Kardiolodzy: leki złożone przyszłością terapii nadciśnienia tętniczego
Nadciśnienie tętnicze to choroba, na którą cierpi w Polsce 9 mln osób, z czego tylko u 12 procent leczenie jest skuteczne. Stosowanie preparatów złożonych, czyli zwierających kilka leków w jednej pigułce, jest jednym ze sposobów na poprawę tych statystyk - mówili kardiolodzy na czwartkowej konferencji prasowej w Warszawie.
Prof. Andrzej Tykarski z Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, przypomniał, że nadciśnienie tętnicze to przewlekła choroba, uważana za główną przyczynę zgonów na świecie. Przez wiele lat nie daje ona objawów, ale nieleczona lub leczona źle znacznie zwiększa ryzyko udarów mózgu i zawałów serca. "Niestety, w Polsce skuteczność leczenia nadciśnienia jest znacznie niższa niż w wielu krajach Europy Zachodniej i w USA" - podkreślił specjalista.
"Nadciśnienie zaliczamy do schorzeń, w których efekty terapii w bardzo dużym stopniu zależą od pacjenta i jego dobrej współpracy z lekarzem" - zaznaczył prof. Tykarski. Według kardiologa, nieprzestrzeganie zaleceń lekarskich odnośnie dawki i częstości zażywania leków jest jedną z najważniejszych przyczyn niskiej skuteczności terapii nadciśnienia.
Z badań przeprowadzonych w Polsce w 2002 r. wynika, że leki na nadciśnienie przyjmuje regularnie tylko 62 proc. pacjentów. Do przyczyn tego stanu rzeczy kardiolog zaliczył brak subiektywnego poczucia choroby - nadciśnienie nie daje wyraźnych objawów, co obniża motywację chorych do zażywania leków oraz brak wiedzy na temat nadciśnienia i skutków jego nieleczenia.
Bardzo ważną rolę odgrywa tu również fakt, że leki na nadciśnienie mogą początkowo pogarszać samopoczucie pacjenta, którego organizm zdążył się już przyzwyczaić do podwyższonych wartości ciśnienia tętniczego. "Chory nie zdaje sobie sprawy z tego, że choć on czuje się słabiej to jego tętnice odpoczywają, a ryzyko poważnych powikłań nadciśnienia spada" - wyjaśnił prof. Tykarski. Leczenie nadciśnienia może mieć takie działania uboczne, jak zaburzenia potencji czy skłonność do obrzęków, co pogarsza komfort życia. Jest to przyczyna odstawienia leku aż w 53 proc. przypadków. Tymczasem, jak powiedział amerykański lekarz C. Everest Koop: "leki nie działają u pacjentów, którzy ich nie biorą" - przypomniał prof. Tykarski.
Według doc. Jacka Lewandowskiego z Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych, Nadciśnienia Tętniczego i Angiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, na nieprzestrzeganie zaleceń lekarskich istotny wpływ mają też skomplikowane schematy terapeutyczne oraz konieczność stosowania dużej liczby leków. Analizy dowodzą, że im więcej pigułek dziennie musi zażywać pacjent, tym jego współpraca z lekarzem jest mniejsza.
"Tymczasem u znacznego odsetka chorych trzeba stosować od 2 do 4 leków, by osiągnąć spadek ciśnienia. Poza tym pacjenci ci często cierpią na choroby towarzyszące, które wymagają stosowania dodatkowych leków" - wyjaśnił specjalista. Jego zdaniem, zastosowanie preparatów złożonych, zwierających kilka leków w jednej pigułce mogłoby w znacznym stopniu wpłynąć na skuteczność leczenia nadciśnienia w Polsce.
Dowodzą tego na przykład badania nad lekiem złożonym, który zawiera inhibitor konwertazy angiotensyny - lizynopryl oraz antagonistę wapnia - amlodypinę. Testy przeprowadzone w grupie niemal 11,5 tys. pacjentów z nadciśnieniem tętniczym wykazały, że stosowanie tych leków w jednej pigułce znacznie poprawiło przestrzeganie zaleceń lekarskich przez pacjentów - stosowało się do nich aż 93 proc. pacjentów, a dobrą kontrolę ciśnienia udało się uzyskać aż u 80 proc. chorych.
Jak podkreślił dr Lewandowski, ważną zaletą tego preparatu jest również to, że zawarte w nim leki dają mniej efektów ubocznych, bo można zastosować je w mniejszej dawce. U zażywających go chorych stwierdzano na przykład rzadsze występowanie obrzęków.
Prof. Tykarski zwrócił też uwagę, że dzięki lekom złożonym chorzy rzadziej trafiają do szpitala i rzadziej chodzą na wizyty ambulatoryjne, spadają też koszty samych leków. W Polsce zastosowanie preparatów złożonych jest jednak ciągle za małe ze względu na niedostateczną refundację.
Skomentuj artykuł