Owocem Ducha jest wywołanie uśmiechu u bezsilnego sąsiada
Jakiś czas temu trafiła do mnie bardzo ciekawa i mądra książka „Duchowa moc. Charyzmaty, które zmieniają życie Kościoła” napisana przez bpa Andrzeja Siemieniewskiego i Krzysztofa Sowińskiego. Lektura wywołała we mnie wiele różnych refleksji, nie tylko z racji zbliżającej się uroczystości Zesłania Ducha Świętego.
Nie oszukujmy się, wielu z nas (kieruję te słowa do katolików) do tej uroczystości nie przywiązuje specjalnej wagi. Niejeden szczerze wierzący i praktykujący katolik nie ma bladego pojęcia czym są charyzmaty. Czy to źle? Patrzę na reklamę wspomnianej książki na stronie Wydawnictwa WAM i myślę, że nie… Słowa „każdy z nas jest charyzmatykiem” są przecież na wskroś prawdziwe. Jesteśmy charyzmatykami, po prostu nie nazywamy darów, które w sobie nosimy… Często nie traktujemy ich w ogóle jako dar od samego Boga.
Każdy katolik jest charyzmatykiem, choć nie każdy o tym wie. Osoba, która korzysta regularnie z sakramentów i stara się kochać innych, rozwija w sobie dary Ducha Świętego. Można na charyzmaty patrzeć wyłącznie jako na fruwanie kilka centymetrów nad ziemią, albo mniej czy bardziej dziwaczne nadprzyrodzone zjawiska. Można też spojrzeć na nie inaczej. Jako na szansę, zaproszenie, coś oczywistego – co nie oznacza, że łatwego do osiągnięcia i na pewno nie do wypracowania w sobie samemu.
Znam kilka osób obdarzonych darem mądrości słowa. Dobrze jest przebywać w ich towarzystwie, słuchając tego co i jak mówią w zwykłych codziennych sytuacjach. Znam też takich, którzy wydają się być mistrzami rozeznawania duchów, z którymi nawet krótka rozmowa sprawia, że to co wydawało się strasznie niezrozumiałe i zawiłe, okazuje się po prostu duchową walką (np. o większe dobro). Mam obok osoby od „języków” i wcale nie myślę o charyzmatycznej modlitwie językami, ale o tych ludziach, którzy potrafią dogadać się z każdym, na wielu poziomach. Mam wokół siebie też takie osoby, które swoim uśmiechem przynoszą siłę w bezsilności, albo odpowiednim żartem potrafią rozładować najbardziej napięte sytuacje. Są też ludzie od życiowego towarzyszenia w trudnościach, którzy pojawiają się znikąd właśnie wtedy, gdy są najbardziej potrzebni i z dużą empatią pomagają przejść przez jakiś życiowy zakręt. I tacy, którzy upominają w taki sposób, że ma się ochotę wzrastać, a nie stawać do kontrataku. Oraz ci, przy których wystarczy usiąść, bez słów, i serce zwalnia, wlewa się w nie spokój. Czy to nie są wyjątkowe charyzmaty? Owszem, są…
Ludzi pełnych Bożej mocy poznajemy po tym jak patrzą na innych, co mówią, jak się zachowują, jakie wartości są dla nich ważne. To ci, którzy czerpią siłę z sakramentów, modlitwy, z dobrych i życiodajnych relacji. Jak np. ukochana prababcia, która nie ma bladego pojęcia czym są charyzmaty, ale ma w sobie siłę do codziennej modlitwy za innych, ciepło z którego chce się czerpać garściami i spokój pomimo chorób i bólu.
Każdy z nas nosi w sobie dary, które może ofiarować światu. Jakbyśmy ich nie nazwali, nie szufladkowali. Dostaliśmy je po to, by żyć pełnią życia i by ludzie wokół nas mogli czerpać z nich garściami. Można powiedzieć, że to zwykła ludzka dojrzałość, choć to właśnie Kościół zachęca nas do miłości – porzucenia egoizmu, wspieraniu się wzajemnie, do pomocy, modlitwy, towarzyszenia w trudnościach. Mamy żyć nie tylko dla siebie. Nie tylko o swój rozwój dbać. Kochać drugiego, jak siebie samego – dbać więc zarówno o siebie, jak i innych, nie zapominać o tym, żeby czerpać siłę ze Źródła, którym jest Bóg.
Warto w najbliższą niedzielę usiąść na chwilę refleksji i zobaczyć jakie dobro w sobie noszę oraz jak mogę dzielić się nim z innymi. Przyjrzeć się też temu, skąd biorę siłę do pokonywania trudności, do wypełniania codziennych obowiązków. One nie są Bogu obojętne, On chce nas w nich umacniać i robi to zawsze, gdy Go o to prosimy, choć niejednokrotnie w inny sposób niż sobie to wyobraziliśmy. Pytanie tylko czy w to wierzymy i czy Zesłanie Ducha Świętego nie jest dla nas jakąś tam opowiastką, zamkniętą historią, bajką… Warto od czasu do czasu sobie na takie pytania odpowiedzieć…
Skomentuj artykuł