(fot. Victor Bezrukov / flickr.com)
Józef Tarnawa SJ / slo

Do tego, aby móc mówić o odkrywaniu sensu ludzkiego cierpienia i umierania należy najpierw zwrócić uwagę na to wszystko, co może przeżywać osoba zmagająca się ze swoim cierpieniem oraz na skutki, jakie ono może za sobą pociągać.

Znawcy przedmiotu mówią o tym, że człowiek taki przechodzi kilka etapów w swym wewnętrznym zmaganiu się z chorobą, która go dotknęła. Dotyczy to oczywiście chorych znajdujących się w ciężkim stanie, zagrożonych bezpośrednio  śmiercią. Zdaniem Elisabeth Kubler-Ross proces śmierci, począwszy od momentu diagnozy - wyroku, aż do samego zgonu obejmuje pięć kolejno następujących po sobie faz. Są one związane z rozwojem choroby oraz stanem psychicznym, poprzez które przechodzi większość chorych, poczynając od początkowego sprzeciwu i buntu aż do całkowitego pogodzenia się ze swoją sytuacją choroby i zbliżającą  się śmiercią.

Wewnętrzna izolacja

Za jeden z pierwszych etapów, który widoczny jest u osoby dotkniętej ciężką chorobą, uważa się załamanie chorego. Według P. Verspierena  chory, do którego dotrze informacja o jego ciężkiej, czy nawet nieuleczalnej chorobie, zazwyczaj popada w stan czasowego szoku, uzewnętrzniającego się w różnym natężeniu i w różnych jego reakcjach. O sile, z jaką występują tego rodzaju reakcje, decyduje w dużej mierze wiek, charakter, a także cała sfera psychiczno-emocjonalna chorego. Informacja taka w wielu wypadkach wywołuje najpierw u chorego reakcje sprzeciwu. Z tego stanu szybko przechodzi on do wewnętrznej "odmowy" polegającej na odrzuceniu i uznawaniu za nieprawdziwą informację o ciężkim stanie swego zdrowia. Chory próbuje przekonać siebie i innych, że to wszystko jest nieprawdą, że opinie lekarzy są błędne. Przy tej okazji zarzuca im niekompetencję i pomyłki w rozpoznaniu diagnostycznym. Żąda ponownych badań i szuka pomocy u innych lekarzy. Gotowy jest powierzyć się każdemu z nich w nadziei wybawienia od zła, to znaczy uniknięcia czegoś najgorszego, co mogłoby go spotkać, a więc i śmierci.

Jest to etap ogromnych zaburzeń psychologicznych i duchowych zmagań, koncentrowania się na sobie i przekonywania siebie, że przecież nie jest tak źle. W tym celu podejmuje wszelkie możliwe konsultacje, sięga po dostępne opracowania i słowniki medyczne w przekonaniu, że nie dzieje się nic groźnego, a prawdziwe niebezpieczeństwo nie istnieje. Zdaniem Heinricha Pera  dzieje się tak dlatego, że wszystko odbywa się w atmosferze wewnętrznego zagubienia, pośpiechu i nerwowości. Ten etap zetknięcia się człowieka chorego z informacją o faktycznym jego stanie zdrowotnym w wielu wypadkach sprawia, że chory nie chce dopuścić do siebie myśli o swej poważnej chorobie i śmiertelnym zagrożeniu własnego życia. Ten trudny stan pogłębia poczucie narastającej izolacji, osamotnienia i wyłączenia, wytrącenia z dotychczasowego, normalnego rytmu codziennych zajęć i obowiązków. Jedną z przyczyn tej sytuacji jest świadomość możliwości przekreślenia wszystkich dotychczasowych planów życiowych i konieczność zaakceptowania zagrożenia własnego życia. Nic więc dziwnego, że ta sytuacja doprowadza wielu chorych do reakcji irytacji i buntu.

