcą "doszkolić się" w byciu mężczyzną i ojcem.
Mam nadzieję, że pomagają w tym również seminaria, które prowadzę w różnych miejscach Polski. Spotyka się na nich grupa mężczyzn, zazwyczaj dość liczna, którzy przez cały dzień słuchają konferencji i dyskutują o wizji męskości i ojcostwa, opierając się na nauce Kościoła. Pomocą może być w tym lektura encykliki bł. Jana Pawła II Familiaris consortio, w której bardzo dokładnie nakreśla sylwetkę męża i ojca. Ważne jest też przełożenie tych wskazań na codzienną praktykę. A często okazuje się to być trudnym wyzwaniem dla tych, którzy nie wynieśli z domu dobrych wzorców. Ostatnio na przykład podczas spotkania w Ełku, kiedy zapytałem ok. 100 obecnych tam mężczyzn, średnio w wieku blisko 40 lat, który z nich widział ojca przytulającego czy całującego mamę albo mówiącego jej coś miłego, twierdząco odpowiedziało zaledwie dwóch. Jeśli więc ci mężczyźni w swoich domach nie widzieli takich gestów, muszą się najpierw ich nauczyć, następnie zacząć je wykonywać - dopiero potem "wejdą" im one do środka, w ich osobę.
Wydaje się, że mężczyzn w ciągłym dorastaniu do odpowiedzialnego ojcostwa powinien wspierać także Kościół, który przecież stawia na rodzinę. A jednak w kościelnych ławkach siedzą głównie panie. Gdzie szukać przyczyn tego stanu rzeczy?
Ks. P.P.: − O tym ciekawie pisze David Murrow w swojej książce Mężczyźni nienawidzą chodzić do kościoła. Zauważa w niej, że duszpasterstwo jest w dużym stopniu skierowane do kobiet. Kobieta idzie w niedzielę do kościoła "jak na skrzydłach". Kazania mówią głównie o relacjach, np. o tym, że "Jezus jest blisko ciebie, chce się z tobą spotkać" i przez to są częściej skierowane do kobiet. Pamiętajmy, że niejeden mężczyzna ma problem, bo żona "zdradza" go z Kościołem. Żona biega ciągle do kościoła, słucha ciągle kościelnego radia. Niejeden mężczyzna odbiera to tak, że Bóg zabrał mu żonę. Żeby to jeszcze był inny mężczyzna, to można by z nim powalczyć. Ale jak walczyć z Bogiem?
Panowie boją się też, że Kościół zabierze im to, co tak lubią: śmiech, radość, seks. Dla nich w kościele trzeba zachowywać się według trzech "S": stój, słuchaj, śpiewaj. Słuchałem już nieraz zwierzeń mężczyzn: "Proszę księdza, żona mnie przekupiła i poszliśmy na spotkanie grupy modlitewnej". − I co? "W życiu już tam nie pójdę, kazali mi robić dwie najstraszniejsze rzeczy dla faceta". - Proszę Pana, na spotkaniu grupy modlitewnej, jakie rzeczy? "Kazali mi trzymać drugiego faceta za rękę i zachęcali, żebym się otworzył i opowiadał, najlepiej o moich grzechach".
Sporo tych męskich obaw. Może się więc wydawać, że Kościół to nie miejsce dla nich?
Ks. P.P.: − Według niektórych mężczyzn Kościół jest dla "słabiaków". Oni mają inną religię, to siła i duma. Dlatego: Panowie, szukajcie, twórzcie duszpasterstwa dla mężczyzn! Może wspólny wyjazd w góry czy na kajaki? Módlcie się do św. Józefa, bo Kościołowi dzisiaj bardzo potrzeba mężczyzn. Przeprowadzone badania wskazują, że jeśli cała rodzina jest niewierząca i nawróci się w niej żona, to w 17 proc. pociąga za sobą do Boga resztę rodziny. Jeśli natomiast nawróci się mężczyzna, dzieje się tak w 93 proc. Taka jest siła świadectwa mężczyzn.
DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Są jeszcze na świecie porządni faceci?
Komentarze (70)
O
on
19 października 2013, 21:29
Ten srtykuł to jsksd pomyłks i psrsdoks....
L
lol
19 października 2013, 21:04
Wszyscy porządni są już żonaci ... ;)
A
Adam
19 października 2013, 17:53
Zaiste: jeśli piszesz o tych sprawach "Bóg, miłość, czułość, itd.", to chyba nie było to aż tak wyjątkowe i fundamentalne, na pierwszym miejscu. To wychodzi dopiero przy poważniejszej rozmowie, nie przy skwitowaniu kilkunastu lat małżeństwa dwoma zdaniami, jak to naprawdę wyglądało. A moja odpowiedź na pytanie (poniekąd retoryczne) brzmi: Nie możemy spłycać dowolnie perspektyw żeby dopasować je do naszej wizji, klerycy nie korzystają z pełni życia (w domyśle: przywilejów, praw i obowiązków) przyszłego księdza, nie spowiadają, nie odprawiają Mszy św., nie mają poważnych i wiążących obowiązków duszpasterskich itp. Oni przede wszystkim poświęcają ten czas na formację. A pary nie muszą się spotykać jedynie w kawiarenkach w niedzielę, nikt nie broni nikomu spotkać się w domu, spędzić ze sobą częściej czasu. Jednak ludzie często nie wiedzą, co tracą, chcąc przyśpieszyć pewne rzeczy, bez spełnienia naturalnych warunków co do wejścia w taki stan rzeczy (przede wszystkim przysięga małżeńska, a jednocześnie fundamentalny dla szczęścia w małżeństwie Sakrament). Jest bardzo dużo ważnych tematów i przestrzeni, z którymi trzeba się zmierzyć, i trzeba poświęcić czas na formowanie się, przygotowanie do tego, żeby naprawdę i bez ściemniania stać się gotowym na decyzję, przysięgę i wejście w życie małżeńskie. Bo warto. Mógłbym zadać inne pytanie retoryczne: czemu każdy normalny dorosły człowiek bez uprawnień i długich szkoleń nie może wykonywać zawodu, w którym np. kontrolowałby i naprawiał instalacje gazowe, albo pracowałby wszędzie tam, gdzie są bardzo wysokie wymogi dotyczące bezpieczeństwa, czy nie musiałby raczej najpierw przejść rzetelnych szkoleń, a następnie przyjąć na siebie dobrowolnie i wiążąco (np. jako umowę pisemną) duże odpowiedzialności?
