Byłeś przez kogoś odrzucony?

(fot. David Salafia / flickr.com)
H. Norman Wright / slo

Niektórzy z nas są wyjątkowo wrażliwi na najmniejszy gest odrzucenia. Z tego powodu znajdują go często w wypowiedziach i reakcjach innych, nawet jeśli go tam w zasadzie nie ma. Dochodzą wtedy do głosu rezydujące w nas wspomnienia podobnych chwil, gdy czuliśmy się niechciani.

Każde takie doświadczenie z przeszłości sprawia, że stajemy się nieco bardziej wrażliwi na ich odpowiedniki dzisiaj. Ból zamierzchłych zranień pozostaje bowiem z nami i od czasu do czasu nas nęka.

Elizabeth Skoglund* opisuje ten mechanizm w następujący sposób: "Czy odrzucenie jest uzasadnione, czy nie, wielkie lub nieznaczne, pozostaje zawsze bolesnym doświadczeniem, którego chcielibyśmy w przyszłości uniknąć. Jakże jednak często sięgamy pamięcią do naszych przeżyć z odległych czasów, doznanej niesprawiedliwości i odrzucenia, tym te wspomnienia stają się faktycznie żywsze niż same zdarzenia. Główny problem z uczuciami tego rodzaju jest taki, że potrafią pozostawać, gnieździć się, gryźć aż zdobędą moc, by nas całkiem wyzuć z sił i zniszczyć nasze życie".

Judy, młoda kobieta, wyglądała jakby żyła w ciągłym lęku przed odrzuceniem. Kiedy wchodziła do pokoju, jej oczy zdawały się wołać: "Przyjmij mnie; powiedz, że jestem w porządku". Była zgłodniała akceptacji i nad wyraz czuła na każdy wzrok lub uwagę, które choćby odrobinę trąciły nutą dezaprobaty. Była przekonana, że ludzie nie chcą jej w swym towarzystwie. Potrafiła wyczytać odrzucenie w obojętnych, a nawet pozytywnych rozmowach. Była w tym wyjątkowo dobra, ponieważ spodziewała się, że będzie na pewno odrzucona. Niestety, nawet gdy inni byli przyjacielsko nastawieni i w pełni ją aprobowali, była wobec nich podejrzliwa. Swoje obawy wyraziła wprost: "Jeśli im zaufam, kto zaręczy, że czegoś przeciwko mnie nie knują? Odrzucą mnie z pewnością, skoro tylko się odwrócę, a ponieważ im zaufałam, będzie to tym bardziej bolesne!". Lęk przed odrzuceniem był dla Judy obezwładniający. Kiedy więc miała okazję z kimś się związać, czuła zniechęcenie, ponieważ przeczuwała, że to z pewnością źle się skończy.

DEON.PL POLECA

Doświadczenia z dzieciństwa

Niektórzy ludzie, obawiający się odrzucenia, pochodzą z domów, gdzie okazywano im brak akceptacji lub traktowano jako niepożądany ciężar, gdy byli dziećmi. Poczucie odrzucenia zrodzone w dzieciństwie pochodzi z poniżających uwag, jakie pod ich adresem kierowano, oraz z braku fizycznej lub słownej afirmacji. Jeśli czułeś się odrzucony jako dziecko, jako dorosły będziesz bardziej czuły na zranienia i zniechęcenie.
Ted wzrastał w rodzinie, gdzie wszyscy skoncentrowani byli na pracy, nie okazywali emocjonalnej więzi ani fizycznej czułości. Rodzice Teda zajęci byli własnymi problemami i bardzo mało interesowali się nim oraz jego osiągnięciami w szkole. W młodzieńczym wieku Ted zaczął zastanawiać się, dlaczego rodzina nie była dla niego bliska i dlaczego nikt nie przejawiał nim zbytniego zainteresowania. Rodzice nie byli wcale skąpi ani surowi. Byli raczej dobrze wychowani i kulturalni, lecz w swych reakcjach całkiem emocjonalnie sterylni. Ted mówił:

