Aborcja uderza w światową gospodarkę
Współczesna gospodarka światowa odczuwa skutki masowego procederu aborcji. W ciągu ostatnich 50 lat wymordowano 2 miliardy nienarodzonych dzieci, czyli jedną trzecią ludzkości - przypomniał 26 lutego w Rzymie Joseph Meaney, dyrektor ds. koordynacji międzynarodowej Human Life International.
Zastrzegł on, że aborcja jest przede wszystkim ogromną zbrodnią, ale niekorzystne odbija się również na gospodarce. W krajach ubogich, gdzie nie ma rozwiniętych systemów emerytalnych, dzieci są dla rodziców jedynym oparciem na starość, w krajach bogatych zmniejsza się produkcja i konsumpcja. Bardzo wyraźnie skutki aborcji i mentalności antykoncepcyjnej widać na przykład we Włoszech - powiedział dyrektor.
- Każdy, kto żyje we Włoszech, dobrze wie, że aborcja i ogólnie - kontrola płodności doprowadziły do tak radykalnego zmniejszenia liczby ludności, że już za kilka lat zabraknie pieniędzy na emerytury - stwierdził w Radiu Watykańskiemu J. Meaney. Zwrócił uwagę na ogromne naruszenie proporcji między ludźmi w wieku produkcyjnym a emerytami, dodając, że jest to oczywiste dla wszystkich.
Ale na skutek aborcji cierpią też tak rozwinięte gospodarki jak amerykańska. Oblicza się, że przeciętny Amerykanin wnosi w ciągu swego życia do gospodarki USA 3 mln dolarów. Konsumuje za 2,7 mln dolarów. Samych podatków płaci przeciętny mieszkaniec USA ponad 950 tys. dolarów. - Tego wszystkiego teraz nie ma. Ci ludzie zostali wyeliminowani przed narodzeniem i nie wnoszą swego wkładu w rozwój kraju. W sumie na aborcjach amerykańska gospodarka straciła 4 tryliony dolarów, bo w Stanach Zjednoczonych przeprowadzono już 55 mln aborcji - powiedział rozmówca rozgłośni papieskiej.
Zaznaczył, że każde zabite dziecko to wielka strata dla gospodarki. - Oczywiście każda aborcja to o wiele więcej niż strata ekonomiczna. To przede wszystkim wielka tragedia dla każdej rodziny, która została nią naznaczona, dla każdej osoby, która zdecydowała się na przerwanie ciąży. Ale również straty ekonomiczne z tego powodu są zdumiewające - dodał na zakończenie J. Meaney.
Skomentuj artykuł