Słodki żywot połówki

Słodki żywot połówki
Efekt jest taki, że kobiety stają się coraz bardziej samowystarczalne, zaś mężczyznom niezbędna jest coraz mocniej czyjaś opieka (fot. AlexanderBohn / flickr.com)
Logo źródła: Dziennik Polski Ewa Piłat

Singlizm ma swoje źródła w latach 70.-80. XX w. i dotyczy wielkich miast krajów wysoko rozwiniętych z atrakcyjnym rynkiem pracy i wieloma możliwościami ciekawego spędzenia czasu. Dobra praca to dobre wynagrodzenia pozwalające na czerpanie z życia.

- Tak, jestem singielką. I z dumą używam tego określenia - twierdzi 28-letnia Gabriela.

Wysoka, długonoga, śliczna blondynka przed chwilą zakończyła rozmowę z dwiema koleżankami z pracy. Też singielkami. - Przed naszym spotkaniem poprosiłam je o opinię: czy singiel brzmi pejoratywnie? Absolutnie nie! Nigdy żadna z nas nie spotkała się z dezaprobatą wobec wyboru życia w pojedynkę. Solo nie oznacza samotnie. Mamy wielu lojalnych przyjaciół. Singlowanie to wolność i niezależność. Nie traktujemy tego stanu jako obowiązującego do końca życia, ale nie szukamy swojej drugiej połówki na siłę. Jeśli ją znajdziemy, to znakomicie. Jeśli nie, też dobrze - Gabriela z wdziękiem przesuwa palcami po blacie stolika. Uwagę zwraca nienaganny francuski manikiur wzbogacony gustownymi biało-różowymi kwiatuszkami. Dzieło sztuki na każdym paznokciu. Zapracowane mężatki mogą tylko pomarzyć o takiej "biżuterii". Pranie, sprzątanie, gotowanie, a zwłaszcza małe dzieci wykluczają się z długimi, profesjonalnie ozdobionymi paznokciami.

DEON.PL POLECA

Ale przecież singli nie dotyczy uciążliwa szarpanina między domem a pracą. Gabriela nie gotuje, sprząta od czasu do czasu, częściej pozostawiając ten obowiązek mamie, tak samo jak pranie. Gabriela podróżuje. Po ukończeniu psychologii na UJ, pojechała na roczne studia do Londynu. Była w Australii, USA i Kanadzie, o Europie nie wspominając. - Jeśli będę miała ochotę rzucić pracę, to ją rzucę i wyjadę. Jeszcze nie wiem, gdzie osiądę. Moje koleżanki w stałych związkach szczerze zazdroszczą mi swobody podejmowania decyzji, a ja nade wszystko sobie cenię swoją niezależność - twierdzi 28-latka.

Według dr Aldony Żurek, socjologa z Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu, autorki książki pt. "Single. Żyjąc w pojedynkę" rozrastającą się liczebnie grupę singli tworzą osoby prowadzące jednoosobowe gospodarstwa domowe. Ostatnie dane GUS wskazują, że stanowią one już około 20 proc. populacji. Ta kwalifikacja wyłącza jednak z grupy singli Gabrielę mieszkającą z mamą, a także jej przyjaciółkę, Iwonę, samotną matkę z dzieckiem, zadeklarowaną pojedynczą połówkę pomarańczy.

- Singlizm to pojęcie trudne do zdefiniowania. W swoich badaniach do grupy singli zaliczyłam młode, niezależne osoby około 30., mieszkające w dużych miastach. Na ogół są dobrze wykształcone, a życie bez partnera jest dla nich wyborem, choć nie na całe życie. To raczej stan przejściowy. Trzy lata temu, prowadząc badania, rozmawiałam z kilkudziesięcioma takimi osobami w wieku 27 - 42 lata. Od tego czasu byłam już na kilku ślubach i to tych najbardziej zatwardziałych singli - mówi dr Julita Czernecka z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego, która swoją pracę doktorską poświęciła polskim singlom. Różnorodność definicji powoduje, że dokładnie nie wiadomo, ilu ich mieszka w Polsce. Badacze wskazują na liczby między 2 a 5 mln. W tej grupie wyróżniają się dorosłe dzieci mieszkające z rodzicami - polskie bamboccioni. Zwłaszcza dorośli mężczyźni nie palą się do małżeństwa i opuszczenia rodzinnego domu. - Nawet ci, którzy mieszkają osobno, korzystają z pomocy rodziców. Mamy im piorą, sprzątają, czasem gotują. Jeden z młodych mężczyzn powiedział mi wprost: "Po co się będę żenił, skoro mam darmową służbę". Młode kobiety, zresztą, już nie godzą się na role służących, oczekują partnerstwa. Panowie za to do związków partnerskich są coraz dłużej niegotowi - uważa dr Julita Czernecka.

