Tabu śmierci mózgowej

(fot. Saad Faruque / flickr.com)
O. Jacek Maria Norkowski OP

Nikt chyba nie zaprzeczy, że temat transplantologii jest dość specyficzny. Ciągle dowiadujemy się o kolejnych triumfach i postępach w tej dziedzinie. Z drugiej strony ciągle na nowo, gdzieś bokami, przedostają się do opinii publicznej wieści trochę mniej krzepiące.

Ostatnio TVN wyemitował wiadomość o tym, że prof. Jan Talar, znany z tego, że genialnie wybudza i rehabilituje osoby, które wpadły w stan śpiączki, oświadczył na sympozjum anestezjologicznym w Poznaniu, że "śmierć pnia mózgu nie istnieje" oraz że "lekarze pobierają organy od żywych ludzi" i że "nie ratują pacjentów tak intensywnie, jak powinni".

Potem miała miejsce napaść prasowa na prof. Talara w "Gazecie Wyborczej" i na moją skromną osobę w "Dzienniku Trybuna". Nazywam te publikacje napaściami, ponieważ stronią one od jakiejkolwiek fachowej dyskusji na temat śpiączki czy śmierci mózgowej, obfitują natomiast w personalne ataki na dyskutantów i zadowalają się powtórzeniem kilku uspokajających frazesów ze strony transplantologów, że wszystko jest w najlepszym porządku, narządy pobierane są od osób zmarłych i niczego nie należy się obawiać.

Zupełnie pomija się w nich stale powtarzające się przypadki osób uznanych za zmarłe na podstawie tzw. kryteriów neurologicznych, a które potem powróciły do zdrowia. Pomija się także przykłady chorych, w przypadku których domagano się od członków ich rodzin wyrażenia zgody na pobranie narządów, a które to osoby również przeżyły i często prowadzą normalne, aktywne życie. Te sytuacje opisałem również w mojej książce pt. "Człowiek umiera tylko raz". Właśnie na takie przypadki ze swojej praktyki lekarskiej powoływał się prof. Talar w swoim ostatnim wystąpieniu. Takich sytuacji, o których informowały media w Polsce i na świecie, jest sporo, ale jakoś nie robi to wrażenia na decydentach. Wydaje się, że po wywołaniu chwilowego zainteresowania wśród odbiorców wiadomości te znikają potem na jakiś czas, by kiedyś, znów incydentalnie, wynurzyć się na powierzchnię.

Jaka jest przyczyna tego stanu rzeczy? Dlaczego nie ma debaty naukowej? Dlaczego tymi tematami nie interesuje się Sejm, który tak wiele czasu poświęcił na problem uboju rytualnego? Jeśli uważamy za konieczne, aby debatować nad problemem cierpienia zwierząt, to dlaczego nie debatujemy nad sytuacją pacjentów w śpiączce i nad tym, czy opieka nad nimi jest wystarczająca? Czyżby to nie był ważny temat? A choćby istniejący w polskim prawie zapis o tzw. zgodzie domniemanej, która pozwala na pobieranie narządów od osób, które nigdy nie wyraziły swojej zgody na bycie dawcą? Czy taki stan prawa w Polsce nie powinien alarmować odpowiednich gremiów, czyli polityków, posłów i senatorów, prawników, duchownych i teologów oraz przedstawicieli różnych organizacji społecznych, pracowników czy wreszcie samych lekarzy i wszystkich, którzy zajmują się chorymi?

W odpowiedzi wypada stwierdzić, że wszystko wskazuje na to, iż temat pobierania narządów do przeszczepów stał się tematem tabu, którego po prostu nie wolno publicznie poruszać. Ściślej mówiąc, wolno pisać i informować o kolejnych sukcesach transplantologii, ale nie wolno odnieść się krytycznie do tematu tutaj kluczowego, którym jest problem śmierci mózgowej, czyli mówiąc prościej - kwestii: czy dawca żyje, czy też nie żyje w momencie pobierania od niego narządów.

