Jeśli przyjdzie ci do głowy, żeby się poddać...

(fot. incrediblefeatures.com)
youtube.com / incrediblefeatures.com / slo

Talidomid miał być lekiem stosowanym przez kobiety w ciąży. Lekarstwo miało zapobiec porannym mdłościom i powodować lepsze samopoczucie. Niestety skutki uboczne zażywania leku były tragiczne.

Lek powodował liczne wady płodu. Narodzone dzieci miały zdeformowane kończyny. Zanim zabroniono sprzedaży leku, w Europie urodziło się ok. 12 tysięcy chorych dzieci.

Sabine Becker jest jednym z takich dzieci, urodziła się właściwie bez rąk. Czy wygląda na osobę, która nie radzi sobie z codziennym życiem?

Zobaczcie sami!

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jeśli przyjdzie ci do głowy, żeby się poddać...
Komentarze (40)
A
andrzej
1 lutego 2015, 14:58
Dodam, że "Akt oddania się Panu Jezusowi wg Don Dolindo" nie jest jedyny, takich formuł jest wiele, ale wszystkie mają za cel otwarcie nas, naszego serca na Miłość Boga. Miłość tak wspaniałą, że aż trudno ją precyzyjnie opisać naszymi słowami. Każdy z nas ma wybór na tym świecie; żyć w osamotnieniu mimo nawet wielu ludzi dookoła, lub żyć w przyjaźni i jedności z Bogiem. W życiu każdego z nas są chwile radości, zwykle krótkie, ale są też chwile trudów i przeszkód, z którymi nie bardzo możemy sobie poradzić. Owszem możemy np. czyimś kosztem i wielu tak czyni. Jednak tacy ludzie nie zaznają spokoju ani w tym życiu ani w przyszłym, ba to się nawet rozciąga na ich dalsze pokolenia. Wiele naszych decyzji jest obciążone błędami, gdyż sami nie potrafimy spojrzeć na swoje życie z odleglejszej perspektywy zarówno w przestrzeni jak i czasie. Jedynie Bóg potrafi dostrzec idealne rozwiązania, które w perspektywie czasu okażą się doskonale skrojone na nasze potrzeby. Zawierzenie Panu Jezusowi to nie droga z jakąś przepaską na oczach. To przemiana naszego serca, naszego umysłu, czasem nawet w jakimś stopniu naszego ciała i dar umiejętności postrzegania świata z dystansu z rozwagą i mądrością, której żyjąc w samotności nie odnajdziemy nigdy. K. Karolina, czy też Katarzyna, ... ma rację, bo zaufała i jest mile zaskoczona Wielkością Boga tak jak my wszyscy, którzy zaufali Jemu. Warto oddać swoje problemy Panu Jezusowi, Synowi Najwyższego i Najwspanialszego Boga. Warto zmienić nasze życie na lepsze, szczęśliwsze i radosne. A cierpienia, których tak wielu się tak strasznie obawia?  Dajcie spokój! Widziałem jak Pan ujmuje cierpienia cierpiącym, uzdrawia ich ciała i dusze, leczy ich jak żaden lekarz, czy szaman tego nie potrafi. Pan, mnie samego też wielokrotnie naprawiał i czyni to nadal. Pan Jezus jest WIELKI i WSPANIAŁY! Żaden człowiek nie potrafi być tak wspaniałym przyjacielem, lekarzem i zarazem Bogiem! Szukajmy Boga, odnajdujmy Go i wychwalajmy Go!
A
andrzej
1 lutego 2015, 14:59
c.d. https://www.youtube.com/watch?v=PnQOXW-u7GY
P
prawda
2 lutego 2015, 05:02
Po co zmieniasz nicka K. na andrzej i odwrotnie? Kłamstwo może tylko zrazić ludzi, którym próbujesz je wcisnąć i nigdy nikogo nie zbliży do Boga.
K
K.