Z
Zaiste
19 października 2013, 16:04
No, ok w mojej rodzinie zawsze był Bóg, miłośc, czułośc itd. Rodzice uchodzili za wzór. Kiedy ojciec dobił do magicznego wieku 42 lat, nagle uświadomił sobie, ze teraz chce życ inaczej, jednego wieczoru wrócił nowym samochodem i zabrał rzeczy. Po kilku wzorowych małżeństwach, które teraz nie istnieją, czytam takie artykuły niczym egzotyczne bajki. Uważam że nie ma recepty na życie, bo to jak się wyśpimy nie zawsze zalezy tylko od odpowiedzniego ułożenia pościeli względem prześcieradla, ale także od wychowania, jakie wynieśliśmy z domów, odporności na stres, genów, i np teściów. Od roku zmagamy się z brakiem akceptacji rodziców mojego narzeczonego i niestety, ale mają na nas taki wpływ, że marne nasze szanse na szczęscie i spokój. Na wszelki wypadek nie będę rozśmieszac Boga moimi planami i postaram korzystac z kilku pięknych chwil, które mi się przytrafią. *I pytanie retoryczne: Dlaczego księża przez ok 6 lat są w seminarium i smakują w pełni życia przyszłego księdza, a my mamy zadowolic się niedzielnymi spotakniami w kawiarenkach??
M
Marcus
19 października 2013, 14:56
Myślę, że wielu mężczyzn chciałoby być takimi jak opisuje to wywiad, ale niestety boją się, że jest to niemęskie. W dodatku jeżeli w męskim gronie niektórzy zaczynają się chwalić liczbą zaliczonych kobiet, to inni jakby próbują dorównać koledze, żeby podczas następnego spotkania, można było się czymś pochwalić. Szukają w ten sposób potwierdzenia swojej męskości. A potem wracając do domu nie potrzebują nawet porozmawiać z żoną, bo przecież zaspokoili swoje fizyczne potrzeby bliskości z inną kobietą. Kobiety też nie są bez winy. Wiedząc o tym, że ich urok i wdzięk działa na faceta jak płachta na byka, wielokrotnie prowokują. Kobiety bardzo lubią oglądać seriale np "Przepis na życie" a tam niestety nie znajdziesz takich wartości jak np. wierność aż do śmierci. Zaczynają zachowywać się jak serialowe gwiazdy, bo to jest teraz takie nowoczesne i tak wypada robić w sercu Europy. A swoje doświadczenia biorę z życia, pracując w dużym zakładzie w systemie 3 zmianowym.
P
Paweł
19 października 2013, 11:04
Abstrahując od merytorycznej treści (z którą się zgadzam), chciałem zwrócić uwagę, że J. Pulikowski jest doktorem BUDOWNICTWA... Popieram. Wystarczy pełny tytuł dr inż. lub nie umieszczanie tytułów które nie mają powiązania z dziedziną w której występujemy jako tzw. ekspert. Ludzie zawsze szli za prawdą, nie należy jej dodatkowo koloryzować.
J
Józwa
17 stycznia 2015, 23:55
100% racji. Wstydzi się tytułu inżyniera?
B;
Basia ;)
19 października 2013, 07:09
Do Krystiana- to jest ten Jacek P od budownictwa , ale to nie zmienia faktu że jest ekspertem w temacie rodziny , ponieważ prowadzi doradztwo rodzinne juz wiele lat, sluchałam kilku jego wykładów i jestem pod wrażeniem ;) polecam z calego serca. A co do Duszpasterswa dla mezczyzn...to podpisuje sie pod tym obiema rekami , to jest bardzo potrzebne.
B
Brytol
18 października 2013, 21:38
Radek Wojt w mojej wsi podpisuje sie mgr inz. Czy wg Ciebie jesli nie ma magistra z wojtowania to nie powinienem sie tak podpisywac?
F
facet
18 października 2013, 12:56
nie ma, wszyscy jesteśmy nieporządni
Ó
ósmy
18 października 2013, 11:10
Ja też zgadzam się ze Słabą. Duszpasterstwo dla mężczyzn? A dlaczego mąż nie może pojechac na kajaki z żoną? Bo co, przepadnie jej próba chóru? Stereotypy az zeby bolą... ... ~echo, mężczyzna potrzebuje pewnej strefy wyłącznie męskiego towarzystwa. I ją znajdzie, pozostaje tylko pytanie czy będą to kumple, z którymi pojedzie na kajaki lub paintball żeby porozmawiać o Bogu, czy tacy, którzy zabiorą go pooglądać striptiz, dajmy na to.