Irytacja i bunt

W odczuciu większości osób, jak twierdzi E. Kubler-Ross , ciężka, śmiertelna choroba, która ich wyrwała niejako z biegu normalnego życia, jest przejawem okrucieństwa losu i niesprawiedliwości. Natarczywie stawiane przez nich pytanie: "dlaczego ja"? rodzi agresję, postawę wewnętrznego buntu i złości. W tej sytuacji wielu nie potrafi zrozumieć, ani z tym się pogodzić, że właśnie jego spotkało to nieszczęście. Uważają, że spotkała ich wielka krzywda, skoro inni wokoło cieszą się dobrym zdrowiem i radością życia, do której przecież oni mają takie samo prawo. Dlatego też konieczność pogodzenia się ze swoim losem, liczenie się z możliwością przekreślenia wszystkich dotychczasowych zamierzeń i planów na przyszłość, brak nadziei na powrót do normalnego życia wydają się dla takiego człowieka prawdziwą klęską i życiową tragedią.

Występujące w takich stanach psychicznych chorego uczucie rozgoryczenia i złości bardzo często adresowane jest do całego otoczenia, a więc do rodziny, lekarzy, osób z najbliższego kręgu otoczenia, a także do samego Boga, jeżeli chory jest osobą wierzącą. Bogu przypisuje chory całą winę za nieszczęście, które go dotknęło . Niejednokrotnie pyta, jak to możliwe, aby właśnie jego dotknęło owo śmiertelne zagrożenie, skoro przez całe swe życie starał się wiernie służyć Bogu, być dobrym itp. Niejednokrotnie uważa też, że jakby w podzięce za swoją wierność Bóg zesłał na niego to wielkie nieszczęście. Te i inne stwierdzenia oraz pytania budzące się w udręczonym cierpieniem i lękiem człowieku mogą nawet doprowadzić go do całkowitego załamania, do utraty wiary i odrzucenia Boga, a nawet do bluźnierstw przeciw Bogu, powiększając jedynie zagrożenie całej swej kondycji psychiczno-duchowej.

Targowanie się

Kolejny etap rozwoju choroby i związane z tym konsekwencje charakteryzuje występowanie u chorego postawy, którą E. Kubler-Ross nazywa targowaniem się. Chodzi tu o chorego, który przeczuwając śmiertelne zagrożenie swej egzystencji, szuka rozpaczliwie sposobu umożliwiającego oddalenie lub przynajmniej opóźnienie bolesnej dla niego rzeczywistości. W tym okresie jest on w stanie wyrazić swą ostateczną zgodę na chorobę, ale pod warunkiem maksymalnego zyskania na czasie oraz pewnego komfortu podczas jej trwania. Te oczekiwania będzie kierował zarówno do personelu medycznego, jak również do osób, które się nim opiekują.

Ten etap zmagania się z chorobą charakteryzuje się stopniowym zmienianiem nastawienia chorego do swego losu i otoczenia. Zaczyna on dostrzegać, że postawa agresji i buntu nie prowadzi do pożądanego celu, wręcz przeciwnie, czyni go coraz bardziej nieznośnym dla siebie samego i dla otoczenia. Na podstawie tych doświadczeń chory, zdaniem E. Kubler-Ross , zaczyna szukać kompromisu. Robi wrażenie bardziej opanowanego i spokojnego. Wobec innych staje się bardziej uległy i podatny, reaguje mniej emocjonalnie. Instynktownie uruchamia wszelkie rezerwy, które tkwią w jego podświadomości i psychice, aby na ile jest to możliwe, ratować siebie. Rozumie także, że inni, dzięki swej umiejętności i wiedzy, a także dobrej woli i życzliwości, z którą spotyka się na co dzień, wiele mogą mu pomóc.