Kryteria diagnostyczne śmierci mózgowej

Badania, które są wymagane, aby dokonać tak ważnego orzeczenia, są zadziwiająco minimalne: wystarczy stwierdzić śpiączkę połączoną z bezdechem na podstawie prostych testów dokonywanych przy łóżku pacjenta, które mają wykazać brak odruchów nerwowych w obrębie głowy oraz brak zdolności do samodzielnego oddychania. Badanie bezdechu polega w Polsce na wyłączeniu respiratora na 10 minut i obserwowaniu chorego, czy próbuje samodzielnie podjąć oddychanie. Badanie to jest bardzo mocno krytykowane przez lekarzy zajmujących się tematyką śmierci mózgowej. Wskazują oni na to, że jest ono podejmowane wobec chorego, który ma nadal pełne prawa jako pacjent. Stąd wynika obowiązek troski o niego, który obliguje lekarzy do działania tylko i wyłącznie w interesie pacjenta. Jakie zaś dobro może wyniknąć z tego dla pacjenta z uszkodzonym mózgiem, że przez 10 minut będzie pozbawiony tlenu? Dla lekarzy jest jasne, że badanie to jest niezwykle szkodliwe dla zdrowia pacjenta, że doprowadza do załamania się krążenia krwi w jego mózgu. Dodatkowo uszkadza ten narząd oraz może spowodować inne komplikacje, takie jak np. zatrzymanie akcji serca. Jak to możliwe, że przeprowadza się badanie określane jako niebezpieczne dla życia pacjenta, które nie może mu przynieść żadnych korzyści? Jedyna logiczna odpowiedź jest taka: pacjent ten, zanim jeszcze orzeczono u niego śmierć mózgową, już został uznany za kogoś, komu prawa pacjenta się nie należą. Na jakiej podstawie? Na zasadzie cichej zgody, że "tak będzie najlepiej"?

Transplantolodzy, którzy publicznie zachwalają swoje osiągnięcia, jak wykazały badania prowadzone w Stanach Zjednoczonych, nie deklarują swojej zgody na bycie dawcą. Powstaje pytanie: dlaczego tego, co ma być dobre dla innych, nie uważają oni za dobre dla siebie? Jedyna odpowiedź, która się nasuwa, jest banalna: oni wiedzą najlepiej, jak wygląda i na czym polega procedura orzekania śmierci mózgowej, przygotowania dawcy do pobrania narządów i samo ich pobieranie. Wiedzą, jak wygląda ta operacja, w czasie której przecina się klatkę piersiową i powłoki brzuszne, w czasie której stosuje się leki potrzebne do podtrzymania krążenia (chodzi o dobre ukrwienie narządów przed ich pobraniem) oraz leki zwiotczające, czyli uniemożliwiające skurcze mięśni, lecz niewymagane jest stosowanie środków znieczulających. To wszystko jest okryte tajemnicą dla większości społeczeństwa.

Różne interpretacje diagnozy śmierci mózgowej

Ciekawe jest również to, że transplantolodzy na ogół przyznają, iż nie wierzą w to, że śmierć mózgowa jest śmiercią biologiczną, czyli końcem istnienia jakiegoś konkretnego, żywego organizmu. Raczej są skłonni mówić, że "to ciało wprawdzie żyje", ale "jego właściciel już w nim nie przebywa". Zamiast o śmierci organizmu wolą oni mówić o "nieodwracalnej utracie świadomości".

Dla medycyny pytanie o naturę świadomości i jej relację do osoby ludzkiej stało się szczególnie istotne od momentu, gdy Komitet Harwardzki w 1968 r. uznał wystąpienie u chorego nieodwracalnej śpiączki połączonej z bezdechem za równoznaczne z jego śmiercią. Komitet zrobił to w tym, a nie innym momencie nie bez przyczyny. Chodziło o ratowanie kolegi po fachu, Christiaana Barnarda, który rok wcześniej dokonał pierwszego przeszczepienia serca i na którym ciążył zarzut podwójnego morderstwa: zarówno dawcy, jak i biorcy. Wtedy to Komitet Harwardzki zadekretował, że uznaje wystąpienie śpiączki połączonej z bezdechem za równoznaczne ze śmiercią człowieka, nie dając na to żadnego naukowego uzasadnienia.