R
Radek
6 sierpnia 2013, 23:00
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jacek_Pulikowski http://www.pogotowiemalzenskie.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=111:dr-jacek-pulikowski&catid=40:osoby&Itemid=92  to jest ten Jacek Pulikowski To niekoniecznie musi być prawda. Może istnieć inny Jacek P. będący doktorem. Informacje zamieszczone na nauka-polska.pl dotyczą tylko pracowników naukowych i dydaktycznych uczelni wyższych w Polsce. Jeżeli ktoś uzyskał stopień naukowy, a nie pracuje ani nigdy nie pracował na uczelni, to w bazie go nie będzie. Abstrahując od merytorycznej treści (z którą się zgadzam), chciałem zwrócić uwagę, że J. Pulikowski jest doktorem BUDOWNICTWA w specjalności MECHANIKA BUDOWLI, TEORIA KONSTRUKCJI. Podawanie przed nazwiskiem tytułu naukowego w kontekście jego wypowiedzi na temat relacji damsko-męskich sugeruje, że ma stopień naukowy związany z omawianą dziedziną- co jest zwyczajnym wprowadzeniem w błąd, żeby nie powiedzieć kłamstwem. ... ...
K
Krystian
4 sierpnia 2013, 13:13
To niekoniecznie musi być prawda. Może istnieć inny Jacek P. będący doktorem. Informacje zamieszczone na nauka-polska.pl dotyczą tylko pracowników naukowych i dydaktycznych uczelni wyższych w Polsce. Jeżeli ktoś uzyskał stopień naukowy, a nie pracuje ani nigdy nie pracował na uczelni, to w bazie go nie będzie. Abstrahując od merytorycznej treści (z którą się zgadzam), chciałem zwrócić uwagę, że J. Pulikowski jest doktorem BUDOWNICTWA w specjalności MECHANIKA BUDOWLI, TEORIA KONSTRUKCJI. Podawanie przed nazwiskiem tytułu naukowego w kontekście jego wypowiedzi na temat relacji damsko-męskich sugeruje, że ma stopień naukowy związany z omawianą dziedziną- co jest zwyczajnym wprowadzeniem w błąd, żeby nie powiedzieć kłamstwem. ...
R
Radek
3 sierpnia 2013, 23:37
Abstrahując od merytorycznej treści (z którą się zgadzam), chciałem zwrócić uwagę, że J. Pulikowski jest doktorem BUDOWNICTWA w specjalności MECHANIKA BUDOWLI, TEORIA KONSTRUKCJI. Podawanie przed nazwiskiem tytułu naukowego w kontekście jego wypowiedzi na temat relacji damsko-męskich sugeruje, że ma stopień naukowy związany z omawianą dziedziną- co jest zwyczajnym wprowadzeniem w błąd, żeby nie powiedzieć kłamstwem.
3 sierpnia 2013, 15:40
Powinnaś jeszcze dodać, że odpowiadają za trzęsienia ziemi. Jedyną osobą jaką korzysta na rozdzdźwięku między kobietą a mężczyzną jest zły.
M
mądrzejsza
3 sierpnia 2013, 15:37
Mezczyzni maja trudniej: seksoholizm , hazard, pornografia, agresja, pracoholizm, ambicje, sklonnosc do uzaleznien (30 latkowie uzaleznieni od gier komputerowych). W Polsce na jedną kobietę, która popełniła samobójstwo przypada 5 mężczyzn-samobójców (z wikipediy). Tak ze ogolnie szatan sie bardziej na nas uwzial.... hehe... pewnie dlatego ze jestesmy MADRZEJSI :p... Ogolnie to jezeli mezczyzna nie ma 24 godzinnego wsparcia ze strony Jezusa (modlitwa, czesta spowiedzi Eucharystia ) jest praktycznie skazany na upadek ... W kazdym razie ja mam 26 i czuje sie niedojrzaly zeby sie zenic.... GŁUPSI JESTESCIE dlatego niszczycie kobiety, niszczycie swoje dzieci ,zabijacie i gwałcicie, handlujecie narkotykami i żywym towarem, rozlewacie krew w wojnach 
D
dstr.
3 sierpnia 2013, 15:18
(...) Tak samo jak głos kosciola na temat stosowania anty w małżeństwie, że niby mężczyzna przez to nie szanuje kobiety. ... Każdy mężczyzna, proponując kobiecie antykoncepcję (zachęcając ją, podpowiadając jej etc.), daje eweidentny dowód na to, że nie szanuje jej specyficznej natury, a co za tym idzie-jej samej. Traktuje ją przedmiotowo. Spójrz, facetowi nic się nie dzieje, bo to nie on musi zażywac tabletki, zakładac spirale i tak dalej. Powiesz-a prezerwatytwa? Tutaj może faktycznie zaszkodzic mężczyźnie. Ale tabletki są bez miary groźniejsze, bo sieją spustoszenie wewnątrz organizmu kobiety,rozregulowują gospodarkę hormonalną. Ciekawe, jaką byś miała minę, gdyby Twój facet postawiłby Ci warunek, przykładowo-albo bierzesz te tabletki, albo spadaj. Uważam, że mężczyzna, która autentycznie kocha, nigdy czegoś takiego swojej ukochanej nie zaproponuje. Planowanie rodziny metodą naturalną uczy m.in panowania nad emocjami, popędami, jest ponadto wyrazem wielkiego szacunku do kobiety, z racji tego, że jej płodnośc jest cykliczna.
JI
jesus is not dead
3 sierpnia 2013, 14:00
Mezczyzni maja trudniej: seksoholizm , hazard, pornografia, agresja, pracoholizm, ambicje, sklonnosc do uzaleznien (30 latkowie uzaleznieni od gier komputerowych). W Polsce na jedną kobietę, która popełniła samobójstwo przypada 5 mężczyzn-samobójców (z wikipediy). Tak ze ogolnie szatan sie bardziej na nas uwzial.... hehe... pewnie dlatego ze jestesmy MADRZEJSI :p... Ogolnie to jezeli mezczyzna nie ma 24 godzinnego wsparcia ze strony Jezusa (modlitwa, czesta spowiedzi Eucharystia ) jest praktycznie skazany na upadek ... W kazdym razie ja mam 26 i czuje sie niedojrzaly zeby sie zenic....
