„Zginęła, broniąc cnoty czystości”. Jak co roku coś się we mnie burzy na te słowa

Fot. Danie Franco / Unsplash

Obchodzimy dziś wspomnienie błogosławionej Karoliny Kózkówny i jak co roku usłyszymy na Mszy podsumowanie jej notki biograficznej: „zginęła, broniąc cnoty czystości”. Jak co roku coś się we mnie burzy na te słowa, szczególnie, że mam w głowie arystotelesowskie pojęcie cnoty (greckiego ἀρετή). Z wielką trudnością łączy mi się „trwała zdolność do czynienia dobra” z historią śmierci Karoliny, która u początków pierwszej wojny światowej uciekała w lesie przed rosyjskim żołnierzem. Jednocześnie wierzę głęboko w jej cnotę czystości, ale wydaje mi się, że nie miała ona wiele wspólnego z męczeńską śmiercią, a dużo więcej z tym, co działo się w jej sercu, gdy troszczyła się o innych (szczególnie ubogie dzieci), gdy błogosławiła zamiast przeklinać w trudnych czasach i gdy powierzała swoje życie Jezusowi bez względu na okoliczności. To jednak, że wolała umrzeć niż zostać zgwałcona, uważam za odruch tak ludzki i naturalny, że trudno mi dopatrzeć się w tym heroizmu. Nie mówiąc już o tym, że raczej nie była to jej decyzja…

Historia Karoliny zawsze przywodzi mi na myśl słuszny gniew wokół spraw, gdzie „gwałtu nie było, bo nie krzyczała”. Myślę o tych wszystkich kobietach, które przeżyły największą traumę swojego życia, po której nie mogły już nigdy dojść do siebie, a dodatkowo odebrano im prawo do sprawiedliwości, bo były tak sparaliżowane, że nie potrafiły nawet się bronić. Myślę też o narodowej dyskusji wokół filmu Smarzowskiego „Dom dobry” i mam poczucie, że szczególnie dzisiaj z całą mocą musimy jasno powiedzieć: pozwalanie na przemoc wobec siebie czy kogokolwiek innego nie jest ani cnotą, ani bohaterstwem, ani życiem Ewangelią. Czym innym natomiast jest dobrowolne oddanie swojego życia, w czym możemy być podobni do Jezusa. Tylko wtedy niczego się nie broni. Wtedy się wszystko powierza w ręce Boga. Za każdym razem, gdy myślę o Karolinie, w mojej głowie pojawia się niepokojące pytanie: „A co by było, gdyby jednak ją zgwałcił, a nie zabił?” Czy wtedy nikt by nie wyniósł jej na ołtarze? Czy rzeczywiście pozostawiliśmy decyzję o świętości jej życia w rękach obrzydliwego sowieckiego mordercy? Czy naprawdę sprowadziliśmy cnotę czystości do fizycznego dziewictwa? O co tu w ogóle chodzi?

DEON.PL POLECA



Dzisiaj swoje wspomnienie obchodzi jeszcze jedna kobieta Kościoła – św. Filipina Duchesne. Nie doświadczyła spektakularnej męczeńskiej śmierci, a jej życie było pasmem porażek (przynajmniej po ludzku) i niezrealizowanych marzeń. Jedną cnotę miała jednak zdecydowanie ugruntowaną – cierpliwość. Wiele lat czekała na to, by dostać zgodę na wyjazd misyjny do Indian, ale nie poddała się, będąc przekonana, że takie jest pragnienie Boga. Kiedy w końcu udało jej się wyjechać, kolejne zadania powstrzymywały ją w dotarciu do celu, a gdy ostatecznie do niego dotarła, była już zbyt chora i słaba by pracować czy nauczyć się języka Indian. Jej determinacja okazała się jednak być inspiracją nie tylko dla lokalnych plemion, ale i dla wielu przyszłych pokoleń, które w coraz szybszym świecie coraz bardziej potrzebują przykładu mądrej cierpliwości.

Te dwie dzielne niewiasty uczą mnie dzisiaj przyjmowania z pokorą tego, co przynosi mi życie i ufania całym sercem, że Bóg jest w tym ze mną na całej głębokości mojego doświadczenia. Czasami jest ze mnie dumny i kibicuje moim radościom, czasami współodczuwa w moim bólu i zagubieniu, a czasami płacze nad moimi wyborami i tym, że przegapiam po raz kolejny „mój czas nawiedzenia”. Jeśli jednak z cierpliwością będę wracać do Niego, z pewnością ugruntuje we mnie jeszcze niejedną cnotę i nauczy prawdziwie kochać.

