Nie taka psychologia straszna!
Po niedawnym artykule na temat relacji religii i psychologii, trudno, mnie psychologowi, nie zabrać głosu. Jednak moim celem nie jest udowadnianie wyższości psychologii nad religią.
Psychologia jest nauką, ma solidne podstawy empiryczne i idąc tym tropem, warto pokazać, że nie jest taka straszna, jak ją malują. Nie dlatego, by publikacje portalu wskazywały na wewnętrzny brak spójności światopoglądowej redakcji, ale po to, by czytelnik miał możliwość głębszego poznania problemu, poszerzenia wiedzy i samodzielnego wyciągnięcia wniosków. Bo im szerzej poznamy kontekst, im bardziej wielowymiarowe podejście do tematu, tym bardziej trafne wnioskowanie.
Obserwując działania znanych osób posiadających dyplom magistra psychologii lub studiujących ten zacny kierunek, mam poczucie, że psychologia, mając takich reprezentantów, może bardzo szybko stracić renomę i szacunek, zyskane dopiero co, po długich bojach ze stereotypami, kpiną i brakiem zaufania. A i tak wciąż pojawiają się doniesienia o szarlatanach, magicznych terapiach czy wyssanych z palca teoriach i efektach. Świetnym przykładem jest "efekt zająca" przytoczony przez jedną z celebrytek, u progu swojej praktycznej pracy psychologicznej, zaproszonej do studia w roli eksperta. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że takiego efektu nie ma. No chyba, że chodziło o efekt Zajonca, a właściwie efekt czystej ekspozycji, ale wątpię, bo z racji definicji zjawiska, nie leżało ono w kontekście wypowiedzi. Odnoszę zatem wrażenie, że z psychologii robi się taką "zapchajdziurę" - jak młody wokalista czy aktor nie ma co ze sobą zrobić w ramach alternatywy dla niepewnego zawodu, to idzie na psychologię. Poza tym wielu myśli, że psychologia czyni nas mądrzejszymi, stawia wyżej, ponad "przeciętnych śmiertelników", bo poznaje się mechanizmy ludzkich zachowań. Że psycholog to "nadczłowiek", który widzi więcej. Nie jest to prawdą, bo nigdy nie jesteśmy człowieka poznać całkowicie, do końca. Wybitny psychiatra, Antoni Kępiński pisał, że proces poznania chorego trwa przez cały czas trwania relacji terapeutycznej, a i tak nie jesteśmy w stanie odkryć i przewidzieć, poznać i zrozumieć wszystkiego, co dzieje z człowiekiem i w człowieku. Psychologia to fascynująca, ale trudna i bardzo absorbująca dziedzina. Wymaga ciągłej nauki i nieustannego poszukiwania i pogłębiania swojej wiedza. To dziedzina, która dynamicznie się rozwija, a prowadzone dostarczają nowych informacji na temat ludzkiego funkcjonowania.
Co i rusz czytam, że w psychologii chodzi o dopasowanie do ogólnie pojętych norm. Że założeniem psychologii jest, że wszyscy mamy być szczęśliwi, radości i zadowoleni z siebie. Że psychologowie robią ludziom wodę z mózgu, wciskają kity, cały dzień nic nie robią i jeszcze do tego zbijają za to całkiem niezłą kasę. Po pierwsze - nikt nikogo nie chce dopasowywać, bo pojęcie normy w psychologii wcale nie jest takie jednoznaczne. Po drugie - nie chodzi o to, by wszyscy byli szczęśliwi, bo wśród potrzebnych akcesoriów, żaden psycholog nie posiada czarodziejskiej różdżki, za sprawą której dokonywałby cudów. Po trzecie - z wodą w mózgu to ludzie najczęściej przychodzą i zadaniem psychologa jest jakoś ten kanał melioracyjny przebudować i dobrze wykorzystać. Po czwarte - zgodzę się z tym, że właściwie cały czas się siedzi i słucha, często też mówi i to nawet sporo, ale nie płacą za to jak w amerykańskich filmach. Bogactwo psychologom nie grozi.