T
Tajemniczy
22 kwietnia 2013, 21:31
To wiadome, że obie płci się różnią. Problemy mężczyzn są poważniejsze? Raczej bardziej nagłaśnianie i spłaszczane do stereotypowych wzorców. Myślę, że to przez "widowiskowość" męskich problemów (np. alkoholizm, pornografia) łatwiej i częściej o nich mówić.
PT
problem tkwi w naturze
22 kwietnia 2013, 10:01
Nie doszukuję się. Kompletnie się nie rozumiemy. Mówię o zjawisku szukania przyczyn problemów damsko-męskich głównie u mężczyzn. ... Gdyby kobiety rodziły dziewczynki płci żeńskiej, a mężczyźni rodzili dzieci płci męskiej byłoby inaczej. Nie byłoby problemów oderwania się chłopca (albo nawet męzczyzny!!) od matki. A tak maminsynkowie muszą przepracować ODPOWIEDZIALNOŚĆ w przyszłym życiu (za nową rodzinę). Tego nie zmienisz. To jest faktem. Stąd problem mężczyzn jest POWAŻNIEJSZY.
T
Tajemniczy
21 kwietnia 2013, 13:53
Nie doszukuję się. Kompletnie się nie rozumiemy. Mówię o zjawisku szukania przyczyn problemów damsko-męskich głównie u mężczyzn.
AG
Adamie, gdzie jesteś
20 kwietnia 2013, 14:54
Tajemniczy, wiele wskazuje na to, że masz trudność z czytaniem lub wnioskowaniem i doszukujesz się potwierdzenia swoich teorii. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale źródłem złych zachowań zarówno mężczyzn, jak i kobiet, jest grzech. Pozdrawiam.
T
Tajemniczy
20 kwietnia 2013, 12:22
Odpowiedź prowadzi do jednego wniosku - błędy i złe zachowania kobiet są spowodowane przez mężczyzn - albo ojciec, albo chłopak, albo mąż, albo ksiądz. Kobiety są zawsze święte? Zresztą, wystarczy popatrzeć na tabelkę "ZOBACZ TAKŻE" i większość artykułów dotyczy problemów z mężczyznami.
OJ
odp. jest w tekście
20 kwietnia 2013, 01:01
W kręgach Kościoła mówi się ciągle o tym jacy to są faceci, jakie mają problemy, z czym muszą sobie poradzić. Dlaczego nie mówi się o tym, co złego robią kobiety? Facetów się piętnuje, kobiety usprawiedliwa - taką widzę tendencję. ... Przeczytaj tekst, a znajdziesz odpowiedź.
T
Tajemniczy
19 kwietnia 2013, 23:24
W kręgach Kościoła mówi się ciągle o tym jacy to są faceci, jakie mają problemy, z czym muszą sobie poradzić. Dlaczego nie mówi się o tym, co złego robią kobiety? Facetów się piętnuje, kobiety usprawiedliwa - taką widzę tendencję.
V
Venom
21 lutego 2013, 20:36
No i pogadali se jak pedofil z pedofilem.
T
t
20 lutego 2013, 19:56
Księża to też czyści mężczyźni, papież to czysty mężczyzna, coś czego kobiety nigdy nie robią. Ciekawi mnie to jakimi młodymi mężczyznami byli ci zakonni.
E
Ewa
20 stycznia 2013, 22:16
do _Stug_, ma wrażenie, że ta forma przekazu szybciej trafiająca do większej ilości ludzi. Jeśli Tobie potrzebne są dane to myślę, że możesz zacząć od zapytania autora o dane z badań :) ja spotykam się czasem z tym, że jak jest za dużo danych to ludzie mają mniejszą motywację, aby się zapoznać z tematem i w ten sposób zbyt szczegółowa treść "zabija" przekaz, gdy tym czasem jasna forma komunikacji może obudzić w kimś ciekawość, aby podrążyć temat. Dziękuję za ten artykuł. Nazwał dla mnie jasno trudność z jaką borykają się niktórzy bliscy mi mężczyźni i mam wrażenie, że będzie mi łatwiej ich zrozumieć.
T
twrd
18 stycznia 2013, 14:55
Artykuł bardzo dobry. Inspirujący mnie jako mężczyznę. Dzisiaj w internecie ławtiej o rzeczy które osłabiają mą tęsknąte za prawdziwym męskim sercem. A co do czepialskich z tym dr. - Kochani, dr bez kropki kiedy kończy się na r, kiedy kończy się z doktoREM to już z kropką. Świeżo po wykładach z kultury języka to wiem.
_
_StuG_
18 stycznia 2013, 07:05
wszystko pięknie ładnie, ale marnie wygląda to całe "bardzo często", "z reguły", "z dużym prawdopodobieństwem" bez najmniejszego odniesienia do danych... Do tego ta "apteczka ratunkowa" to trick rodem z amerykańskich poradników - "jak uratować małżeństwo for dummies" i tak jawi mi się cała ta koncepcja- jako twór na podobnym poziomie - uogólnień, uproszczeń, języka... może i jest taka retoryka potrzebna, kto wie? W końcu te poradniki się sprzedają - ale nie należy ich przeceniać :)
L
leszcz
17 stycznia 2013, 23:21
Nie stawia się kropki w mianowniku(doktor),bo wtedy ostatnia litera słowa jest też ostatnią literą skrótu.Tu jednak mamy do czynienia z innym przypadkiem,bo skrót dotyczy słowa"doktorem",zatem po ostatniej literze skrótu mamy jeszcze dwie inne litery.I kropka musi być.I trzy wykrzykniki tego nie zmienią:)
G
gość
17 stycznia 2013, 22:57
po skrócie dr nie robi się kropki ! ! !
