Pokusa, by intronizować imitację Chrystusa

Fot. Depositphotos

Zapowiadany w Warszawie na 1 lutego Kongres dla Społecznego Panowania Chrystusa Króla nie jest wydarzeniem, które ma wsparcie Metropolity Warszawskiego. Ma niewiele wspólnego z Dobrą Nowiną o powszechnym zbawieniu głoszoną przez chrześcijan od dwóch tysięcy lat. Pomysły na "intronizację Boga" od lat dzielą Polaków. Jednych doprowadzają do ekstazy, innych do furii. Należę do tych drugich.

Myślę, że ktoś pomylił Jezusa z Nazaretu z mitycznym Dionizosem, który jednym zapewniał złoto pozbawiając ich chleba, a innych karał obłędem. Dionizosa, podobnie jak Jezusa, urodziła śmiertelna kobieta. Na jego cześć upijano się winem, a zwolennicy tego kultu wierzyli, że rozszarpany przez tytanów zmartwychwstał i zapewni im szczęście w życiu pozagrobowym. Przez artystów był przedstawiany jako mężczyzna z długimi włosami i brodą. Nie otaczali go jednak apostołowie, lecz orszak satyrów. Malarze przedstawiali Dionizosa w pozie półleżącej z pucharem wina w dłoni jak na obrazie “Uczta bogów" pędzla XVII-wiecznego malarza Jana Harmensza van Biljera sparodiowanym podczas inauguracji igrzysk olimpijskich w Paryżu. Również wówczas pomylono go z Chrystusem.

DEON.PL POLECA



Gdy poparcia dla ruchów intronizacyjnych udziela słynny pan z gaśnicą, którego antychrześcijańskie przesłanie uwłacza człowiekowi, należy zastanowić się, o co tu chodzi. Skąd popularność takich wydarzeń? Czy przy okazji takiego kongresu nie zapala się nam czerwona lampka i nie ostrzega, że jako chrześcijanie zbaczamy z kursu?

To wina nas wszystkich

Moim zdaniem jest to reakcja na niewystarczającą obecność postaci Chrystusa w publicznych debatach o religii i w naszym codziennym życiu. Pośród letnich katolików, tzw. wyznawców Jezusa leżącego, postać Zbawiciela kojarzy się jedynie z dzieciątkiem leżącym w żłobie i ukrzyżowanym leżącym w grobie. Poza tym religia to Bóg, który "za dobre wynagradza i za złe karze". Czasem jakaś procesja przechodząca pod oknem, fotografia z Pierwszej Komunii, ksiądz po kolędzie, przypomni nam, że wierzymy w Boga. Ale czy wierzymy w Chrystusa?

Kardynał Raniero Cantalamessa w artykule zatytułowanym "Jezus czy Dionizos" (The Tablet, 11.01.2025) pisze, że w dialogu międzyreligijnym postać Jezusa jest nieobecna. Mówi się wiele o pokoju na świecie, o ubóstwie, o środowisku naturalnym i wielu kwestiach moralnych, ale nie o Jezusie, który powinien stanowić istotę naszej wiary. Bez niego nie ma chrześcijaństwa, nie ma pokoju, nie ma troski o ubogich, nie ma sensownego życia. Podobnie jest w dialogu między nauką i wiarą. Również tu Jezus jest nieobecny. Dyskutujemy o początkach wszechświata, o harmonii Stworzenia, o praprzyczynie, ale nie o Jezusie. Zdaniem Cantalamessy rzeczywistym zagrożeniem dla perfidnej logiki tego świata nie jest religia jako taka, lecz Jezus Chrystus.

Teologia nie jest źródłem wiary

W dyskusjach o moralności coraz częściej zastępujemy osobę z krwi i kości, imperatywem moralnym, nakazami i zakazami. A przecież nasza wiara nie zrodziła się z tego, że ktoś przypomniał nam o naszych powinnościach, lecz z doświadczenia miłości Jezusa, który oddał za nas życie, gdy byliśmy jeszcze Jego nieprzyjaciółmi. Argumenty na istnienie Boga nie są źródłem chrześcijańskiej wiary. Jej źródłem nie są poglądy i przekonania. Wiara nie jest wynikiem dociekań filozoficznych czy teologicznych. Wiary nie można nauczyć ani przekazać kolejnym pokoleniom jako religijnej tradycji. Jest ona zawsze żywą reakcją na konkretne wydarzenie, na osobiste doświadczenie zakochanego w człowieku Boga. Jest darem, a nie koncepcją. Jest miłością darmo daną, a nie takim czy innym światopoglądem.