Psychologia jest dyscypliną naukową, tworzoną przez prawa, teorie, fakty. Nie jest tym samym, co zdrowy rozsądek. Nauka różni się od wielu innych działań człowieka tym, że jej głównym celem jest zrozumienie zespołu zjawisk, a nie tylko możliwość ich przewidzenia czy kierowania nimi. Dlatego pomimo ogromnego doświadczenia życiowego i wiedzy, wielokrotnie nie jesteśmy w stanie sami sobie pomóc w rozwiązaniu trapiących nas problemów. Życiowe doświadczenie i idąca za tym wiedza jest wcale nie mniej znacząca, ale dopiero badania naukowe pozwalają rzetelnie podejść do tematu, kiedy ktoś doświadcza depresji, traumy czy lęku. Dopiero lata pracy naukowców pozwalają nie tylko na trafną diagnozę doświadczanych trudności i ich przyczyn, ale także odpowiednie wsparcie i efektywne leczenie.
Wizyta u psychologa to nie magiczne sztuczki, to nie kozetka z amerykańskich filmów, jak wiele osób to sobie wyobraża. Takie rzeczy to tylko w terapii psychodynamicznej (jeśli w ogóle ktoś praktykuje w ten sposób), a oprócz psychoanalizy jest jeszcze psychologia poznawcza, behawioralna. W psychologii jest psychoterapia, terapia, wsparcie, poradnictwo, interwencja kryzysowa. Stereotypowe patrzenie na psychologię nigdy nie pozwoli dostrzec w niej wartości, które często ratują ludziom życie...
To czy uda się komuś pomóc, zależy od bardzo wielu czynników: problemu z jakim przychodzi, jego zakresu, formy pomocy z jakiej korzysta, nastawienia na wsparcie czy podejścia psychologa. Różni specjaliści o różnorodnym światopoglądzie pracują w różnoraki sposób. Według założeń różnych teorii. Ale ważna jest także reakcja i otwartość osoby potrzebującej pomocy. Jej zaangażowanie, potrzeba ingerencji psychologa, praca nad sobą zgodnie z wytycznymi specjalisty. To, że jakiś psycholog pomógł jednej osobie, nie oznacza, że pomoże wszystkim. I w drugą stronę - nieudana terapia jednego pacjenta, nie oznacza, że nikomu więcej pomóc się nie uda. Znajomy doktor psychologii powtarzał, że umiejętności i wiedza są ogromnie ważne, ale tak naprawdę najbardziej istotne w leczeniu są postawa i osobowość terapeuty. Potrafią bowiem zdziałać więcej niż najlepsze techniki terapeutyczne. Ludzie natomiast mają tendencję do przedkładania indywidualnych przypadków ponad dane poparte badaniami w dużej liczebnie grupie. Większą wagę będą przywiązywać do historii pojedynczej osoby niż danych statystycznych. Pojedynczy przypadek jest dla nas bardziej przekonujący. Wiąże się z emocjami i przeżyciami doświadczanymi przez konkretną osobę. Statystyki wydają się być blade i pozbawione życia. Kilkaset owocnych interwencji kryzysowych jest niczym w porównaniu z jedną nieudaną terapią.
Odnosząc się do artykułu ks. Dziewieckiego, kilka spostrzeżeń, które stanowią polemikę z argumentami Autora. Przede wszystkim nie jest prawdą, że psychologia zajmuje się jedynie "promowaniem" dojrzałych sposobów postępowania, bo co tą promocją miałoby być? Wskazuje czym jest dojrzałość i jakie są, powiedzmy "zalety" dojrzałości. Proces terapeutyczny ma na celu kształtowanie dojrzałych postaw życiowych, poprzez nabywanie odpowiednich umiejętności czy zmianę przekonań. Po drugie, psychologia jako nauka, jest narzędziem pracy człowieka. Według mnie, jak każde narzędzie, jest dana od Boga. Jak medycyna. Osobiście wyznaję zasadę: Módl się, jakby wszystko zależało od Boga, ale pracuj, jakby wszystko zależało od Ciebie.
Druga część, to nic innego jak nawołanie, by korzystać z dobrodziejstw danych od Pana Boga. Jeśli mamy narzędzia, które mogą pomóc, to dlaczego z nich nie korzystać?
