Adwokat ks. Mirosława Króla: żadna z przedstawionych w reportażu sytuacji nie miała miejsca
"Materiał ten uchybia bowiem zasadom prawa prasowego, albowiem został sporządzony z naruszeniem staranności i rzetelności dziennikarskiej. Ukazane w nim zarzuty nie są zaś faktami, tylko pomówieniami zawierającymi zniesławiające ich adresatów treści. Oskarżenia, którymi 'karmi' się widza są gołosłowne i nie mają poparcia w rzeczywistości. Tym samym stwierdzić należy - z całą stanowczością - że żadna z przedstawionych w reportażu sytuacji nie miała miejsca" - czytamy w oświadczeniu, które w imieniu ks. Mirosława Króla wystosował jego adwokat mecenas Mateusz Chlebowski.
9 czerwca na antenie TVN24 w programie "Czarno na Białym" został wyemitowany reportaż pt. "KRÓLestwo w Orchard Lake. To skandal Kościoła katolickiego". W filmie zarzuca się ks. Mirosławowi Królowi, rektorowi polonijnego seminarium duchownego w Orchard Lake m. in. molestowanie i napaści na tle seksualnym.
Publikujemy tekst oświadczenia adwokata ks. Mirosława Króla:
KANCELARIA ADWOKACKA
ADWOKAT MATEUSZ CHLEBOWSKI
Oświadczenie dot. reportażu Marcina Gutowskiego pod tytułem "KRÓLestwo w Orchard Lake. To skandal Kościoła katolickiego" oraz powstałych na jego podstawie publikacji
Kościół naucza, że każdy człowiek ma bezwzględny obowiązek szanować innych ludzi. Ogromnym niesmakiem i smutkiem, napawają jednak ciągłe, nastawione na wywołanie taniej sensacji, ataki na ową instytucję. Ich autorzy, zamiast rzetelnie walczyć o prawdę, w rzeczywistości tej prawdy się bojąc, ulegając szkodliwej "modzie" na niszczenie Kościoła. Takie zachowanie nie ma zaś nic wspólnego z poszanowaniem drugiego człowieka. Jednostronne i nieobiektywne pokazywanie ludzi Kościoła uderza bowiem z jednej strony w całą wspólnotę, zaś z drugiej w jej poszczególnych członków.
Wskazany powyżej reportaż, w przekonaniu osób związanych z Centrum Polonijnym w Orchard Lake oraz ludzi znających od lat księdza Mirosława Króla, jest zaś daleki od wskazanego powyżej obowiązku. Materiał ten uchybia bowiem zasadom prawa prasowego, albowiem został sporządzony z naruszeniem staranności i rzetelności dziennikarskiej. Ukazane w nim zarzuty nie są zaś faktami, tylko pomówieniami zawierającymi zniesławiające ich adresatów treści. Oskarżenia, którymi "karmi" się widza są gołosłowne i nie mają poparcia w rzeczywistości. Tym samym stwierdzić należy - z całą stanowczością - że żadna z przedstawionych w reportażu sytuacji nie miała miejsca. Ksiądz Mirosław Król jest bowiem osobą kierującą się w swoim życiu najwyższymi standardami moralnymi, a jego działania są bezinteresowne i nienastawione na jakikolwiek zysk, czy też czyiś poklask.
Zgodnie z art. 6 ust. 1 oraz art. 12 ust. 1 pkt 1) Prawa prasowego, prasa jest zobowiązana do prawdziwego przedstawienia omawianych zjawisk, natomiast dziennikarz jest obowiązany zachować szczególną staranność i rzetelność przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów prasowych, zwłaszcza sprawdzić zgodność z prawdą uzyskanych wiadomości lub podać ich źródło.
