Bartoszewski: wierzmy, że Duch Święty działa
Mamy przed sobą ogromne zadania: mamy ufać i wierzyć, że będziemy mieli wpływ na rzeczywistość - mówi min. Władysław Bartoszewski komentując papieskie wystąpienia w Parlamencie Europejskim. "Unia Europejska - tak, ale Unia nawiązująca do wizji i motywacji jej twórców, czyli do korzeni" - tak streszcza istotę papieskich wystąpień w Strasburgu pełnomocnik premiera do spraw dialogu międzynarodowego. "Trzeba mieć silną wiarę w to, że Duch Święty robi swoje" - zachęca min. Bartoszewski.
Publikujemy treść rozmowy:
KAI: Co w strasburskiej wypowiedzi papieża Franciszka było dla Pana najważniejsze?
- Obecny papież wyrósł i wychował się w środowisku pozaeuropejskim i patrzy na Europę jako na historyczny, "macierzysty" kontynent, dzięki któremu nastąpił m.in. rozwój Ameryki Południowej, w której ks. Bergoglio sprawował posługę kapłańską, biskupią, kardynalską - nim na konklawe został wybrany do posługi całemu Kościołowi.
Papieskie wystąpienia w Strasburgu stanowiły dobrą kontynuację wypowiedzi Jana Pawła II w Parlamencie Europejskim w 1988 r. Było to na rok przed wstrząsem, jaki przeszedł przez nasz kontynent. Podział Europy, na który z bólem wskazywał wówczas Jan Paweł II - skończył się. Rozpoczął się nowy rozdział w historii Kościołów lokalnych, całego Kościoła oraz społeczeństw - katolickich i niekatolickich - Europy Środkowo-Wschodniej. Wszystkie te kraje żyły pod narzuconą im dominacją imperium Związku Sowieckiego - kraju programowo wrogiego religii i wszelkiej religijności.
Przełom, który się dokonał w ZSRR, w tym powstanie Federacji Rosyjskiej, zmienił pewne punkty ciężkości, przynajmniej oficjalne. Nie polegał on bynajmniej na jakimkolwiek zbliżeniu do katolicyzmu, bowiem nie ma tam tej tradycji. Katolikami w tym imperium byli nie Rosjanie, lecz, częściowo, Ukraińcy, Polacy i Litwini. Natomiast po przełomie Kościół prawosławny poparł nowe imperium i popiera je do dziś. Kościół prawosławny w Moskwie jest nadal podporą państwa.
W Strasburgu papież przypomniał to, na co zwracali uwagę już jego dwaj poprzednicy. Wyrażali oni oczekiwanie, że Unia będzie brała pod uwagę wartości historyczne Europy. Franciszek przywołał słowa Jana Pawła II, że "Europa suwerenna i wyposażona w wolne instytucje rozszerzyła się kiedyś aż do granic, jakie wyznacza jej geografia, a bardziej jeszcze historia". To się spełniło, a Franciszek to przyjmuje i mówi, że Europa wygląda na zmęczoną, bierną; że potrzebuje nowego impulsu.
Papież przypomniał, że "plan ojców założycieli polegał na odbudowie Europy w duchu wzajemnej służby, który także dzisiaj, w świecie bardziej skłonnym do rewindykacji niż do służby, musi stanowić podstawę misji Rady Europy na rzecz pokoju, wolności i godności człowieka".
Pojęcie godności człowieka jest słowem - kluczem papieskiego wystąpienia. Franciszek zwraca uwagę na transcendentną godność człowieka, która oznacza "odwoływanie się do jego natury, jego wrodzonej zdolności do odróżniania dobra od zła, do owej 'busoli' wpisanej w nasze serca". To piękne sformułowanie, w którym chodzi po prostu o głos sumienia, którym ma się kierować pojedynczy człowiek zajmujący stanowisko w sprawach środowiskowych, publicznych, społecznych, politycznych.
Papież deklaruje gotowość Stolicy Apostolskiej do prowadzenia "owocnego, otwartego i przejrzystego dialogu z instytucjami Unii Europejskiej". Czyli: Unia Europejska - tak, ale Unia w nawiązaniu do myślenia i motywacji jej twórców, czyli do korzeni.
KAI: Powstaje pytanie, czy dla polityków tworzących dzisiejszy Parlament Europejski głos ojców założycieli jest ważny i zobowiązujący?
- Jeśli chodzi o Polskę, to wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego pokazują, że tych, którzy stoją na gruncie nie do przyjęcia dla wierzącego chrześcijanina - to znaczy albo na gruncie ateizmu albo skrajnie prawicowego populizmu, który odbiera zdolność myślenia - jest znikoma mniejszość. Co do całego parlamentu i składu, który się wyłonił po ostatnich wyborach, to jest różnie...
KAI: Wierzy Pan, że pomimo tego niepewnego składu, papieskie wezwanie by Europejczycy nie eliminowali wartości duchowych, przyniesie owoce?
- Tak. To bardzo ważne, że mamy głowę Kościoła spoza Europy. Po raz pierwszy mamy głos spoza kontynentu nawołujący Europę do opamiętania. Czy to jest realistyczne? Diagnoza jest słuszna, postulaty także. Nie mówię tego z tej racji, że chodzi o słowa Ojca Świętego, ale dlatego, że się z nim zgadzam. Ale jak trudno jest osiągać konsensus, to wiemy z naszego, polskiego (ale przecież nie tylko) życia społecznego, politycznego, samorządowego.
Sądzę, że trzeba mieć silną wiarę w to, że Duch Święty robi swoje. A to, że są przeszkody i trudności? Wcale nie jest powiedziane, że to jest koniec historii. Bo nie jest! Nie wiadomo, ile mamy do końca świata. Mamy przed sobą ogromne zadania: mamy ufać i wierzyć, że będziemy mieli wpływ na rzeczywistość, bo jeżeli sami sobie nie będziemy ufać, to nigdy niczego nie osiągniemy.
Skomentuj artykuł