Jak zawalczyć o czystość? Opanuj te sposoby
Pamiętam, gdy pierwszy raz zwierzyłem się komuś z moich zmagań o czystość, szczególnie w kontekście skłonności homoseksualnych. Miałem dwadzieścia osiem lat, gdy w końcu powiedziałem to mojemu terapeucie.
To było przerażające. Tak się tym denerwowałem, że zamiast przyznać się do tego twarzą w twarz, napisałem do niego list. A jednak ten krok dał mi wielką wolność. Terapeuta zasugerował, bym przyłączył się do protestanckiej grupy działającej na tamtym terenie związanej z Exodus International. Denerwowałem się, dzwoniąc do lidera tego programu, ale po rozmowie zapisałem w swoim dzienniku (2 sierpnia 1999 roku): „Pogadać z kimś o niesieniu ciężaru! W końcu pogadać z kimś, kto dźwiga taki sam ciężar, jak ja! Doszedłem do punktu, w którym męczy mnie już samotna walka w cichości – to naprawdę niemożliwe – a cisza okazała się dla mnie słabą bronią (...). Czuję się ośmielony, gotowy do walki (...). Już nie czuję się samotny! Chwała Bogu!”. Niedługo potem powiedziałem o moich skłonnościach rodzicom i najbliższym przyjaciołom. (...)
Sugerowałbym, by podzielić się swoimi skłonnościami oraz zmaganiami o czystość z kimś bliskim i zaufanym. Jeśli jesteś młody, idealnymi osobami byliby twoi rodzice, ale możesz także zdecydować, że taką osobą będzie twój ksiądz. Może pomóc w przekazaniu tej informacji rodzicom, jeśli nie czujesz się dobrze z myślą zrobienia tego osobiście. Bądź roztropny, jeśli chodzi o informowanie kolegów i koleżanek z klasy czy innych znajomych. Tego typu informacje roznoszą się lotem błyskawicy – tak przynajmniej było w moim przypadku. Teraz, gdy tak wiele osób wie o moich skłonnościach homoseksualnych, trudniej mi żyć w czystości. Nieustannie podkreślam potrzebę roztropności i rozeznania w dzieleniu się tą informacją. Uważam, że lepiej jest tu być bardziej dyskretnym niż otwartym. (…)
Czasami zachowujemy się tak, jakby bez internetu nie dało się już żyć, ale w takich sytuacjach powinniśmy przypomnieć sobie następujące słowa Chrystusa: „Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła” (Mt 5,29). Pamiętam ten moment w 1999 roku, gdy siedziałem przed komputerem ponad dwadzieścia cztery godziny bez przerwy – wyzwoliłem się dopiero wtedy, gdy odciąłem kabel dostarczający internet do mojego domu. Przestroga o wyłupieniu prawego oka jest symboliczna, ale czasami najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić, jest wyeliminowanie internetu z naszego życia. Musisz się także zastanowić, czy posiadanie smartfona jest dobrym pomysłem. Znam świętego człowieka po pięćdziesiątce, który przez wiele lat prowadził życie w czystości. Sukces ten wiąże on częściowo z nieposiadaniem internetu i smartfona.
Czasami to niewykonalne z uwagi na pracę lub szkołę. Istnieją jednak filtry w przystępnej cenie, które pomogą ci, jeśli faktycznie chcesz zachować czystość. Niektóre filtry można konfigurować razem z tak zwanymi strażnikami. Stają się one wtedy potężnymi czynnikami zniechęcającymi do oglądania pornografii: twój strażnik zawsze zobaczy, kiedy miałeś ochotę wejść na zakazaną stronę. To zdrowy i święty wstyd, który jest Bożym darem, pomagającym utrzymywać się na właściwej ścieżce.