A
Aga
17 stycznia 2013, 21:16
Popieram powyższy artykuł. Ja wciąż modlę się o "męża wg Bożego serca" i wierzę że Pan Bóg takiego przyśle :). Czytałam świetną książkę "30 dni które odmienią twoje małżeństwo" Douglasa Weissa. Podoba mi się sformułowanie podsumowujące książkę Douglasa Weissa: "Randka albo terapia". Fragment z książki: "Niewiele jest rzeczy gorszych niż nuda w małżeństwie. To dlatego chodzenie na randki ze współmażonkiem ma tak wielką siłę, by uczynić je atrakcyjnem. Dzięki nim wasza relacja może pozostać żywa i pełna energii. Randki są niezbednym elementem każdej szczęśliwej i bliskiej relacji małżeńskiej". Ksiażkę można nabyć w wydawnictwie Koinonia: www.koinonia.org.pl
17 stycznia 2013, 18:35
Dla mnie mężczyzną to "być i trwać". Czasem tak trywialna rzecz jak przytrzymanie drzwi sąsiadce czy sąsiadowi, miłe słowo więcej znaczy niż napakowanie testosteronem. Właśnie przesłuchałem najnowsze nagranie o. Fabiana dotyczące mężczyzn. Wszystko fajne, zabawne ale mnie się wydaje, że bycie "chłopem" to coś więcej niż walka o kobietę. Jezus nie kończył kursów uwodzenia NPL czy czegoś takiego. Po prostu był dobry. Warto znależć (założyć?) męską wspólnotę, gdzie wspólnie na modlitwie, rozważaniu Słowa można wzrastać. Ja od paru lat jestem w takiej grupię i muszę napisać że warto choć jest i cieżko. Też mam swoje potrzeby i diabeł ględzi w koło: gdzie ty babę znajdziesz...
M
misiek
17 stycznia 2013, 18:16
nie dziadek, tylko ojciec, sorry.
M
misiek
17 stycznia 2013, 18:14
Mezczyzni dzis NIE są potrzebni. Nie musimy so nic walczyć. Jak walczyć o kobiete, gdy ona wie, ze jak rozwód, to ona w 90 % ma szanse na alimenty? Jak walczyć, skoro ciagle mowi się o mobbingu, prawach kobiet, rownouprawnieniu? Jak walczyc, jak w pracy jest ARMIA kobiet, chetnych na randki, spotkania, samotnych, szukajacych czegos. Pamietam-dziadek jadł pierwszy, po nim zona i dzieci - NIKT sie nie dziwił, on utrzymywał rodzine, dzieciaki mimo ze kochane jadły na koncu! I nie chodzi o to ze mial sie czuc wazniejszy. Dzis zona i maz pracuja, nie maja dla siebie czasu, nie rozmawiają, a dziecko jest bożkiem w domu. W domach znajomych i rodziny, dziecko ma wszystko, setki zabawek, itd. Dzieci nie szanują nikogo, robią co chcą. A kobiety? Nie chce o tym mowic, mieszkam w duzym miescie, przez kilkanascie lat mialem dziesiątki kobiet, 95 % z nich to kobiety inteligentne, wykształcone i oficjalnie wierzące etc.  2 (dwie) wytrzymaly dluzej niz do 3 randki, by nie skonczylo sie to seksem. Tak, to moja wina, moze przede wszystkim moja, zrobilem sporo zlego, ale czy one nie chcialy tego? Oj, zdziwilibyscie sie.  Kosciol ma racje z czystoscią,  ze swietoscią malzenstwa, natomiast... jest to troche nierealne (mimo ze piekne, przyznaję!). Przez takie gadanie czytam fora, widze ze 28 letnia kobieta pyta, czy to grzech jak sie uprawia caluje z meczyzną bez slubu, bo ona nigdy nie robila tego i raz sie zdarzylo i ona teraz sie waha co robic, czy to zle czy nie. W sumie... szkoda mi takich ludzi, moze i są swieci, ale..  Nie jestem aniolkiem, mam wiele na sumieniu, ale zycie to nie teoria.... Ilez jest maleznstw, ktore byly "czyste" do slubu, a po slubie pieklo, niedopasowanie, rany, seks jest dla ludzi bardzo wazny. Nie jest najwazniejszy, nie powinien byc ,ale jak sobie wyobrazacie sytuacje, gdzie facet ma potrzeby 6 razy w tygodniu a kobieta 2 razy w miesiacu? (albo odwrotnie, bo to raczej regula dzis, ze to kobiety maja wiekszy temperament, tak tak..) Ech, trudne to wszystko. 
17 stycznia 2013, 18:01
Sam sobie odpowiedziałeś co znaczy "być mężczyzną" :) Jeśli pogładasz nadzieję w takich osobach jak wymieniłeś to nie musisz niczego się obawiać :) PS. Ten nick jest nieadekwatny do Twojego poziomu. Powodzenia!
P
Pajac
17 stycznia 2013, 17:26
Hmm... Kiedy miałem jakieś 14-15 lat, to mój kolega, w szatni przed lekcją wychowania fizycznego, krzyknął, że nareszczie został mężczyzną. Nie wiem, dlaczego o tym ciągle pamiętam, kto wie, może chciałbym się znaleźć na jego miejscu:-). Jednak zastanawia mnie dlaczego mężczyznę definiuje się w stosunku do kobiety. Np. jest opiekuńczy, troskliwy, stały w uczuciach itp. Czy w związku z zachodzącymi zmianami społecznymi ma to w ogóle sens?  Od pewnego czasu ciągle zadaję sobie pytanie co oznacza "być mężczyzną"? Nie potrafię znaleźć odpowiedzi, na myśl przychodzi mi św. Józef, który potajemnie chciał odprawić Maryję, gdy się dowiedział, że jest brzemienna. Św. Piotr, który mówił do Pana Jezusa, żeby od niego odszedł, bo jest grzesznym człowiekiem, który się trzy razy zaparł Zbawiciela. Św. Wierzyn, który zdeptał kruka uosabiającego demona, który radził mu odłożenie swojego nawrócenia "na jutro". Proroka Elizeusza, który rzucił wszystko i poszedł za prorokiem Eliaszem, bo tak chciał Bóg. Czy w końcu Pana Jezusa, który z biczem w ręku wyganiał kupców ze świątyni, a który później dał się ubiczować bez słowa skargi. Po prostu nie wiem...