DEON.PL POLECA


Zgubiliśmy Jezusa i dlatego poszukujemy Jego imitacji w posągach i portretach myśląc, że wszystko, łącznie ze zbawieniem, od nas tylko zależy. Zabłądziliśmy żywieni fałszywym przekonaniem, że niebo zdobywa się poprzez bycie dobrym, szlachetnym człowiekiem. Straciliśmy wiarę w jedyną osobę, która może nas podnieść z upadku, Zapomnieliśmy o Chrystusie i pozostał nam tylko ten z obrazka. Bez Chrystusa nawet najbardziej szlachetny człowiek jest pogrążony w ciemności i nie ma dla niego ratunku dopóki nie spotka… Pewnego dnia. Choćby we śnie. Jezusa z Nazaretu.

Zgubiliśmy Jezusa koncentrując się na obrzędach religijnych, które zasłaniają nam Jego oblicze. A przecież wystarczy spojrzeć z miłością na drugiego człowieka, by je rozpoznać. Wystarczy dać kawałek chleba głodnemu i szklankę wody spragnionemu, opatrzyć rany i podźwignąć zrezygnowanego. Coraz rzadziej patrzymy na ludzi, a coraz częściej na ołtarz. Nic dziwnego, że chcemy postawić na nim tron i ukoronować tandetną koroną imitację Króla Wszechświata.

Stęskniliśmy się za Chrystusem

Potrzebujemy ekumenicznej odnowy, ponownego odkrycia bóstwa Chrystusa, który przychodzi ze swoją miłością do każdego. Wystarczy otworzyć przed nim umysł i serce. Stęskniliśmy się za prawdziwym Chrystusem. Brakuje nam Go. Stąd zdesperowane i niedorzeczne pomysły na ogromnej wielkości posągi, które mają zrekompensować ten brak. Dopóki religia chrześcijańska będzie postrzegana we współczesnej kulturze jedynie jako kanon przekonań dotyczących istnienia Boga i zasad moralnych, coraz mniej miejsca będzie w Kościele dla Chrystusa. Coraz większa będzie pokusa, by intronizować Jego imitacje.

Nie mamy takiej władzy, by uczynić Chrystusa królem na naszą modłę. Jezus jest władcą królestwa nie z tego świata, królem służącym do stołu swoim podwładnym, a nie siedzącym na tronie. Nie ubierajmy go w fatałaszki ziemskich władców. Nie wciskajmy mu na głowę korony wysadzanej diamentami. On ma już swoją koronę z kolcami cierniowymi. A jego tronem będzie zawsze krzyż.

Przywróćmy Chrystusowi właściwą przestrzeń w rozmowach o religii. Nie bójmy się stawiać go w centrum dialogu międzyreligijnego i wszelkich rozważań o zbieżności nauki z wiarą. Marginalizując Jezusa, który oddał za nas życie, ryzykujemy, że pogubieni ludzie, tacy jak pan z gaśnicą, pomylą go z Dionizosem czy inną mityczną postacią, albo ukoronują przypadkowego pluszaka.

