Psychoterapia - sztuka słuchania
Usłyszenie tego, co „niedosłyszalne”, zrozumienie tego, na co brakuje słów, a co określa się mianem symptomu, znajduje się w centrum psychoterapeutycznego słuchania i stanowi o jego sztuce. Istnieje wiele definicji psychoterapii, bowiem istnieje wiele jej szkół i kierunków, różniących się między sobą rozumieniem człowieka i jego dojrzewania, przyczynami schorzeń psychicznych i trudności emocjonalnych oraz sposobami ich przezwyciężania czy korygowania. Konsekwencją takiego pluralizmu jest to, że o sztuce słuchania w psychoterapii można mówić z różnych perspektyw, także wzajemnie się wykluczających. W dalszej części artykułu będę się odwoływał do psychoterapii nawiązującej w swych teoretycznych przesłankach do dziedzictwa Freuda i psychoanalizy. Wszystkie one kładą nacisk na umiejętność wychwycenia nieświadomych myśli czy uczuć i właściwe ich zinterpretowanie, choć każda z nich szuka ich w innym miejscu wypowiedzi „pacjenta”. Od czasów Freuda terapeuci podkreślają, że na nasze codzienne decyzje i pragnienia znaczący wpływ wywierają myśli i uczucia, które pozostają poza świadomą motywacją. Jedni słuchają więc takich uczuć, które choć są łatwo zrozumiałe i możliwe do uchwycenia dla samego „pacjenta”, potrzebują pomocy drugiej osoby w ich nazwaniu i przepracowaniu - chodzi tu o uczucia przedświadome. Inni terapeuci skoncentrowani są na słuchaniu wszelkich „poszlak” nieświadomie wyrażanego konfliktu psychicznego w wypowiedziach „pacjenta”. Z kolei jeszcze inni największą wagę przywiązują do słuchania uczuć wyrażanych nieświadomie przez „pacjenta” w jego relacji do osoby terapeuty (w tak zwanym przeniesieniu). Są i tacy terapeuci, którzy w centrum słuchania stawiają sposób, w jaki „pacjent” mówi o sobie lub tego unika dzięki stosowaniu mechanizmów obronnych (mających chronić przed bolesnym doświadczeniem własnych nieakceptowanych uczuć czy pragnień lub przykrych wspomnień, wpływających na poczucie własnej wartości i pewności siebie). Skupienie się na nieświadomych uczuciach i myślach nie oznacza, że terapeuta lekceważy czy minimalizuje znaczenie świadomych wypowiedzi „pacjenta”, ale że zwraca on większą uwagę na relacje pomiędzy świadomymi i nieświadomymi uczuciami i myślami danej osoby. Nasze kontakty z ludźmi dokonują się bowiem w dużej mierze na poziomie podświadomości, gdzie niejasne wrażenia i intuicje pogłębiają nasze odczucia, żywione do ludzi, wpływają na ich ocenę oraz na wizerunek samych siebie.
Przez psychoterapię „w duchu Freuda” rozumiem formę psychologicznej interwencji, mającą na celu pomoc drugiej osobie w skutecznym pokonywaniu życiowych problemów i pełniejszym wykorzystaniu niewykorzystanych lub niedostatecznie wykorzystanych możliwości. W tak rozumianej psychoterapii chodzi więc o pomoc człowiekowi w usuwaniu przeszkód w drodze do jego samorealizacji, dojrzałości emocjonalnej oraz wglądu w siebie, poprzez analizę jego czynności przymusowych, czyli „życiowych inscenizacji”, zrozumienie ich natury i celu oraz ich przepracowanie. Psychoterapia jest więc szczególną formą komunikacji interpersonalnej, w której za pomocą psychologicznych i społecznych, werbalnych i niewerbalnych środków oddziaływania terapeuta wpływa na stan psychiczny osoby zmagającej się z trudnościami w swoim życiu. Pragnie on w ten sposób uwolnić ją zarówno od objawów, jak i od przyczyn jej choroby. Sztukę terapeutycznego słuchania będzie więc wyznaczała zdolność terapeuty do koncentrowania się na wypowiedziach „pacjenta” tak, aby odkryć w jego słowach i gestach nieświadome myśli i uczucia stojące u podłoża jego trudności czy problemów. Efektywność jego słuchania „mierzona” będzie zaś według tego, czy potrafi on po pierwsze komunikować swoje rozumienie uczuć, światopoglądu i zachowań „pacjenta”; po drugie rozpoznać i rzucić światło na jego problemy; po trzecie zaś - zastosować właściwe strategie pomagania, aby ułatwić „pacjentowi” badanie i rozumienie siebie, rozwiązywanie problemów i podejmowanie decyzji, a więc stworzyć przesłanki do podjęcia przez niego konstruktywnych działań dotyczących jego życia.
