Jak pokonać zranienia z przeszłości? Zacznij od tego kroku

fot. Joshua Earle / Unsplash
Philippe Dautais

Każdy z nas jest naznaczony różnymi zdarzeniami, które zrodziły w nim mniej lub bardziej głębokie, mniej lub bardziej traumatyczne rany, które dziś, często w nieświadomy sposób, kształtują naszą egzystencję. Często okazują się one przeszkodą w rozwoju fizycznym, psychicznym i duchowym.

Te zapisane w naszych wspomnieniach rany i urazy są niczym toczący nas rak. Są źródłem złego samopoczucia, kompleksów, poczucia winy, dysfunkcji w relacjach, nerwic, które zakłócają naszą egzystencję. Ponadto, aby spróbować zachować równowagę lub po prostu przeżyć, wprowadzamy w życie strategie obrony, mechanizmy ochronne, które kłócą się z naszą spontanicznością i doprowadzają nas do mniej lub bardziej aberracyjnych zachowań, w których "nie rozpoznajemy samych siebie". To dlatego duchowa droga przechodzi przez oczyszczenie wspomnień, po to, aby uwolnić nas od konsekwencji przeszłości i zabliźnić nasze rany.

Istnieje wiele przyczyn urazów. Można podzielić je na dwie obszerne kategorie:

Mogliśmy być ofiarami dramatycznych wydarzeń, takich jak: wypadek, wojna, klęska żywiołowa, zostać dotknięci przez epidemię, ułomność, kalectwo lub skonfrontowanymi z przedwczesną śmiercią bliskiej osoby: ojca, matki, brata, siostry, dziecka…

Doświadczyliśmy zatem wydarzeń, które zostały nam narzucone, których nie chcieliśmy. Mamy do czynienia z rzeczywistością, którą musimy zaakceptować jako taką. Pozostaje nam znaleźć sposób, by nadać jej sens. Fakt, że człowiek poddawany jest tego rodzaju zdarzeniom, rodzi poważne pytania, które często nas przerastają, a jednocześnie nie przestają nas intrygować.

Mogliśmy zostać skrzywdzeni przez kogoś, czy to przez konfliktową relację, czy to agresję fizyczną lub werbalną, taką jak: kazirodztwo, gwałt, przemoc, dyskryminacja, zniewalający wpływ kogoś starszego… Rany odniesione w relacji lub w związku z drugą osobą dotkną tego, co w ludziach najbardziej intymne, a wręcz najświętsze. Zostaliśmy zaatakowani tam, gdzie spodziewaliśmy się ochrony lub przynajmniej szacunku. Słusznie wyciągnęliśmy z tego wniosek, że drugi może być zagrożeniem, niebezpieczeństwem, a nawet wrogiem, przed którym należy się chronić. Może to wywołać reakcje sprzeczne z tym, jakie chcielibyśmy zaprezentować. Możemy stać się przeczuleni, drażliwi, podejrzliwi, zazdrośni, agresywni lub zacząć sobie radzić za pomocą czarnego humoru, krytyki i takie zachowania dodają kolejne cierpienia do pierwszego.

Człowiek jest istotą pragnienia. W szczególny sposób nosi w sobie pragnienie kochania i bycia kochanym, co nadaje sens jego życiu. Każda istota ludzka, która przychodzi na świat, zostaje powierzona opiece swych rodziców. Niemowlę niczego nie może zrobić samodzielnie: ani jeść, ani pić, ani się ubrać, jest kruche. Bez miłości rodziców jego życie jest zagrożone. Dlatego oczekuje bezwarunkowej i nieskończonej miłości drugiego człowieka. Takie oczekiwanie, takie dążenie, nosimy w sobie przez całe nasze życie, ale rzeczywistość egzystencjalna jest często wobec tego oczekiwania niedoskonała.

Dlatego też pierwsze zranienie doświadczane jest już w pierwszych latach istnienia. Wprowadza ono kruchość, która będzie źródłem powstania innych urazów. To dlatego cierpienie doznane w relacji z drugą osobą dotyka nas tak dogłębnie, w tym, co jest dla nas najdroższe. Im bardziej związek z daną osobą jest ważny, im większe będzie zaangażowanie uczuciowe, tym głębsza i bardziej destabilizująca będzie nasza rana.