"Nigdy nie mogłem zrozumieć dystansu, jaki między nami panował. Byliśmy ze sobą jako rodzina, ale czuło się, że jesteśmy od siebie oddaleni wiele mil. W końcu zacząłem się zastanawiać, czy to przypadkiem nie moja wina. Czułem się dla nich ciężarem, mimo że zawsze mnie utrzymywali materialnie. Nigdy też nie słyszałem, aby mówili, że jestem dla nich ciężarem, natomiast tak to odczuwałem. Z powodu tych doświadczeń z dzieciństwa, zawsze byłem skrajnie ostrożny, gdy miałem się do kogoś zbliżyć. Być może coś się dzieje ze mną niedobrego, a ja nie potrafię tego dostrzec. Bywa, że wyobrażam sobie lub śnię o tym, jak inni mną pomiatają. W znajomościach z kobietami jestem zawsze bardzo ostrożny, by się zbytnio nie zaangażować. Boję się, że będą się do mnie odnosić tak jak moi rodzice - nie zauważać mnie. Dla mnie bowiem poczucie bycia niezauważonym boli tak samo mocno jak słowa: "Jesteś wstrętny. Nic w tobie dobrego. Nie chcę cię ani nie lubię". Ojciec i matka nigdy mi tego nie mówili wprost, ale ich zachowanie sprawiało, że czułem, jakby to powiedzieli.

Gdy spotykam kobietę, która jest dla mnie interesująca, zaczynam myśleć: "Czy ona faktycznie mnie polubi i zechce?". Raczej oczekiwałbym kobiety, która pierwsza okaże mi zainteresowanie i będzie mnie zdobywać. To byłoby pewniejsze. Ja nie chcę okazywać jej zainteresowania, ponieważ jeśliby mnie odrzuciła, czułbym, że utraciłem część samego siebie. Odrzucenie przywołuje wszystkie moje młodzieńcze uczucia, których doświadczałem w domu. Chciałbym przestać być tak przezorny."

Strach przed odrzuceniem może też pochodzić z relacji, które jako dziecko utrzymywaliśmy z rodzeństwem, z kolegą ze szkoły lub może być owocem konfliktów z rówieśnikami.

Taką sytuację przedstawił Lloyd Ogilvie**: "U niektórych ludzi zaczyna się od gorzkiej podejrzliwości, że rodzice otaczali względami nie mnie, a raczej brata lub siostrę. Inni, których nie dotyczyło napięte współzawodnictwo z rodzeństwem, też mogli nie zaznać w domu ani potwierdzenia własnej wartości, ani afirmacji własnej osoby.

Wielu odczuwa odrzucenie, gdy nie potrafią «mierzyć się» z innymi pod względem sprawności fizycznej. Bycie ostatnim zawodnikiem w drużynie, wybranym na końcu lub w ogóle nie wybieranym do zespołu, też jest bolesne. Przypomnij sobie te wypadki, gdy nie znajdowałeś akceptacji «w» gronie dzieci z sąsiedztwa lub w szkole. Przypominam sobie moje pierwsze zakochanie i ból odkrycia, że moja «miłość» nawet nie wie, że ja istnieję.

Kto mógłby zapomnieć o swych pragnieniach popularności? Może i tobie przydarzyło się na szkolnej zabawie stać pod ścianą w niecierpliwym oczekiwaniu lub umierać z niepewności, czy uda ci się pójść z kimś na studniówkę?

Wszystkie te lęki wzmacniane jeszcze były strachem przed niepowodzeniem w nauce i poczuciem odrzucenia, gdy stopnie nie stawiały cię w gronie najlepszych. Naciski ze strony rodziców lub współzawodnictwo z rówieśnikami mogły sprawić, że słabsze oceny jawiły się jak świadectwo odrzucenia na całe życie".

Ile wiesz o sobie?

Czy jesteś świadom własnego poczucia odrzucenia? Jak ono jest głębokie? Pomyśl przez chwilę nad tym, odpowiadając na pytania:

  • Kiedy byłeś przez kogoś odrzucony?
  • Opisz uczucia związane z odrzuceniem.
  • W jaki sposób doświadczenie to naznaczyło twe życie?
  • Czy w pewien sposób nie odrzucasz sam siebie?

Czy ostatnie pytanie nie wprawiło cię w zakłopotanie? Jeśli w twym życiu odrzucenie zdarzało się często, twój lęk, że może się ono znowu powtórzyć, sprawia, że zachowujesz się w sposób, który je przyśpiesza. Stąd wielu ludzi posiada tak mało entuzjazmu w stosunku do siebie, że stają się swymi najgorszymi wrogami. Wprowadzają samego siebie w zły nastrój, poniżają się, oskarżają się, a rzadko podają w wątpliwość zasadność swych oskarżeń. Ponieważ samych siebie nie lubią, projektują negatywny obraz samego siebie na innych. Funkcjonują w ramach fałszywych przekonań typu: "Ponieważ ja nie lubię siebie, nikt inny również nie może mnie lubić". Nie dają szansy nadziei że ktoś w ogóle może akceptować ich osobę.

