We wszystkich smakach i kolorach tęczy

We wszystkich smakach i kolorach tęczy
Technikę kandyzowania roślin i niektórych nasion (migdały, goździki) udoskonalili starożytni Egipcjanie, którzy stali się w ten sposób producentami pierwszych cukierków w historii. (fot. Thalita Carvalho / flickr.com)
Logo źródła: Nowy Dziennik Alfa Omega / slo

Gdyby pielgrzymi wpadli na pomysł otwarcia w Plymouth Rock pierwszego w Nowym Świecie sweet store, jego asortyment musiałby w całości pochodzić z europejskiego importu. Słodycze wymyślono bowiem znacznie wcześniej, nim statek "Mayflower" przybił do wybrzeży Nowego Świata. I zupełnie gdzie indziej.

Jak dowodzi "Historia naturalna i moralna jedzenia", technologię produkcji psujących charakter i zęby słodkości ludzkość opanowała bowiem jeszcze w czasach przedhistorycznych, na początek opierając ją na owocach i miodzie. Później technikę kandyzowania roślin i niektórych nasion (migdały, goździki) udoskonalili starożytni Egipcjanie, którzy stali się w ten sposób producentami pierwszych cukierków w historii.

DEON.PL POLECA

W czasach starożytnych produkcja słodkich przegryzek kwitła już w najlepsze, chociaż w Europie nie znano wówczas technologii wytwarzania cukru, który pojawił się na Starym Kontynencie dopiero tysiąc lat później, w epoce wypraw krzyżowych. Że jednak Europejczyk potrafi, toteż nawet w czasach, kiedy nikomu nie śniło się jeszcze o kartkach na cukier, Rzymianie opanowali produkcję drażetek (czyli karmelków na miodzie w wersji z nadzieniem z migdałów).

Znacznie wcześniej niż Europejczycy zalety białej trucizny poznali Persowie, a po nich Hindusi, którzy najprawdopodobniej sprowadzali ów cenny surowiec z Polinezji, gdzie metodę jego wytwarzania z trzciny cukrowej opanowano prawdopodobnie już w piątym wieku naszej ery. Ponad tysiąc lat wcześniej, nim - w 1801 roku - powstała w Konarach na Śląsku pierwsza europejska cukrownia, produkująca cukier buraczany.

W ten sposób przez całe średniowiecze musieliśmy się na Starym Kontynencie obywać bez pralinek i bez czekolady, tym bardziej że te pierwsze wymyślił ochmistrz marszałka Praslin za czasów Ludwika XIII, czyli dopiero w XVII stuleciu. A czekoladę w tabliczkach jeszcze później - bo dopiero w 1847 roku - wynaleźli Anglicy.

Cukier natomiast, owszem, pojawiał się na stołach najbogatszych Europejczyków coraz częściej, ale w ilościach aptekarskich. Ludzie mniej zamożni rzeczywiście używali go zresztą "jak na lekarstwo", głównie w kroplach żołądkowych i pastylkach na gardło.

Z czasem i rozwojem handlu ceny cukru znacznie spadły, co przyspieszyło rozwój technologii produkcji słodyczy dostępnych na każdą kieszeń. Pierwszą linię do produkcji najtańszych wyrobów tego typu - karmelków, wytwarzanych z gotowanego cukru, otwarto w Anglii, w epoce Karola Dickensa. Równie popularne "żelki", robione ze słodzonej żelatyny, opatentowano w 1922 roku w Niemczech (wymyślił je niejaki Hands Riegal z Bonn, który rozpoczął produkcję pod marką złożoną z pierwszych liter imienia, nazwiska i miejsca zamieszkania - "Haribo").

W ten sposób Amerykanie nie mieli już właściwie nic do wymyślenia. No, prawie.

Bo jednak Nowy Kontynent też zapisał swoją stronicę w powszechnej historii słodyczy. Jak pralinki są belgijskie, czekolada szwajcarska, a karmelki brytyjskie, tak amerykańskie z tradycji i rodowodu są lizaki, wata cukrowa oraz kojarzona przez dzieci Peerelu jako symbol lepszego świata - guma do żucia.

Tak naprawdę pierwsze karmelki na patyku produkowano już w dickensowskiej Anglii, no ale na skalę masową i w formie znanej dzisiaj wszystkim wielbicielom lollipops na świecie lizaki są dziełem niejakiego George’a Smitha z New Haven (CT), który opatentował ich produkcję w 1908 roku, nazywając od imienia ulubionego konia wyścigowego - Lolly Pop.

Watę cukrową, czyli kandyzowany cukier w czystej postaci i atrakcyjnej formie kłębka waty właśnie, też wymyślono wprawdzie w XVI wieku w Wenecji, ale popularność wata zyskała dopiero wtedy, gdy dwaj Amerykanie, William Morrison i John Wharton, wymyślili maszynę do jej produkcji (1897) i zaprezentowali ją w działaniu na targach w Louisville w 1904 roku.

Jedynym właściwie słodkim przysmakiem z czysto amerykańskim rodowodem jest guma do żucia, którą jakieś 10 tysięcy lat temu wymyślili rdzenni Amerykanie - Indianie. Jako pierwszy zrobił na tym interes niejaki John Curtis, który w 1869 zdobył na gumę patent przemysłowy. W dwa lata później Thomas Adams skonstruował maszynę do jej produkcji, a w 1906 roku Walter Diemer z Filadelfii wymyślił metodę wytwarzania "balonówki".

W ten sposób Ameryka, choć w interes cukierniczy weszła późno, wyprzedziła światową konkurencję w segmencie słodyczy popularnych. No a poza tym to właśnie w Stanach, a konkretnie w Nowym Jorku, mamy też największy sweet store in the world, czyli Dylan’s Candy Bar na Upper East Side.

W tym miejscu, na 15 000 stóp kwadratowych, Dylan Lauren, córka światowej sławy projektanta mody, Ralpha Laurena, od 2001 roku prowadzi swój autorski sklep ze słodyczami, zainspirowany opowieścią o Willym Wonce i Fabryce Czekolady. Spełniając swoje dziecięce marzenia Dylan ma tam na składzie całą światową historię "słodyczarstwa", plus nowości własnego pomysłu. W tym wielkie jak koła młyńskie whirly lollipops we wszystkich smakach i kolorach tęczy, które (złośliwi mówią, że ze względu na przerost atrakcyjnej formy nad mdłą treścią) powoli stają się słodkim symbolem Manhattanu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

We wszystkich smakach i kolorach tęczy
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.