Żadna rana nie jest porównywalna z inną, tym bardziej że mieszają się w niej dwa wymiary: rzeczywistość obiektywna i subiektywny wstrząs.

Colette miała dwóch braci, starszego i młodszego. Jej ojciec, obecnie nieżyjący, był alkoholikiem i bił swoją żonę. Colette, będąc świadkiem takich scen, doświadczyła traumy i zaczęła odczuwać strach przed ludźmi. Obecnie ma pięćdziesiąt dwa lata, jest panną i stopniowo podnosi się z tego traumatycznego przeżycia, gdy tymczasem jej bracia są żonaci i mają dzieci.

Fakty były obiektywnie takie same dla całej trójki dzieci, ale ich wpływ, podobnie jak sposób odpowiedzi, był dla każdego inny. To osoba przeżywa daną sytuację. Zazwyczaj nie zachowa ona w pamięci obiektywnych faktów, ale zapamięta swoje subiektywne odczucie, to czym wydarzenie ją dotknęło. Pamięć jest zarówno subiektywna, jak i selektywna. Jesteśmy wynikiem sposobu, w jaki metabolizujemy zdarzenia.

W postępowaniu wewnętrzną drogą liczy się dla nas nie tyle obiektywizm napotkanych wydarzeń, co stosunek danej osoby do nich. Zdarzenia te wymagają osobistej odpowiedzi. Egzystencjalna droga utkana jest z wydarzeń i odpowiedzi udzielonych na nie przez podmiot. Nie wybieramy zdarzeń, które na nas spadają, ale jesteśmy zobowiązani zareagować na nie w naszej subiektywności i odpowiedzialności naszych zachowań*.

Dochodzimy tutaj do ważnego punktu: możliwości wyrażania naszej wolności i wyjątkowości w sercu rzeczywistości. Niezależnie od sytuacji, przez rodzaj udzielonej przez nas odpowiedzi możemy zapoczątkować inną przyszłość. To dlatego jako kluczowa jawi się kwestia odczytania i ukazania naszych metod reakcji, które są związane z naszą interpretacją wydarzeń, po to, aby wydostać się z powtarzanych wzorców, z zahamowań wynikających z przeszłości, z destrukcyjnych procesów, i aby dziś otworzyć w naszym życiu nowy rozdział. Chodzi przede wszystkim o wzięcie odpowiedzialności za przeszłość, a następnie uwolnienie naszych zdolności do odporności i kreatywności, do wyrażenia naszego duchowego potencjału w środku naszego życia. Trzeba przestać być ofiarą przeszłości i stać się uczestnikiem odpowiedzialnym za własną przyszłość.

Możemy zranić się krzywdą, której doznaliśmy

Zanim opiszemy proces terapeutyczny, który jest częścią przedstawionej przez nas perspektywy, konieczne jest skupienie się na patologicznym procesie, który w taki czy inny sposób zapożyczyliśmy z naszej przeszłości. Ta była, jaka była, i niezależnie od tego, czy byliśmy w stanie, czy nie, znaleźć dobre odpowiedzi na doświadczone wydarzenia, niczego z tego, co wydarzyło się w przeszłości, nie możemy zmienić, mamy jednak możliwość otwarcia innej przyszłości. Dziś ważne jest, aby dokładnie przyjrzeć się uruchamianym przez nas wewnętrznym mechanizmom, po to, aby więcej ich nie powtarzać. Wymowne w tym względzie jest łacińskie przysłowie: "Errare humanum est, perseverare diabolicum" ("Błądzić jest rzeczą ludzką, ale dobrowolne trwanie w błędzie jest rzeczą diabelską"). Każdy z nas popełnia błędy w ocenie, wypowiada nieodpowiednie słowa lub postępuje niewłaściwie. Ważne, aby potrafić to sobie uświadomić i się przestawić. Brak świadomości prowadzi do powtarzania tych samych błędów i trwania w postawie szkodliwej dla siebie, dla innych, dla relacji z bliskimi. Ponawianie wadliwych zachowań prowadzi nas do stanu odseparowania od własnej osobowości, generuje wewnętrzny rozłam, pęknięcie. Jesteśmy wtedy poruszani mechanizmami, które nieświadomie wprowadziliśmy w ruch i które działają w nas pomimo nas samych.

