Wojtek pokonał raka. Dziś jest lekarzem i sam pomaga innym chorym

Wojtek pokonał raka. Dziś jest lekarzem i sam pomaga innym chorym
Wojciech Wiese (Fot. Archiwum prywatne/Wojciech Wiese)

Kilka lat temu Wojciech Wiese wygrał walkę z rakiem - chłoniakiem Hodgkina. W dużym trudzie i lęku, jeszcze w trakcie leczenia onkologicznego, zrozumiał, że chce zostać lekarzem. I tak też się stało. Po pierwszym roku studiów medycznych wrócił na oddział onkologii dziecięcej w Poznaniu, na którym był leczony już jako przyszły lekarz. Niedawno odebrał dyplom z prawa wykonywania zawodu. Obecnie 26-latek przygotowuje się do stażu lekarskiego. Myśli o pediatrii i onkologii i - jak mówi - uśmiechając się szeroko: teraz trzeba żyć.

Wojtek Wiese był normalnym nastolatkiem. Wszystko zmieniło się, kiedy zaraz po 17. urodzinach usłyszał diagnozę, że jest chory na raka. Choć wcześniej nie miał problemów zdrowotnych, okazało się, że to chłoniak Hodgkina.

Był styczeń 2014. Sobota. - To była pierwsza klasa liceum. W trackie imprezy rodzinnej zauważyłem, że mam powiększone węzły chłonne. Takie guzki na szyi. Nie wiedziałam wtedy, co to jest - mówi dziś Wojtek.

Obawy okazały się jednak tak duże, że w poniedziałek był u lekarza. We wtorek miał badania krwi, a już w środę po wynikach pojechał bezpośrednio do szpitala specjalistycznego w Pile na kilka dni. Krótko potem został przewieziony na Oddział Onkologii do Kliniki Onkologii i Hematologii i Transplantologii Pediatrycznej w Poznaniu z podejrzeniem choroby nowotworowej.

DEON.PL POLECA


17-letek czuł się coraz gorzej. W jego śródpiersiu wykryto duży guz.

- Miałem nawet trudności z oddychaniem, ponieważ miałem bardzo duży guz w śródpiersiu i ciężko mi było łapać powietrze. Zadecydowano, żeby dać mi sterydy i tlen, bym mógł to wytrzymać - dodaje.

W styczniu 2014 postawiono diagnozę, a w lutym zaczęto go leczyć.

Wojtek miał chłoniaka IV stopnia z naciekiem na inne narządy, z objawami ogólnymi oraz dużym guzem.

- Na początku choroby nie wiedziałem, jak poważne jest to stadium. Nie byłem świadomy, że miałem najbardziej zaawansowane stadium chłoniaka. Nie czytałem o tym nic internecie, nie miałem informacji medycznych, a moi rodzice nie są związani z medycyną - opowiada dalej.

- Pamiętam, że przed badaniem USG, czytałem skierowanie, gdzie miałem napisane „podejrzenie choroby rozrostowej”. Nie wiedziałem, co to jest. Zapytałam więc pielęgniarkę, która była wtedy ze mną. Zmieszała się, bo nie wiedziała, co powiedzieć i dodała, że porozmawia ze mną o tym lekarz ordynator - mówi Wojtek.Wojciech Wiese (Fot. Archiwum prywatne/Wojciech Wiese)

Wojciech Wiese (Fot. Archiwum prywatne/Wojciech Wiese)

Później wszystko działo się bardzo szybko.

- Moja rodzina się po prostu bała. Na początku mojego leczenia było bardzo dużo spraw do załatwiania, dlatego rodzice podchodzili do tego zadaniowo a ja czułem się aktorem w czarno-białym filmie albo jakbym wsiadł do rozpędzonego pociągu. Nie miałem kontroli nad moim życiem i na nic wpływu - opisuje pierwszy okres pod diagnozie.

- Onkologia, chemioterapia - wcześniej nie wiedziałem, że coś takiego funkcjonuje, bo nie interesowałem się medycyną. Generalnie interesowałem się fizyką - dodaje.

Wojtek miał dużo wsparcia od ludzi z jego rodzinnej miejscowości, od znajomych ze szkoły, sąsiadów.

Pierwsze miesiące leczenia zleciały momentalnie. Jak mówi, w tym wszystkim bardzo mi pomagała mu rutyna, zmaganie się z przeciwnościami codzienności szpitalnej, lekcje. - Nie myślałem o tym wszystkim - mówi.

Progresja choroby 

Maj i czerwiec 2014 to czas progresji w trakcie leczenia Wojtka, czyli postępowanie choroby mimo wdrożonego leczenia.