"Trzecie ucho"
Umiejętność słuchania osoby przychodzącej na psychoterapię i usłyszenia tego, co pragnie ona wypowiedzieć (a nie tego, co terapeuta jest gotów usłyszeć), wymaga od terapeuty „trzeciego ucha”, czyli dodatkowej wrażliwości. Terapeutyczna sztuka słuchania podąża bowiem śladem „innego” (nieświadomego) w nas. Możemy bowiem - na co zwraca nam uwagę Mark Baker - „patrzeć prosto w czyjąś twarz i go nie widzieć, albo słuchać kogoś i go nie słyszeć. To, co ludzie myślą, jest niewspółmierne do tego, w co w głębi serca wierzą. [...] Czasami to, co uważamy za fakty, jest w rzeczywistości naszym przekonaniem, co podświadomość ukazuje nam jako niezbitą prawdę. Istnieją bowiem poza naszą świadomością siły, które wpływają na nasz umysł, uniemożliwiając nam często dostrzeżenie tego, co mamy tuż przed oczami” . Jak bowiem wyraził to zwięźle francuski psychoanalityk Jacques Lacan: „nieświadome jest rozdziałem mojej historii zaznaczonym przez puste miejsce, albo zajętym przez kłamstwa: to rozdział ocenzurowany” . Słuchać dyskursu nieświadomego nie oznacza jednak identyfikować w podświadomości przerwany łańcuch przyczynowości psychicznej, czyli uprawiać swego rodzaju mentalny determinizm, ale wsłuchać się w ukrytą moc języka, poprzez którą człowiek nie tylko się wyraża, ale przede wszystkim się staje. Staje się podmiotem własnego języka i poszukiwaczem sensu swego życia. Język choć zbliża go do świata innych, jest równocześnie źródłem jego alienacji. Czyż bowiem nie jest tak, że najtrudniej nam wypowiedzieć rzeczy, na których nam najbardziej w życiu zależy? A te wypowiedziane zostawiają po sobie uczucie niedosytu, a często i nieporozumienia?
Sztuka terapeutycznego słuchania nie jest kwestią „żywiołowej subiektywności” terapeuty czy jakiejś jego „charyzmy”. Choć w dużej mierze oparta na jego intuicji i zrozumieniu samego siebie, nie jest ona wyłącznie przejawem jego oryginalności czy osobistych uzdolnień. Rządzi się pewnymi regułami wyznaczonymi kierunkiem procesu terapeutycznego i rozumieniem działania ludzkiej psychiki.
Zasadnicze różnice między terapeutycznym słuchaniem „trzecim uchem” a „zwykłym” słuchaniem można przedstawić w ośmiu punktach.
- Po pierwsze, terapeuta wsłuchuje się zarówno w świadome, jak i nieświadome uczucia i myśli pacjenta, podczas gdy zwykły rozmówca koncentruje się tylko na świadomych myślach i uczuciach interlokutora.
- Po drugie, terapeutyczne słuchanie dotyczy świadomego wyboru sposobu, w jaki się słucha; w zwykłych zaś konwersacjach nie przykłada się specjalnej wagi do sposobu słuchania, traktując słuchanie jako czynność spontaniczną, determinowaną najwyżej okolicznościami rozmowy.
- Po trzecie, terapeutyczne słuchanie dotyczy zarówno treści wypowiedzi, jak i procesu mówienia; naturalne słuchanie zasadniczo zmierza do uchwycenia tylko treści wypowiedzi.
- Po czwarte, terapeutyczne słuchanie skupia się zarówno na tym, co „pacjent” powiedział i co jest oczywiste, jak i na tym, czego jeszcze nie był w stanie wypowiedzieć. Naturalne zaś słuchanie dotyczy tylko tego, co osoba mówi (względnie powiedziała).
