Jak myśleć, by dobrze żyć?

(fot. xshamethestrongx / flickr.com / CC BY)
Magdalena Moll-Musiał

Coraz modniejszy staje się coaching. To dobra moda, ponieważ dzięki pracy z coachem człowiek uświadamia sobie rzeczy, których wcześniej nie dostrzegał. Co ciekawe, chodzi tu nie tyle o samo działanie, ale przede wszystkim o sposób myślenia, który za działaniem stoi.

Obserwuję to u innych i sama tego doświadczam, gdyż przygotowuję się do roli coacha, zarówno trenując prowadzenie sesji, jak i biorąc w nich udział jako klient. Pomimo, iż uważam się za osobę mocno samoświadomą, w trakcie sesji odkrywam, jak wiele jest w moim myśleniu automatyzmów i odgórnie przyjętych przeze mnie założeń, które w jakiś sposób ograniczają moje pole widzenia i działania.

"Obraz tego, co myślimy i robimy jest ograniczony przez to, czego nie dostrzegamy. A ponieważ nie dostrzegamy tego, że nie dostrzegamy, niewiele możemy zrobić, żeby coś zmienić, dopóki nie dostrzeżemy, w jaki sposób niedostrzeganie kształtuje nasze myśli i słowa" - słusznie napisał Stephen R. Covey, autor "Siedem nawyków skutecznego działania", światowego bestsellera, do którego lektury zachęcam.

W procesie coachingu pracuje się nad wyciągnięciem na jaw ukrytych teorii, jakie nosimy w swoich głowach, nad ich zmianą, jeśli są szkodliwe lub ograniczające, nad zmianą nawykowo przyjętych kategorii myślenia o sobie, o innych, o swojej pracy, o marzeniach i celach.

DEON.PL POLECA

Coach bez wątpienia jest osobą, która ułatwia i przyspiesza ten proces, zadając pytania, odzwierciedlając to, co mówi klient, a czasem nawet prowokując. Można jednak rozwijać się bez coacha, poszerzając pole swojej świadomości przez pogłębioną refleksję, informację zwrotną od innych, szczerą rozmowę z drugim człowiekiem, mądrą lekturę, różne doświadczenia duchowe.

Jaki sposób rozwoju wybierzemy dla siebie, to pytanie drugorzędne. Najbardziej istotna jest chęć, uczciwe dostrzeżenie potrzeby własnego rozwoju i gotowość na przeżycie i przemyślenie różnych doświadczeń, zanim pojawią się trwałe, pozytywne efekty.

O co jednak w tym wszystkim chodzi? Czego możemy sami w sobie nie dostrzegać? Co można zmieniać w sposobie odbierania świata? Jakie nawyki myślowe możemy kształtować lub przeobrażać na drodze coachingu lub w inny wybrany sposób?

Tych rzeczy jest naprawdę wiele. Postaram się opisać kilka wybranych nawyków mentalnych, które warto w sobie wypracować dowolnym sposobem.

Myśl o sobie pozytywnie

Alfred Korzybski, polskiego pochodzenia naukowiec, twórca nauki o znaczeniach, czyli semantyki, powiedział sto lat temu: "Uważaj, co do siebie mówisz, bo może się okazać, że słuchasz".

To, co myślisz o sobie, definiuje twoją tożsamość. Ona przekłada się na twoje przekonania, umiejętności, zachowania, środowisko, jakie wybierasz.

Jak traktujesz samego siebie, jeśli popełnisz błąd, coś Ci się nie uda, coś potoczy się nie po twojej myśli? Czy jesteś dla siebie wsparciem, opoką, cz też znęcasz się nad sobą, ujmujesz sobie z ludzkiej godności?