31 stycznia 2015, 02:33
Witam. Wiem, że zabrzmi to dziwnie, ale mi pomogło to: http://www.p-w-n.de/Troszcz%20sie%20Ty%20druk.htm Przez 20 lat chorowałam na depresję. I byłam raczej katolikiem folklorystą. W chwili kiedy sięgnlam psychocznego dnia otwarcie powiedziałam Mu co o tym wszystkim myślę i że chyba już przesadził i niech Mu będzie, szczerze się poddaję i wszystko, totalnie wszystko Mu oddaję, bo sama sobie nie poradzę i jest tylko coraz gorzej, może On coś lepszego wymyśli. Efekty przerosły moje najśmielsze oczekiwania. Dużo, duuużo więcej niż mogłam sobie wymarzyć. Jakiś miesiąc po szczerej rozmowie z Nim ( wyżej umieszczony link) nawróciłam się, ale chodzi mi nie o pobożność, tylko o to, że zdałam sobie fakt, że On naprawdę jest tutaj obok, stoi obok mnie, żywy, ze skórą i koścmi jak ja. Po prostu się z Nim zaprzyjaźniłam.
K
K.
31 stycznia 2015, 02:34
c.d. Po kilku miesiącach zdałam sobie sprawę, że jestem zupełnie innym człowiekiem, nie wiem jak i kiedy to się stało, jakie to świetne uczucie, kiedy nagle sobie zdajesz sprawę, że o rany, jak to, jesteś już bez lęku, zero lęku, przecież zwykle w takiej i śmakiej sytuacji powinnam się załamać albo płakać, a ja się cieszę. O co chodzi. Możecie to sobie wyobrazić? Zero , null gniecenia w klatce piersiowej, wolność i taka radość, której dotąd nie znałam. Brzmi słabo, ale każde słowo jest prawdziwe i szczere, choć zdaję sobie sprawę, że nie oddają tego w pełni. Dwie terapie nic nie dały. Chyba dopiero jak cżłowiek wyzdrowieje, to w końcu zdaje sobie sprawę jak bardzo był chory. 20 lat lęku i bólu fizycznego. Dzisiaj jestem pewną siebie i super szczęśliwą babką i codziennie Mu dziękuję. za to spotkanie. Całe życie modliłam się o chłopaka, o nic inneg, tylko o to, bo myślałam, że to da mi pełne szczęście...ta..bzzzduuurryyyy! Teraz to On o wszystkim decuduje- jestem bardzo otwarta i rozmowna, z łatwością nawiązuję kontakty z innymi, ja, zalękniona szara mysz staję się bardzo atrakcyjną duszą towarzystwa. Spotkałam się z Mamą, której nie widziałam 8 lat. Lepiej, z łatwościa wchodzi mi do głowy nauka i praca. Zaczęłam dbać o sieie. Znalazłam dodatkową pracę. Poznałam mnóstwo nowych, wartościowych ludzi. A nigdy o to nie prosiłam, bo było to dla mnie nierealne, zupełnie nie warte poświęcenia uwagi, bo tak nie do osiągnięcia. A dostałam to wszystko. Nawet nie macie pojęcia jak się cieszę. Życzę wszystkim tego co mnie spotkało!:) Dobranoc lulki, śpijcie dobrze!
K
K.
31 stycznia 2015, 02:40
c.d. i jeszcze jedno- jest jakieś takie wałkowane błędne pzrekonanie, że On chce lepiej, ale to słowo lepiej oznacza gorzej, no bo przecież będziemy musieli znosić cierpienie. Ojej. Ludzie, przy takiej radości zupełnie inaczej podchodzi się do problemów, tóre przychodzą, a do każdego na tej planecie przyjdą, bez wyjątków, chyba o tym wiecie, pomyślcie przez chwilę realnie. "Lepiej" znaczy ..lepiej. Nie gorzej. On chce naszego szczęścia, a nie cierpień i udawania "ochh, jestem taka nieszczęśliwa , więc i szczęśliwa dla NIego"- nie! absolutnie nie! Lepiej to znaczy LEPIEJ. I chodzi tu też o przyziemne sprawy. Powodzenia!