- Psychicznie było słabo, byłem załamany, a progresja to był dramat. Od tego czasu byłem w beznadziei. Moje marzenie o szybkim powrocie do zdrowia runęło. Kiedy już byłem świadomy, czym jest chłoniak - tłumaczy.

I dodaje: - Żałuję, że wtedy nie miałem dobrej pomocy psychologicznej, by sobie pomóc i skupić się na przezwyciężaniu lęku. Byłem pod opieką psychologa, ale ten był bardzo rzadko na oddziale.

Dotarło do niego wówczas, że to, co lubi robić i co przynosi mu zadowolenie, to pomaganie i zabawa z małymi pacjentami oddziału.

- Radość zaczęło mi dawać bawienie się z innymi dziećmi, interakcje z innymi - mówi.

Wojtek w trakcie leczenia przeszedł dwa przeszczepy szpiku kostnego. Pierwszy miał w październiku 2014. Był to autoprzeszczep szpiku, czyli przeszczep z jego własnych komórek. 

W marcu 2015 po roku leczenia Wojtek musiał przejść na hematologię na oddział dorosłych.

- Ciężkie też było dla mnie, kiedy skończyłem 18 lat i przeszedłem z oddziału dziecięcego na oddział dla dorosłych. Do poradni hematologii dostałem termin na grudzień, a był styczeń. Szybszy termin dostałem dopiero po prośbie, by szpital na piśmie napisał, że pacjentowi 3 miesiące po przeszczepie szpiku wyznaczają termin za rok - mówi.Wojciech Wiese (Fot. Archiwum prywatne/Wojciech Wiese)Wojciech Wiese (Fot. Archiwum prywatne/Wojciech Wiese)

Tam odbył radioterapię, w trakcie której miał kolejną progresję. Radioterapia została przerwana. Rozpoczęło się leczenie przeciwciałami, które nie były wtedy refundowane. Kwotę potrzebną na leczenie udało się uzbierać rodzinie Wojtka, dzięki pomocy ludzi i fundacji. Leczenie przeciwciałami dało znaczącą poprawę jego stanu zdrowia.

Drugi przeszczep od dawcy niespokrewnionego miał w grudniu 2015 w trzeciej klasie liceum. 

A może by tak na medycynę?

Mając wówczas 17 lat i będąc w trakcie leczenia onkologicznego, Wojtek zaczął zastanawiać się nad przyszłym zawodem. Wcześniej myślał o fizyce, ale ostatecznie jego myśli pobiegły w kierunku medycyny.

- Uznałem, że studia lekarskie będą dobrym wyborem. Pomyślałem, żeby ten dorobek, który chcąc nie chcą miałem związany z moja chorobą i leczeniem przekuć i pójść na medycynę - mówi.

W trakcie nauki w szpitalu był objęty nauczaniem indywidualnym. I udało mu się zadać maturę i dostać na medycynę na Uniwersytet Medyczny w Łodzi. W spełnieniu marzenia Wojtka duży udział mieli również nauczyciele.

- Przy szpitalu była szkoła specjalna dla pacjentów pediatrii, gdzie regularnie odbywały się zajęcia. Pacjenci mieli kontynuację edukacji, ja też miałem. Bardzo pomogli mi nauczyciele, który przychodzili i ci, z którymi miałem nauczanie zdalne na Skype’ie przed koronawirusem - mówi.

Psychoterapia po zakończeniu leczenia

Po zakończeniu leczenia Wojtek przeszedł psychoterapię, aby - jak mówi - wyleczyć się do końca.

- Pierwsze pieniądze, które zarobiłem wówczas na infolinii covidowej przeznaczyłem na psychoterapię. I bardzo się z tego cieszę, bo chciałem ją przejść przed rozpoczęciem pracy zawodowej. Izolacja w trakcie pandemii wzmocniła traumę z przeszłości, czyli izolację związaną z długim pobytem w szpitalu. Podczas leczenia np. nie mogłem w ogóle przez półtoramiesięczna wychodzić poza oddział - tłumaczy.

Dziś podpowiadając, jak uzbroić się do walki z chłoniakiem, by ją wygrać, podkreśla, by nie bać się korzystać z pomocy psychoterapeutów, rodziny, przyjaciół.

- Chodzi o to, by nie bać się psychoterapii czy psychiatry, jeśli jest potrzeba. Rozmawiać szczerze z lekarzem. Jeżeli ma się wątpliwości to dobrze jest skonsultować to z innym, zamiast uciekać się do metod alternatywnych medycynie - podpowiada.

I dodaje: - Jest Fundacja „Pokonaj Chłoniaka” i grupa na Facebooku „Niepochłonięci”, gdzie pacjenci mogą dowiedzieć się o więcej o samej chorobie i sprawach okołochorobowymi. Są webinary z lekarzami, dietetykami, psychoonkologami, z pracownikami socjalnymi. To pomaga i jest to konkretna pomoc.