W orzecznictwie Sądu Najwyższego utrwalony jest już pogląd, że "szczególna staranność i rzetelność dziennikarza, nawet w sytuacji zacytowania źródła takiej informacji - powinna obligować go do sprawdzenia jej za pomocą innych dostępnych źródeł oraz umożliwienia osobie zainteresowanej ustosunkowania się do uzyskanych informacji, tak aby dochować zasadzie bezstronnego i obiektywnego przedstawienia wszystkich okoliczności" (patrz: wyrok SN z dnia 28 października 2001 r., sygn. akt V KKN 171/98, OSN 2001, nr 3-4, poz. 31; post. SN z dnia 17 października 2001 r., sygn. akt IV KKN 165/97, OSN 2002, nr 3-4, poz. 28; post. SN z dnia 17 października 2002 r., sygn. akt IV KKN 634/99, OSN 2003, nr 3-4, poz. 33; uzasadnienie uchw. Składu 7 sędziów SN z dnia 18 lutego 2005 r., sygn. akt III CZP 53/04, OSN 2005, nr 7-8, poz. 114). "Obowiązek zachowania przez dziennikarza szczególnej staranności przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów oznacza kwalifikowaną staranność i rzetelność, a przez zachowanie szczególnej staranności rozumie się konieczność sprawdzania zgodności z prawdą uzyskanych wiadomości, co zdaje się mieścić w zwykłych obowiązkach dziennikarskich" (patrz: wyrok SN z dnia 27 kwietnia 2004 r., sygn. akt II CK204/03). "Na etapie wykorzystania materiałów prasowych istotne jest przede wszystkim wszechstronne, a nie selektywne przekazanie informacji, przedstawienie wszystkich okoliczności i nie działanie "pod z góry założoną tezę" (patrz: wyrok SA w Poznaniu z dnia 30 kwietnia 2008 r., sygn. akt I Aca 245/08). Powyższe orzeczenia potwierdzają także jednolite poglądy przedstawicieli prawa prasowego, którzy podkreślają, że "wypracowane w praktyce dziennikarskiej zasady nakazują w imię staranności zbierania i wykorzystywania materiałów prasowych zweryfikowanie ich treści u osób, których dotyczą, oraz w co najmniej jeszcze jednym dodatkowym źródle. Na dziennikarzu ciąży też obowiązek zachowania obiektywizmu w publikacjach. Dziennikarz nie powinien dopuścić do tego, by obraz wydarzeń został przekazany do społecznego obiegu przez zainteresowane strony, w szczególności gdy pozostają one w konflikcie. W konsekwencji bowiem rzetelna informacja zostałaby zastąpiona propagandą” (patrz: E. Ferenc-Szydełko, Prawo prasowe. Komentarz, Oficyna, 2010, wyd. III.).
Tymczasem w/wym. reportaż oraz powstałe na jego podstawie materiały prasowe uchybiają przedstawionym powyżej standardom. Zawarte w nich informacje są bowiem w przeważającej mierze ukazane nieobiektywnie. "Bohaterowie" owego reportażu to wszak zaledwie kilka osób i to w dodatku w zdecydowanej większości bezpośrednio zainteresowanych w ukazaniu przedstawionej w nim historii pod z góry założoną tezę. Wymienieni są bowiem skonfliktowani z władzami w Orchard Lake. W konsekwencji powstały materiał prasowy jawi się bardziej jako materiał propagandowy, a nie rzetelny reportaż. W miejscu tym należy bowiem zadać sobie kilka pytań, na które to niestety nie znajdziemy w nim odpowiedzi, a mianowicie:
1. kim są osoby występujące przed kamerami i jaka jest ich historia i dlaczego nie ujawniają swojego wizerunku?
2. czy osoby te mają osobisty interes w oczernieniu księdza Mirosława Króla, seminarium w Orchard Lake i jego filii w Krakowie?
3. czy wskazane osoby pracowały dla Centrum Polonijnego w Orchard Lake, a jeśli tak to w jakich okolicznościach zakończyły ową współpracę, czy ów okoliczności miały związek ze sprzeniewierzeniem się zasadom panującym w katolickiej instytucji?