Post i inne ćwiczenia duchowe
O homoseksualizmie i czystości Katechizm wypowiada się w następujący sposób: „Osoby homoseksualne są wezwane do czystości. Dzięki cnotom panowania nad sobą, które uczą wolności wewnętrznej, niekiedy dzięki wsparciu bezinteresownej przyjaźni, przez modlitwę i łaskę sakramentalną, mogą i powinny przybliżać się one – stopniowo i zdecydowanie – do doskonałości chrześcijańskiej” (KKK 2359). „Cnoty panowania nad sobą, które uczą wolności wewnętrznej” nie odnoszą się jedynie do czystości. Cnota czystości jest elementem większej cnoty umiarkowania, tak definiowanej przez Katechizm Kościoła katolickiego:
Umiarkowanie jest cnotą moralną, która pozwala opanować dążenie do przyjemności i zapewnia równowagę w używaniu dóbr stworzonych. Zapewnia panowanie woli nad popędami i utrzymuje pragnienia w granicach uczciwości. Osoba umiarkowana kieruje do dobra swoje pożądania zmysłowe, zachowuje zdrową dyskrecję i „nie daje się uwieść (...), by iść za zachciankami swego serca” (Syr 5,2). Umiarkowanie jest często wychwalane w Starym Testamencie: „Nie idź za twymi namiętnościami: powstrzymaj się od pożądań!” (Syr 18,30). W Nowym Testamencie jest ono nazywane „skromnością” lub „prostotą”. Powinniśmy żyć na tym świecie „rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie” (Tt 2,12) (KKK 1809).
Zatem opanowanie pomagające w czystości może być kształtowane nie tylko w obszarze seksualności. Święty Hieronim mówi: „Post nie jest cnotą kompletną samą w sobie, lecz jedynie fundamentem, na którym można budować pozostałe cnoty” (…).
Jeśli chcemy kultywować czystość, musimy zrozumieć znaczenie odpoczynku i rekreacji, a także posiadania innych zainteresowań. Znalezienie sobie jakiegoś zajęcia, dzięki któremu doświadczamy radosnego i zdrowego samozapomnienia jest podstawą życia w czystości. Dla mnie takim hobby, dzięki któremu zapominam o czasie i wszystkich troskach tego świata, jest fotografia. Pogoń za idealnym zdjęciem stała się dla mnie obsesją. Gdy staram się uchwycić wymarzony kadr, pożądliwe myśli nie mają szans. Kreatywne działania dają mi więcej radości i autentycznego zadowolenia niż popełniane dawniej grzechy nieczystości. Teraz rozumiem, że tak się dzieje, ponieważ zawsze używałem seksu w nieodpowiedni sposób: chciałem, by dawał mi przyjemność. W istocie należy z niego korzystać, wiedząc, że jego nieodłącznym celem jest tworzenie. Właśnie dlatego po wszystkim nigdy nie czułem się usatysfakcjonowany Z kreatywnymi działaniami jest dokładnie odwrotnie. Po dniu spędzonym na fotografowaniu zawsze mam ochotę na więcej z uwagi na czystą radość, jaka wypełnia moje serce. Seksualność jest tak blisko związana z naszym najgłębszym potencjałem twórczym: ze stawaniem się ojcami i matkami, i chociaż jestem singlem, odkryłem, że wszelkie kreatywne czynności odzwierciedlają twórczy umysł samego Boga. Przypominam sobie zdanie Gilberta Keitha Chestertona, który stwierdził, że „sztuka jest niewątpliwie znakiem rozpoznawczym człowieka”. Gdy angażuję się w artystyczne przedsięwzięcia, czuję, że żyję. Te kreatywne poczynania pomogły mi w wypełnieniu pustki, która utworzyła się miejscu dawnych nieczystych zachowań. Ćwiczenia fizyczne, pomoc innym na zasadzie wolontariatu oraz spędzanie czasu w grupie dobrych znajomych są koniecznymi elementami naszej walki o cnotę czystości.
Modlitwa i lektura duchowa
Ojcowie Kościoła zalecają także modlitwę i lekturę duchową jako oręż w walce o cnotę czystości. Na myśl przychodzą mi słowa św. Pawła, który powiedział: „W końcu, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym – to miejcie na myśli!” (Flp 4,8).