- Po piąte, terapeuta rozumie intencje i zamiary „pacjenta” (jego motywację) zarówno tak jak zostały one przedstawione, jak i jako wynikające z nieświadomego konfliktu danej osoby. Naturalne słuchanie skupia się tylko na jawnej motywacji.
- Po szóste, terapeuta zakłada, że w tym, co zostało powiedziane przez osobę, jest zawsze więcej ukrytego sensu nieuchwytnego do końca zarówno przez mówiącego, jak i jego samego. Naturalne słuchanie ogranicza sens wypowiedzi tylko do tego, co zostało powiedziane.
- Po siódme, terapeuta słuchając, skupia się na zmianach widocznych w rozmówcy zarówno w jego komunikatach werbalnych, jak i niewerbalnych. Naturalne słuchanie jest skoncentrowane tylko na jednym z tych kanałów.
- Po ósme, terapeutyczne słuchanie nieświadomych uczuć czy myśli opiera się na regułach interferencji. Zwykłe słuchanie nie odwołuje się zasadniczo do takich reguł, a jeżeli ma to już miejsce, to bez powoływania się na normy uzasadniające takie interferencje i potwierdzające lub odrzucające ich trafność. Zazwyczaj jest to bowiem czyste zgadywanie (czasami określane dobrą intuicją słuchacza).
Sztuka słuchania opowieści
Ludzie przychodzący na psychoterapię, mówiąc o sobie, swoich problemach i przeżyciach, tworzą różnego rodzaju opowieści pełne metafor. To, co się w nich znajduje i czego tam brak, nie jest prostym odzwierciedleniem ich przeżyć i sensu, jaki potrafią im nadać, ale jest pochodną społecznego i historycznego kontekstu, w jakim żyją - dyskursów, w jakich świadomie i nieświadomie biorą udział. W opowieściach tych, których jak na to wskazują badania, nie da się wyeliminować z procesu psychoterapeutycznego, zawarte są pragnienia i lęki ich „głównych bohaterów”, to jak zostały one przyjęte przez inne osoby z ich życia, a także ich własne reakcje na te postawy. Naukowcy zajmujący się analizą zarówno tych opowieści, jak i tych konstruowanych w życiu codziennym odkryli, że ludzie mówią o sobie w pewien określony sposób, choć każdy „po swojemu”. Obojętnie, czy opowieści były zmyślone czy prawdziwe, dotyczyły dzieciństwa czy teraźniejszości, mówiły o terapeucie lub innych osobach, miały one zawsze jedną wspólną cechę - ich bohater mówił o konflikcie w relacjach do innych ludzi, który się „powielał” w całym jego życiu, choć on nie musiał być tego świadomy. Pragnienia zawarte w tych opowieściach nie zmieniały się znacząco w trakcie psychoterapii, gdyż nasze pragnienia i lęki z najwcześniejszych lat życia wpływają znacząco zarówno na kształt opowieści, jakie później tworzymy o sobie, jak i nasze życiowe relacje aktualne i upragnione. Jesteśmy przede wszystkim tym, czym byliśmy w dzieciństwie i młodości. Jak bowiem powiadał Freud, „dorosły jest dzieckiem dziecka, jakim był”.
Jednak poprzez dobre słuchanie dochodzi do zmian w innym kierunku. Okazuje się bowiem, że osoby korzystające z pomocy terapeuty zaczynają stopniowo opowiadać o swoim życiu w nieco inny sposób. W miarę postępu psychoterapii ich opowieści są coraz mniej „sztywne” i nie kręcą się wokół tych samych (centralnych) wątków. Zmianom w strukturze opowieści towarzyszą zaś zmiany w życiu tych, którzy je opowiadają. Widać to w spadku ich lękowych i depresyjnych symptomów . Opowiedzenie komuś drugiemu swej historii życia pozwala bowiem na stworzenie pewnej syntezy z bohaterem w pierwszej osobie; sprawia, że nasza osobista historia nabiera sensu, przekształca się z ciągu przypadkowych epizodów w sensowną narrację. Dzięki opowieściom zaczynamy rozumieć coś z tego, kim jesteśmy i jak „powstawaliśmy”. Nie istniejemy bowiem „poza” naszymi opowieściami. Nie mogąc zmienić własnej przeszłości, możemy zmienić swój stosunek do niej. Niektórzy psychoterapeuci uważają nawet, że cała moc psychoterapii leży w jej zdolności do konstruowania przez „pacjenta” nowych opowieści o własnym życiu („retelling of a life”) i umiejętności ich słuchania przez terapeutę. Nasze główne opowieści o życiu nie mają bowiem wyłącznie charakteru opisującego nasze nastawienie do rzeczywistości, ale są także kluczem do jej przemiany.