K
Koala
17 stycznia 2013, 16:15
Ksiądz wie najlepiej: " Trzeba też podkreślić, że wolny związek jest też z założenia wolny od dzieci. A jeśli się już pocznie nowe życie, to często mężczyzna nie chce go przyjąć, dając dziewczynie wybór: albo dziecko, albo ja. I wówczas matka ma do wyboru: albo osierocić dziecko, albo je zabić. Zgadzając się na wolny związek, dziewczyna powinna mieć więc świadomość, że z dużym prawdopodobieństwem może stanąć przed takim wyborem." Co za kit... Wiem, że ksiądz to pewnie z jakiejs mądrej książki wyczytał, ale osłabia mnie takie podejście. Czyli że co, jak wolny związek, to z założenia "CZĘSTO" będzie TOKSYCZNY? Tak samo jak głos kosciola na temat stosowania anty w małżeństwie, że niby mężczyzna przez to nie szanuje kobiety. Umówmy się, że MOŻNA MÓWIĆ O PRAWDZIWEJ MIŁOŚCI i stanowić szczęśliwy i udany związek, bez mordobicia, dramatycznych wyborów (mężczyzna albo dzieciak), braku szacunku i NIE BĘDĄC MAŁŻENSTWEM. Da się. Serio. Nie mówię, że osobiście to popieram i zamierzam żyć w wolnym związku, ale nie wciskajcie takiej ciemnoty, bo ręce opadają. Jak czytam, że sytuacje wyżej podane zdażają się "często", to jestem ciekawa skąd ksiądz to WIE. Czy z duszpasterskiej posługi naprawdę można wyciągnąć takie wnioski?  
J
John
17 stycznia 2013, 14:08
Większych bzdur dawno nie czytałem. ... Ja też, czytając Twój komentarz
J
John
17 stycznia 2013, 14:06
Ks. Piotr Pawlukiewicz chyba nie wie, o czym pisze. ... Xavier, Ksiądz Pawlukiewicz, doskonale wie o czym pisze.
X
Xavier
17 stycznia 2013, 13:28
Ks. Piotr Pawlukiewicz chyba nie wie, o czym pisze.
?
?
7 września 2012, 22:49
Uczyć się być mężczyzną bez obecności kobiet - to po co im męskość wówczas?
BK
bez komentarza
7 września 2012, 22:48
"Panowie, szukajcie, twórzcie duszpasterstwa dla mężczyzn!" Żenada.. Lepiej niech idą od razu do zakonu, hę? E, nie. To jeszcze gorsze rozwiązanie będzie dla takich odludków..
MR
Maciej Roszkowski
7 września 2012, 20:37
Jestem już człowiekiem nieco starszej daty, ale mężczyna po prostu nie marudzi, tylko  stara się wypełniać swoją rolę. A kobieta swoją. Jeśli jest w nich miłość, to sukces jest nieunikniony. Choć nie łatwy. 
EI
Eru Iluvatar
7 września 2012, 17:08
Większych bzdur dawno nie czytałem.
A
Ala
7 września 2012, 12:15
Czy ja napisałam,że ksiądz nie może sie wypowiadac o małżeństwie?Osobiście bardziej niż opinie ks.Pawlukiewicza cenię wypowiedzi ks.Pierzchalskiego,prowdzącego portal kierownictwa duchowego(pierzchalski.eclessia.org.pl).Wydaje mi się,że on po prostu lepiej rozumie małżeństwa,mężczyzn i kobiety niż skądinąd sympatyczny i inteligentny kaznodzieja z warszawskiej Św.Anny.
J
Justyś
7 września 2012, 12:01
Nie trzeba chorować na serce, żeby być kardiologiem. To,że ks. Pawlukiewicz jest osobą duchowną nie znaczy, że nie powinien wypowiadać się na temat małżeństwa. Nie wszystko musi się koniecznie zgadzać z życiem każdego człowieka. Każdy jest inny, a pewne rzeczy o których mówią na pewno trafiają w jakiegoś mężczyznę. Proszę zauważyć, że w swoich wypowiedziach posługują się przykładami, własnym doświadczeniem. Myślę, że czasem zbyt dużo wymaga się od księży, a to też zwykły człowiek :) pozdrawiam
A
Ala
6 września 2012, 23:46
Nie od dziś wiadomo,że głoszone przez ks.Pawlukiewicza teorie na temat małżeństwa nie są wyssane z palca,ale bazują na ogromnej wiedzy i doświadczeniu Jacka Pulikowskiego.Tenże z kolei bazuje w tej kwestii na autorytecie ks.Pawlukiewicza.Taki słodki męski tandem panów upraszczających rzeczywistość.Wymyślili sobie stereotyp szczęśliwego katolickiego małżeństwa i ubolewają,jak ktoś nie żyje według ich autorskiego wzorca.Jedynego słusznego. To bardzo ciekawe,co Pulikowski pisze o mężczyznach i kobietach.Nawet jeśli przyjąć,że jego model każdej z płci jest pewną statystyczną większością i nie sprawdza się w przypadku każdej kobiety i mężczyzny,to przynajmniej powinien być dominujący(model,nie mężczyzna:)).Tymczasem  rozglądam się dookoła po swoich koleżankach,kuzynkach,sąsiadkach i znajomych i stwierdzam,że ich predyspozycje i zachowania znacznie odbiegają od modelu kobiety z publikacji pana z Poznania.Ja sama oceniam się na jakieś 15% procent zgodności z tym modelem. Tego,jak model mężczyzny ma się do rzeczywistości męskiej duszy,nie zamierzam oceniać.Nie wiem,jak panowie się w tym odnajdują.Może się któryś wypowie? A w ogóle to przygnębia mnie lektura książek Pulikowskiego.Bo(zapewne  wbrew jego intencjom)dochodzę do wniosku,że jeśli to wszystko by uznać za prawdę,to jedność i harmonijne porozumienie między małżonkami jest niemal niemożliwe.Tak różni jesteśmy.Aż dziw,ze należymy do jednego biologicznego gatunku.