Ks. Kaczkowski w jednym z ostatnich wystąpień powiedział, że Bóg daje rozum i medycynę, by z nich korzystać. Według mnie to samo jest z psychologią. Poza tym praca terapeutyczna nie polega na zasadzie: kochaj i rób, co chcesz. Nie oceniam człowieka, ale mogę ocenić to, co robi. Człowieka staram się zrozumieć, próbuję poznać motywy jego działania, znaleźć przyczyny lub algorytm zachowania, ale czyny mogę potępić, powiedzieć, że są niewłaściwe, że trzeba je zmienić. Nie obiecuję łatwego szczęścia, za to zawsze ciężką pracę nad sobą. Uczę wyrażać emocje, ale adekwatnie do doświadczanych sytuacji. I z pewnością nie uciekam od prawdy o człowieku, od miłości i odpowiedzialności, bo właśnie jest składową dojrzałej osobowości. Skoro mam pomóc człowiekowi w jej kształtowaniu, to dlaczego mam od nich uciekać? Ponadto z pomocy psychologa warto korzystać nie tylko doświadczając zaburzeń, przykrych życiowych sytuacji czy nałogów.
Warto, w myśl psychologii pozytywnej, poszukiwać sensu, nadawać znaczenia, poznać definicję szczęścia, która nie tkwi w braku granic, braku odpowiedzialności, totalnym luzactwie i zapatrzeniu w siebie. Z pewnością człowiek to CUD - ciało, umysł i duch. A w dodatku uspołeczniony. 4 sfery, każda nierozerwalnie połączona z kolejną, ale jakże wyjątkowa. Na tyle, że każdą zajmuje się inna dziedzina naukowa. Ciałem medycyna, duchem teologia, umysłem psychologia, a funkcjonowaniem społecznym socjologia. Nie skończyłam 4 kierunków, tylko jeden. I zajmuję się tylko tą jedną sferą człowieka. Nie zapominając, że 3 pozostałe mają znaczenie i wcale nie mały wpływ. Widzę kontekst, ale nie odbieram chleba pozostałym magistrom. Choć czasem ciężko stwierdzić, gdzie kończą się kompetencje jednych, a zaczynają drugich.
Znam kiepskich psychologów, którzy nie znają się na rzemiośle: stosują terapie nie poparte badaniami naukowymi, przekazują wątpliwej jakości wiedzę. Ale znam też i takich, którzy stawiają świetne diagnozy, powołują się na naukowe doniesienia i pięć razy sprawdzają, zanim coś ogłoszą z całą pewnością. Nie z braku kompetencji, ale z pokory do swoich słabości. Znam beznadziejnych lekarzy, ale i bardzo dobrych specjalistów. Znam księży, którzy profanują stan kapłański, ale i kapitalnych duszpasterzy, którzy robią kawał dobrej ewangelizacyjnej roboty. Osobiste spotkanie z tymi "gorszymi" nie sprawiło, że nie będę wspierać bliskich mi osób w terapii, zaprzestałam leczenia medycznego i więcej moja noga w kościele nie postanie. Wręcz przeciwnie - także takie spotkanie uświadamia mi po prostu, kogo następnym razem mam unikać, a kto jest wart mojego czasu, zaufania lub pieniędzy. Ja wiem, że bardzo trudno jest zaufać drugi raz, ale to, że ktoś okazał się niewłaściwą osobą na niewłaściwym miejscu, to nie znaczy, że należy generalizować. By w psychologii wyciągać wnioski, które można by odnosić do populacji, prowadzi się długoletnie badania wśród bardzo licznych grup. Nie wyciąga się wniosków na podstawie 2-3 osób. Takie minimum liczebności, np. przy pracach studenckich, to 30 osób. Kto z Czytelników zna osobiście 30 psychologów o podobnej efektywności wykonywania swojego zawodu, by mógł się na ich temat wypowiedzieć? A 30 lekarzy albo 30 księży?
Są rożni psychologowie, pracujący w rożnych nurtach. Doktor Tomasz Witkowski sugeruje nawet, by psychologowie mieli tabliczki wskazujące światopogląd i wyznawane wartości, by od razu można było trafić do człowieka, który nam odpowiada. Stąd nie rozumiem czemu takie zamieszanie wokół zeszłorocznej deklaracji lekarzy i studentów medycyny. Nie ten, to inny. Mam prawo wyboru. Jeśli ktoś naprawdę potrzebuje pomocy, niech cierpliwie jej poszukuje, wytrwale dąży do zamierzonego celu - uzdrowienia. W każdy możliwy sposób. "Szukajcie, a znajdziecie. Kołaczcie, a tworzą wam. Proście, a będzie wam dane" (Łk 11,9). Właściwie to tak biblijnie….
Skomentuj artykuł