Z chorobą afektywną dwubiegunową można żyć, trzeba tylko przestrzegać kilku zasad
- Z chorobą afektywną dwubiegunową można żyć całkiem fajnie, mieć rodzinę, pracę, przyjaciół i życie towarzyskie. Po diagnozie też jest życie - mówi psycholożka Monika Kotlarek, autorka książki "Choroba afektywna dwubiegunowa czyli ze skrajności w skrajność", w której odpowiada na najważniejsze pytania dotyczące ChAD.
Piotr Kosiarski: Jak czuje się osoba, która cierpi na chorobę afektywną dwubiegunową?
Monika Kotlarek: To zależy od epizodu. W epizodzie depresyjnym mamy objawy typowo depresyjne, czyli między innymi: poczucie pustki, beznadziei, smutek, zmęczenie, brak snu (lub nadmiar), zmiany w apetycie, problemy z koncentracją i wiele innych.
Natomiast w przypadku epizodu manii występuje poczucie wszechmocy, radość, poczucie kontroli i sprawczości, mnóstwo pomysłów i kreatywność, ale też zdarza się poirytowanie, brak snu czy niemożność skupienia się na jednej rzeczy.
Przy hipomanii objawy są podobne do tych w manii, tylko o słabszym natężeniu.
Na początku jest diagnoza. Na jakiej podstawie lekarz orzeka, że pacjent cierpi na ChAD? Czy lekarz może się pomylić? Co w takiej sytuacji?
- Lekarz stwierdza ChAD na podstawie szczegółowego i rzetelnego wywiadu, a najlepiej przynajmniej kilku. Może to też być forma rozmowy z bliskim chorego, który bezpośrednio obserwuje jego zachowania. Dodatkowo lekarz analizuje objawy, słucha pacjenta i na tej podstawie może postawić diagnozę.
Niestety może się zdarzyć, że lekarz nie wychwyci, że problemem jest ChAD. Jeśli na przykład pacjent zgłasza się do niego tylko wtedy, gdy jest w stanach depresji, to trudno jest zdiagnozować cokolwiek innego. Przez to chorzy mogą wiele lat leczyć się na coś, na co de facto nie chorują.
Jeśli mamy obawy, że lekarz nie zdiagnozował nas prawidłowo, należy szukać kolejnego specjalisty. A najważniejsze - być w pełni szczerym i otwartym na wszystkie objawy, nawet jeśli wydają nam się nieistotne lub nie odczuwamy ich negatywnie (jak np. w hipomanii).
Wiemy, że jest wiele przyczyn ChAD - od genetycznych, przez chemię i biologię mózgu, po jego strukturę. Ale chciałbym, żebyśmy skupili się na tzw. "wyzwalaczach środowiskowych". Co może wydarzyć się w życiu osoby podatnej na ChAD, by choroba uległa "wyzwoleniu"?
- Najczęściej może to być długotrwały, intensywny stres. Praca. Wypalenie zawodowe. Problemy rodzinne. Traumy z dzieciństwa. Problemy zdrowotne. Wszystko to, co wpływa na nas negatywnie może wyzwolić chorobę, zwłaszcza jeśli trwa długo lub ma długoterminowe konsekwencje.
Który nurt psychoterapeutyczny będzie najlepszy dla osób cierpiących na ChAD?
- U chorych na ChAD stosuje się najczęściej terapię poznawczo-behawioralną. Oczywiście można omówić na niej także przeszłe doświadczenia, ale dla poprawy jakości życia stosuje się zasadę "tu i teraz" oraz pracuje się nad przyszłością.
Jaki tryb życia powinny prowadzić osoby chore na ChAD?
- Najlepszy tryb życia dla osób z ChAD to tryb rutynowy, zadbanie o higienę życia codziennego. Odpowiednia ilość snu, dieta, ruch. Wstawanie i zasypianie o tych samych porach. Prowadzenie dziennika myśli i uczuć oraz regularne uczęszczanie na terapię.
Jakie wsparcie powinni okazać osobie cierpiącej na ChAD najbliżsi? Czego przede wszystkim potrzebuje osoba z ChAD?
- Jesteśmy indywidualnościami, więc najlepiej taką osobę po prostu zapytać jak możemy pomóc, w czym wesprzeć, co doradzić. Dawać znać, że jesteśmy, wspieramy, chcemy pomóc. Możemy pomagać w rzeczach typowo "technicznych", jak na przykład wyprowadzenie psa czy ugotowanie obiadu, ale i poprzez obecność.
W swojej książce napisała Pani, że "ChAD na pewno nie jest porażką". A jednak osobom, które cierpią na tę chorobę, trudno czasem w to uwierzyć. Co powiedziałaby Pani chorym, którzy nie potrafią zaakceptować diagnozy?
- Pozwólcie sobie na to, by oswoić się z diagnozą i przeżyć żałobę po utraconym zdrowiu. Z ChAD można żyć całkiem fajnie, mieć rodzinę, pracę, przyjaciół i życie towarzyskie. Po diagnozie też jest życie. Nie zatraćcie się w rozpaczy. "Jeśli przechodzisz przez piekło, nie zatrzymuj się" - powiedział Winston Churchill.
Skomentuj artykuł