Nie chodzi o to, aby sobie pobłażać, ale o to, by być gotowym wybaczyć sobie, zacząć od początku, wziąć za siebie odpowiedzialność, zmotywować się do działania. Tylko osoba, która sama sobie ufa, podejmie się wyzwań. Wyrób nawyk myślenia o sobie, że jesteś OK. Jeśli coś złego zrobiłeś, wyciągnij z tego naukę, napraw, co możesz i idź do przodu. Z tym, co masz w swoim plecaku doświadczeń, jesteś godny tego, by samemu sobie okazać szacunek i sympatię.

Bądź wdzięczny

To umysłowy nawyk, który gwarantuje wspaniałe rozpoczęcie dnia. Ładuje emocjonalne baterie, dodaje siły i sprawia, że czujemy się naprawdę bogaci.

Gdy ścielisz łóżko lub przygotowujesz śniadanie, pomyśl, jak wiele jest rzeczy, które możesz docenić. Jakie szanse przyniesie ci dzisiejszy dzień? Co wydarzyło się wczoraj, za co możesz być wdzięczny Bogu, ludziom? Za co możesz być wdzięczny sobie? Za prawo do błędu, za podjęcie jeszcze raz walki, za cierpliwość do siebie, za powściągliwość, która uchroniła Cię przed powiedzeniem za dużo? Co kryje się pod twoimi troskami? Może to, że są wokół ciebie ludzie, których kochasz? A może to, że pokonujesz swoje słabości?

"W każdym położeniu dziękujcie" - nakazuje św. Paweł w Liście do Tesaloniczan. W każdym położeniu, w jakim się znajdujesz, jest ukryte coś naprawdę dobrego dla Ciebie. Jeśli tego nie widzisz, zatrzymaj się. Znajdź to. Podziękuj. Poszukaj piękna i radości w drobiazgach. To one tworzą twoją codzienność. Pamiętaj, że to ma być lista.

Coach po każdej zapisanej przez ciebie pozycji na liście zadałby pytanie "i co jeszcze?". Jak zdarta płyta. Po co? Po to, by uświadomić Ci, jak wiele masz, jak wiele możesz, jak jesteś mądrze stworzony i w jak wyjątkowym momencie życia jesteś.

Doświadczaj

Pisałam o tym w artykule o kreatywności. Nawykowo otwieraj się na nowe doświadczenia. Zaprogramuj tak swoje myślenie, by weryfikowało, czy coś, co robisz, nie jest utartym schematem. Sprawdzaj to, co wydaje ci się ciekawe, szukaj alternatyw, twórczych rozwiązań. Podważaj swoje stereotypy. Idź inną drogą, coś nowego na niej poznasz. Nawet jeśli dużo czytasz, to pamiętaj, że uncja praktyki jest warta więcej niż tona teorii. Nieustannie poszerzaj swoją strefę komfortu. To znaczy daj sobie prawo zrobić to, co wydaje Ci się dobre, fajne, ale wstydzisz się tego lub boisz.

Wyznaj przyjacielowi, jak jest dla ciebie ważny. Podziękuj szefowi za to, jak wiele cię nauczył. Przyznaj się kumplowi, w czym nie może na ciebie liczyć, w czym nie umiesz mu pomóc. Powiedz rodzicom, że ich kochasz. Powiedz małżonkowi, czego potrzebujesz, by móc stworzyć z nim jeszcze głębszą więź. Często boimy się robić rzeczy dobre, jeśli wiąże się to z odsłanianiem siebie, mówieniem o swoich uczuciach, wartościach, potrzebach. Przetestuj, jak będziesz czuł się, gdy pozwolisz sobie na taką ekspresję. Sprawdź, jak zmieni się twój świat.