Obecnie Wojtek jest w całkowitej remisji raka od 2015 roku. Nie przyjmuje żadnych leków. Jest zdrowy.

- Miałem dużo szczęścia, bo jest dużo możliwości terapeutycznych dla tego typu chłoniaka, jaki miałem. Dobrą chorobę miałem - mówi i dodaje, że nie we wszystkich chorobach, jest tyle metod terapeutycznych leczenia.

Ponad 90 proc. dzieci i młodzieży udaje się wyleczyć z chłoniaka Hodgkina.

Wymarzone studia i praktyki zawodowe na onkologii 

- Na studia medyczne nie udało za pierwszym razem. Najpierw dostałem się na studia chemiczne na UAM w Poznaniu, ale czułem, że to ostatecznie nie dla mnie. Zdawałem maturę drugi raz i dostałem się na studia lekarskie w Łodzi - mówi.

 Wojciech Wiese  (Fot. Archiwum prywatne/Wojciech Wiese) Wojciech Wiese (Fot. Archiwum prywatne/Wojciech Wiese)

Po pierwszym roku studiów - jako przyszły lekarz - wrócił na oddział onkologii dziecięcej w Poznaniu, na którym był leczony.

- Bałem się tego powrotu. Nie wiedziałem czy będę potrafił odciąć się od tego, że już nie jestem pacjentem. Jednak strach miał duże oczy i udało mi się skonfrontować ze swoim lękiem. Dało mi to wiele sił do zmagania się z codziennością i nauki do trzech poprawek we wrześniu na pierwszym roku - mówi.

I dodaje: - Gdy wróciłem na oddział, miałem złość na to w jakich warunkach funkcjonują pacjenci oraz ich rodziny. Razem z portalem wykop.pl i Stowarzyszeniem Dzieciaki Chojraki - wspierającym budowę nowego oddziału onkologii dziecięcej - udało się zebrać ponad 15 tys. złotych na potrzeby budowy nowego oddziału. W 2022 roku udało się! Dzieci na onkologii w Poznaniu mają nowy oddział, na światowym poziomie.

Pielgrzymka do Santiago de Compostela

1 lipca 2022 Wojtek wyruszył z kolegą rowerami ze Szczecina do Santiago de Compostela. Kuba jest również po nowotworze.

- Ja po chłoniaku, Kuba po raku jelita grubego. 4 sierpnia po ponad 2,5 tys. km na rowerze dotarliśmy na miejsce. Cudowny czas. Spełniłem kolejne marzenie z oddziału onkologii dziecięcej, gdzie wymarzyłem sobie, że gdy wyzdrowieje podziękuje za zdrowie właśnie poprzez pielgrzymkę na Camino de Santiago.

Wojtek i Kuba przed katedrą w Santiago de Compostela (Fot. Archiwum prywatne/Wojciech Wiese)Wojtek i Kuba przed katedrą w Santiago de Compostela (Fot. Archiwum prywatne/Wojciech Wiese)

- W trakcie pielgrzymki udało się zebrać kilkaset złotych na fundację promującą kolonoskopię, jako badanie umożliwiające wykrycie raka jelita grubego - dodaje.

W czerwcu br. Wojtek ukończył studia lekarskie na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi. 

- Marzy mi się hematologia dziecięca. Ale najpierw chciałabym zrobić pediatrię. Pod koniec września mam rozmowę kwalifikacyjna w szkole doktorskiej - mówi.

- Od października idę na roczny staż podyplomowy w szpitalu. W minionym tygodniu miałem rozdanie dyplomów z prawa wykonywania zawodu - dodaje.

Przede przyszłym lekarzem jeszcze egzamin końcowy.

Wojciech Wiese podczas rozdania dyplomów z prawa wykonywania zawodu (Fot. Radoslaw Jozwiak/Fotocrew.com)Wojciech Wiese podczas rozdania dyplomów z prawa wykonywania zawodu (Fot. Radoslaw Jozwiak/Fotocrew.com)

Wojtek wyzdrowiał i jak mówi - uśmiechając się szeroko: teraz trzeba żyć.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Ewa Dąbrowska

Dieta wspomagająca płodność kobiet i mężczyzn

Niepłodność – za tym jednym pojęciem kryje się wiele problemów i schorzeń, na które medycyna nie zawsze ma odpowiedź. Szczęśliwie z pomocą przychodzi nam sama Natura.

W swojej najnowszej...

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Wojtek pokonał raka. Dziś jest lekarzem i sam pomaga innym chorym
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.