Często myślałem o tym, jak wiele obrazów musiało zakodować się w moim umyśle po tych wszystkich latach uzależnienia od pornografii. Zdaję sobie sprawę, że tam, gdzie kiedyś pornografia dostarczała paliwa dla pożądania, teraz powinienem rozwijać cnotę poprzez karmienie umysłu dobrymi i szlachetnymi myślami. Taka przemiana i odnowa umysłu nie dokona się z dnia na dzień, ale zawsze zadziwia mnie poczucie pokoju, które opanowuje mnie po lekturze tekstów autorstwa świętych. Oczywiście, modlitwa jest dobra i konieczna, ale są chwile, kiedy to nie wystarcza. Człowiek to jedność duszy i ciała, dlatego czasami gdy czuję, że pragnienia ciała są zbyt silne, by pokonać pokusę nieczystości, muszę iść i zrobić coś innego z moim ciałem. Pierwszą odpowiedzią powinna zawsze być modlitwa – musimy rozbijać nasze myśli o skałę – ale myślę także, że musimy czynić to w miejscu, gdzie nie będziemy pozostawieni sami z naszymi myślami.
Czas spędzony na adoracji przed Najświętszym Sakramentem jest nieoceniony w naszej walce o czystość. W kaplicy adoracji zawsze ogarnia mnie wyciszający spokój. Nie wydaje mi się jednak, by bieganie na adorację w chwilach najintensywniejszych pokus było dla mnie najkorzystniejsze. Moje pragnienie seksu bierze się najczęściej z samotności, izolacji, stresu, a nawet nudy. Jeśli pokusy pochodzą z samotności, dzwonię do przyjaciela i pytam, czy ma czas na jakąś wspólną aktywność. Wyjście z domu jest dla mnie w takim momencie ważniejsze od modlitwy. Święty Alfons Liguori napisał: „W pokusach przeciwko czystości mistrzowie duchowi zalecają, by nie tyle walczyć ze złą myślą, co zwrócić umysł ku czemuś duchowemu, a przynajmniej neutralnemu. Walka z innymi złymi myślami twarzą w twarz jest użyteczna, ale nie z myślami nieczystymi”. W moim przypadku częściej, bo nie jestem św. Alfonsem, bardziej od natychmiastowej modlitwy pomaga zwrócenie się ku „czemuś neutralnemu”. Gdy pokusy pochodzą z nudy, pomocna jest wspomniana już tutaj rada św. Hieronima udzielona dziewicy. Chociaż była zamożna i nie musiała pracować, święty poradził jej, by codziennie wykonała własnoręcznie jakąś pracę. Pismo mówi bowiem: „Serce leniwego czeka bez skutku” (Prz 13,4).
Jeśli pokusy biorą się z obezwładniającego poczucia rozpaczy lub chwili wstrętu do samego siebie, wtedy najbardziej pomaga mi adoracja przed Najświętszym Sakramentem. Czasami pokusa oglądania pornografii bierze się z zazdrości – chcę oglądać mężczyzn, którzy wyglądają tak, jak chciałbym wyglądać. Są chwile, gdy muszę być przed Najświętszym Sakramentem i odpocząć w prawdzie, że jestem ukochanym dzieckiem Boga, stworzonym do życia bez lęku i cudownie utkanym Bożą ręką w łonie matki (por. Ps 139,13–14).
Jeśli chodzi o codzienną modlitwę, dobrym początkiem jest rozpoczynać i kończyć każdy dzień Liturgią godzin. Gdy rozpoczynamy dzień, składamy nasze nadzieje i wysiłki w ręce dobrego Boga, a na zakończenie dnia dobrze jest przypomnieć sobie wszystkie jego wydarzenia, zobaczyć, gdzie moglibyśmy się poprawić, i poprosić Boga o łaskę pomocy w poprawie na jutro. Oczywiście różaniec jest wielką pomocą dla wielu kobiet i mężczyzn walczących o czystość. Moje modlitwy w ciągu dnia są raczej zawsze nieformalne. Często powtarzam: „Drogi Jezu, proszę, pomóż mi”. Czasami skracam to do: „Drogi Jezu, proszę”. Myślę, że czasami powtarzam to sto razy dziennie. A potem wykonuję dalej swoją pracę, ufając, że On pomoże mi w odpowiednim czasie i na swój sposób.