Odpocznij

Naucz się odprężać się w myślach. Przygotuj sobie kilka wspomnień, które będą zawsze "pod ręką", by wprowadzić Cię w stan odpoczynku i relaksu. Odśwież je, przypominając sobie zapach, jaki wtedy czułeś, dotyk - na przykład wiatr, ciepło słońca, kontakt bosych stóp z nagrzanym piaskiem, dźwięki, jakie temu przeżyciu towarzyszyły. Niech to wspomnienie pojawia się nawykowo zawsze wtedy, gdy coś wyprowadzi Cię z równowagi. Życie jest pełne sytuacji, na które nie masz wpływu i które powodują w tobie nerwy i emocjonalny chaos. Bądź jednak panem swoich emocji. Nadmierny stres nie jest sprzymierzeńcem optymalnego działania. Dlatego wyrób w sobie nawyk dystansowania się.

Istnieje taka technika, która polega na wyobrażeniu sobie, że ogląda się stresową sytuację z góry, patrząc na siebie z pozycji obserwatora i widząc cały kontekst. Podobno jest na tyle skuteczna, że niektórzy stosują ją na fotelu dentystycznym, dysocjując się od swojego bólu!

Pamiętaj, że wszystkie silnie stany emocjonalne potrzebują przeciwwagi w postaci relaksu. Daj sobie do niego prawo i znajdź skuteczny sposób, byś potrafił sam sobie w każdej sytuacji taki mentalny relaks zagwarantować. Zobaczysz, jak poprawi się efektywność twojego działania.

"Ja jestem OK i Ty jesteś OK"

Taka postawa gwarantuje dobrą bazę do asertywnego zachowania. Założenie, że druga osoba nie jest OK, prowadzi do agresji. Założenie, że samemu nie jest się OK, prowadzi do uległości. Warto przypatrzeć się, kto w naszych myślach nie jest OK i starać się nadać mu status OK.

Osoba ludzka zawsze jest OK. Może zachowywać się nie OK, w sposób raniący, niedyskretny, nieuczciwy, niekulturalny - mamy prawo powiedzieć jej, jak się czujemy, gdy ona tak się zachowuje, możemy wyrazić, że oczekujemy czegoś innego, proponujemy inny układ. Tylko uznanie, że drugi człowiek jest OK, może dać mu przestrzeń do zmiany zachowań na takie, które będą akceptowane przez ciebie czy całe otoczenie.

Postawa "Ja OK, Ty OK" otwiera na dialog, pozwala wyrażać swoje poglądy i potrzeby, stwarza przestrzeń do proszenia o pomoc jak i jej udzielania.

Korzyść dla wszystkich

Wyrób sobie nawyk myślenia o relacjach z ludźmi na zasadzie wygrany-wygrany (win-win). Twoja wygrana nie musi oznaczać, że druga strona coś straci. Jeśli wnikliwie poznacie swoje potrzeby, w większości sytuacji da się znaleźć wyjście, które obu stronom pozwoli zaspokoić swoje potrzeby. Wymaga to jednak sporej otwartości: koncentracji na rzeczywistych potrzebach, a nie na obranych stanowiskach.

Żeby móc funkcjonować w taki sposób, trzeba wypracować w sobie nawyk dążenia do zrozumienia innych. Zasada jest taka: najpierw staraj się zrozumieć, a potem staraj się być zrozumiany. Wtedy poznasz potrzeby drugiej strony i jej punkt widzenia, więc będziesz mógł pokazać, że je szanujesz i przekazać własne. To początek do poszukiwania rozwiązania, które pozwoli obu stronom osiągnąć korzyści.

Jeśli zobaczysz, że ułożenie relacji z drugą osobą na zasadzie wygrany-wygrany nie jest możliwe, lepiej odstąpić od wspólnego przedsięwzięcia. Dlaczego? W dużym uproszczeniu: ludzie mają tendencję do działania w tzw. trójkątach dramatycznych. Zawsze występuje w nich ofiara (przegrany), prześladowca (ofiara może zrobić nim osobę, która wygrała) i ratownik - ktoś, kto pojawi się nagle i będzie chciał pomóc przegranemu. Specyfika trójkąta jest taka, że role bardzo dynamicznie zmieniają się i ostatecznie wszyscy tracą. Jeśli nie mienie i szacunek do siebie, to na pewno święty spokój.