Ludzie, którzy pozostają w takim stanie, są często określani przez innych jako nadwrażliwi, ostrożni lub usilnie zabiegający o akceptację. Z pewnością tak jak i ja, spotykałeś takich ludzi. Od czasu do czasu również my sami mogliśmy tak się zachowywać.

Błędne koło

Zastanów się, do jakiego stopnia lęk przed odrzuceniem wpływa na twe ustosunkowanie się do codziennych spraw.

Mary była szczególnie wrażliwa na swym punkcie. Będąc dzieckiem doświadczała w domu pewnych form odrzucenia swej osoby, a także kilkakrotnie przeżyła je w związkach z mężczyznami. W trakcie naszej rozmowy tak opisywała rozmiar swych uczuć:

"Niczego w sobie nie lubię. Jestem przewrażliwiona. Gdy umawiałam się z panem na wizytę, zastanawiałam się nawet, czy zaakceptuje mnie pan jako pacjentkę. Kiedy więc przybyłam na spotkanie dziś rano, a pan spóźnił się trzy minuty, wszystkie dawne uczucia odrzucenia wypłynęły na powierzchnię. To nie z pana winy, lecz z powodu mej własnej nadwrażliwości. Odczuwam to samo, gdy ktoś proponuje zmianę planu, który wcześniej ustaliliśmy lub gdy ktoś nie zgadza się z moim punktem widzenia lub z tym, czego chcę. Za każdym razem, gdy ktoś nie podąża dokładnie moim trybem myślenia, czuję się na powrót odrzucona. Wtedy jestem bardzo zła wewnętrznie.

Gdy jestem blisko z mężczyzną i zależy mi na nim, staję się jeszcze bardziej wrażliwa na najmniejsze oznaki odrzucenia. Kiedy natomiast czuję się odrzucona, z jakichś powodów narzucam się i zbyt mocno domagam się miłości i akceptacji. Takie zachowanie w rezultacie przegania go jak najdalej ode mnie! Wtedy czuję się okropnie. Wiem też, że sama spowodowałam to nowe odrzucenie. Nie wiem jednak, co z tym robić!"

To nie tylko jedyny sposób, w jaki reaguję na me lęki przed odrzuceniem. Bywa, że czuję się całkiem onieśmielona w obecności mężczyzny, więc raczej się wycofuję. Boję się odsłonić me prawdziwe oblicze i zostać odrzucona. Ale moje usuwanie się na bok również prowadzi do odrzucenia, ponieważ w jego oczach jestem jak bubel. Nie mogę dać po sobie znać, że go kocham i żebrzę o chwilę uwagi i akceptacji. W takim wypadku nigdy nie zdołam się przebić. Staję się więc ogłupiała ze złości! Czasem myślę, że to błędne koło. Nie wiem jednak, jak się z niego uwolnić!

Mary ma rację. To jest błędne koło. Na dodatek dzieje się tak bardzo często. Ludzie żyjący w nieustannym strachu przed odrzuceniem, przejawiają przesadne potrzeby akceptacji ze strony innych, myślą jednak i zachowują się przy tym w sposób, który uniemożliwia im zyskanie afirmacji. Są albo zbyt nieśmiali, powściągliwi i zamknięci w sobie, że nikt nie może się do nich zbliżyć, albo tak wymagający, że wszyscy ich unikają. W obu wypadkach czują się odrzuceni, ponieważ zauważają, że ludzie nie odpowiadają właściwie ani na ich bierność, ani na ich inicjatywę.

Uczucia związane z odrzuceniem rodzą gniew, a nawet wściekłość, które jednak zwykle nie są bezpośrednio wyrażone, gdyż wydaje się, że bez wątpienia prowadziłyby do kolejnych odrzuceń. W ten sposób lęk wzrasta, sprawiając, że osoba zaczyna potrzebować więcej akceptacji i więcej potwierdzenia, a w rezultacie jeszcze bardziej się wycofuje lub narzuca. Błędne koło kręci się więc i kręci. Oznacza to, że te same mechanizmy, które stworzyliśmy w celu obrony samego siebie przed odrzuceniem, intensyfikują strach i odrzucenie. Wraz z upływem czasu, liczne odrzucenia prowadzą od zniechęcenia do depresji.

Dlatego właśnie zapraszam ludzi przeżywających depresję do sięgnięcia pamięcią wstecz oraz do zidentyfikowania tych doświadczeń, które wywoływały poczucie odrzucenia. Należą do nich doświadczenia straty, i jeśli odpowiednio ich nie przeżyliśmy, w dalszym ciągu wywierają wpływ na nasze życie w formie lęku albo depresji.