6
6547326478395643789165437
31 stycznia 2015, 05:07
Przeciez ten twój akt oddania i tak zmierza w końcu do cierpienia: W takiej postawie oddania się módlcie się zawsze,także wtedy, gdy ofiaruję wam łaskę (...) która włoży (na was) cierpienie. I nie obawiaj się, Ja się zatroszczę, i będziesz wielbić Moje Imię. Czyli troska Boga o nas sprowadza się do tego, żebyśmy wielbili jego imię, cokolwiek złego nam on wyrządza. Mamy zamknąć oczy i powtarzać "Troszcz się ty" a Bóg będzie czynił cuda. W praktyce jednak Bóg cudów nie czyni i nie pomaga nam kiedy mu ufamy, przeciwnie, ma nas w nosie i zapomina o nas. Bóg sobie przypomina dopiero wtedy kiedy zaczynamy się przeciwko niemu buntować. Jak tak zamkniesz oczy i nic nie będziesz robić żeby się ratować, to pewnego dnia obudzisz się pod mostem. A wtedy będzie wielkie alleluja i radość na niebiosach, bo cały czas chodziło o to, żebyś cierpiała. Bóg pamięta o człowieku tylko po to, żeby mu dokładać ciężarów nie do udźwignięcia. Przekonuję się o tym całe życie, które wkrótce przerwę.
K
K.
31 stycznia 2015, 15:40
Jestem inteligentną i mądrą kobietą żyjącą w XXI wieku, pracuję 12h/dobę , jestem lekarzem i nikt niczego nie robi za mnie. Nie czekam na gwiazdkę z nieba. Wiesz, co to dobry zbieg okolicznosci? Chodzi mi o to, że tych dobrych zbiegów okolicznosci i dobrych przyadków pojawia się nagle zaskakująco dużo. 
K
K.
31 stycznia 2015, 15:41
c.d. A co do zamyania oczu , to myślę, że jeżeli kogoś kochasz, to nie proponujesz mu: siedź, nic nie rób, zamknij oczy, ja zrobię wszystko za ciebie. Dobrze wiemy jak się kończy taka metoda wychowawcza w przyszłości. Nie chodzi o pierdołowatość i czekanie na grom z jasnego nieba. Rób swoje, tyle, że ze spokojem, że On już tak pokieruje "przypadki", że wyjdzie Ci to na dobre, nawet jeżeli na początku tak to nie wygląda. Nie mówę, że to łatwe, na początku trudno przełamać nasze nawyki myślenia i jest cholernie trudno, ale albo się jej zimnym, albo gorącym, letniość w wierze nie wchodzi w grę. Z własnego doświadczeniw mówię, że warto i nie zamienię tego w życiu na nic innego. Ja już niczego nie szukam, wszystko jest ok, jestem szczęśliwa. A jeżeli ktoś jest wierzący to zaklada, ze Bóg jest okej, i chce naszego dobra, no bo po co wierzyć w kogoś złego, to bez sensu, strata czasu..
K
K.
31 stycznia 2015, 15:42
c.d. On nie chce naszego cerpienia, może jedynie je do nas dopuścić, zeby a) sprawdzić, czy naprawdę go kochamy ( tak jak zakochani czasami się sprawdzają próbą pieprzu, opieprzu i focha), b) wie, że z tego wyjdzie coś lepszego c) nigdy nie jest to coś, czego nie jesteśmy w stanie sami pzrezwyciężyć, bo wtedy nie miałoby to sensu, skazałby nas na potpienie, a tego pzreciez nie robi. Kościół zakłada, że Bóg chce dla nas najlepiej jak tylko można. Jeżeli ktoś w to nie wierzy, to nie jest osobą wierzącą, tylko uprawia folklor, tradycję i niech nie nazywa się wierzącym, bo nim najnormalniej na świecie nie jest, tylko o tym nie wie, bo nie wie, jak to jest być naprawdę szczęśliwie wierzącym- a odróżnić można bardzo łatwo- osoba prawdziwie wierząca jest radosna, szczęśliwa, są chwile dołka, ale szybko się z nich podnosi. Niczyje życie nie jest usłane różami, nikt nie żyje bezstresowo, bezproblemowo, każdy ma urazy z pzreszlosci, bo takie jest zycie i tak bedzie zawsze, bo ludzie zli istnieja i beda krzywdzic innych. A my mamy do wyboru- siedzieć i narzekac na życie innych, albo wziać się w garść, na siłę, bo inaczej pzreciez na poczatku sie nie da, sami, nie oczekiwać pomocy od innych.