Kluczowe 6 lat

Kilka lat temu w kioskach Nowego Jorku można było kupić kartkę pocztową, która głosiła:
"Dlaczego mężczyźni są jak miejsca parkingowe?...
... Dlatego, że większość tych dobrych jest już dawno zajęta".

- Gwałtowny wzrost liczby panów-jeszcze-niegotowych powoduje, że kobiety są takimi mężczyznami zniechęcone, mają dość bycia matką dla swoich partnerów seksualnych. W efekcie jedni i drudzy zostają singlami - mówi dr hab. prof. UMK Tomasz Szlendak, socjolog rodziny. Ta tendencja jest uniwersalna i na całym świecie widać jej konsekwencje. Obecnie ponad 30 proc. Węgierek po 30. r.ż. pozostaje singielkami, podczas gdy w pokoleniu ich matek samotnie żyło 6 proc. kobiet. W Korei Południowej życie w pojedynkę wybrało 40 proc. 30-latek w porównaniu do 14 proc. 20 lat temu. Między 1994 a 2004 rokiem liczba niezamężnych Japonek w wieku 25 - 29 lat zwiększyła się z 40 do 54 proc. Liczba niezamężnych 30-latek wzrosła z 14 do 27 proc. - Efekt jest taki, że kobiety stają się coraz bardziej samowystarczalne, zaś mężczyznom niezbędna jest coraz mocniej czyjaś opieka - mówi prof. Szlendak.

Z rodzicami mieszka 33-letni Tomasz, dziennikarz w lokalnej telewizji. Jest bardzo rzetelny i bardzo ambitny. Tak mocno zaangażował się w swoją pracę, że nie zauważył, kiedy stracił włosy, a zyskał brzuch. Jeszcze kilka lat temu interesowały go młode stażystki terminujące w redakcji. Z wzajemnością. Dziś dwudziestki traktują go jak mocno podtatusiałego faceta i żadna nie ośmiela się go kokietować. A on pracuje coraz więcej, bo po co mu czas wolny? Najgorzej było w sylwestra. Do tej pory tę wyjątkową noc zazwyczaj spędzał w pracy. Tym razem szef okazał się litościwy i dyżur przydzielił młodej koleżance. Tomasz wspaniałomyślnie poświęcił swój sylwestrowy wieczór. Zyskał wdzięczność koleżanki i spokój w domu. Mama nie miała pretekstu, by zadręczać go pytaniami, dlaczego siedzi sam, podczas gdy wszyscy się bawią. Tomasz nie lubi się bawić. Nie pasuje do stereotypu singla często utożsamianego z hedonizmem i luzem graniczącym z bezczelnością.

- Szaleją single przed 30. Ci starsi już się uspokajają, albo nie mają siły na zabawę, albo statecznieją. Z wiekiem zaczynają odczuwać pustkę w swoim życiu. Puste jest łóżko i pusta lodówka. Przyjaciele się wykruszają. Wkoło coraz więcej rodzin z dziećmi i coraz mniej szans na znalezienie kogoś, kto chciałby dzielić z nimi życie - mówi dr Julita Czernecka. Zdaniem socjologa z Uniwersytetu Łódzkiego kluczowe znaczenie dla znalezienia stałego partnera ma ilość czasu spędzonego solo.

- Po 6 latach mieszkania w pojedynkę ludzie nie potrafią już stworzyć stałego związku na wspólnej przestrzeni. Druga osoba zaczyna naruszać wypracowany przez ten czas porządek. Dziewczyny, z którymi rozmawiałam, mówiły wręcz, że nie wyobrażają sobie "aliena" w swoim domu. Zakłócałby im harmonię - dodaje dr Julita Czernecka.

