One też chcą - i mogą - żyć
Pani Ala miała już dwa koty - przygarnięte z ulicy. Myślała też o adopcji kota ze schroniska, ale bała się odwiedzin na Rybnej, bała się momentu, kiedy spośród dziesiątek zwierzaków będzie musiała wybrać to jedno, które dostanie swoja szansę.
Kiedy jednak znajoma powiedziała jej, że jedzie po schroniskową rudo-białą Lunę, poprosiła ją, żeby i dla niej przywiozła kota. - Jakiego chcesz? Młodego, starszego, w jakim kolorze? - zapytała koleżanka. - Najbiedniejszego - takiego, którego nikt nie zechce - brzmiała odpowiedź. W ten sposób do pani Ali trafiła 3-miesięczna kotka, którą do schroniska przywieziono z pogryzioną przez psa tylną łapką. Amputacja przebiegła pomyślnie, rana była już zagojona, ale koteczka nie radziła sobie w schroniskowej rzeczywistości. We własnym domu odżyła, stała się normalnym, wesołym, sprawnie poruszającym się kotem.
Nawet ci, którzy lubią koty, z reguły decydują się na przygarnięcie młodego, zdrowego i ładnego zwierzaka. I trudno im się dziwić. Nie każdy ma sobie tyle miłości do zwierząt, by decydować się na opiekę nad kotem starym, chorym czy niepełnosprawnym. Nie wszyscy też wiedzą, że niektóre kocie niepełnosprawności wcale nie powodują dodatkowych kłopotów. Np. do braku ucha czy ogonka koty przyzwyczajają się bardzo szybko i tylko nieobecność tych kocich ozdób przypomina opiekunom o kalectwie. Podobnie jest z brakiem łapki. Piękna, długowłosa Delfi trafiła do domu tymczasowego u Kasi ze zmasakrowaną tylną łapką. Przeszła dwie operacje i do nowego, stałego już domu trafiła jako trzyłapek. Tam otrzymała imię Lila Bandita, a to z racji swojego zachowania. Wraz z kocim kolegą urządzają po domu biegi z przeszkodami, a Lili brak łapki nie przeszkadza we wskakiwania na łóżko, stół i oczywiście - na ludzkie kolana, na których, mrucząc, dziękuję za danie jej szansy. W kocim hospicjum, prowadzonym przez Agnieszkę z Torunia mieszka też Hopi - czarna kotka, której amputowano obie tylne łapki. Okazało się, że nawet tak okaleczony kot może żyć i być szczęśliwy. Hopi nauczyła się bowiem chodzić na przednich łapkach i całkiem sprawnie porusza się z głową do dołu. Nie trzeba, rzecz jasna, dodawać, że wielu weterynarzy uważało eutanazję kotki za jedyne rozsądne wyjście z sytuacji... Podobnie było w przypadku rudego Miko, który po upadku z wysokiego piętra stracił władzę w tylnych łapkach i został przez "opiekunów" przyniesiony do uśpienia. Uratowała go krakowska fundacja. Miko wyrósł na pięknego kota; przebywa we wrocławskiej klinice, porusza się przy pomocy specjalnego wózeczka - i z coraz mniejszą nadzieją czeka na własny dom...
Wydawać by się mogło, że kot, który nie widzi, nie może być szczęśliwy. Nic bardziej mylnego, co mogą potwierdzić wszyscy, którym na drodze stanął ślepy kotek, z oczami trwale uszkodzonymi przez chorobę lub osobnika rodzaju ludzkiego. Srebrzystą Ślepkę znalazł ktoś na śmietniku - siedziała na stercie śmieci i rozpaczliwie miauczała. Trafiła do schroniska w Płocku, a stamtąd do domu pracownika tej placówki z opcją, iż zostanie tam na zawsze - bo kto zechce adoptować niemłodą, niewidzącą kotkę? A jednak znalazł się taki ktoś i Ślepka w nowym domu bezbłędnie trafia do kuwety, biega, bawi się z innymi kotami - słowem, daje sobie doskonale radę.
Są jednak przypadki, gdy adopcji chorego kota może podjąć się wyłącznie osoba doświadczona i wyjątkowo odpowiedzialna. Tak jest w przypadku kotów mających problemy z oddawaniem moczu i kału, przeważnie w wyniku doznanych urazów - kopnięć, pogryzień itp. Takie koty też mogą żyć i być szczęśliwe, ale wymagają bądź noszenia pampersów, bądź też zabiegów, umożliwiających wypróżnienie. Dla większości kotów taka choroba jest wyrokiem śmierci przez eutanazję. Ale Małgosia z Krakowa opiekuje się takim kotem już od kilku miesięcy i mimo wszelkich problemów Puchacz ma się dobrze.
Małe szansę na adopcję mają także koty, u których stwierdzono białaczkę lub zespół niedoboru immunologicznego (FIV). Tymczasem w przypadku białaczki zadbany kot może żyć długo i nie wykazywać żadnych objawów choroby; jeśli zaś w domu są inne koty, należy - po przeprowadzeniu testów - zaszczepić je przeciwko tej chorobie i nic im grozić nie będzie. Natomiast koty zakażone FIV bezwzględnie muszą pozostać jedynakami - no, chyba, że ktoś - jak Zofia z Warszawy - zdecyduje się na adopcję dwóch takich kotów.
Pamiętać należy, że koty chore lub kalekie nigdy nie powinny wychodzić na zewnątrz. Te chore łapią różne choroby, które mogą okazać się dla nich śmiertelne. Koty niepełnosprawne znacznie łatwiej mogą zaś stać się ofiarą zwierząt, ludzi i samochodów.
Źródło: One też chcą - i mogą - żyć
Skomentuj artykuł