K
K.
31 stycznia 2015, 15:48
Wiara ma to do siebie , że stykamy się z czymś, co nie jest do końca odgadnięte i nasz umysł tego nie pojmie, dlatego chyba do końca zawsze będziemy mieć wątpliwości, to jest naturane. Kiedyś ktoś bardzo mądry powiedział, że pewność , takie przekonanie, że wie się wszystko w wierze jest oznaką pychy i ignorancji..nigdy nie ogarniemy wszystkiego naszym ludzkim umysłem. Tak to jest jak się wierzy w Boga, trzeba przyjąć Jego założenia za słuszne i albo w to idziemy dalej, albo nie i żyjemy według własnych pzrekonań. Nikt nikogo do niczego zmuszać nie będzie, bo mamy wolną wolę. 
K
K.
31 stycznia 2015, 16:06
https://www.youtube.com/watch?v=Q3H0Gt3m59U&index=55&list=PLSLTDAqEBN-gWAT2dOMvIT5eItcFd5wrp !
6
6547326478395643789165437
2 lutego 2015, 01:33
Za mnie też nikt niczego nie robi od dziesięcioleci i nawet bym tego nie chciała, a gwiazdki z nieba nie chcę, bo po co? A ty wiesz co to znaczy złe zbiegi okoliczności, kiedy przez lata wszystko składa sie na to, żeby ciebie pogrążyć? Nie, bo Bóg lubi swoich lizusów którzy go wielbią, jest w tym tak antropomorficzny że aż nieprawdopodobny. Jeśli chodzi o twoje przechwałki, powiem tylko: cóż za katolicka "skromność". Reszty nie skomentuję, bo ja w przeciwieństwie do ciebie nie siedziałam całą niedzielę w necie i już nie mam czasu, a zresztą nie przegadam tego koszmarnego słowotoku. Setki pustych słów. Jesli Bóg jest taki wredny jak ty to nie chcę go znać.
J
jasia
2 lutego 2015, 08:32
K. całkowicie rozumiem o czym mówisz :-) nie znałam tego aktu oddania, ale wiem, że właśnie tego chce od nas Bóg - zawierzenia. Jestem teraz w trakcie tej drogi i rzeczywiście widzę, jak Jezus całe życie do nas przemawia! Im jesteśmy bliżej Niego, tym wszystko staje się bardziej klarowne, także nasze cierpienia - zrozumiałam, że najmocniej na nasze życie wpływają nasze własne decyzje a nie jakaś Boża wredota, jak twierdzi  6547326478395643789165437. Każdy może przyjrzeć się swojemu życiu, ale musi to zrobić szczerze a wtedy zobaczy kto sprowadza zło, które go prześladuje. I najczęściej okazuje się, że sami na siebie je sprowadzamy - przekonałam się o tym na własnej skórze. Ale Jezus systematycznie mnie uwalnia i za to niech będzie Mu chwała! :-)
2
295
30 stycznia 2015, 19:18
Są różne rodzaje cierpienia. To, że ktoś daje sobie radę ze swoim nie musi wcale znaczyc że kogoś innego to podniesie na duchu albo uchroni przed samobójstwem. 
F
filip
4 października 2014, 00:27
Witam, może to nie jest dobre miejsce ale bardzo prosił bym was, czytelników o modlitwę za mnie. Choruję na nerwicę lękową. jest mi bardzo ciężko od wielu lat pracuję z psychologiem i modlę się.  Teraz poszedłem na studia i do pracy ... Objawy się strasznie nasiliły. Sprawiają mi ogromne cierpienia, lęk powoduję że nie mogę się skoncetrować na pracy i nauce . , nie mogę normalnie rozmawiać z ludzmi.Stale boję się... potszebuję wsparcia.. módlcie się za mną proszę..! Módlmy się też za innych dotkniętych nerwicą czy innymi podobnymi problemi depresja,schizofremia bo to są straszliwie ciężkie choroby.Pokornie proszę o choć jedną wzmiankę do Boga o mnie..!