4. czy na poparcie słów tych osób istnieją jakieś dokumenty, nagrania, zdjęcia, oświadczenia osób postronnych?
5. dlaczego w rzeczonym reportażu nie występują rzekomo skrzywdzeni klerycy?
6. z jakiego powodu w materiale tym pomija się relacje osób ciepło wypowiadających się na temat działalności księdza Mirosława Króla, władz Orchard Lake oraz samego seminarium?
7. z jakiego powodu jedna z osób oskarżających seminarium wycofała się ze swoich oskarżeń?
Ustosunkowanie się do powyższego ukazałoby zaś prawdziwy obraz przedstawionej historii i pozwoliło wyrobić sobie obiektywną opinią na ten temat. Tymczasem widzowie otrzymali niestety materiał szkodliwy społecznie. Zamiast bowiem upowszechniać świadomość zasadności działania na rzecz rozwoju Kościoła i polonii amerykańskiej, deprecjonuje się takie podejście i godzi w dobre imię ludzi, którym zależy na zachowaniu wartości, z których powinniśmy być dumni. Autor reportażu nie czeka bowiem na zakończenie sprawy przed amerykańskim wymiarem sprawiedliwości, tylko stawiając się w roli sędziego wydaje wyrok oparty na jednostronnej, subiektywnej relacji. Przykrym jest zaś to, że takie podejście do tematu prowadzi do skrzywdzenia wielu uczciwych i oddanych Kościołowi ludzi. Nieroztropne ferowanie wyroków może bowiem zburzyć budowane latami zaufanie i dobre imię. Jest wręcz rzeczą niezrozumiałą, że narracji tej ulegają także katoliccy komentatorzy, a nawet kapłani, którzy zdanie na ten temat wyrobili sobie jedynie w oparciu o "reportaż". Co więcej, za eksperta uchodzi tutaj ksiądz którego najpierw usunięto z Orchard Lake, później z archidiecezji w Miami oraz ostatnio zawieszono w czynnościach kapłańskich w jego macierzystej diecezji katowickiej. Dodatkowo zwrócić uwagę należy na fakt, że osoba ta nigdy nie współpracowała z księdzem Mirosławem Królem.
W miejscu tym, z uwagi na dobro sprawy toczącej się przed amerykańskim wymiarem sprawiedliwości (nie jest to jednak, zgodnie z sugestią zawartą w reportażu, prokuratura federalna) wskazać należy, że niestety nie mogą zostać ujawnione w niniejszym oświadczeniu szczegóły dotyczące pobudek osób wypowiadających się przed kamerami. Niemniej jednak podać można kilka, łatwych do sprawdzenia faktów, które to poddają w wątpliwość wartość materiału Pana Marcina Gutowskiego.
Wymieniony zarzuca chociażby seminarium w Orchard Lake oraz jego krakowskiej filii paranie się procederem „handlu klerykami”. Rzeczone oszczerstwo rodzi oczywiście skojarzenia z ohydnym procederem handlu niewolnikami. Ciężar gatunkowy przedmiotowego oskarżenia jest jednak zbyt duży, ażeby pozostawić je bez stosownej reakcji. Wskazane instytucje powstały przecież jedynie w celu formacji kandydatów do kapłaństwa dla dobra Polonii w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej (w porozumieniu z Episkopatem Polski). Przyjmowanie oraz formacja kandydatów w Polsce, a następnie jej naturalna kontynuacja w USA nie wiąże się zaś z zarobkowaniem. Autor reportażu zdaje się nie dostrzegać bowiem faktu, że szkolnictwo wyższe w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej nie jest darmowe. Tym samym nauka w seminarium jest odpłatna i ta odpłatność pokrywana jest najczęściej przez diecezje kierującą młodego kleryka do któregokolwiek z seminariów w USA. Większość diecezji nie posiada przy tym swoich własnych seminariów. Co więcej, seminarium w Orchard Lake jest jedną z najtańszych tego typu placówek w Stanach Zjednoczonych. Rzeczona opłata nie pokrywa jednak wszystkich kosztów generowanych w procesie edukacyjnym kleryka. Wszak gdyby nie ofiarność ludzi dobrej woli to seminarium nie miałoby środków aby w pełni sfinansować swoją działalność. Tym samym sprzeciwić należy się insynuacjom sugerującym nieetyczne praktyki ze strony władz seminarium, które to dokładają wszelkich starań aby formacja alumnów odbywała się w duchu poszanowania każdego człowieka, dla dobra Kościoła powszechnego i Polonii. Co więcej, nikt nie zmusza kleryków do wyboru konkretnej diecezji. W tym bowiem przypadku ci młodzi ludzi sami o sobie decydują. Zastanowić trzeba się zatem czemu powyższe kalumnie mają służyć?