*Elizabeth Skoglund - Growing Through Rejection
**4 Lloyd John Oglvie, Facing the Future Without Fear

Więcej w książce: Jak przezwyciężyć zniechęcenie, odrzucenie i chandrę - H. Norman Wright

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Byłeś przez kogoś odrzucony?
Komentarze (33)
MG
~M G
18 stycznia 2020, 14:06
Baju baju, oczywiście że jest takie coś jak odrzucenie . Wygląd jest najważniejszy i tyle. Nie chce mi się szukać ale są nawet testy gdzie 75% kobiet przyznaje że kieruje się wyłącznie wyglądem, ba, są nawet badanie naukowe w tym kierunku z których wynika że ludzie obdarzeni urodą po prostu mają w życiu łatwiej i tyle i to nie tylko w miłości ale także w nawiązywaniu kontaktów, w pracy zawodowej, w awansach, czy też w szkole, ba tam jest nawet tak daleko idące wnioski że urodni przestępcy dostają mniejsze wyroki niż ci mniej urodziwi. Więc te wszystkie psychologiczne triki to chyba tylko na pocieszenie dla brzydali albo dla finansów psychologów którym w gruncie rzeczy nie zależy na jakimś obcym człowieku , po prostu taka mają pracę . Zejdźmy na ziemię, Brzydki jak startuje do fajnej, ładnej dziewczyny na 99% usłyszy w mniej lub bardziej humanitarnh sposób papa i tyle , w skrajnych przypadkach nawet skończy się stalkingiem i policją. Tak to wygląda. Niestety
SS
~Sylwia Syll
23 grudnia 2019, 19:32
Czułam odrzucenie mnóstwo razy teraz odrzucam siebie od dwudziestu lat... Wciąż czuję, że jestem mniej wartościowa, od innych kobiet, przede wszystkim brzydsza... Po pierwszej terapii przestałam się wyzywać, gdy sama nie spełniałam swoich oczekiwań względem siebie, jest lepiej to fakt, ale to wciąż we mnie siedzi... Teraz druga terapia, walczę.
DK
~Dalila Kochaniec
13 listopada 2019, 14:35
byłam 400 razy porzucona przez 2 mężów, opiekę społeczną i ZUS i przyjaciół i umarło 3 dzieci. Nie chce już żyć nie mam dla kogo
MN
Marta Nowakowska
6 stycznia 2016, 01:33
A ja zostałem porzucony dla innego…. Byliśmy w związku 3 lata.  nie mieszkaliśmy razem , bo jesteśmy z innych miast, ale bardzo często się spotykaliśmy. Znała całą moją rodzinę, znajomych, przyjaciół, środowisko. Poznała go na studiach i straciła dla niego głowę….postanowiłem nie dac za wygraną. Trafiłem na strone http://urok-milosny.pl  i zamówiłem rytuał, żeby ona wrócił. Nie działo się na początku nic, jednak po pewnym czasie zaczęła szukać kontaktu. W końcu wróciła i znowu jest miedzy nami praktycznie idealnie.
NA
niekoniecznie anioł
7 października 2014, 21:31
Jest Ktoś, kto chciałby bym wskazała mu drogę...
M
Magdalena
8 października 2014, 09:25
…Czy ten Ktoś chce bym wskazała mu drogę?
F
filip
4 października 2014, 00:15
Witam, może to nie jest dobre miejsce ale bardzo prosił bym was, czytelników o modlitwę za mnie. Choruję na nerwicę lękową. jest mi bardzo ciężko od wielu lat pracuję z psychologiem i modlę się.  Teraz poszedłem na studia i do pracy ... Objawy się strasznie nasiliły. Sprawiają mi ogromne cierpienia, lęk powoduję że nie mogę się skoncetrować na pracy i nauce . , nie mogę normalnie rozmawiać z ludzmi.Stale boję się... potszebuję wsparcia.. módlcie się za mną proszę..! Módlmy się też za innych dotkniętych nerwicą czy innymi podobnymi problemi depresja,schizofremia bo to są straszliwie ciężkie choroby.Pokornie proszę o choć jedną wzmiankę do Boga o mnie..!
DK
~Dalila Kochaniec
13 listopada 2019, 14:41
współczuję ale mnie 2 mężów po ślubie rok porzuciło to twój problem nie jest problem. Mi umarło 3 dzieci to i mam 2 grupę inwalidzką ale renty nie dostałam. Pracy nie dostałam 20 lat, szukam codziennie i 400 znajomych odrzuciło.