K
klosia
24 października 2014, 15:20
polecam Cię dzisiaj w mojej modlitwie! trzymaj się! ;)
A
Ania
30 stycznia 2015, 18:28
Będę pamiętać w modlitwie. Poszukaj wsparcia Modlitwa uwolnienia Neal Lozano płytki i książki. Poszukaj wspólnoty, która posługuje modlitwą wstawienniczą.Działaj. Pan Bóg stworzył cię najpiękniej jak potrafił.Jesteś potrzebny. Warszawa Rakowiecka pierwsze środy miesiąca, msza. Tam też można zapisać się na modlitwe uwolnienia.
P
Paweł
30 stycznia 2015, 19:10
Niema sprawy! Dziś się za ciebie pomodlę. Mam podobnie.
E
Emi
30 stycznia 2015, 19:54
Witam Cie tez mam ta chorobe i bardzo dobrze Cie rozumiem,od momentu gdy zachorowalam bardziej modle sie za cierpiacych Witam,bardzo dobrze Cie rozumiem bo tez to przechodze to jest pieklo,nikt tego nie zrozumie gdy sam nie doswiadczyl by tego,ja sama nigdy nie zdawalam sobie sprawy ze czlowiek moze czegos tak strasznego doswiadczyc,obiecuje modlitwe i tez prosze o modlitwe do Boga bo tylko w Nim moja nadzieja na walke
A
agata
30 stycznia 2015, 19:55
Hej. Też cierpię na nerwicę. U mnie obsesyjno-kompulsywna. Byłam na dwóch terapiach. Z jednej zrezygnowałam bardzo szybko - prowadził ją psycholog - na wizytówce napisał sobie "psychoterapeuta". Gość był wierzący, należał do Domowego Kościoła. Druga babka - również psycholog, która pisała sobie "psychoterapeuta", związana z Kościołem. Po roku zrezygnowałam z terapii - nie widziałam sensu. Przez cały ten okres miałam jednego spowiednika (dostałam znaki od Boga, że mam spowiadać się u tego kapłana), który znał ich obydwu i ogólnie spowiadał/pracował z różnymi przypadkami (ludzie z nerwicą, alkoholicy, narkomani, prostytutki, homoseksualiści) i dokształcał się z psychologii. W pewnym momecie (ja już przestałam chodzić na drugą terapię), powiedział mi, że jego stan wiedzy z psychologii pozwala mu stwierdzić, że jedynie psychoterapeuci posiadający certyfikat Polskiego Towarzystwa Psychologicznego oraz Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, którzy pracują pod superwizją, są godni polecenia. Psycholog nie równa się psychoterapeuta, niestety niektórzy psychologowie wprowadzają w błąd. On osobiście mimo, że latami współpracował z tym psychologiem, nigdy więcej nikogo by do niego nie wysłał (gość pracował w nurcie Gestalt, na co mój spowiednik póżniej już był w ogóle przeciwny). Nie poszłam od razu na terapię, zwlekałam - zraniona też poprzednimi terapiami. Poszłam pół roku temu - do pierwszej osoby, którą znalazłam z certyfiaktem PTP. I jest różnica, kolosalna. Więc, jeśli tylko możesz, to znajdź psychoterapeutę z certyfikatem PTP - w internecie znajdziesz listę.