Zupełnie otwarcie natomiast napisano w tym dokumencie, że jego autorom chodzi o odblokowanie łóżek szpitalnych zajmowanych przez pacjentów w śpiączce oraz o możliwość pozyskiwania od nich narządów do przeszczepów. Później wycofano się z tych zbyt szczerych deklaracji i zaczęto wyjaśniać śmierć mózgową jako następstwo utraty centralnego integratora organizmu, którym miał być mózg (Raport Komisji Prezydenckiej z 1981 r.), a następnie wycofano się i z tego wytłumaczenia (Raport Komisji Bioetycznej przy Prezydencie Stanów Zjednoczonych z 2008 r.), zalecając również niestosowanie określenia "śmierć mózgowa", a zastąpienie go innym - "całkowita dysfunkcja mózgu".

Obecne status quo

Niemniej jednak lekarze przywykli już do koncepcji "śmierci mózgowej" i to nazewnictwo nadal jest stosowane. Tak więc domniemana śmierć mózgu (w rzeczywistości jest on na ogół u dawców niedokrwiony, a nie zniszczony, i wykazuje liczne funkcje) ma prowadzić do postulowanej, czyli znowu nierzeczywistej, śmierci organizmu jako całości, czyli śmierci ludzkiego ciała. Aby więc zmieścić się w tym schemacie, twierdzi się, wbrew faktom, które widać gołym okiem, że ciało dawcy stało się tylko zespołem tkanek i narządów.

Prawie 1/3 członków zespołów transplantacyjnych pobierających narządy do przeszczepu uważa, że w momencie, gdy narządy są pobierane, dawca jeszcze żyje. Również ok. 1/3 anestezjologów w Wielkiej Brytanii podaje dawcom podczas operacji pobrania narządów środki znieczulające w przekonaniu, że mogą oni odczuwać ból. Trudno się im dziwić, skoro widzą normalne reakcje ciała dawców na stosowane leki, reakcje, które nie różnią się od tych obserwowanych u innych chorych. Innymi słowy - pomimo używania przez "Poltransplant" i podobne mu instytucje w innych krajach określenia "zwłoki z bijącym sercem", lekarze pracujący przy tych "zwłokach" uważają je za żywe. Każdy jednak chyba przyzna, że "żyjące zwłoki" to określenie, z którym niełatwo się pogodzić.

Możliwości leczenia chorych z urazem mózgu

Niepokojące jest to, że ogół członków społeczeństw poszczególnych krajów, a nawet ich środowisk medycznych, nie jest poinformowany o tym, że stan chorych, określany jako umożliwiający wysunięcie podejrzenia, a potem stwierdzenie śmierci mózgowej, jest według wielu autorów, odwracalny aż do 48 godzin od momentu jego wystąpienia, pod warunkiem jednakże szybkiego zastosowania łagodnej hipotermii oraz innych rodzajów terapii i nieprzeprowadzania próby bezdechu. Autorzy ci twierdzą, że w granicach 60-70 proc. przypadków możliwa jest również pełna rehabilitacja tych chorych, a więc ich powrót do poprzednio wykonywanych zajęć. Nowe nadzieje możemy też wiązać z regeneracją narządów, która rozszerza możliwości terapeutyczne także w odniesieniu do uszkodzeń mózgu.

Problem poszanowania praw obywatelskich a prawne uregulowania dotyczące śmierci mózgowej

Regulacje prawne, które obowiązują w większości krajów świata, cechuje brak poszanowania przekonań religijnych, światopoglądowych i etycznych. Przynajmniej tej części społeczeństw tych krajów, która nie uznaje śmierci mózgowej za śmierć człowieka. Liczba osób tak myślących wynosi od 20 do 40 i więcej procent w różnych krajach. Dlatego, zdaniem wielu autorów, należałoby zmienić przepisy prawa w tych krajach tak, aby przekonania obywateli, którzy nie zgadzają się z koncepcją śmierci mózgowej oraz pobieraniem narządów od dawców z niebijącym sercem, zostały uszanowane.