Dyrektor Europejskiego Centrum Komunikacji i Kultury w Warszawie Falenicy. Redaktor portalu jezuici.pl Studia teologiczne i biblijne odbył na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, a studia z zarządzania oświatą na Uniwersytecie Fordham w Nowym Jorku. Pracował we Włoszech jako wychowawca w ośrodku dla narkomanów oraz prowadził w Gdyni Poradnię Profilaktyki Uzależnień. Przez 21 lat kierował placówką doskonalenia nauczycieli Centrum Arrupe, w latach 2002-2007 był dyrektorem Gimnazjum i Liceum Jezuitów w Gdyni, a w latach 2019-2024 socjuszem Prowincjała. Autor książek z dziedziny edukacji i duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Pokusa, by intronizować imitację Chrystusa
Komentarze (27)
FD
~F. D.
3 lutego 2025, 13:32
"Malarze przedstawiali Dionizosa w pozie półleżącej z pucharem wina w dłoni jak na obrazie “Uczta bogów" pędzla XVII-wiecznego malarza Jana Harmensza van Biljera (...)". "Przez artystów był przedstawiany jako mężczyzna z długimi włosami i brodą."
FD
~F. D.
3 lutego 2025, 13:15
"Malarze przedstawiali Dionizosa w pozie półleżącej z pucharem wina w dłoni jak na obrazie “Uczta bogów" pędzla XVII-wiecznego malarza Jana Harmensza van Biljera (...)". "Przez artystów był przedstawiany jako mężczyzna z długimi włosami i brodą." === Dionizos na obrazie Bilierta nie ma brody, długich włosów, ani pucharu z winem. Wiadomo, że o niego chodzi, bo jedną dłonią unosi nad ustami kiść winogron. Za to, namalowany został — rzeczywiście — w "pozie półleżącej". Trudno go wziąć za Jezusa. Za Bachusem, na drugim planie, znajduje się stół. Za nim, po środku, siedzi Apollo. Brody nie ma, ale ma długie włosy. Wokół głowy, coś jakby delikatna poświata. I ona i szata, którą nosi Apollin jak też liczba postaci w bezpośrednim otoczeniu stołu nie pozostawiają wątpliwości, że to odniesienie do ostatniej Wieczerzy, której Biliert nie mógł namalować "dosłownie".
AS
~A Szczawiński
31 stycznia 2025, 11:24
Gdyby wysłuchano próśb Nieba w sprawach poświęcenia Rosji i Intronizacji, inna by była sytuacja Polski a nawet świata. Ale niestety, decydują mądrale pokroju Autora.
FD
~F. D.
31 stycznia 2025, 00:03
"(...)jak na obrazie »Uczta bogów« (...) Jana Harmensza van Biljera sparodiowanym podczas inauguracji igrzysk olimpijskich w Paryżu". === Podczas inauguracji igrzysk olimpijskich w Paryżu sparodiowano ostatnią Wieczerzę. Nie ma znaczenia czy parodia była odniesieniem do tego co namalował Jan Hermensz van Biliert czy Leonardo da Vinci, bo w jednym i drugim przypadku chodzi o tę samą scenę z Ewangelii. Opis »Uczty bogów«, na stronie muzeum Magnin w Dijon informuje, że w kościołach siedemnastowiecznej, protestanckiej Holandii, obrazy o treści religijnej były zakazane. To sprawiało, że ostatnia Wieczerza była przedstawiana pod postacią uczt bogów z mitologii greckiej i rzymskiej. Tak właśnie zrobił van Biliert malując »Ucztę bogów«.
E3
edoro 333
30 stycznia 2025, 22:12
Mam wrażenie, że dla niektórych taka koronacja to jak czary-mary. I wszystko w magiczny sposób zmieni się na lepsze
ŁS
~Łukasz S.
30 stycznia 2025, 21:56
No cóż... myślę, że już sam tytuł książki Abp Marcela Lefebvre'a "oni Go zdetronizowali", mówi sam za siebie. Podczas Soboru Watykańskiego II zapalono bowiem zielone światło do detronizacji Chrystusa. Najbardziej szokujące jest to, że to SAM WATYKAN nalegał, żeby państwa, w których religia katolicka była religią państwową, to zmieniły...
MZ
~Mało Znanyilubiany
30 stycznia 2025, 11:54
J 10, 35 I niech słonko nie zachodzi nad waszym gniewem, gdzie tam się nie nie pochowaliście przed "karmą" :)... Tylko ciiiii...
TB
~Tadeusz Borkowski
30 stycznia 2025, 02:30
Problem w tym,. że znacznie więej niż 50% Polaków niegdy nie przeczytało samodzielnie Biblii, więc tworzą własne czyli pogańskie po9mysły dotyczące wiary . Mają ochotę ukoronować Jezusa? To kim oni są, kim dla nich i dla nas jest Jezus Chrystus?
TM
~Tomasz Mortensen
29 stycznia 2025, 13:05