A
andrzej
31 stycznia 2015, 00:07
Nie ma sprawy, ale.... Obawiam się, że zostałeś jakoś "shackowany" przez zło i ma ono z tobą jakiś kontakt, który trudno mi w tym miejscu selektywnie opisać. Wiem wiem, że zaraz odpowiesz, że Ciebie to nie dotyczy, bo modlisz się chodzisz do Kościoła, przyjmujesz Eucharystię itd. Zapewniam, że najprawdopodobniej się nie mylę, zaraz to pokrótce wyjaśnię. Ponieważ kiedyś zmagałem się z czymś podobnym to myślę, że modlitwa jak najbardziej jest wskazana w Twoim przypadku. Jednak obawiam się, że taka zwykła odmawiana przez nas ludzi KK nie wniesie zbyt wiele przemian w twoim życiu. Zło się uodporniło na wiele zabiegów jakie znamy i czynimy, jest niesamowicie inteligentne i przebiegłe. Nawet ostatnie zmiany w egzorcyzmach już nie są tak skuteczne jak te z dawnego obrządku. Dlatego w twoim przypadku i wszystkim ludziom borykającym się z takimi problemami polecam msze ze wspólnotą mimj.pl. I choćbyś nie widział żadnych możliwości osobistego uczestnictwa w którejś z tych mszy (pełnej), nie poddawaj się i szukaj u Boga pomocy nadal. Polecam mimj, ponieważ poznałem tą wspólnotę, a także odkryłem tam nowe pełniejsze oblicze Boga, Boga wspanialszego niż wielu z nas sądzi. Pełna msza, która ma tam miejsce obejmuje całość człowieka, a nie tylko jego cząstkę, choćby tą duchową. Dlatego mają tam miejsce uwolnienia, uzdrowienia oraz dary Ducha Bożego. To wszystko jest tak nie pojęte, iż nie ma co pisać o tym, trzeba tego doświadczyć i przeżyć to osobiście. Wiedz również to, iż już sama obecność tam jest darem i zarazem zwycięstwem, być może naszym pierwszym od lat nad złem tego świata. Zło przeszkadza wszystkim którzy się tam wybierają, walczy wewnątrz i na zewnątrz, abyś Ty tam nie pojechał/a.
A
andrzej
31 stycznia 2015, 00:08
c.d. Jednak Bóg prowadzi swoje owce nawet po przez ciemne doliny tego świata i napełnia je swoją Mocą, aby zła się nie przelękli. W takim właśnie "tonie" jadą tam po raz pierwszy wierzący szukający Boga lub jakiejś pomocy z Jego strony . Dla niektórych taka sama jest i druga i trzecia wyprawa na spotkanie z tą wspólnotą. Myślę, że Bóg też czasami wystawia nas na próbę świadectwa naszej wiary. W nasze serce wkłada jakieś pragnienie ducha lub potrzebę i poddaje je próbie, której sprzeciwiają się wszyscy dookoła nas. My mamy wybrać, czy kierować się umysłem ciała i logiką, czy może sercem i umysłem duszy. Jakże wspaniale jest to zekranizowane w niedawnym filmie pt. Noach, w scenie, gdy Noe przekonany, że wypełnia wolę Boga chce zabić nowo narodzone bliźniaczki. Polecam ten film, gdyż uwrażliwia na pojęcie wiary i dobra oraz ukazuje istotę relacji jaką Bóg pragnie mieć z każdym z nas z osobna, bez pośredników! To może szokować wielu, ale właśnie taka jest wola Boga, który dla każdego z nas ma jakiś plan. Plan ten zaczyna się realizować z chwilą, gdy wkraczamy lub powracamy na ścieżkę dziecka bożego, drogę życia jako dziecko Boga.
A
andrzej
31 stycznia 2015, 00:28
c.d. Aby kogoś nie prowokowało do odmiennej interpretacji dodam. Noe przekonał się, iż Bóg zsyłając potop chciał odbudować życie na Ziemi, ale już bez człowieka. Czynił więc wszystko tak by stworzenia zwierzęce przetrwały. Był przekonany, iż on i jego dzieci są ostatnimi ludźmi na Ziemi. Gdy więc urodziły mu się wnuczęta, a nie było tego w planie jaki realizował powzioł myśl o konieczności wypełnienia woli Boga i zakończenia rodzaju ludzkiego.
B
ble
4 września 2014, 14:58
Myślę, że niepełnosprawna kobieta jest w dużo trudniejszej sytuacji jako partner w potencjalnym związku. Mężczyzna jeśli jest dobry, mądry, troskliwy, ma spore szanse na znalezienie partnerki, żony. Sam urodziwy być nie musi. Natomiast niepełnosprawna  kobieta, szczególnie gdy w grę wchodzi  jakaś deformacja, i pełnosprawny partner to chyba dość rzadkie przypadki. Myślę, że tutaj głównie pokutują, stereotypy i uprzedzenia w społeczeństwie. Nastawienie, niechęć rodziny zdrowego partnera może stanowić poważną przeszkodę dla związku.   
K
kika
28 sierpnia 2014, 17:33
Panie Boże błogosław jej.
