Powinnam być martwa. Przeżyłam aborcję
"Powinnam być martwa. W mojej karcie medycznej napisane jest - urodzona w trakcie aborcji z użyciem roztworu soli (…). Jeśli aborcja jest wyłącznie prawem kobiety, to gdzie były moje prawa? Nie było tam [pod kliniką aborcyjną] radykalnej feministki krzyczącej o tym, jak pogwałcono moje prawa w tamtym dniu. W rzeczywistości zabijano mnie w imię prawa kobiet!"
Tak opowiada o swoim życiu, obecnie 35-letnia, Gianna Jessen. Jej matka zdecydowała się na aborcję, gdy była w połowie ósmego miesiąca ciąży i miała wtedy 17 lat. W klinice aborcyjnej, do której się udała, zaproponowano jej "zabieg" z użyciem roztworu kwasu solnego.
"Roztwór solny wstrzykuje się do macicy matki. Dziecko połyka ten roztwór, co powoduje poparzenie dziecka od wewnątrz i zewnątrz" - tłumaczy Gianna. "Miałam urodzić się po 24 godzinach od momentu zastrzyku, ja jednak po 18 godzinach byłam już na świecie. Powinnam być ślepa, powinnam być poparzona, powinnam być martwa!"
Gianna Jessen urodziła się w wyniku nieskutecznej aborcji. W chwili, gdy przyszła na świat, abortera nie było jeszcze na dyżurze, więc nie zdołał on dokończyć swojego planu. Pielęgniarka z kliniki aborcyjnej wezwała karetkę i dzięki temu Gianna żyje. Lekarze uznali, że na skutek niedotlenienia dziewczynka będzie niepełnosprawna, jednak nauczyła się ona podnosić głowę, mówić, a następnie stawiać swoje pierwsze kroki. W wieku czterech lat Gianna została adoptowana. Dziś jest piękną kobietą, która aktywnie działa w organizacjach na rzecz życia. Na konferencjach nierzadko przemawia do ważnych osobistości, opowiadając o swoim życiu i głosząc chwałę Boga.
Szacuje się, że codziennie w wyniku aborcji zabijanych jest 120 000 dzieci. Patrząc na mapę świata pod kątem legalności wykonywania aborcji, aż włos jeży się na głowie. Miażdżąca większość krajów Europy, Azji oraz Ameryki Północnej zezwala na przerwanie ciąży na życzenie w jej pierwszym trymestrze. W wielu krajach aborcja jest legalna do 24 tygodnia ciąży. Dla osób popierających aborcję płód jest tylko galaretą, zlepkiem komórek. O ileż przyjemniej przecież brzmią słowa "usunięcie zarodka czy płodu" niż "zabicie dziecka"!
Kiedy człowiek staje się człowiekiem? W którym dniu, tygodniu, trymestrze? Jak osoby wyznające proaborcyjny styl życia nazwałyby malutką Amillię Taylor, która przyszła na świat w 23. tygodniu ciąży i jest najmłodszym uratowanym wcześniakiem? Dziecko, które w wielu krajach mogłoby zostać zabite na życzenie jeszcze przez tydzień, gdyby pozostało w łonie? Dziecko, które według przedstawionych mi badań, nie miało prawa odczuwać, nie miało prawa przeżyć?
A jednak dziś Amillia cieszy się dzieciństwem. Cieszy się życiem, które podarowała jej mama z prawdziwej miłości, a lekarze dopomogli, aby nie musiała odchodzić z tego pięknego świata.
Według dziesiątek przeprowadzonych i znanych badań już w chwili połączenia się komórki jajowej z plemnikiem określone są wszystkie cechy człowieka takie jak płeć, kolor oczu, włosów, wzrost itd. W drugim miesiącu ciąży dziecko wygląda jak miniaturowy człowiek. Wszystkie narządy wewnętrzne są ukształtowane i znajdują się na właściwych miejscach, uformowane są nawet linie papilarne. Mózg wysyła impulsy nerwowe, funkcjonuje zmysł smaku i węchu, a serce uderza ok. 140 razy na minutę i pompuje krew. Po drugim miesiącu wszystkie narządy już tylko doskonalą swoje funkcje i "dojrzewają", a masa dziecka przez następne 7 miesięcy wzrasta kilkaset razy.
Skoro wyznawcy teorii proaborcyjnej chcą nazywać dzieckiem dopiero istotę, która przychodzi na świat po dziewięciu miesiącach ciąży, to jak nazwą dzieci, które rodzą się przedwcześnie? Jak nazwaliby Giannę, która urodziła się w połowie ósmego miesiąca ciąży? Jak nazwaliby Amillię? Czy tak urodzone "zlepki komórek" nie są obecnie jednymi z nas, żyjącymi tuż obok, pracującymi z nami czy tymi, którzy uczęszczają z naszymi dziećmi bądź rodzeństwem do szkoły? Czy wyróżniają się w jakikolwiek sposób ze społeczeństwa? Na pewno wyróżniają się na tle dzieci, którym nie dano szansy zobaczyć świata.
"Mam mózgowe porażenie dziecięce spowodowane niedotlenieniem mózgu, gdy próbowałam przeżyć aborcję. Więc kiedy słyszę ten przerażający i obrzydliwy argument, jakoby aborcja była potrzebna, ponieważ dziecko może być upośledzone, przeżywam horror w swoim sercu!" - mówi Gianna w swoim przemówieniu. W wielu krajach dokonuje się aborcji, gdy stwierdzi się u dziecka Zespół Downa, czy nawet rozszczepienie wargi!
"Wspaniałą rekompensatą jest fakt, że aborter musiał podpisać mój akt urodzenia. Więc wiem, kim on jest. Jego poradnie są największą siecią poradni w Stanach Zjednoczonej Ameryki i przynoszą 70 milionów dolarów dochodu rocznie! Czytałam kiedyś artykuł o nim, gdzie powiedział: abortowałem ponad milion dzieci i uważam to za swoją pasję" - kontynuuje Gianna. "- Przeżyłam po to, by wywołać nieco poruszenia. Cichy holokaust nie zwyciężył nade mną!"
"Uczestniczymy w interesującej bitwie. Niezależnie czy zdajemy sobie z tego sprawę czy nie, na tym świecie toczy się bitwa pomiędzy życiem i śmiercią. PO KTÓREJ STRONIE JESTEŚ?"
Skomentuj artykuł