Ponadto, gdyby autor przedmiotowego reportażu podjął trud sprawdzenia od kiedy ksiądz Mirosław Król jest związany z seminarium w Orchard Lake to bez problemu doszedłby do wniosku, że wymieniony nie był inicjatorem powołania do życia Wyższego Seminarium Duchownego Św. Cyryla i Metodego w Krakowie, albowiem kiedy ta placówka powstała to ksiądz Mirosław Król nie był w ogóle zatrudniony w Orchard Lake. Dziwi zatem wtłaczanie w tym zakresie narracji sugerującej, że owa placówka powstała dzięki znajomości księdza Mirosława Króla z kardynałem Stanisławem Dziwiszem.
Dodatkowo nie wiadomo skąd rewelacje dotyczące przebiegu nauki wymienionego. W pierwszej kolejności zauważyć trzeba, że ksiądz Mirosław Król nigdy nie został wyrzucony z żadnego seminarium. Nigdy też nie starał się o przyjęcie do seminarium w Tarnowie. Ponadto, czy gdyby sprawiał on jakiekolwiek problemy, to czy ówczesny biskup wyraziłby zgodę na kontynuację przez niego nauki w USA?
Powyżej nakreślone proste przykłady pokazują z jak nierzetelnym dziennikarstwem mamy w niniejszej sprawie do czynienia. Na zakończenie wypada jedynie przytoczyć treść oświadczenia byłych wychowanków księdza Mirosława Króla, którzy to wskazali, że: "Jesteśmy zszokowani zarzutami, jakoby sprowadzani przez ks. Mirosława Króla z Polski seminarzyści mieli być grupą wyrzutków, nieudaczników, alkoholików i homoseksualistów usuwanych z polskich seminariów, a przyjmowanych do seminarium w Orchard Lake. Jest to zwyczajne oszczerstwo, a zarazem stygmatyzowanie nas, księży, którzy jesteśmy absolwentami tegoż seminarium duchownego". Wyrażając "głębokie ubolewanie, a zarazem stanowczy sprzeciw wobec oskarżeń, jakie pojawiły się w przestrzeni publicznej, medialnej", podkreślają oni przy tym, że są to "fałszywe zarzuty", będące "wielką krzywdą uderzającą w oddanego posłudze kapłańskiej w seminarium duchownym ks. Mirosława Króla", a także innych księży odpowiedzialnych za formację duchową i akademicką. Autorzy oświadczenia zwracają przy tym uwagę, że "osoby duchowne wysuwające owe oskarżenia i oszczerstwa nie kończyły seminarium w Orchard Lake i nie były wychowankami ks. kanclerza Mirosława Króla" w czasie, gdy "sprawował on funkcję najpierw prefekta, a następnie wicerektora seminarium".
Reasumując, wskazać należy, że niniejsze oświadczenie nie zamyka tematu. Podjęte zostaną bowiem stosowne kroki prawne ukierunkowane na ochronę dobrego imienia księdza Mirosława Króla oraz seminarium w Orchard Lake i jego filii w Krakowie.
Dokument podpisany przez Mateusz Chlebowski
Data: 2021.06.14
Źródło: KAI / pk
Skomentuj artykuł