Na tej drodze, tłumaczy E. Kubler-Ross, przed chorym otwiera się nowa szansa. Gotowy jest on składać różnego rodzaju obietnice, oświadczenia, a nawet przysięgi, by w zamian coś uzyskać dla siebie - i to możliwie jak najwięcej. W wielu wypadkach w te przetargi wciągany jest Bóg, którego chory, zwłaszcza w swej po ludzku beznadziejnej sytuacji, zaczyna postrzegać jako potencjalnego wybawiciela i obrońcę. Składa więc Mu obietnice najrozmaitszych modlitw, ofiar, pielgrzymek, pokut, wewnętrznego nawrócenia itp., byle tylko powrócił do zdrowia lub przynajmniej jeszcze przedłużył swoje życie. Jest rzeczą godną uwagi, że czynią to także osoby o słabej dotąd wierze i religijności . Przypominając sobie w tym szczególnie trudnym dla siebie momencie, że w dalszym ciągu istnieje dla nich szansa, a wiara i nadzieja mogą stać się silnym jej oparciem.

Niejednokrotnie obietnicom składanym Bogu i ludziom towarzyszy poczucie winy i potrzeba poprawy. W tej sytuacji jest więc rzeczą bardzo ważną, by chory mógł się wewnętrznie otworzyć i szczerze rozmawiać o tych wszystkich sprawach, które go nurtują, z kimś, kogo darzy swoim największym zaufaniem.

Depresja

Wraz z rozwojem choroby może wystąpić kolejny etap związany z uświadamianiem sobie przez osobę chorą stojących niebezpieczeństw. E. Kubler-Ross  mówi o tzw. etapie depresji. Depresja to zaburzenie psychiczne, które przejawia się popsuciem dobrego nastroju, spowolnieniem procesów psycho-ruchowych oraz procesów myślenia, jak również spadkiem dynamiki życiowej w czynnościach psychicznych, a także fizycznych . Pod wpływem depresji myślenie staje się trudne, zwykle obraca się wokół jednego tematu: beznadziejności własnego życia, własnej bezradności i oczekiwania śmierci, jako jedynego rozwiązania. Obniżenie dynamiki życiowej w stanie depresji wpływa niekorzystnie nie tylko na psychikę chorego, ale także, w jego strukturze biologicznej, na działanie poszczególnych narządów w ich funkcjach wegetatywnych.

W depresję człowiek chory może popaść przede wszystkim na skutek uświadamiania sobie, że wszystkie środki terapeutyczne zostały już wyczerpane i nie ma szans na jakąkolwiek poprawę, a w dodatku spostrzega, że jego stan zdrowotny ulega stałemu i systematycznemu pogorszeniu. Świadomość ta może sprawić, że chorego coraz silniej ogarniać będzie bezwład i apatia. Dzieje się tak na skutek uporczywego myślenia o własnej sytuacji, która z kolei napełnia go lękiem i trwogą, a nawet popycha do rozpaczy i poczucia beznadziejności. Chory na tym etapie nie umie się pogodzić ze swoim losem, ani też przyjąć dobrowolnie tego wszystkiego, co go czeka i co ma nieuchronnie nastąpić.

Dalszym etapem pogłębiania się poczucia własnej bezsilności wobec coraz wyraźniej dostrzeganej choroby jest niejednokrotnie załamanie . Wówczas dla chorego jego świat i wszystko co w nim jest obecne - zarówno w dziedzinie fizycznej jak i psychicznej - staje się trudne i bolesne. Świat jakby tracił swą barwę, a wszystko wokoło rysuje się w czarnych konturach. Przyszłość rysuje się jako czarna ściana nie do przebycia. Przeszłość natomiast zamienia się w pasmo ciemnych wydarzeń, które obciążają chorego poczuciem win i doznanych przykrości.

Akceptacja

E. Kubler-Ross uważa, że w końcowym etapie rozwijania się choroby u cierpiącego widoczna jest akceptacja zaistniałego stanu. Nie jest to bierna rezygnacja, ale świadome zgadzanie się na swój los i przeznaczenie.