Pewnym krokiem naprzód byłoby odejście od zasady domniemanej zgody na pobieranie narządów do przeszczepu i zastąpienie jej zgodą wyrażoną osobiście przez każdego w sposób pozytywny. W celu wprowadzenia takich rozwiązań konieczna jest publiczna debata na te tematy oraz, co oczywiste, wola polityczna.

Stanowisko Kościoła katolickiego wobec problemu śmierci mózgowej

Stanowisko Kościoła katolickiego w sprawie koncepcji śmierci mózgowej cechuje pewna dwuznaczność. Wprawdzie Jan Paweł II w swoich wypowiedziach zgodził się na akceptację kryteriów neurologicznych i w trakcie kongresu Towarzystwa Transplantologicznego w Rzymie w 2000 r. powiedział, że "przyjęte w ostatnim okresie kryterium, na podstawie którego stwierdza się śmierć, a mianowicie całkowite i nieodwracalne ustanie wszelkiej aktywności mózgowej, jeśli jest rygorystycznie stosowane, nie wydaje się pozostawać w sprzeczności z istotnymi założeniami rzetelnej antropologii". Zauważmy jednak, że zwrot "nie wydaje się pozostawać w sprzeczności" wyraża warunkowy charakter całej wypowiedzi. Ten warunkowy charakter zgody na koncepcję śmierci mózgowej wynikał zapewne z tego, że środowisko lekarskie, jako całość, cechuje brak zgodności opinii na temat śmierci mózgowej. Jan Paweł II na kilka miesięcy przed swoją śmiercią otworzył na nowo debatę, domagając się ponownego zbadania koncepcji śmierci mózgowej, a Benedykt XVI nakazał jej kontynuowanie.