'
'''
8 września 2014, 20:14
Od pewnego czasu staram się wszystko upraszczać..w dobrym tego słowa znaczeniu..z obserwacji fajnych otwartych ludzi widzę że: 1. Ci ludzie są sobą - takie proste...a zabójczo trudne.. 2. Lubią ludzi, są wyrozumiali wobec nich...akceptują ich z całym ich "syfem" 3. Są szczerzy...tak zwyczajnie..kiedy ja próbuję przedstawić się lepszą niż jestem w rzeczywistości w nadziei na akceptację, może podziw, oni potrafią szczerze powiedzieć że czegoś nie potrafią albo nie lubią...i tyle..nieustannie mnie to zaskakuje..jakie to kurna proste...a zabójczo trudne no i pewnie lubią siebie z całym ludzkim "syfem" i mają wrodzony urok osobisty.... 4. Zwracają uwagę na innych...to też takie zwyczajne 5. Starają się nie być egocentryczni...ja często myślę że jak będę wyglądać i mówić bezbłędnie, mieć świetne poglądy itp.to mnie ludzie polubią...tak staram się być idealna, że niektórzy chyba się mnie boją albo krępują
A
agnes
8 września 2014, 11:48
Byłam i jeszcze trochę jestem jak Mary... Zaczynam sobie uświadamiać, że ludzie czasem mówią prawdę kiedy prawią mi komplementy, albo że mogą słuchać mnie z zainterseowaniem a nie z grzeczności. Ktoś mi kiedyś podkopał samoocenę i wiem, ze to z tego wynika. Wychowywałam się też bez taty, zmarł bardzo wcześnie, więc to pewnie też ma swój wpływ.Dlatego zawsze mówię, że relacje dziecka z rodzicami sa niezwykle ważne dla jego przyszłości... nawet jeśli się rozwiodą to niech uczestniczą w życiu swoich dzieci...
J
ja
7 września 2014, 19:29
Oczywiście jak można było przypuszczać kolejny artykuł z pytaniem w tytule "jak sobie z tym poradzić?" i brak konkretnej odpowiedzi. Zawsze pisze się o tym, by spojrzeć na swoją przeszłość, przypomnieć sobie chwile w których... itp. a co jeśli już to zrobiliśmy? Jeśli juz wiemy skąd to się u nas wzięło, od kiedy się to zaczęło? Co dalej? Poddać się praniu mózgu, aby wymazać pamięć? Pismo święte mówi o przebaczeniu. Ja juz dawno przebaczyłam ludziom, którzy mnie zranili, odrzucali i modlę się za ich, ale to nie zmienia faktu, że wciąż czuję się źle w towarzystwie. Ciągle mam wrażenie, że mnie nie chcą, że im przeszkadzam, nie raz łapię się na tym, że jestem nieśmiała lub zbyt natarczywa mówiąca "ludzie, patrzcie na mnie" i jak sobie z tym poradzić? Jest na to jakas odpowiedź?
D
dzuana
7 września 2014, 20:10
Jest Ktoś, kto cię kocha, Ktoś, w którego oczach jesteś piękna i niepowtarzalna. Nie musisz na to zasługiwać... Tak bardzo nie rozumiemy tej Miłości, że nie potrafimy się na Nią otworzyć, a tylko Ona może uzdrowić nasze życie i relacje. Nie wymazuj pamięci, oddaj Mu ją. On jest przy tobie i czeka na to, żebyś pozwoliła Mu wejść do twojego serca, do tego, co w nim najtrudniejsze. "Wylej" przed Nim całe swoje życie, przechodź przez to z Jezusem. Tylko On uzdrawia relacje. Oddaj Jemu swoje życie, radości i troski. Boimy się tego, boimy się braku inicjatywy, ale tylko totalne zawierzenie Jezusowi może odnowić nasze życie, uleczyć wszelkie zranienia. Oddaj ster i daj się poprowadzić. Tylko On jest twoim uzdrowieniem. Jezu, ufam Tobie!
J
justyna
7 września 2014, 22:47