Terapeutyczne słuchanie, które stanowi „serce” każdej formy terapii opartej na rozmowie, ma więc na celu stworzenie takiego klimatu, aby „pacjent” u-słyszany w empatycznym i nie osądzającym go klimacie spotkania z terapeutą przyjął odpowiedzialność za siebie i podejmowanie decyzji opartych na szerszym niż dotąd wyborze opcji w wyniku lepszej znajomości samego siebie. Wiele bowiem osób fundamentem swego życia czyni pewność, ograniczając do minimum ryzyko, unikając nowych doświadczeń. Sztuka terapeutycznego słuchania polega więc na zainicjowaniu nowych opowieści, zainteresowaniu „pacjenta” rzeczywistością, wciągnięciu go w nią.
Udaje się to w tych przypadkach, w których „ucho terapeuty” jest w stanie wychwycić dominujące wątki w opowieści „pacjenta” i podążać ich szlakiem w miarę rozrastania się opowieści bez manipulacji nimi. Nasza podświadomość stara się bowiem uporać z tym, co jest w naszym życiu niedokończone. „Kłopotliwe lub niezamknięte sprawy z przeszłości często powracają w podświadomości i żyją w niej do tej pory, dopóki coś się nie zmieni. Bezwiednie powtarzamy wtedy swoje zachowania z przeszłości w nadziei, że tym razem nam się uda” . Każda opowieść ma bowiem dwóch autorów: świadomego i nieświadomego. Ucho dobrego terapeuty słucha ich obu. W związku z tym tak ważną rzeczą jest słuchanie i poznanie dyskursu nieświadomego. Bez tej wiedzy, parafrazując słowa Jezusa, „słuchać będziemy, a nie zrozumiemy” (por. Dz 28, 26), co inni mają nam do powiedzenia lub czego sami nie są w stanie zrozumieć.
Tworzenie opowieści pozwala nie tylko lepiej poczuć się w trakcie psychoterapii; wskazuje na coś jeszcze bardziej fundamentalnego - na dialogiczność naszej egzystencji. Moc słowa w trakcie psychoterapii nie tylko „obnaża” zakamarki duszy człowieka, lecz w opowieści, jaka ma miejsce między terapeutą a „pacjentem”, ujawnia tajemniczość spotkania poza słowami, tam, gdzie rodzi się miłość i ból, gdzie „Ja-Ty”, gdzie porządek tego, co etyczne. W terapeutycznym słuchaniu drugiego człowieka nie można bowiem ulec „ponowoczesnej pokusie” wywodzenia rozumienia „całego” człowieka, bazując wyłącznie na rozumieniu jego słów. A w konsekwencji - jak słusznie zauważa Małgorzata Opoczyńska - „zwracania się jedynie ku językowi, a nie ku człowiekowi, który choć istnieje w języku, to przecież wątpliwe jest, czy istnieje w nim tylko i całkowicie” . Chodzi bowiem o „rzeczywistość, która nie mieści się w języku, której język nie stwarza, ani nie zmienia. Której nie można ubrać w słowa, bo żadne słowo nie jest na jej miarę. Która, choć niema, kryje może w sobie głębię znaczenia” . Terapeuta nie słucha wyłącznie po to, żeby zdiagnozować. Słuchanie w psychoterapii jest ostatecznie „adoracją” „Innego”. Jest sztuką milczenia wobec Jego śladów - nie tylko tego, co jeszcze nie zostało wypowiedziane, ale czego powiedzieć się nie zdoła. Terapeuta słucha po to, żeby spotkać się z drugim jako „Innym”. Taki jest ostatecznie sens jakiegokolwiek słuchania. Na końcu „naszego języka” pozostaje bowiem Tajemnica - jeśli terapeuta słucha w milczeniu.
Skomentuj artykuł