Apostoł Paweł w jasny sposób wyraził ten stan rozłamu, pisząc: "Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka" (Rz 7,19–20). Grzech wyraża tutaj zerwanie z samym sobą, dysharmonię między człowiekiem wewnętrznym, który pragnie dobra, a człowiekiem zewnętrznym, który nieświadomie czyni zło. Jakaś inna instancja działa we mnie, bez mojej wiedzy, wbrew mojej świadomej woli.

Jacques został w dzieciństwie opuszczony przez matkę, która dużo pracowała, aby utrzymać swoje dzieci. Ojciec porzucił rodzinę, kiedy dzieci były małe. Nigdy więcej go nie zobaczyli. W wieku 22 lat Jacques spotkał młodą kobietę, w której się zakochał. Wiele oczekiwał od tej relacji, aby w końcu, jak powiedział, "odwrócić kartę swojego istnienia". Kiedy kilka miesięcy później kobieta zerwała związek z Jacquesem, ten zaczął pić, mówiąc: "Nie chciałem, ale było to silniejsze ode mnie, nie mogłem się powstrzymać". Uczuciowe strapienie popchnęło go w otchłań. Jego odpowiedzią na doznane zło było zniszczenie samego siebie przez alkohol. Wszyscy wiemy z doświadczenia, że impulsy śmierci nigdy nie są zbyt daleko.

Rozważając ten przypadek, musimy wziąć pod uwagę dwa kluczowe elementy:

  • zadaną w dzieciństwie ranę;
  • sposób reakcji na tę ranę.

Jedną rzeczą jest zranienie z powodu przemocy, agresji seksualnej, serii agresji lub poważnych niedostatków uczuciowych… inną jest rozpatrzenie wpływu tego (lub tych) urazów na moje wnętrze i moje zachowanie. Rany przeżyte 20, 30, 40 lub więcej lat temu w szczególnych okolicznościach są powtarzane od 20, 30 czy 40 lat przez mechanizmy obronne i strategie przetrwania, które mogły być uzasadnione w momencie przeżywania bolesnych faktów, ale które, w obliczu obecnej sytuacji, są bezsensowne, nieodpowiednie i szkodliwe. W taki sposób, z powodu doznanej krzywdy, mogę skrzywdzić, a nawet zniszczyć samego siebie. Strategie, jakie uruchamiamy, objawiają kruchość, luki i niedostatki w strukturyzacji psychiki.

Przeciwnie, ale znacznie rzadziej, niektóre dzieci lub nastolatki potrafią w zdrowy sposób stawić czoła patologicznym sytuacjom i przyjąć postawę, która pozwoli im rozwinąć bardzo wcześnie dojrzałą i odpowiedzialną osobowość.

*Etymologia słowa odpowiedzialność odsyła nas do znaczenia słowa odpowiedź. Być odpowiedzialnym to wyrazić możliwość odpowiedzi. To odsyła nas do odpowiedzialności za nasze czyny.

Fragment książki Philippe'a Dautaisa "Terapia duszy. Uzdrowienie i rozwój wewnętrzny", której DEON.pl jest patronem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak pokonać zranienia z przeszłości? Zacznij od tego kroku
Komentarze (1)
AN
~Adam N
3 lipca 2021, 15:04
Zupełnie mnie to nie przekonuje. Pierwszy krok? Powiedzieć sobie, że to jak się zachowałem to było najlepsze co umiałem zrobić w tamtej chwili. Drugi krok. Nie czytać porad ogólnikowych tylko podjąć prywatną terapię, bo różnym ludziom pomaga co innego.