Zmień swoje słownictwo

Wytrenuj umysł, by skanował słowa, których używasz. Najgorszym sformułowaniem, do wyrzucenia w pierwszej kolejności, jest "tak, ale". Chcesz odnieść sukces? Tak, ale… Chcesz zrzucić parę kilo? Tak, ale… Chcesz być zdrowszy? Tak, ale… Kochasz bliźnich? Tak, ale… "Ale" kasuje całą moc pierwszego członu zdania. Jak byś się czuł, słysząc "jesteś piękny, ale masz zeza"?

Wyklucz również słowa "muszę" i "powinienem". Zastąp je słowami "chcę" i "jest dla mnie ważne".

Myśl i mów w pierwszej osobie: np. "nie rozumiem, o czym mówisz", zamiast "głupio gadasz" lub "było mi przykro, kiedy tak zachowałeś się", zamiast "obraziłeś mnie".

Patrz z różnych perspektyw

Gdy stoisz przed dylematem, problemem, czy konfliktem, zadbaj o to, by najpierw zrelaksować się, by emocje nie przeszkadzały ci myśleć, a potem popatrz na sytuację z kilku perspektyw: oczyma każdej ze stron oraz zewnętrznego, niezaangażowanego obserwatora.

Nawyk "integralnego spojrzenia" jest niesamowicie skuteczny. Ułatwia nam znalezienie rozwiązań, pomaga rozmawiać z innymi i uczy, gdyż patrząc na zagadnienie z odmiennej strony odkrywamy zaskakujące treści. Gdy prowadzę szkolenia z obsługi klienta lub sprzedaży, zazwyczaj proszę szkolone osoby, by wczuły się w rolę konkretnego klienta (proszę o dokładne wyobrażenie sobie, kim klient jest, czego oczekuje, co chce załatwić) i weszły do swojego miejsca pracy i odegrały scenkę. Niesamowite jest to, że większość osób reaguje wtedy dokładnie tak, jak klienci, których często nazywamy trudnymi! Ludzie szybko dostrzegają elementy, na które emocjonalnie reaguje klient, na jakie wcześniej w ogóle nie zwrócili uwagi.

Patrzenie z różnych perspektyw pozwala uniknąć ekstremalnego krytykanctwa, jak i nadmiernego uwiedzenia się jakimś pomysłem czy fantazjowania.

Bądź proaktywny

Ludzie reaktywni nie widzą dla siebie pola działania. Mówią "nic nie poradzę", albo "taki już jestem". Ludzie proaktywni mają inne podejście. Są nastawieni na działanie. Coś trzeba zmienić? Zastanów się, jakie masz opcje działania.

- mamy na coś bezpośredni wpływ (np. na to, że spóźniamy się na spotkania);

- mamy na coś pośredni wpływ (np. na budowę dodatkowej drogi dojazdowej do naszego osiedla - sami nic nie zdziałamy, ale angażując inne osoby, już tak);

- nie mamy na coś wcale wpływu (np. pogoda; szkoda tracić czasu, zajmując się próbą wyperswadowania deszczowi, żeby jutro nie padał).

Cała sztuka polega na tym, by mieć nawyk sprawnej oceny, z którym wariantem sytuacji mamy do czynienia i odpowiednio reagować lub odpuścić, nie tracąc energii. Ten aspekt został pięknie ujęty w tzw. "Modlitwie Anonimowych Alkoholików": "Panie daj mi odwagę, bym mógł zmieniać rzeczy, które mogę i powinny być zmienione, pokorę, bym akceptował rzeczy, które nie mogą być zmienione i
Mądrość, bym umiał odróżnić jedne rzeczy od drugich…"

Zaczynaj i miej wizję końca

Bardzo ważne i zarazem bardzo unikatowe. Wielu ludzi nie wie, dokąd zdąża, bierze się za coś z przekonaniem, że "jakoś to będzie". No i zawsze jest "jakoś", ale nigdy tak, jakby chcieli…

