Czerniak może zaatakować każdego
Wiedza Polaków na temat ryzyka związanego z czerniakiem jest słaba, przez co zbyt mało jest zgłoszeń czerniaka we wczesnych stadiach, kiedy łatwo z nim walczyć. Luki w naszej świadomości ma wypełnić Akademia Czerniaka, którą inaugurowano w środę w Warszawie.
Czerniak jest złośliwym nowotworem skóry. Kiedy się pojawi, rośnie szybko, dając wczesne i liczne przerzuty. Ryzyko wystąpienia czerniaka zwiększają przypadki tej choroby w rodzinie, duża liczba znamion barwnikowych na skórze, częste oparzenia słoneczne (szczególnie w dzieciństwie) jak również długotrwałe przebywanie na słońcu i korzystanie z solarium. Na czerniaka szczególnie narażone są osoby o jasnej karnacji, niebieskich tęczówkach i włosach blond lub rudych.
Czerniak może zaatakować każdego. Na początkowym etapie rozwoju, kiedy zmiana jest miejscowa, nowotworu można się pozbyć dzięki prostemu zabiegowi chirurgicznemu. Im później, tym trudniej go leczyć, nawet z wykorzystaniem chemio-, immuno- i radioterapii. - Im wcześniej wykryjemy czerniaka, tym większe są szanse na jego wyleczenie. Na przykład kiedy zmiana ma średnicę 0,5 mm, szanse na wyleczenie wynoszą 97 proc., ale już przy średnicy 3,8 mm szanse maleją do 42 procent - tłumaczyła na konferencji prasowej w Warszawie dr Monika Słowińska z Kliniki Dermatologii w Centralnym Szpitalu Klinicznym MSWiA w Warszawie.
Z europejskich danych wynika, że na naszym kontynencie zachorowalność na czerniaka rośnie średnio o dziesięć procent rocznie. W rankingu zachorowań przodują Norwegia i Szwajcaria, niewiele lepiej jest w Szwecji i Islandii. Wśród Polaków zapadalność na ten nowotwór podwaja się co dziesięć lat - poinformował prof. Piotr Rutkowski z Centrum Onkologii im. M. Skłodowskiej-Curie. Polska ma też największy w Europie wskaźnik liczby zgonów w stosunku do liczby zachorowań.
- Polskim problemem jest mała rozpoznawalność wczesnych etapów czerniaka - uważa Sławińska. Dermatolog przyznała, iż nie rozumie, "dlaczego pacjenci przychodzą dopiero z wielkimi guzami, zmianami obejmującymi ogromne połacie skóry?. - Przecież nie chodzi o pieniądze - badania są robione państwowo - mówiła.
Eksperci oceniają, że na czerniaka najczęściej umierają ludzie, którzy nie myślą o sobie jako o grupie ryzyka. - Uważają, że nie mają powodu, by się badać - tłumaczyła Słowińska.
Słabą wiedzę Polaków odnośnie ryzyka i samego czerniaka potwierdziły badania OBOP, przeprowadzone w kwietniu 2011 r. na ponad tysiącu dorosłych (na zlecenie firmy Bristol-Myers Squibb). Jedna czwarta badanych miała świadomość posiadania na ciele znamienia, które może być groźne. Jednocześnie trzy czwarte deklarowało, że nie ma zmian, które mogłyby niepokoić. I choć aż 66 proc. badanych zauważyło u siebie jakiekolwiek znamiona, to niewiele ponad połowa z nich (51 proc.) przygląda się im choćby czasami.
- Czy kiedykolwiek zdarzyło się pani/panu pójść do lekarza tylko po to, by sprawdzić, czy podejrzanie wyglądający pieprzyk nie jest groźny? - na takie pytanie ankiety przecząco odpowiedziało trzy czwarte osób z grupy, która dostrzega u siebie niepokojące znamiona.
- Brak wiedzy na temat czerniaka i czynników jego ryzyka przejawiają najczęściej ludzie młodzi, którzy jednocześnie chętnie się opalają - skomentowała Sławińska. To między innymi do nich chcą dotrzeć inicjatorzy rozpoczętej w środę w Warszawie akcji edukacyjnej - Akademii Czerniaka. Ta inicjatywa środowiska medycznego i pacjentów ma poprawić orientację Polaków w kwestii profilaktyki i możliwości wczesnego wykrywania czerniaka. Radę Naukową akademii tworzą dermatolodzy, onkolodzy, chirurdzy i stowarzyszenie pacjentów. - Chcemy pokazać zagrożenie, zachęcać do badań, przekonać, że lekarze umieją wykrywać wczesne czerniaki - mówiła Słowińska.
Ważna jest systematyczna kontrola, gdyż można mieć więcej niż jednego czerniaka. - Rekordzista miał ich siedemnaście. I nie były to przerzuty! - zauważyła dermatolog. Podejrzane zmiany można pokazać bezpośrednio onkologowi albo dermatologowi, który jest w stanie rozpoznać nawet bardzo wczesnego czerniaka. Lekarze rodzinni teoretycznie mogliby choć raz na rok oglądać skórę swoich pacjentów. Niestety, "na razie wydają się niewystarczająco wyedukowani do wykrywania czerniaków - przyznał prof. Rutkowski. Ocenił jednak, że ogólny dostęp do leczenia czerniaka w Polsce jest dobry, a wyniki, w porównaniu choćby do Niemiec - podobne.
Skomentuj artykuł