W Pana felietonach tej miłości do drugiego człowieka śladów jakoś niewiele. Za to szyderstwa, kpiny i połajanek w bród.
DL
~Dorota Liszkowicz
29 stycznia 2025, 10:57
"On ma już swoją koronę z kolcami cierniowymi. A jego tronem będzie zawsze krzyż". Taki jest mój Zbawiciel. Jezus powiedział do mnie we śnie: Zbierz wszystkie kwiaty i przynieś Synowi Bożemu Zbawicielowi. Bóg kwiatami nazywa ludzi bo tak nas umiłował. "Bez Chrystusa nawet najbardziej szlachetny człowiek jest pogrążony w ciemności i nie ma dla niego ratunku dopóki nie spotka… Pewnego dnia. Choćby we śnie. Jezusa z Nazaretu".
RK
~R K
29 stycznia 2025, 10:53
No niestety... Polski katolicyzm to tradycja i rytuał, dogmat i nauczanie formułek. Żadnej żywej, autentycznej wiary. Zazdroszczę protestantom
MS
~M. S.
29 stycznia 2025, 01:31
Pewnie, że lepiej intronizować Franciszka i jego pomysły.
AS
~Antoni Szwed
29 stycznia 2025, 00:20
W tekście Żmudzińskiego mamy szereg nieścisłych a nawet fałszywych twierdzeń. Po pierwsze, "powszechne zbawienie" jest SZANSĄ zbawienia, jaką dał Chrystus wszystkim ludziom, ale tylko szansą, bo nie dostąpią zbawienia ci, którzy tę szansę odrzucą (a takich jest wielu). A więc nieprawdą jest, że wszyscy hurtem zostaniemy zbawieni niezależnie od tego, czy ktoś tego pragnie czy nie. Tutaj nieścisłość jest fałszem.
AS
~Antoni Szwed
29 stycznia 2025, 00:18
Po drugie, skąd ten dziwaczny pomysł u Żmudzińskiego, żeby Chrystusa porównywać z Dionizosem? Czy zastanowił się choćby przez chwilę jaką brednią się popisał? Czy jakiś młody człowiek może spotkać Jezusa, słuchając takich bzdurnych, a nawet bluźnierczych wypowiedzi? Po trzecie, takim "letnim", katolikiem jest raczej Żmudziński, natomiast wielu świeckich w Polsce (także młodych), to ludzie głęboko wierzący w Chrystusa. Ich nie trzeba poprawiać, za to trzeba by poprawić niektórych jezuitów od watykańskich poczynając a na polskich kończąc.
AS
~Antoni Szwed
29 stycznia 2025, 00:16
Po czwarte, Kościół zawsze głosił, że Bóg "za dobre wynagradza i za złe karze". To jedna z prawd wiary. Jezus Chrystus na Sądzie Ostatecznym będzie Sędzią, a obserwatorem z ramienia ONZ. Dobrych oddzieli od złych, jednych ku zbawieniu, drugich ku potępieniu [J 5, 22-29]. Żadne dobre uczynki nie dają "z automatu" zbawienia, ale Chrystus ich żąda i mówi: albo je spełniałeś albo nie! [Mt 25, 31-46]. One są bardzo ważne, choć łaska jest ważniejsza. "Łaska Boża jest koniecznie do zbawienia potrzebna" (kolejna prawda wiary).
AS
~Antoni Szwed
29 stycznia 2025, 00:14
Po piąte, Żmudziński wątpi w to, że "wierząc w Boga" rzekomo nie "wierzymy w Chrystusa". Wiara Boga jest wiarą w Chrystusa, Boga-Człowieka, wiara w Boga to wiara w Trójcę Świętą. Nie można wierzyć w Boga nie wierząc w Chrystusa. Po co to sianie zamętu? Po szóste, jest oczywiste, że w dialogu międzyreligijnym np. z muzułmanami nie da się rozmawiać o Jezusie jako Bogu. Oni tego nie przyjmują, i o tym wie każde w miarę rozgarnięte dziecko.
AS
~Antoni Szwed
29 stycznia 2025, 00:13
Po siódme, o początkach Wszechświata katolik może mówić na gruncie astrofizyki, kosmologii, metafizyki, teologii naturalnej. To w niczym nie uwłacza Jezusowi, bo On jest Odkupicielem, ale także wraz z Ojcem Stworzycielem świata. Tu nie sprzeczności, ani nawet duchowego napięcia. Po ósme, Dekalog NADAL obowiązuje a Jezus potwierdził jego ważność w Ewangelii [Mt 20, 18-19]. To są przykazania: czy się to komuś podoba czy nie. Oddzielanie miłości od przykazań jest nowomodnym błędem.
AS
~Antoni Szwed
29 stycznia 2025, 00:11
Po dziewiąte, Jezus nie jest sługą, lecz jest "Królem królów" i "Panem panów" [Ap 17, 14]. "Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy. [1 Kor 15, 25]. Chrystus jest "Władcą królów ziemi" [Ap 2, 5]. A więc jeśli Władcą, to nie sługą ziemskich królów, lecz ich KRÓLEM. W ikonografii dawniejszych wieków Chrystus nie siedzi po Prawicy Boga w koronie cierniowej. Owszem, uczył apostołów jak mają służyć innym, będąc pokornymi sługami [Łk 22, 26-27] (dziś niektórzy duchowni mają z tym problem), ale sam nie jest Sługą. Jest wysokie prawdopodobieństwo, że "pan z gaśnicą" nigdy nie pomyli Chrystusa z Dionizosem, natomiast nie można tego powiedzieć o o. Żmudzińskim, któremu wszystko się w głowie pomieszało.