Książka pewnie powie więcej. Ode mnie w skrócie. Przede wszystkim należy uzmysłowić sobie, ze wierzy się w kłamstwo. Te wszystkie wrażenia są często przefiltrowane przez zranienia. Przedstawiają one skrzywiony obraz siebie i ludzi. Walka z tym odbywa się na poziomie myśli i serca. Jest być może jedną z trudniejszych walk - walczysz z kłamstwem, które jest w Tobie - i na pewno nie daje natychmiastowych rezultatów. To jest proces: odwracania się od siebie i wysiłek: by patrzeć na Boga i Jemu uwierzyć. Tajemnica Twojej wartości jest ukryta w Jego sercu. Jemu zadawaj pytania i próbuj uwierzyć, ze On mówi prawdę, a nie Twoje zranienia. Jednym z podstawowych kroków (dla wyznającego wiarę w Boga) jest spowiedź z  wiary w kłamstwo - nie wierzy się Bogu, Jego zapewnieniom miłości a komuś innemu.
A
ala
8 września 2014, 00:01
A czasem może też pomóc specjalista, są przecież psychologowie chrześcijańscy, którzy przecież się znają na tym wszystkim, właśnie - są specjalistami i pomagają zgodnie z nauką Boga, a chyba często występują obawy, że psychoterapia kłóci się z wiarą... Oczywiście, nie znam Twojej sytuacji, sama ocenisz, czy potrzebujesz :) 
M
mm
8 września 2014, 07:04
Masz rację, że wiara w Boga, w Jezusa, opiekuncze anioły, czy w pomocnych świętych lub zmarłym daje ukojenie w bólu odrzucenia. Jednak może też niestety sprawiać, że nikomu więcej się nie ufa i nadal trzyma z dala od dobrych więzi z ludźmi. To też koło zamknięte. Jeśli Bóg staje się wszystkim, najważniejszym, jedynym, niezawodnym, to jak można kochać człowieka i jak przyjąć taką miłość bez poczucia winy i przekonaniu o swojej zdradzie Boga? Z powodu wiary dochodzi neistety także do zaburzeń i poczucia winy, że się kogoś kocha i pragnie za bardzo, a tylko Bóg kocha prawdziwie. Tak więc, po wielu latach przemyśleń na ten temat i bserwacji widzę, że ucieczka do Boga może być czasem izolacją i następnym powodem do obaw, że nikt nie da nam miłości tak jak ON. I wielu tak wierzących ludzi odepchnęło, a nawet zniszczyłó miłość, którą do nich kierowano, albo która zrodziła się w ich sercach do drugiego człowieka. Trzeba więc być ostrożnym w wyborze takiej terapii! Można bowiem zrobić nią większą krzywdę, niż już doświadczona.
D
dzuana
8 września 2014, 08:57
Wiara w Jezusa i rzeczywiste uzdrowienie relacji nie prowadzi do zamknięcia się tylko na Jego miłość, ale prowadzi do tego, żeby tę Miłość oddawać innym. "Miłujcie się wzajemnie tak, jak ja was umiłowałem". Po uzdrowieniu relacji przez Jezusa nie ma kalkulacji, nie ma zysków, strat - liczy się miłość... Nie zamykasz się na innych, ale jeszcze bardziej otwierasz. Jeśli jest inaczej - relacje nie zostały uzdrowione, a ty nie do końca oddałaś ster. Jedną ręką jeszcze go trzymasz, mało tego - chcesz nadawać kierunek. Bóg daje prawdziwą wolność... Pozwala rzeczywiście kochać. Na tym polega uzdrowienie relacji z ludźmi przez Jezusa, że od tej pory, kiedy On wchodzi w nasze relacje, człowiek zdaje sobie sprawę z tego (i to może wydawać się paradoksalne!), że sama Boża Miłość mu wystarczy i chorobliwie nie zabiega o relacje z ludźmi, nie zabiega o to, by nie być zranionym. Człowiek uzdrowiony doświadcza niewymownej miłości od Boga, zyskuje odpowiednie podejście do drugiego człowieka, polegające na tym, by umieć kochać tą miłością, którą on sam został umiłowany. Miłością, w której nie ma zazdrości, nie ma wymagań, mało tego, jeśli się wymaga to od samych siebie po to, by tą swoją miłością umieć wypełniać co na jej temat powiedział nam sam Jezus. Człowiek doświadczając Bożej miłości nabiera odpowiedniego usposobienia ducha do tego, żeby rzeczywiście, w pełni KOCHAĆ drugiego, a nie uzależniać go od siebie, nie liczyć strat. Mało tego! Prawdziwe doświadczenie Bożej miłości prowadzi do ogromnej swobody w kontaktach z drugim człowiekiem, poszanowania jego wolności, coś na zasadzie: "Możesz odejść, możesz zostać - ja i tak cię kocham w Jezusie i dzięki Jezusowi". W takiej miłości nie ma zgorzknienia, nie ma wymagań, jest wolność! Jest swoboda! Ludzie, szukajcie miłości Bożej, bo tylko ona jest w stanie pozowolić wam prawdziwie kochać!