M
Maja
6 września 2012, 15:49
Teoria... w praktyce to trochę inaczej wygląda. Jak tak to niech mnie ktoś ukarze, bo mój synek jest dla mnie najważniejszy -  przed mężem.... I realizacja jego potrzezb jest przem moimi potrzezbami i męża... No ale najwidocznej jestem ksiepską matką i żoną :) 
Z
zkM
6 września 2012, 10:13
Ksiądz Pawlukiewicz strasznie się mądrzy nad tym jak to powinno być... moim zdaniem powinien iść na co najmniej pół roku praktyki do takiej rodziny gdzie jest trochę wbrew jego teoriom by zobaczyć jak wygląda prawdziwe życie (tak popatrzeć sobie na codzienność zwykłych ludzi, których przygniata ciężar prozaicznego i ciężkiego dzisiaj życia) a potem pouczać małżonków...
M
Maleńka
6 września 2012, 00:17
Niech mi pokażą takiego super odpowiedzialnego i opiekuńczego faceta to wyjdę za niego choćby jutro Olguś, pokazałabym, lecz Twe ostatnie słowa mnie powstrzymały ;) Mam u swego boku takiego odpowiedzialnego, opiekuńczego a za razem męskiego faceta, więc mogę zapewnić, że istnieją tacy. Trzeba tylko pozwolić im, aby tacy właśnie byli :)
O
Olguis
4 września 2012, 18:50
 Niech mi pokażą takiego super odpowiedzialnego i opiekuńczego faceta to wyjdę za niego choćby jutro
FR
for Rest
13 września 2011, 16:10
 dawno takich idiotyzmów nie czytałem
6 września 2011, 13:45
@Tolek, mężczyzn wychowują nie tylko mamusie, ale i tatusiowie. ciekawe, że nie ma specjalnych duszpasterstw dla kobiet. Kobiety, tam, gdzie się znajdą, przemieniają świat, aby móc się w nim dobrze odnajdywać.  Okazuje się, że mężczyźni to oportuniści. Nie będą przemieniać świata, w którym się nie odnajdują najlepiej. Wezmą i uciekną, pomarudzą. Dlatego trzeba im organizować specjalne duszpasterstwa. Taka wizja mężczyzny wyłania się z przytoczonej powyżej rozmowy dwóch mężczyzn.
B
Beata
6 września 2011, 08:16
Z tego co widzę to wiele Pań zajęło głos. No cóż moje Panie same zepchnęłyście swoich mężów na tą pozycję na której są. Wystarczy obejżeć pierwszą lepszą reklamę np reklama Tesko "sieroctwo, leń, ograniczony debil Henio" jeżeli tak jest postzegany facet to nic dziwnego, że takim się staje. A przepraszam bardzo kto tych facetów takimi wychowuje jeżeli nie wy "kochające" mamusie. W takim samym stopniu mężczyźni są winnni, że dali się zepchnąć na tą pozycję jak i Wy kochane panie kształtując ich takini.   Kobieta kształtuje, opiekuje się dzieckiem we wczesnym dzieciństwie, później ogromną rolę odgrywa ojciec. On przekazuje chłopcu siłę, uczy być mężczyzną, stawia wymagania. Niestety ogromna liczba ojców nie wywiązuje się ze swojego bardzo ważnego zadania i kobieta dalej sama ciągnie wychowanie dziecka/dzieci kochając po kobiecemu. I tutaj rola kapłanów, aby uświadamiać miężczyznom jak ważną rolę odgrywa w życiu ich dzieci mądra miłość ojca. Niestety kapłani nierzadko sami pochodzą z takich dysfunkcyjnych rodzin, "bez ojca" i dalej przekazują sztafetę  błędnego podejścia do kobiecości i męskości. Polecam ksiażkę "Urzekająca" - o kobiecości i "Dzikie serce" o męskości. A także kazania Księdza Piotra Pawlukiewicza i książki Księdza Marka Dziewieckiego. Szkoda, że tak mało księży przekazuje te istotne prawdy, tak pięknie i mądrze propagowane przez powyższych kapłanów. :-(. A poza tym wystarczy być wiernym nauce Błogosławionego Jana Pawła II, który tak wyraźnie poruszął temat
S
scepty-cz-nie
5 września 2011, 10:15
 Adres do księdza, wujka, płyta z konferencjami... Wujek to pewnie Pulikowski, ksiądz - Pawlukiewicz? :))) A obaj już chyba mają skleroze, bo ciągle i w kółko powtarzają to samo. Jeszcze żeby coś rzeczywiście takiego super... a to w te i nazad o tym jak to męzczyźni nie lubią śpiewać a kobiety na skrzydłach do kościoła. Powierzchowne widzenie często bardzo złożonych i skomplikowanych problemów. Aha, a faceci jak słyszą te "mądrości" o nich to wzruszają ramionami. A ja sama wcale tak dla siebie miejsca w kościele nie widzę i nie czuje się tam szczęśliwa i spełniona w jego - nota bene męskich strukturach - to co pewnie nie jestem kobietą? 