Zaakceptowanie swojego stanu zdrowia jest z jednej strony uwarunkowane osobistą dyspozycją, wewnętrzną dojrzałością i czasem w jakim dochodzi on do tego etapu podczas choroby, a z drugiej strony stopniem pomocy udzielonej choremu przez otoczenie w przebyciu opisanych powyżej faz . Jeżeli więc choremu pomagano dyskretnie i z miłością we wszystkich fazach rozwoju jego choroby, i to zarówno od strony medycznej jak też psychicznej, wówczas łatwiej i szybciej będzie dochodził do stanu wewnętrznej równowagi i świadomie akceptował swoją sytuację, pomimo świadomości zbliżania się w kierunku śmierci.

Powyższy przykład nie dotyczy oczywiście sytuacji, kiedy śmierć przychodzi nagle i niespodziewanie, tak że chory nie zdaje sobie z tego absolutnie sprawy. E. Kubler-Ross  twierdzi, że akceptacja, jeżeli tak można powiedzieć, jest pożądanym osiągnięciem w rozwoju choroby. Jest swego rodzaju sukcesem na drodze wewnętrznych zmagań i walk ku pełni ludzkiej dojrzałości, przejawiającej się postawą godności i spokoju wobec największego zagrożenia ludzkiego życia, jakim jest śmierć. Autorka jest też świadoma, że często występują przypadki braku tak pożądanej akceptacji choroby, że człowiek umiera zbuntowany, bądź w stanie głębokiej depresji i do końca niepogodzony z losem. Akceptacja swego stanu wymaga wiele wysiłków otoczenia. Za szczególny przejaw tej pomocy uważa się przede wszystkim cichą i dyskretną obecność przy chorym. W tej sytuacji nie potrzeba słów, wystarczają życzliwe spojrzenia i gesty. Trzymanie ręki chorego niejednokrotnie może stanowić przesłanie o niewymiernym wprost znaczeniu.

Powyżej przedstawione stany, które w różny sposób może przechodzić człowiek dotknięty ciężką chorobą, nie mają oczywiście charakteru jednobrzmiącej i działającej według matematycznych reguł zasady. Sposób przeżywania tych stanów, ich nasilenie zależą od wielu czynników wewnętrznych i zewnętrznych oraz od wielu okoliczności wywierających wpływ na stan chorego . Pośród tych czynników istotne znaczenie posiada religia i wynikające z niej wyjaśnienie znaczenia cierpienia. Na ich podstawie można jednak wyraźnie powiedzieć, że zawiera się w nich poważne zagrożenie dla egzystencji człowieka, jeśli ten postrzega swoją chorobę wyłącznie w kategoriach zła.

*E. Kubler-Ross, Rozmowy o śmierci i umieraniu

Wiecej  wksiążce: CIERPIENIE UMIERANIE NADZIEJA - Józef Tarnawa SJ

Komplet dwóch książek: SPOTKANIA Z OPATRZNOŚCIĄ (Doucet Lyn Holley) oraz WIARA POMOGŁA MI ŻYĆ (Józef Tarnawa SJ) >> kup teraz

Czy wiara w Boga pomaga choremu, cierpiącemu i umierającemu człowiekowi? Odpowiedzi na to pytanie udzielają chorzy i ich bliscy, pracownicy służby zdrowia i kapelani szpitalni. Józef Tarnawa SJ, doświadczony duszpasterz, zebrał wypowiedzi kilkudziesięciu osób, dzieli się również osobistym świadectwem. Kup teraz

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

O śmierci i umieraniu
Komentarze (3)
K
katolik
25 kwietnia 2013, 07:23
Wiara katolicka uczy: 1. śmierć 2. sąd Boży 3. Niebo albo piekło. Mt 7:21   "Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie." http://tradycja-2007.blog.onet.pl/
G
G
25 kwietnia 2013, 00:20
Nasz Bóg :)
TS
tak się bałam śmierci
24 kwietnia 2013, 15:56
i żyję :p A rokowania są pomyślne :p Widocznie Wasz Bóg chce, żebym jeszcze żyła i nadal poszukiwała prawdy :p