Sakrament pojednania
Kocham chodzić do spowiedzi. Gdy byłem dzieckiem dorastającym w Kościele, sakrament ten przerażał mnie. Teraz to dla mnie jedna z najcenniejszych rzeczy świata. Thomas Merton, który świetnie rozumiał pokusy ciała, napisał:
Stąd początkiem mądrości jest wyznanie grzechu. To wyznanie zjednuje nam miłosierdzie Boga. Sprawia, że w naszym sumieniu rozbłyska światło Jego prawdy, bez którego nie moglibyśmy porzucić grzechu. Wnosi moc Jego łaski w nasze dusze, wiążąc działanie naszej woli z prawdą w naszej świadomości.
List do biskupów Kościoła katolickiego o duszpasterstwie osób homoseksualnych stwierdza, że autentyczne programy duszpasterskie dla osób takich jak ja „powinny być pomocą dla osób homoseksualnych na wszystkich poziomach życia duchowego: przez sakramenty, a szczególnie przez częstą i szczerą spowiedź sakramentalną, przez modlitwę, świadectwo, radę i pomoc indywidualną. W ten sposób cała wspólnota chrześcijańska może dojść do poznania swojego powołania niesienia pomocy tym swoim braciom i siostrom, oszczędzając im tak rozczarowania, jak izolacji”. Częste korzystanie z sakramentu pokuty i pojednania było kluczowe w mojej walce z pokusami przeciwko czystości.
Bywało, że w szczególnie trudnych okresach pokus musiałem spowiadać się z tych samych grzechów w krótkim odcinku czasu. Istnieje podstępna pokusa szatana, który wmawia nam, że powinniśmy się wstydzić naszych upadków i że jedynie żałosny głupiec biegałby tak często do spowiedzi. Możesz odczuwać zażenowanie, bojąc się, że ksiądz rozpozna twój głos, zorientuje się, jak mało czasu upłynęło od ostatniej spowiedzi, w której wyznałeś dokładnie takie same grzechy, i pomyśli, że jesteś beznadziejny. Musimy raz na zawsze pozbyć się takich myśli! Musimy pamiętać, że księża są powołani do patrzenia na nas oczyma Chrystusa, który zawsze spogląda na człowieka uwikłanego w grzechy seksualne z wielkim współczuciem. Czy roczne dziecko wstydzi się upadków zaliczonych podczas nauki chodzenia? Bóg patrzy na nas w taki właśnie sposób: cieszy się z naszych wysiłków, gdy próbujemy stać i chodzić ścieżką, którą nam wyznaczył. Nasze grzechy nieczystości są grzechami duchowego dzieciństwa – spowiedź to czas wyciągania rąk w stronę naszego Ojca Niebieskiego i proszenia Go o umocnienie naszych kroków. On zawsze uśmiecha się do nas życzliwie, gdy do Niego biegniemy.
Słowa Psalmu 103 mogą być dla nas wielką pociechą:
Jak się lituje ojciec nad synami, tak Pan się lituje nad tymi, co się Go boją. Wie On, z czego jesteśmy utworzeni, pamięta, że jesteśmy prochem (Ps 103,13–14).
Zadaniem księdza jest patrzeć na nas oczyma Boga. Spowiedź kasuje naszą listę długów. Często medytuję nad Bożym miłosierdziem wyrażonym w niebywałej idei, że nasze wykroczenia usuwane są z Jego pamięci tak daleko, jak odległy jest wschód od zachodu.
Nieważne, ile razy popadaliśmy w ten sam grzech – Bóg zawsze nas dźwiga, a jutro znów wstanie nowy dzień. Nigdy nie powinniśmy się wstydzić częstego chodzenia do spowiedzi. Jedynie głupiec wstydzi się poszukiwania uzdrowienia, jeśli takowe jest dostępne. Jeśli wstydzimy się popełniania ciągle tego samego grzechu, naszym przykładem musi być św. Paweł. Pisze on, że istnieje jedna rzecz, którą z całą pewnością będzie czynić: „zapominając o tym, co za mną a wytężając siły ku temu, co przede mną” (Flp 3,13). Moja rada dla wszystkich walczących o czystość jest prosta: Chodźcie do spowiedzi – i róbcie to często!
Fragment pochodzi z książki Daniela C. Mattsona "Dlaczego nie nazywam siebie gejem?" wydanej przez wydawnictwo W Drodze. Więcej znajdziesz tutaj.
Skomentuj artykuł