Gdy zabierasz się za coś nowego, wyrób sobie nawyk kształtowania wizji, co w zasadzie chcesz osiągnąć. Kim chcesz stać się dzięki temu? Czego chcesz dokonać? Gdzie chcesz być za rok? A za pięć lat? Co zrobisz konkretnie, by tam być? Na jakich zasadach i wartościach oprzesz swoje działanie? Jakich granic nigdy nie przekroczysz? Skąd będziesz wiedział, że osiągnąłeś cel? Jak będziesz czuł się, gdy to zrobisz? Jak będziesz wyglądał? Z czego będziesz dumny?

Pamiętaj, że każda rzecz jest tworzona dwa razy. Raz w umyśle, drugi raz w rzeczywistości. Im dokładniej sprawdzisz w wyobraźni, jak ci jest z twoim celem, tym będziesz mieć większą motywację do działania, jeśli cel jest rzeczywiście dla ciebie dobry, albo tym szybciej wycofasz się z pomysłu, jeśli ostateczny obraz pokaże ci, że nie tędy droga do szczęścia.

Wizualizacja ma dużą moc. Nie chodzi o to, że wyobrażenie działa sprawczo, lecz o to, że wyobraźnia jest jak przebieralnia, gdzie możemy sprawdzić, czy coś jest dla nas, czy nie i poszukać swojego wyjątkowego stylu. Wszystko super bezpiecznie i bez ujawniania się innym! Jeśli przygotowujesz się do ważnego spotkania, przećwicz w wyobraźni to, co mówisz, jak mówisz, jakie padają pytania. Przetestuj, w czym wypadasz najlepiej, jak reagują rozmówcy. To bardzo oswaja!

Cóż, czas zacząć eksperyment. Jak mawiał Marek Aureliusz, "nasze życie jest tym, co zeń uczynią nasze myśli". Sprawdź zatem, jak zmieni się twoja codzienność, gdy wypracujesz nowe nawyki w swojej głowie.

Magda Moll-Musiał - kobieta niecierpliwa, roztrzepana i choleryczna (choć o dobrym sercu). Psycholożka, trener biznesu, właścicielka firmy Cztery Strony Zmian. Obdarzona intuicją i zorientowana na poszukiwanie prawdy. Pasjonatka podróży; odwiedziła ponad 50 krajów, ale zwiedzania świata ciągle jej mało i... tak chyba pozostanie. Tańczy bachatę, uwielbia lody orzechowe, a jak jest poza krajem, tęskni za Tatrami. Żona swojego męża Marcina, którego kocha od pierwszego wejrzenia. Pragnie motywować innych do rozwoju i inspirować do spełniania marzeń.

Magda Moll-Musiał wraz z mężem są także autorami książki "Tańce wśród piratów".