„Niewiastę dzielną któż znajdzie? Jej wartość przewyższa perły.” (Prz 31,10)

DEON.PL POLECA


Ewa Bartosiewicz - informatyk i teolog. Podróżniczka i marzycielka. Wielka fanka serialu The Chosen i zielonej herbaty. Nieustannie zakochana w Jezusie i zapalona do głoszenia Jego Ewangelii. Prowadzi bloga "Spojrzenie serca".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

„Zginęła, broniąc cnoty czystości”. Jak co roku coś się we mnie burzy na te słowa
Komentarze (9)
WT
~Wojtek T.
21 listopada 2025, 11:33
bardzo dobrze, że jest taka Błogosławiona, bo ona powinna przypominać dziewczynom, że powinny się wstrzymywać do ślubu. I mężczyznom, że powinni być odpowiedzialni i nie wykorzystywać kobiet, do których nie mają prawa (jeśli nie są ich mężami). Prawdziwy ojciec rodziny powinien wkładać swoim córkom i synom te dwie prawdy do głów.
JZ
~Justyna Zet
19 listopada 2025, 13:02
Akurat w przypadku błogosławionej Karoliny Kózkówny - tak....TA cnota sprowadza się do tego właśnie dziewictwa. Nie podoba się mi wydźwięk tego artykułu. I ktoś, o kim mówi się "wyniesiony na ołtarze" jest osobą kanonizowaną, czyli ogłoszoną przez Papieża świętym/świętą... Karolina jest w gronie błogosławionych. Pani teolog nie rozróżnia tego?
EM
~Ewa Maj
19 listopada 2025, 11:28
Bardzo potrzebne refleksja i głos w tej sprawie. Od młodości zastanawiałam się, myśląc o Kózkównie właśnie, czy kobiety (i mężczyźni, choć wtedy pewnie o mężczyznach nie myślałam, takie czasy były), którzy zostali zgwałceni i przeżyli, są mniej święci od tych, którzy nie przeżyli? I co jest miarą świętości, czyli heroizmu cnót - walka w obronie własnej? Czy świętym-męczennikiem zostaje się w związku z doświadczoną przemocą? Hmmm...
JP
~Jerzy P
19 listopada 2025, 08:34
"Czy rzeczywiście pozostawiliśmy decyzję o świętości jej życia w rękach obrzydliwego sowieckiego mordercy?" Karolina zginęła w 1914 więc zdecydowanie nie może być mowy jeszcze o sowietach. To carski żołnierz, Rosja wtedy jeszcze była monarchią
PK
~Paweł K
18 listopada 2025, 21:27
Zgadzam się. Mnie to zawsze przypomina się też inna dziewczyna - Maria Goretti. Jej zabójca, któremu wybaczyła, po wyjściu z więzienia, wstąpił do zakonu. Po prostu, jeśli spotykają się w niebie, a może tak być, nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić, tak mnie to wzrusza. To po prostu musi być całkiem dosłownie nieziemskie. Level przebaczenia, pojednania nie do wyobrażenia.
ES
~Ewa Słota
18 listopada 2025, 20:24
Jezus każdą z nas przygotowuje do Świętości. Daje nam Krzyże na tyle- na ile potrafimy Unieść. Nie nie porównujmy się Która lepsza- Która z nas więcej potrafi "znieść". Święta Karolina - to Święta Karolina. Św. Siostra Faustyna, to Faustyna. .... Pani, to Pani, ja, to ja. Każda z nas ma Inne Powołanie, Zadanie (inną śmierć). Wszystkie spotkamy się w Niebie i będziemy dziękować za takie życie jakie dostałyśmy z Niebios- ani lepsze - ani gorsze. Nie wiem jak umrzemy w jakiej chwili- z jakiego powodu. Bóg, to wie.... módlmy się za siebie za Każdą Osobę o Niebo ( Świętość).
AS
~Antoni Szwed
18 listopada 2025, 18:40
„To jednak, że wolała umrzeć niż zostać zgwałcona, uważam za odruch tak ludzki i naturalny, że trudno mi dopatrzeć się w tym heroizmu. Nie mówiąc już o tym, że raczej nie była to jej decyzja”. Zastanawiam się jak jedna kobieta może takie brednie wypisywać o drugiej kobiecie. Zaiste niepojęte to! Woleć umrzeć w obronie czystości to nie heroizm? A co? Przyjemność? Skąd u autorki takie lekceważenie męczeństwa? Czyżby męczeństwo było takie łatwe i nie wymagało decyzji? Gdyby Kózkówna nie reagowała, lecz biernie poddała się ruskiemu żołdakowi, to być może obroniłaby życie. Wszak na ogół życie człowiekowi milsze życie niż śmierć i to w takich okolicznościach. Czyżby autorka tak była pozbawiona empatii i wyobraźni, że nie jest w stanie wczuć się w sytuację Karoliny Kózkówny? Zaiste wielka to ułomność autorki.
E3
edoro 333
20 listopada 2025, 00:41
Bycie zgwałconą to żadna przyjemność. To horror. Co w tym dziwnego, że Karolina chciała tego uniknąć?
AS
~Antoni Szwed
26 listopada 2025, 23:00
Utrata życia to jeszcze większa nieprzyjemność. Nie warto być dowcipnym wobec takiej sytuacji.