Demografowie z kolei wskazują na granicę wiekową - 35 lat - po przekroczeniu której maleje szansa na wejście w normalny związek. Na rynku matrymonialnym pozostało już niewielu kandydatów do tego obciążonych zesztywniałymi przyzwyczajeniami utrudniającymi akceptację dla zwyczajów partnera.

- Tak było kiedyś. Dziś na rynku pojawia się, niestety, coraz większa grupa singli z odzysku. Statystyki pokazują, że małżeństwa właśnie około 35 r.ż. przeżywają swój pierwszy kryzys, co skutkuje falą rozwodów. Na tę granicę wieku warto też zwrócić uwagę z innego powodu. U kobiet wtedy ujawnia się ogromne pragnienie posiadania dziecka - rodzaj substytutu idealnej i bezwarunkowej miłości. Kobiety mają wiele pomysłów, jak je zrealizować. Niektóre wspominały o bankach spermy, inne były już niemal umówione ze znajomymi, zdrowymi mężczyznami - komentuje dr Julita Czernecka.

W poszukiwaniu ideału

Singlizm ma swoje źródła w latach 70.-80. XX w. i dotyczy wielkich miast krajów wysoko rozwiniętych z atrakcyjnym rynkiem pracy i wieloma możliwościami ciekawego spędzenia czasu. Dobra praca to dobre wynagrodzenia pozwalające na czerpanie z życia. Singlizm wykształciły pieniądze, czas wolny i swoboda podejmowania decyzji bez ograniczeń wynikających z posiadania rodziny. W Polsce przybywa osób z wyboru pojedynczych od okresu transformacji.

- Jednym z powodów skłaniających do życia w pojedynkę jest ogromne zaangażowanie zawodowe. Jedna z młodych kobiet, którą przepytywałam dla potrzeb mojej pracy, powiedziała mi, że już nie wie, czy jest sama dlatego, że praca pochłania cały jej czas, czy dlatego tak dużo pracuje, bo jest sama. Prawdą jest również, że samotni dochodzą do wysokich, ale nie najwyższych stanowisk. Samotność nie jest atutem przy obsadzaniu foteli najwyższego szczebla. Świadczy o pewnej niedojrzałości emocjonalnej - uważa dr Julita Czernecka. Zdaniem socjologa singlom w budowaniu stałych związków przeszkadza ugruntowany w podświadomości ideał miłości. Może został zbudowany na przekazach medialnych, może na doświadczeniach wyniesionych z domu rodzinnego, ale spowodował nierealne oczekiwania wobec partnera. - Szukają księcia lub księżniczki z bajki, z którą chcą od razu stworzyć bajkowy związek. Mężczyźni przy tym okazują się większymi romantykami - mówi Julita Czernecka.

- Ideał? - zastanawia się 28-letnia Gabriela. - Moją drugą połówkę pomarańczy wyobrażam sobie jako faceta stabilnego emocjonalnie, pewnego siebie, który nie wymagałby ode mnie ciągłego psychicznego wsparcia i utwierdzania go w jego atutach. Ważne, aby był inteligentny. Związek powinien składać się z dwóch osób - dwóch filarów tworzących wspólnie harmonijną całość. I nadających na tych samych falach.

Na pytanie, czy do tej pory nie spotkała mężczyzny o takich cechach, odpowiada, że kilka razy tak jej się wydawało. Nawet całkiem niedawno. Życie jednak szybko negatywnie zweryfikowało kandydata na partnera. Sugeruję, że pewnie takie rozstanie boli.

- Nie. Jestem lekko poirytowana. Ten epizod zakłócił mi z trudem wypracowany wewnętrzny spokój, który towarzyszył mi od półtora roku.

Śliczna blondynka doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak trudno zbudować trwały związek. Większość koleżanek wypłakuje jej się w rękaw. - Czy małżeństwo to był dobry pomysł? Czy nie za wcześnie? Wśród moich znajomych naprawdę trudno wskazać parę, w której obie strony byłyby zadowolone. A przecież są młode i powinny być zakochane - zauważa Gabriela.