Kościół katolicki broni ludzkiego życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Moim zdaniem, tzw. śmierć mózgowa nie jest śmiercią w ogóle, a śmierć na stole operacyjnym w charakterze dawcy narządów na pewno nie jest naturalna.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Tabu śmierci mózgowej
Komentarze (25)
E
etyk
17 grudnia 2013, 10:53
Drogi Szymonie, doskonale rozumiem, że transplantologia ratuje życie. Problem w tym, by mieć pewność, że nie ratuje jednego życia kosztem innego. Wiedza naukowa nie ma charakteru absolutnego. Wybytni naukowcy twierdzili kiedyś, że ziemia jest płaska, potem, że wymysły Eisteina to dziwne fanaberie, a całkiem niedawno hipoteza ciemnej materii była wkładana między bajki SF... Ludzie często się mylą, zwłaszcza - paradoksalnie - w dobrej woli... Trzeba bardzo uważać, by się nie okazało, że transplantologia jest współczesną odmianą kanibalizmu... - I wcale nie mam tu na myśli walki propagandowej, polegającej na zamykaniu adwersarzom ust przewagą w dostępie do mainstream'owych mediów. Jeśli są zgłaszane przypadki podważające współcześnie stosowane kryteria tzw. śmierci mózgu - trzeba im się bacznie przyjrzeć, byśmy kiedyś nie zostali posądzeni o zbytnią łatwowierność, czy te wręcz naiwność, która kiedyć kazała milionom Niemców uważać, że Żydzi i Słowianie to gatunki podludzi, które należy wytępić (stały za tym wielkie autorytety naukowe takich wbitnych biologów jak darwinista - Ernst Haeckel). Wierzyć powinniśmy w Boga, wobec nauki powinniśmy być nastawieni krytycznie, w kartezjańskim/kantowskim tego słowa znaczeniu! "Osoba Ludzka Ciało człowieka Stworzone na podobieństwo Boga- Pacjent nie umiera na stole operacyjnym przy pobieraniu narządów. Zgon śmierć następuje po jej stwierdzeniu przez zaspół lekarzy. Oni cechują się dużym morale i wiarą. Wiedzą co robią i nie przechodzą do kolejnych punktów protokołu przy jednej wątpliwości. Jest to w protokole. Dlatego nazywa sie to Podjecie podejżenia o śmierci. Które się sprawda. Stanowisko kościoła jest jednoznaczne i zezwala na te procedury. Nic tu nie mają do powiedzenia koncerny farmakologiczne - one zawsze sobie dadzą radę. Nie mieszajcie Ludzią w głowach. Jestem anestezjologiem i wiem co mówię. Jest wątpliwość usilnie prowadzi się nadal terapie wszelkimi możliwymi środkami." ...
S
Szymon
16 grudnia 2013, 19:58
Osoba Ludzka Ciało człowieka Stworzone na podobieństwo Boga- Pacjent nie umiera na stole operacyjnym przy pobieraniu narządów. Zgon śmierć następuje po jej stwierdzeniu przez zaspół lekarzy. Oni cechują się dużym morale i wiarą. Wiedzą co robią i nie przechodzą do kolejnych punktów protokołu przy jednej wątpliwości. Jest to w protokole. Dlatego nazywa sie to Podjecie podejżenia o śmierci. Które się sprawda. Stanowisko kościoła jest jednoznaczne i zezwala na te procedury. Nic tu nie mają do powiedzenia koncerny farmakologiczne - one zawsze sobie dadzą radę. Nie mieszajcie Ludzią w głowach. Jestem anestezjologiem i wiem co mówię. Jest wątpliwość usilnie prowadzi się nadal terapie wszelkimi możliwymi środkami.
JM
Joanna Martynuska
16 grudnia 2013, 13:13
Po przeczytaniu wypowiedzi x. Norkowskiego w sierpniu 2011r. wszczęłam dyskusję wśród znajomych lekarzy na ten temat. Żywa reakcja na temat stała się źródłem pomysłu na dyskusję panelową „W niebie nie będą potrzebne mi organy, mogą się przydać na ziemi.” Dylematy transplantologii. Kościół Katolicki wobec transplantologii. Śmierć pnia mózgu śmiercią człowieka? Wątpliwości wokół stwierdzenia śmierci człowieka, a następnie na cały cykl dyskusji panelowych pod patronatem Przeglądu Powszechnego „Rozmowy na zaproszenie”. Cóż, można to wykorzystać jako wstęp do dyskusji na ten temat, bo moim zdaniem niemoralne jest poprzestanie na przedstawieniu etycznych aspektów transplantacji jedynie w interpretacji x. Norkowskiego.
JM
Joanna Martynuska
16 grudnia 2013, 13:12