Ta książka opowiada o marzeniach, które stały się rzeczywistością. O ludziach poznanych w drodze. O licznych niesamowitych przygodach, które mogły przytrafić się każdemu. Te historie wydarzyły się naprawdę. Mało tego, one przydarzyły się nam. Wszystkie… Chcę przeczytać tę książkę >>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak myśleć, by dobrze żyć?
Komentarze (10)
E
EWA
6 lipca 2014, 22:52
…ludzkość idiocieje, bo oddala się od swojego Stwórcy…wydaje się, że samo uczestnictwo w różnego rodzaju szkoleniach, studiach odmieni los…ale ani coach czy profesor nie mają mocy sprawczej… taką moc ma jedynie Bóg, i bycie Jemu posłusznym opłaca się pod każdym względem…to jest tak jakbyśmy się stali Adamem i Ewą sprzed upadku, ….opływamy w potrzebne łaski…
A
andrzej
3 lipca 2014, 21:17
Obserwując pokolenia dochodzę do wniosku, że ludzkość IDIOCIEJE. Dlatego coach obecnie staje się dla wielu koniecznością, aby wybić się z przeciętności i odnaleźć prawdziwą pozbawioną iluzji i fałszu drogę własnego "JA". No i nie mylić mentora z coachem, bo to zupełnie inna liga. Tak dla przykładu. W latach 30 ub. w. inżynier to był ktoś z wiedzą, jakiej obecnie brakuje wielu doktorom, a nawet profesorom. Mam na myśli rozległą wiedzę, doglębną znajomość jej podstaw i szczegółów oraz umiejętność praktycznego wykrzystania jej do bardzo wielu zastosowań w życiu codziennym, w gospodarce oraz na uniwersytetach.  To obrazuje kim jest obecnie magister, bo chyba dawnym licealistą, a inżynier to .... no właśnie tutaj pojawia się zbiór niewiadomych. Jeśli ktoś powierzy swojemu coach'owi swoją karierę, to może się ogromnie rozczarować po jakimś czasie brakiem perspektyw przyszłości. Wielu coachów wciąż szuka własnych dróg rozwoju i nierzadko błądzą. Owszem może to być forma jakiegoś szkolenia, ale to od nas zależy ile z tej wiedzy będziemy mogli strawić i ile bedziemy potrzebowali czasu, aby ta wiedza zaczęła w nas pracować.  Rozwijać się trzeba i najlepiej wszechstronnie, duchowo również.
3
3731
3 lipca 2014, 21:37
Coachowi nie powierza się kariery, ani steru własnego życia. To klient sam szuka rozwiązań, sam jest odpowiedzialny za swoje zycie, karierę, itp. Coach tylko towarzyszy, pomaga pytaniami, słucha dając 100% uwagi. Coach może skutecznie pomagać, nawet jesli we własnym zyciu prywatnym szuka swojej drogi, błądzi, itp. - jedno z drugim nie ma nic wspólnego, poniewaz coach NIE DORADZA, czyli nie czerpie z zasobów własnych doświadczeń itp. -  tym wlasnie rózni się od mentora, mistrza. To jak z lekarzem - lekarz może ratować życie, skutecznie leczyć, nawet jeśli sam akurat jest chory (o ile oczywiście ten rodzaj choroby pozwala mu się poruszać i myśleć) bo lecząc chorego nie "oddaje" mu niczego z zasobów własnego zdrowia.
A
andrzej
4 lipca 2014, 17:33
Zgoda, bo jeżeli klient sam szuka, jest odpowiedzialny i sam buduje swoją karierę, to jak wyżej wspomniałem rozwija się (być może nawet wszechstronnie) i korzysta z wiedzy innych, do czego sam zachęcam. Jednak ja zauważam zupełnie inne podejście klientów i to mnie martwi, bo oni szukają mentorów, mistrzów, a znajdują jedynie coachów. Niestety oni (tacy klienci i jest ich wielu) nie zauważają różnicy, a couchowie karmią się pochwałami, zaufaniem, a nawet pewną formą oddania. I to właśnie mi się nie podoba.  Skąd to się bierze napisałem wyżej i nad tym również boleję, choć wiem, że taka jest już rasa ludzka, od tysięcy lat.
G
gość
2 lipca 2014, 22:36
Nie lubię kobiet roztrzepanych, jak określa się autorka. Są rozkojarzone i bezmyślne.
A
AdamG
2 lipca 2014, 18:07
Bardzo dobry artykuł, dziękuję!