MM
mala mi
8 września 2014, 09:38
Znosić siebie w cierpliwości :) Swoje rozdarcie, rozdygotanie. Swoją nieśmiałość i natarczywość. Tak jest i może tak już będzie. Cierpliwość prowadzi do akceptacji, a stamtąd już blisko do wiary, że "to ma sens".
JT
ja, to niekoniecznie ja...
8 września 2014, 09:52
Pięknie napisany tekst. Dziękuję. Zaufałam z całego serca Jezusowi, dlatego jestem tu i teraz. On mnie prowadzi.
D
dzuana
8 września 2014, 19:52
Chwała Panu! Bardzo się cieszę :) To piękna przygoda, ale i wymagająca :) Warto! :)
JT
~ja, to niekoniecznie ja...
11 września 2014, 13:28
Pewnie mogłabym zrobić coś więcej, ale zapewne nie zdaję sobie jeszcze z tego sprawy, nie wiem jaki mam podjąć krok. Czekam cierpliwie u boku Jezusa. On pomoże mi to wyjaśnić. Wierzę w to.
D
dzuana
15 września 2014, 23:57
Czasem musi upłynąć sporo czasu, zanim przejrzymy sens pewnych wydarzeń. Czasem musi poboleć, choć Bóg nie chce naszego bólu. Chce Cię ukoić i zrobi to, tylko pozwól Mu działać. Mówisz o tym, że nie wiesz jaki podjąć krok... Najlepszym twoim krokiem dziś jest ufność Panu Bogu, ufność w to, że On cię prowadzi najlepszą dla ciebie drogą, bo tylko On jest Dobrym Pasterzem. Choćby wszystko do ciebie wołało, że nie warto, choćbyś opadała z sił, trwaj w ufności, trwaj w zjednoczeniu z Bogiem, oddawaj Mu wszystko to, co trudne w twoim życiu. On jest, On pragnie, żebyś Mu to wszystko oddawała, żebyś Mu bezgranicznie zaufała... On cię poprowadzi!
JT
ja, to niekoniecznie ja...
17 września 2014, 23:43
Zaufałam... i Poprowadził...i Prowadzi dalej... i wszystko stało się jeszcze piękniejsze! Dziękuję!
M
Mariusz
22 grudnia 2013, 19:16
JAK PRZEZWYCIĘŻYĆ ZNIECHĘCENIE, ODRZUCENIE I CHANDRĘ  Gdzie moge kupić ta książkę ?? 
I
Iwona
16 grudnia 2013, 11:06
Myślę, że kazdy w jakims stopniu spotyka sie w zyciu z odrzuceniem . Najbolesniej doswiadcza sie odrzucenia z dzieciństwa, czy to ze strony rodziciow, czy rówiesników.  Kazdy sobie z tym jakos stara radzić, jak umie. Nie wszystkie sposoby są dobre, niektorzy tym niszcza siebie i innych i relacje.  Mysle, ze dobrym sposobem na takie odzywajace sie we mnie poczucie odrzucenia jest przyjmowanie innych i siebie, takimi jacy jestesmy. Ale wczesniej doświadczyłam, ze Bóg mnie taka prztyjmuje. Oczywiscie nadal sie odzywa czasem i atakuje takie poczucie odrzucenia. Mnie wtedy pomaga to, ze mysle, ze moze inni mnie i nie chcą i wcale nie musza mnie chcieć ( co by to było jakby tak wszyscy mnie chcieli ? ;)), ale najważniejsze, że Pan Bóg mnie chce i nawet moja grzeszność tego nie zmieniła. Chwała Panu!
M
mm
8 września 2014, 07:16
Tak, Bóg utuli Twój lęk przed odrzuceniem, gdy go zaznasz. I pocieszy Cię wiara! Tylko, czy Bóg jest tak zazdrosny, żeby nie chciał, abyśmy się wzajemnie kochali? Nigdy nie dojrzejesz do miłości w związku, jeśli nie uznasz, że miłość tu n ziemi jest właśnie wolą Boga i przejawem Jego działania  naszych sercach! Aby nie cierpieć, trzeba się nauczyć kochać innych bez wymagań i bez narzucania drugiemu. Brak wzajemności trzeba uszanować, jako prawo drugiej osoby i wtedy nie osądza się ani tej osoby, ani siebie. Żal powstaje z tego, że za bardzo pragniemy miłości, jakby się ona nam należała. A tak naprawdę, powinniśmy najpierw ją ofiarować, a nie narzucc i wciskać komuś na siłę. To subtelna róznica, ale jak to mówią: dibeł tkwi w szczegółach.