GW
~Grzegorz Wąs
3 maja 2025, 16:43
Przecież „nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10,45) „ogołocił samego Siebie, przyjąwszy postać sługi” (Flp 2, 7 por. Iz 42) Po za tym trzeba odróżniać Boskie od cesarskiego. Kiedy chcieli Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę (J 6, 15).
S.
~Szczecinianka .⁹
28 stycznia 2025, 22:56
Intronizacja Chrystusa króla marzy się tym, którym marzy się władza w imieniu Boga. Wizytówką kongresu są dwa znane nazwiska są to abp. Dzięga oraz poseł Braun.
RK
rena kowalska
28 stycznia 2025, 22:45
"Stęskniliśmy się za prawdziwym Chrystusem. Brakuje nam Go. Stąd zdesperowane i niedorzeczne pomysły na ogromnej wielkości posągi, które mają zrekompensować ten brak." TO SAMO MOZNA POWIEDZIEC O KILKU KATEDRACH I BAZYLIKACH,CZYLI BUDOWANIE ICH BYŁO NIEDORZECZNE ? " ryzykujemy, że pogubieni ludzie, tacy jak pan z gaśnicą, pomylą go z Dionizosem czy inną mityczną postacią, albo ukoronują przypadkowego pluszaka." Tylko dlaczego dla wielu Pogubiony Pan z gaśnicą jawi się obrońcą tego Chrystusa? Nie popieram i mam zupełnie odmienne poglądy niz ten Pan i jego zwolennicy ,ale oni są ,istnieją i pretensje, że maja swoje rozumienie Chrystusa sprawy nie rozwiązuje. Trzeba do nich dotrzeć . Same rozważania tego nie załatwią. Ksiądz Chmielewski zrozumiał czego potrzebują wspólcześni mężczyźni .Na stronie Jezuici Pl jest takie hasło "Od prawie 500 lat działamy wszędzie tam, gdzie potrzebuje nas Świat." Pan z gaśnicą i jego świat potrzebują was. Działajmy.
RK
~r k
28 stycznia 2025, 21:03
Dziękuję za ten tekst, wreszcie ktoś z Kościoła zabrał głos na temat tej prymitywnej bałwochwalczej religijności, która nie ma nic wspólnego z prawdziwym przesłaniem Chrystusa
AE
Anna Elżbieta
28 stycznia 2025, 18:28
Dobry, konkretny i rzeczowy tekst. Dokładnie tak jest. Łatwiej jest postawić pomnik Chrystusowi, czy też ogłosić Go Królem, niż wprowadzić Jego zasady w swoje życie. Jesteśmy - wydawałoby się - od wieków narodem chrześcijańskim, a często odnoszę wrażenie, że z każdym rokiem jest z nami gorzej. Wzrasta wzajemna nienawiść i niechęć. Kłótnie - głównie polityczne - na porządku dziennym. Ale w rodzinach i w sąsiedztwie również. Coraz częściej spory między ludźmi rozwiązuje się siekierą czy nożem... I to jest społeczeństwo chrześcijańskie??? Powoli, a może nawet szybko, wracamy do pogaństwa. I trzeba o tym mówić!!! Być może pomnik Chrystusa Króla czy ogłoszenie go Królem poruszy czyjeś serce, da komuś do myślenia, pchnie go w stronę wiary... ale Jezus nigdy nas nie prosił, żeby Mu stawiać pomniki!! Chrześcijaństwo - to miłość. Do Boga i do człowieka. Każdego. I może lepiej pomyśleć, co zrobić, żebyśmy znowu nauczyli się kochać i szanować każdego człowieka???
KK
~karol karol
28 stycznia 2025, 18:26
już czuję swąd herezji, zaraz się zlecą koronkarze i będą przekonywać, że Chrystus król to podstawa zbawienia, bezpieczeństwo granic, a nawet wygrana reprezentacji w piłkę kopaną xd
HZ
~Hanys z Namysłowa
28 stycznia 2025, 15:25
Byłem bierzmowany w kościele pod wezwaniem Chrystusa Króla,należałoby więc przemianować kościół, zawsze śpiewałam Christus vincit...............dziś to zabronione? Może jeszcze powiedzmy że Pan Bóg nie stworzył świata,tylko jakiś wybuch,?Polacy wy ze wszystkim się zgadzacie jak poganie.27 lat Polaków w Watykanie to klęska dla kościoła Chrystusowego,przyjdzie na was kara Boska.To tylko kwestia czasu.
MZ
~Mało Znanyilubiany
29 stycznia 2025, 18:54
1Tes5, 20 -21 Yhym... Wszyscy macie rację. Swoją. Zawsze to jakiś punkt wyjścia;)
MZ
~Mało Znanyilubiany
29 stycznia 2025, 18:55
*przepraszam, błąd, powinno być 1Tes5, 21 - 22... Możecie pominąć te komentarze ;)