Narządy unaczynione pobiera się po rozpoznaniu zgonu. Zgon jest stwierdzany przez komisję lekarzy specjalistów po minimum dwukrotnym wykonaniu szeregu badań oceniających istnienie choćby śladowych czynności mózgowia i pnia mózgu. Jeśli jest choć cień wątpliwości u choć jednej osoby w komisji odstępuje się od protokołu i kontynuuje dotychczasowe leczenie. W razie stwierdzenia śmierci pnia mózgu rozpoznaje się zgon człowieka. Narządy są pobierane zanim wygaśnie czynność poszczególnych narządów (czynność serca, nerek, wątroby, płuc), narządy muszą być wydolne, bo inaczej nie nadawałyby się do przeszczepu.
JM
Joanna Martynuska
16 grudnia 2013, 13:12
CD: 6. W aktualnym stanie wiedzy i osiągnięć technicznych nie ma możliwości przywrócenia czynności obumarłych struktur mózgu. 7. Śmierć kory mózgu nie musi oznaczać śmierci pnia mózgu - wówczas nie rozpoznaje się zgonu. 8. Śmierć pnia mózgu nie musi oznaczać śmierci komórek rdzenia kręgowego oraz nerwów obwodowych – czyli przez pewien czas utrzymują się przejawy ich funkcji: napięcie mięśni, drżenia mięśni, odruchy rdzeniowe, odruchy ścięgniste; nie świadczą one jednak o reakcji mózgu (pochodzą z tzw. "niższych pięter" układu nerwowego) - wówczas można rozpoznać zgon. 9. Kiedy się stwierdzi śmierć pnia mózgu, to jest alternatywa - pobranie narządów i odłączenie respiratora albo odłączenie respiratora. 10. Procedury rozpoznawania śmierci pnia mózgu nie zostały opracowane na potrzeby transplantologii, ale intensywnej terapii - aby unikać sztucznego podtrzymywania czynności narządów u zmarłych ludzi (nie jest to intensywna terapia chorego, tylko np. sztuczne wentylowanie zwłok ludzkich). 11. Narządów nie wycina się ludziom umierającym lub w ciężkim stanie albo w śpiączce.
JM
Joanna Martynuska
16 grudnia 2013, 13:11
1. Śmierć jest procesem. Poszczególne narządy i tkanki obumierają w różnym tempie, zależnie od własnej wrażliwości na niedotlenienie, aktualny stan funkcjonowania, stopień uszkodzenia. 2. Poszczególne narządy nieodwracalnie tracą swe funkcje w powiązaniu ze sobą (niewydolność oddechowa pociąga za sobą niewydolność krążenia i na odwrót; niewydolność wątroby pociąga za sobą niewydolność nerek, itd.). 3. Najbardziej wrażliwy jest mózg - wystarczy kilka minut niedotlenienia aby wystąpiły nieodwracalne zmiany prowadzące do śmierci komórek kory mózgu (tzw. "odkorowanie") oraz komórek w obrębie pnia mózgu (śmierć pnia mózgu). 4. Śmierć pnia mózgu pociąga za sobą utratę funkcji wszystkich układów i narządów - umieranie ośrodków sterujących oddychaniem, podtrzymujących krążenie krwi, utrzymywanie temperatury ciała, umieranie nerek, wątroby, jelit, skóry... 5. Funkcje niektórych narządów można podtrzymywać za pomocą leków (utrzymanie ciśnienia krwi), aparatury medycznej (respirator) lub wysokospecjalistycznych procedur medycznych (dializy, żywienie parenteralne) – w przypadku śmierci pnia mózgu opóźnia to obumieranie narządów (nawet o kilka lat), nie przywracając do życia człowieka. CDN
JM
Joanna Martynuska
16 grudnia 2013, 13:09
Zawartość merytoryczną artykułu uważam za nierzetelną, a jego wydźwięk – za szkodliwy społecznie. Rozważania x. Norkowskiego widzę jako filozoficzno-etyczne teoretyczne dywagacje oparte na nie do końca prawidłowej interpretacji wiedzy medycznej. Rzetelna wiedza w zakresie fizjologii procesu umierania, którą obowiązany jest opanować każdy otrzymujący prawo wykonywania zawodu lekarza, musi być punktem wyjścia do rozważań teoretycznych w zakresie filozofii i etyki działań biomedycznych. W skrócie: /- punkty w następnym poście/
W
Witold
16 grudnia 2013, 09:15
Natomiast za przeszczepami stoją potężne koncerny farmaceutyczne, które produkują leki immunopresyjne niezbędne do życia ludzi po przeszczepie. To jest kolosalny biznes, który po trupach dawców będzie walczył o pieniądze. ... nie przesadzałbym z tym obciążaniem wszystkimi grzechami związanymi z leczeniem koncernów farmaceutycznych. Nie twierdzę, że nie mogą się przyczyniać do różnych patologii, ale to że ktoś ma motyw (tu: zysk) nie znaczy że musi popełnić zbrodnię. 