D
dzuana
15 grudnia 2013, 14:18
Tylko, że artykuł nie mówi o odrzuceniu przez Pan Boga, tylko o odrzuceniu przez ludzi. Nie przekręcajcie sensu! Z odrzuceniem ludzkim każdy się spotyka, a to jest całkowicie inne. ... Oczywiście, ja odpowiadałam na komentarze, nie na tekst. Pozdrawiam! :)
K
klas
15 grudnia 2013, 09:22
Tylko, że artykuł nie mówi o odrzuceniu przez Pan Boga, tylko o odrzuceniu przez ludzi. Nie przekręcajcie sensu! Z odrzuceniem ludzkim każdy się spotyka, a to jest całkowicie inne.
D
dzuana
15 grudnia 2013, 00:48
Najgorzej gdy odrzuca Bóg ...On nigdy nie odrzuca! To my od Niego odchodzimy (przez grzechy i zaniedbania) i mówimy jak to On nas nie kocha... ... Nie powtarzaj nieprawdziwych banałów w stylu "przyjaciół Hioba" . Wielu świętych doświadczało dojmującego poczucia odrzucenia przez Boga. Niektórzy przez bardzo długi czas - np. Matka Teresa. Więc ich cierpienie nie było "odejściem przez grzechy i zaniedbania". A co do odrzucania przez Niego. Nigdy? A co z zatwardziałymi grzesznikami? ... Tzw. "nocy ciemnej", czyli poczucia odrzucenia przez Boga, Jego ukrywania się doświadczali ludzie święci, m.in. św. Jan od Krzyża, bł. Matka Teresa z Kalkuty. "Noc ciemna" nie oznaczała bynajmniej rzeczywistego odwrócenia się Boga od człowieka, ale stanowiła swoisty miernik cnót ludzi świętych. "Noc ciemna" nie tylko stanowiła próbę wiary, ale również wzmacniała w człowieku pragnienie Boga... Złoto próbuje się w ogniu. Pan Bóg więc NIGDY nie odwraca się od człowieka, nie odrzuca go. Zawsze przy nim wiernie trwa... To my Go zdradzamy, wypieramy się Go... Nie potrafimy przejrzeć Boskiej logiki... "Myśli Moje nie są jako myśli wasze"...
M
Maria
14 grudnia 2013, 20:50
Klara. Bo nigdy nie odrzuca. Zatwardziały grzesznik też sam odrzuca Boga a Bóg pomimo to cierpliwie i z miłosierdziem czeka na jego powrót.
K
klara
14 grudnia 2013, 20:21
Najgorzej gdy odrzuca Bóg ...On nigdy nie odrzuca! To my od Niego odchodzimy (przez grzechy i zaniedbania) i mówimy jak to On nas nie kocha... ... Nie powtarzaj nieprawdziwych banałów w stylu "przyjaciół Hioba" . Wielu świętych doświadczało dojmującego poczucia odrzucenia przez Boga. Niektórzy przez bardzo długi czas - np. Matka Teresa. Więc ich cierpienie nie było "odejściem przez grzechy i zaniedbania". A co do odrzucania przez Niego. Nigdy? A co z zatwardziałymi grzesznikami?
A
Amelia
7 września 2014, 09:42
Ale niektórym wygodnie mówić, że Bóg odrzuca. Z reguły sa to ludzie, którzy sami nie moga się uporać z własnymi grzechami urastającymi niekiedy wręcz do stałego "przymierza z diabłem". Tacy chętnie odrzucają też innych, na siłę pokazaując że ktoś inny jest "nikim". Widać też, że dobrze im z taką decyzją, więc najlepiej sie nimi nie przejmować. zostawić ich z tą "jedynie słuszna racją". Ich karą jest juz sam fakt, że widza to wszyscy wokół, tylko nie oni sami. Dlatego dokładają wszelkiego wysiłku, aby w ten diabelski "kołowrót" odrzucenia wrzzucić kogos innego. To ich jedyny cel w życiu. Tak więc Bóg nie odrzuca. Na tym świecie są chętni, którzy z powodu własnej decyzji nie chcą mieć z Nim nic wspólnego. Nie brakuje ich też w szeregach "ludzi kościoła".
A
Aqa1
14 grudnia 2013, 20:01
Najgorzej gdy odrzuca Bóg ...On nigdy nie odrzuca! To my od Niego odchodzimy (przez grzechy i zaniedbania) i mówimy jak to On nas nie kocha...
N
nobody
14 grudnia 2013, 19:25
Najgorzej gdy odrzuca Bóg