Czy to dlatego, jak twierdzi Jean-Claude Kaufmann, że dzisiejsze pary nie formują się już z powodu racjonalnej decyzji jego, jej lub dwojga, ani też nie zawiązują się z wielkiej miłości, jak 30 - 40 lat temu, ale w wyniku zbiegu okoliczności, który zadecydował o poznaniu się kobiety i mężczyzny? Współczesne związki są efektem braku motywacji do zakończenia znajomości erotycznej i niepodjęcia decyzji o rozstaniu. Krótko mówiąc, Kaufmann twierdzi, że para się formuje, ponieważ się nie rozpada.

Single natomiast nie godzą się na bylejakość relacji. Negatywne doświadczenia wyniesione z własnej rodziny lub obserwacje rozstających się przyjaciół często przyczyniają się do wyboru życia bez partnera. Jednak zdaniem socjologów styl życia solo wcale nie oznacza, że single negują rodzinę.

- Jest wręcz przeciwnie. Superpoważne traktowanie rodziny i przypisywanie jej bardzo wysokiej wartości przez Polaków skutkuje - paradoksalnie - coraz bardziej niechętnym praktycznym stosunkiem do budowania rodziny i małżeństwa, coraz liczniejszym singlowaniem i coraz mniejszą dzietnością - mówi prof. Tomasz Szlendak. - Pozostawanie samemu przez długi czas nie wiąże się z niedocenianiem rodziny, ale jej przecenianiem w Polsce.

Zyski i straty

Socjolodzy i psycholodzy zgodnie uważają, że grupa osób pojedynczych będzie rosła, a upowszechnienie tego stylu życia przyniesie określone skutki społeczne. Na Zachodzie na nową liczną i dość majętną grupę odbiorców zareagował przemysł i usługi. Singiel nie potrzebuje bochenka chleba, lecz kilku kromek, nie 10 dag szynki, ale dwóch plasterków. W całej Europie młodym, samotnym i zapracowanym oferuje się usługi sprzątania, gotowania, a nawet pielęgnowania roślin w mieszkaniu. U nas wciąż wykonują je... rodzice lub aktorzy w filmach, wywołując u widzów wrażenie nieznośnej fikcji literackiej.

Życie w pojedynkę jest droższe. Single narzekają na nieprzystosowaną do pojedynczego klienta ofertę turystyczną i dyskryminację w bankach. Wciąż rodzinie łatwiej uzyskać kredyt na mieszkanie niż osobie samotnej, choć ta lepiej zarabia.

Pola konfliktów między osobami pojedynczymi a żyjącymi w rodzinie są znacznie głębsze. Single są elastyczne, dużo pracują, są dyspozycyjni i mobilni. Zawsze mogą przyjść na zastępstwo lub zostać dłużej w pracy. Nie korzystają z urlopów macierzyńskich, wychowawczych, nie biorą zwolnień na dzieci, nie urywają się z pracy, by odebrać dziecko z przedszkola lub zdążyć na wywiadówkę. Ale gdy kogoś trzeba zwolnić, bo firma ma problemy, to wybór pada na nich. Nie muszą utrzymywać rodziny.

Dużo zarabiają i dużo wydają. Płacą wyższe podatki, nie korzystają z ulg, ale to ich się oskarża o egoizm, bo najczęściej nie mają dzieci. Dzieci zaś to najlepsza z możliwych inwestycja na przyszłość. Zwrot z tej inwestycji odbierze państwo, a nie rodzice, którzy w nie inwestowali. Także single, twierdzący, że samodzielnie oszczędzają na swoją emeryturę. Nie odbiorą zgromadzonego kapitału, jeśli gospodarka nie będzie się kręcić. A to zależy tylko od przyszłych pokoleń.

"Fajnie jest być singlem, mając 30 lat. 20 lat później to raczej powód do smutku" - pisze na jednym z kilku portali dedykowanym singlom internauta Adam. Magdalena, profesor jednej z krakowskich uczelni, 12 lat temu na zjeździe absolwentów swojego liceum mówiła koleżankom: "Jestem sama, ale nie samotna". Pięła się po szczeblach akademickiej kariery i była bardzo zadowolona ze swego życia. Dziś ma 55 lat. Jest sama i samotna. Trapią ją choroby. Panicznie zaczęła się bać starości. Zaskakujące, jak po przekroczeniu 50 przestała być singielką. Została starą panną.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Słodki żywot połówki
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.