M
Marcin
16 grudnia 2013, 08:51
Bardzo dobry artykuł. O tym trzeba mówić bo tak naprawdę nikt nie podaja takich faktów do wiadomoci publicznej.en → plmówić
16 grudnia 2013, 07:44
Swgo czsu w miesięczniku Miłujcie się! opisywany był przypadek Alexandra Ebena. Polecam poczytać. --------------------------------- [url]http://www.wzrostwiary.blogspot.com[/url]
jazmig jazmig
16 grudnia 2013, 07:29
Autor ma rację, nie istnieje śmierć mózgowa. Wyniki prac prof. Talara obalają to pojęcie. Natomiast za przeszczepami stoją potężne koncerny farmaceutyczne, które produkują leki immunopresyjne niezbędne do życia ludzi po przeszczepie. To jest kolosalny biznes, który po trupach dawców będzie walczył o pieniądze.
T
tak
15 grudnia 2013, 23:51
W, czy to jest jakiś donosik w Twoim wykonaniu?. Nie rozmawiamy w tej chwili o homeopatii tylko o przeszczepach. Oświeć mnie łaskawie co ma jedno z drugim wspólnego?
D
dociekliwy
15 grudnia 2013, 23:49
A czy przypadkiem profesor Talar nie był promotorem pracy doktorskiej o. Norkowskiego ?
W
W
15 grudnia 2013, 23:10
Zaraz, zaraz, czy to ten sam Norkowski, który wierzy i stosuje homeopatię?
K
koralik
15 grudnia 2013, 22:55
Zgadzam sie calkowicie z autorem artykulu- pobieranie organow na stole operacyjnym od dawcy z bijacym sercem jest zwyklym morderstwem!!!!!!!!!
K
koralik
15 grudnia 2013, 22:53
Zgadzam sie calkowicie z autorem artykulu- pobieranie organow na stole operacyjnym od dawcy z bijacym sercem jest zwyklym morderstwem!!!!!!!!!
K
koralik
15 grudnia 2013, 22:52
Zgadzam sie calkowicie z autorem artykulu- pobieranie organow na stole operacyjnym od dawcy z bijacym sercem jest zwyklym morderstwem!!!!!!!!!
K
koralik
15 grudnia 2013, 22:51
Zgadzam sie calkowicie z autorem artykulu- pobieranie organow na stole operacyjnym od dawcy z bijacym sercem jest zwyklym morderstwem!!!!!!!!!
K
koralik
15 grudnia 2013, 22:48
Zgadzam sie calkowicie z autorem artykulu- pobieranie organow na stole operacyjnym od dawcy z bijacym sercem jest zwyklym morderstwem!!!!!!!!!
K
koralik
15 grudnia 2013, 22:45
Zgadzam sie calkowicie z autorem artykulu- pobieranie organow na stole operacyjnym od dawcy z bijacym sercem jest zwyklym morderstwem!!!!!!!!!
K
koralik
15 grudnia 2013, 22:43
Zgadzam sie calkowicie z autorem artykulu- pobieranie organow na stole operacyjnym od dawcy z bijacym sercem jest zwyklym morderstwem!!!!!!!!!
K
koralik
15 grudnia 2013, 22:42
Zgadzam sie calkowicie z autorem artykulu- pobieranie organow na stole operacyjnym od dawcy z bijacym sercem jest zwyklym morderstwem!!!!!!!!!
C
Czytelniczka
15 grudnia 2013, 22:13
Widać, że basia432 nic nie zrozumiała z artykułu. Nikt nie neguje przeszczepów, ale po pierwsze, dlaczego życie człowieka, który jest w śpiączce i nie może się sam bronić ma być mniej warte od życia kogoś, kto czeka na przeszczep? Po przeszczepie też mogą wystąpić komplikacje i odrzucenie, to też jest ryzyko, a jednak się je podejmuje, a nie podejmuje się wyzwania i wysiłku, by zrobić wszystko, by wybudzić kogoś ze śpiączki. Po drugie, niech każdy sam wyrazi zgodę na oddanie swoich organów, świadomie, dlaczego domniemywa się, że każdy zgadza się na oddanie swoich organów, może są osoby, które nawet na ten temat nie słyszały i świadomie nie zgodziłyby się na to? Dlaczego traktuje się ciało ludzkie jak towar?
E
ella
15 grudnia 2013, 22:05
basia432 nie wiem czym ten człowiek się kieruje, ale Ty zastanów się może czy byś myślała o oczekujących na przeszczep, gdyby np Twój ojciec/matka mieli zostać dawcami, choć ich śmierć nie jest 100% potwierdzona i być może byłaby możliwość powrotu do zdrowia? Czy oni nie powinni mieć szansy na życie bo komuś się śpieszy?
B
basia432
15 grudnia 2013, 21:32
Gada byle było głośno o nim, a nie zastanowi się ,że pozbawia szansy na życie oczekujących na przeszczep.