R
rob
8 sierpnia 2014, 20:52
Poszukajcie w necie historię życia Nicka Vujicic`a. Niesamowity człowiek :)
W
www
9 sierpnia 2014, 07:44
NIck Vujicic ma to co najważniejsze: miłość drugiego człowieka, bo ma żonę i dziecko, i dlatego o nim można powiedzieć, że jest szczęśliwy, mimo ułomności. Pani z filmu nie ma męża i nie wygląda na szczęśliwą.
R
rob
9 sierpnia 2014, 10:03
Nie wiemy, czy Pani mam męża, czy nie, czy jest szczęśliwa, czy nie. Zakładam, że tak, bo się nie poddała pomimo swojej ułomności, a taki jest wydźwięk tego filmu. Z resztą samo posiadanie współmałżonka nie jest miernikiem szczęścia.  A co do Nick`a, to był równie szczęśliwy, zanim poznał swoją żonę. A może dlatego własnie ją poznał...
M
mw.
8 sierpnia 2014, 08:26
Pani zdecydowanie wygląda na nieszczęśliwą, ale nie wiadomo z jakiego powodu. W tej kwestii można jedynie gdybać. Natomiast zdecydowanie jest osobą, która sobie w życiu radzi i nauczyła się żyć bez w pełni uformowanych rąk. Nie poddała się i za to należy jej się szacunek.
K
kobieta
7 sierpnia 2014, 20:42
I myślicie że ona jest taka szczęśliwa? Bardzo wątpię. W każdym razie ja sama wolałabym być zabortowana, niż tak żyć.
A
aga
7 sierpnia 2014, 21:00
"W każdym razie ja sama wolałabym być zabortowana, niż tak żyć." ->i napisała to osoba, która się urodziła... jak to mawiał pewien polityk: "zauważyłem, że wszyscy ci, którzy są za aborcją, zdążyli się urodzić" -> jakoś tak to brzmiało. skąd wiesz, czy ona jest nieszczęśliwa? dlaczego wydajesz takie osądy? bo nauczono Cię, ze tylko ludzie piękni i pełnosprawni są szczęśliwi? 
K
Krycha
7 sierpnia 2014, 21:30
Ronald Regan
K
kobieta
7 sierpnia 2014, 21:37
Nic takiego nie powiedziałam, że tylko piękni i pełnosprawni są szczęśliwi i mają prawo do życia. Powiedziałam, że ja sama nie chciałabym się urodzić w takim stanie.
B
bebe
7 sierpnia 2014, 18:38
Niech jej Pan Bóg błogoslawi!
H
Hania
7 sierpnia 2014, 12:46
Dzisiaj juz by ją uśmiercono w życiu prenatalnym. Inna sprawa to lek przyjmowany przez matkę w okresie ciąży, którego konsekwencją jest kalectwo 12 tyś. ludzi... Medycyna się myli,  lekarze też nie mogą rościć sobie prawa do nieomylności.
A
Aga
7 sierpnia 2014, 11:13
Miała kobieta szczęście, że się urodziła 50 lat temu, bo dzisiaj pewnie nie miałaby szansy się urodzić. Bo to przecież niehumanitarne pozwolić żyć takiej osobie; co to za życie bez rąk, z takim kalectwem nie można żyć pełnią życia i być szczęśliwym. A ta kobieta udowadnia, że jest inaczej a zdrowie wcale nie jest najważniejszą rzeczą w życiu (jak to czasem można usłyszeć: "A Pani! Żeby tylko zdrowie było, bo jak zdrowie będzie to już wszystko będzie"). Szacun! :)
K
kobieta
7 sierpnia 2014, 21:00
Postaw się na jej miejscu. Chciałabyś się urodzić bez rąk i uznałabyś to za szczęście?
G
grzesiek
8 sierpnia 2014, 12:25
Postawienie się ma czyimś miejscu to gdybanie. Nikt nie chciałby urodzić się bez rąk. Ale jak już ktoś się urodzi, to zazwyczaj nie chce umierać.
E
Efka
7 sierpnia 2014, 10:22
tak ładnie pokroić na plasterki warzywa dłońmi nie potrafię, a Ona to robi tak idealnie stopami!!! łał szacun Kobieto, jesteś niesamowita!