Bierność świata wzmaga dramat afgańskich kobiet
Organizacje humanitarne napotykają na coraz większe trudności w niesieniu pomocy kobietom w Afganistanie, jednocześnie lawinowo rośnie liczba próśb o wsparcie. - Na sytuację w tym kraju spuszczono zasłonę milczenia. Wspólnota międzynarodowa dalej realizuje swoje cele nie przejmując się dramatem Afgańczyków - Simona Lanzoni z włoskiej Fundacji Pangea Onlus, która od lat wspiera afgańskie kobiety.
Z kraju napływają informacje o rozprzestrzeniającym się głodzie, rosnącej liczbie niedożywionych dzieci, życiu w chłodzie i coraz większym ubóstwie. Talibowie wprowadzili też szereg restrykcji wobec kobiet, które zobowiązane są do noszenia burek i same nie mogą opuszczać domów.
- Kobiety, które jeszcze kilka miesięcy temu uczęszczały na uniwersytet, czy pracowały teraz totalnie zależne są od mężów, czy innych męskich członków rodziny, to generuje nadużycia - podkreśla Lanzoni mówi Radiu Watykańskiemu.
Zauważa, że liczba próśb o pomoc płynących z Afganistanu w ciągu ostatnich tygodni wzrosła trzykrotnie.
- Jest wiele zdesperowanych kobiet, które chciałyby w jakiś sposób móc wydostać się z Afganistanu, ponieważ znajdują się w warunkach nie tylko głodu i ubóstwa, ale także nieustannego zagrożenia. Brak jakiejkolwiek nadziei, to uczucie wykraczające poza bezsilność, oznacza całkowitą rezygnację, poddanie, ponieważ ta sytuacja nie wzbudza międzynarodowego oburzenia, które mogłoby zmienić bieg rzeczy - mówi papieskiej rozgłośni Lanzoni.
I dodaje: -Po zakończeniu ewakuacji nasza fundacja zaczęła tworzyć w całym kraju bezpieczne domy dla kobiet, ale potrzeby są tak ogromne, że zdaliśmy sobie sprawę, iż nie możemy ich mnożyć w nieskończoność. Wspieramy więc kobiety również finansowo, zapewniamy żywność ich dzieciom, ale jest to coraz trudniejsze z powodu restrykcji talibów. Ważne jest, aby nadal zwracać uwagę na to, co dzieje się w tym kraju, ponieważ w przeciwnym razie Afganistan i afgańskie kobiety zostaną zapomniane.
Beata Zajączkowska/vaticannews/dm
Skomentuj artykuł