T
to_mycha
2 lipca 2014, 12:33
Przeczytałem z uwagą i chciałbym dorzucić swoje 3 grosze. Świat, w któym żyjemy coraz bardziej chce iść na skróty. Bardzo szeroka oferta różnych "cudownych" środków na niemal wszystko prowadzi do zidiocenia tj. do dojścia do stanu, w którym samodzielne myślenie i podejmowanie decyzji stanie się niemożliwe: na ból głowy - suplement, na ból nóg suplement, na niedobór magnzeu - suplement, na "lenia" który nie pozwala opanować zasad polskiej ortografii - dysgrafia, na problemy emocjonalno-duchowe - psychoanaliza, na kamień w zlewie - MCzlew itd itp. Takie ustawienie problem-środek zaradczy odbiera zwykłą umiejętność wyciągania wniosków z własnych przeżyć i sprawia, że coraz częściej chce się iść na łatwiznę. Nie odbieram ja prawa do funkcjonowania na rynku różnych kołczów, jest popyta na takie usługi musi być i podaż. Nie namawiam też do skrajności: albo wszystko odrzucić albo być wyznawcą. Jednak, opierając się także na własnym doświadczeniu, zamiast wyścigów do różnych uzdrawiaczy ducha czy ciała, polecam np. systematyczną modlitwę wspartą o kierownictwo duchowe, albo rekolekcje w absolutnej ciszy bez dostępu do świata zewnętrznego. Kilka dni w ciszy pozwoli na ułożenie swoich spraw, nabranie dystansu i na zwykły odpoczynek (także). Kto wie zresztą jakie Bóg ma plany w stosunku do każdego z nas i co zechce nam powiedzieć w tej ciszy? Adresów domów prowadzących takie rekolekcje czy dni skupienia w sieci jest bez liku. Sam przeszedłem ćwidczenia ignacjańskie więc polecam tą drogę do poznania Boga i siebie. Szukałem informacji o Autorce tekstu, młoda osoba gruntownie wykształcona i z pewnością prowadząca swoje wykłady tak, że japa otwiera się z wrażenia. Jednak brak mi w tym tekście doświadczenia, świadectwa życia (to przychodzi z czasem). Chyba, że spotkanie z Autorką nazwiemy szkoleniem, warsztatem. Tak jak napisał McLeo: mistrz-uczeń. 
Maciej Dane niekonieczne, RODO się kłania.
2 lipca 2014, 11:01
Kiedyś ten "kołczing" był dużo bardziej modny, tylko miało to wyższą jakość i nazywało się to się układem mistrz-uczeń... W tej chwili "kołczing" sytuacja, którą można by podsumować jako "prowadził ślepy kulawego". Kołcz to taka osoba, która ni cholery nie wie co zrobić ze swoim życiem, a nie może znaleźć porządnej roboty, w związku z tym dała sobie wyprać mózg i teraz będzie prać innym. Nie rozumie w sumie tego, co przekazuje, obudowujac psychologią i mądrymi sentencjami (tudzież prezentacjami w powerpoincie) proste prawdy, które nasi ojcowie znali od wieków. Zasadniczo jets to taka specyficzna odmiana "Świadków Amwaya", z których każdy ma receptę na sukces i w każdej chwili może nam powiedzieć jak żyć dostatnio, przy czym mimo upływu lat nie możemy zobaczyć tej ich nowej willi i Ferrari przed nią, za to mają zawsze czyste okna i zapas płynu do ich mycia. Durna komercyjna moda, gdzie grupa ludzie zapieprzajacych jak króliki z Hobbita, zestresowani i z kredytem na 30 lat tłumaczy ludziom jak żyć szczęśliwie, walczyć ze stresem, wizualizować itp.
M
McAries
2 lipca 2014, 19:54
Masz 100% racji - tak wygląda kołczing. Coaching to coś zupełnie innego, nie ma to nic wspolnego z tlumaczeniem komukolwiek czegokolwiek. Bajki Ci się pomyliły. Szkoda, że ktoś Ci coś takiego pokazał, bo rozumiem, że ta opinia wynika ze złych doświadczeń.
MA
mała Aga
1 lipca 2014, 21:48
Ja tam wolę zawierzyć życie Jezusowi... Doznając Jego miłości nie muszę sobie wmawiać, że jestem OK. Skoro ktoś oddał za mnie życie, i tym kimś jest On, to czy jeszcze potrzebuję innego potwierdzenia własnej wartości..?