:
:)))
4 września 2011, 21:05
Z tego co widzę to wiele Pań zajęło głos. No cóż moje Panie same zepchnęłyście swoich mężów na tą pozycję na której są. Jeśli dali się zepchnąć, nie byli prawdziwi ;-) Prawdziwi nie dają się :-)
Bolesław Zawal
4 września 2011, 20:07
Z tego co widzę to wiele Pań zajęło głos. No cóż moje Panie same zepchnęłyście swoich mężów na tą pozycję na której są. Wystarczy obejżeć pierwszą lepszą reklamę np reklama Tesko "sieroctwo, leń, ograniczony debil Henio" jeżeli tak jest postzegany facet to nic dziwnego, że takim się staje. A przepraszam bardzo kto tych facetów takimi wychowuje jeżeli nie wy "kochające" mamusie. W takim samym stopniu mężczyźni są winnni, że dali się zepchnąć na tą pozycję jak i Wy kochane panie kształtując ich takini.
M
Mmm
4 września 2011, 19:28
 I znowu ci biedni mężczyźni obrywają ;-) To marudzą, to nie są pomysłowi. Zamiast czytać takie komentarze to chyba lepiej usiąść przed telewizorem i poprosić żonę o obiad :))
B
Beata
4 września 2011, 12:35
Niestety księża za mało  mówią w Kościele o męskości, o roli mężczyzny w życiu rodziny. Stawia za mało wyzawań skierowanych do mężczyzn. W kazaniach ciągle słychać o kobietach, o wymaganiach wobec nich. Księża czesto władają na delikatne kobiece barki ciężary, które winni nieść mężczyzni. Z takiego postawienia sprawy wiele kobiet podejmuje się niesienia brzemienia ponad ich siły a mężczyźni stają się słabi psychicznie, duchowo i fizycznie... Widać to szczególnie w rodzinach dysfunkcyjnych... Wielu kapłanów pochodzi z takich rodzin i niestety wpływa to na ich podejście do natury i roli kobiet i mężczyzn.... i na kształtowanie duchowości wiernych czyli kobieta jest odpowiedzialna za całą rodzinę, za jej ciepło, za miłość itp... A mężczyzna? Za co?
H
hmmm.
4 września 2011, 11:28
Dzięki za ten pokrzepiający artykuł. Jak już się zacznie szukać to wnet okazuje się, że jest coraz więcej duszpasterzy, którzy dostrzegają ten problem i o nim głośno mówią. Np. o Fabian Błaszkiewicz, pooglądajcie sobie tu: http://www.youtube.com/watch?v=vzrQvGOch1Q (i mocne, i z humorem). No nie wiem, czy obwinianie kobiet za swoją niemęskość jest wzrastaniem do świętości.
4 września 2011, 09:24
Dzięki za ten pokrzepiający artykuł. Jak już się zacznie szukać to wnet okazuje się, że jest coraz więcej duszpasterzy, którzy dostrzegają ten problem i o nim głośno mówią. Np. o Fabian Błaszkiewicz, pooglądajcie sobie tu: http://www.youtube.com/watch?v=vzrQvGOch1Q (i mocne, i z humorem).
E
echo
4 września 2011, 00:34
 Ja też zgadzam się ze Słabą. Duszpasterstwo dla mężczyzn? A dlaczego mąż nie może pojechac na kajaki z żoną? Bo co, przepadnie jej próba chóru? Stereotypy az zeby bolą...
MR
ma rację :)
3 września 2011, 23:56
Słaba ma rację marudzą, marudzą... Same stereotypy. Na szczęście Pan Bóg jest bardziej pomysłowy od nich!! :)
P
Pretorianin
3 września 2011, 20:26
Boże, kto tu pisze? Słaba - wiesz czym się różni marudzenie od krytycznej oceny rzeczywistości? Chyba nie do końca.
S
Słaba
3 września 2011, 17:39
Tytuł "Mężczyzna nie musi marudzić", a treść to... ciągłe marudzenie dwóch facetów - świeckigo i duchownego w imieniu ogółu facetów. A to Kościół nie taki, a to wspólnota nie taka, a to żona nie taka, a to mama nie taka... Kazali mi to, kazali mi tamto... Jak dzieci... (którymi podobno mają właśnie przestać być). I co te bidne kobity mają robić przy takich marudach?... ;-)
Martino
3 września 2011, 17:36
Velario, masz chyba zbyt uproszczoną wizję świata. Dlaczego terapeuty? Czy psycholodzy mają monopol na leczenie ludzi? Czy pierwszy odruch czucia się nieswojo trzeba od razu diagnozować jako zaburzenie psychiczne? Sam się wybierz do terapeuty. Zanim mnie ocenisz, przeczytaj uważnie tekst. Mężczyznę, o którym mówi ks. Pawlukiewicz, trzymanie za rękę drugiego mężczyzny tak przeraziło, że zarzekał się, iż nigdy w życiu  nie pójdzie na spotkanie grupy modlitewnej. Jeżeli z tego spotkania, w którym uczestniczył, tylko tyle mu w pamięci zostało, to znaczy, że ma poważny problem - i psychiczny, i duchowy. Tym drugim, jak zakładam, ks. Pawlukiewicz się zajął. Pozostaje do rozwiązania pierwszy. 
R
Rapsody
3 września 2011, 17:11
 Velario, masz chyba zbyt uproszczoną wizję świata. Dlaczego terapeuty? Czy psycholodzy mają monopol na leczenie ludzi? Czy pierwszy odruch czucia się nieswojo trzeba od razu diagnozować jako zaburzenie psychiczne? Sam się wybierz do terapeuty.
Martino
3 września 2011, 16:02
 "Kazali trzymać za rękę drugiego faceta" - rzeczywiście straszne! I to w grupie modlitewnej takie bezeceństwa! Księże Piotrze P., jeśli Ksiądz czyta - czy poratował Ksiądz tego człowieka adresem jakiegoś dobrego terapeuty?