Bp Andrzej Czaja: musimy się bardziej wysilić, by zrozumieć Franciszka [WYWIAD]
Papież Franciszek nic nie podważa, nie uderza w prawdę i prawdy nie depcze. A u podstaw jego programu odnowy Kościoła jest Boża logika miłości i miłosierdzia - mówi bp Andrzej Czaja z okazji 5-lecia pontyfikatu.
KAI - Marcin Przeciszewski: Księże Biskupie, spotykamy się w przededniu 5-tej rocznicy wyboru Ojca Świętego Franciszka. Co najbardziej Księdza Biskupa w tym pontyfikacie frapuje? Co jest szansą dla Kościoła i świata?
Bp Andrzej Czaja: W postawie papieża Franciszka frapuje mnie najbardziej bardzo otwarta postawa, łamiąca konwenanse. Charakteryzuje ją prostota, ale i wielka siła przekazu - ewidentnie charyzmatyczne działanie. O ile w Janie Pawle II mieliśmy do czynienia z wielkim świadkiem wiary, w Benedykcie XVI z prorokiem naszych czasów, to Franciszek jest odważnym i mocnym charyzmatykiem. W takim znaczeniu, że jest to pasterz, który pozwala się nieść Duchowi Świętemu. Papież, przez którego Duch Święty objawia się dzisiejszemu Kościołowi i człowiekowi, przez którego wytycza Kościołowi ścieżki odnowy i reformy, przynagla Kościół, wszystkich wiernych do pełnienia z większym zaangażowaniem zbawczej misji we współczesnym świecie.
Hasłem-kluczem tego pontyfikatu jest sformułowane w adhortacji "Evangelii gaudium" wezwanie Kościoła do "duszpasterskiego bądź misyjnego nawrócenia". Jak to należy rozumieć?
Myśl Franciszka o Kościele wyrasta z eklezjologii Soboru Watykańskiego II. Jest ona oparta na "eklezjologii communio", która stanowi ideę centralną i podstawową w soborowych dokumentach. Franciszek mówi o Kościele jako o wspólnocie ewangelizowanej i ewangelizującej. W ślad za soborem uwypukla misyjną naturę Kościoła. Przypomina, że Kościół jest ze swej natury misyjny i posłany do świata. Ostrzega, że jeśli Kościół nie realizuje swej misji zbawczej, to jest do niczego. Stąd jego wołanie o "misyjne nawrócenie".
U podstaw jego wołania o "duszpasterskie nawrócenie" widziałbym ponadto soborową naukę o "aggiornamento". Papieżowi niewątpliwie bardzo zależy na jak najlepszym wyjściu Kościoła do współczesnego człowieka. Stąd, ciągłe przynaglanie nas, zwłaszcza pasterzy, do poszukiwania jak najlepszych dróg docierania doń, z uwzględnieniem bardzo zróżnicowanych jego uwarunkowań w dzisiejszym świecie. A wszystko po to, by jak najskuteczniej realizować misję zbawczą.
Dlatego Franciszek woła o Kościół bliski człowiekowi, to znaczy Kościół wychodzący do człowieka i otwarty na każdego. Wzywa do otwierania drzwi Jezusowi, drzwi naszych serc, domów, wspólnot, parafii, ale woła też o to, by pozwolić Jezusowi wyjść na zewnątrz, do świata. W tym kontekście zwraca też uwagę na jakość życia wewnątrz wspólnoty Kościoła. Domaga się wręcz rozwoju mistyki życia razem. Trzeba bowiem dużego poczucia bezpieczeństwa i wsparcia we wspólnocie Kościoła, by mieć odwagę wychodzenia do świata.
"Mistyka życia razem" - jak to hasło wcielić w życie?
Była o tym mowa podczas wizyty polskich biskupów "ad limina apostolorum", kiedy papież zapytał jak jest u nas z dialogiem ekumenicznym? Odpowiedzieliśmy, że nie jest najgorzej, natomiast coraz większy problem jest z dialogiem wewnątrz Kościoła.
Franciszek podjął myśl, mówiąc o potrzebie rozwoju mistyki życia razem, czyli życia w braterstwie i solidarnie przez wchodzenie w dialog, spotkania, kształtowanie osobowych relacji, wspólne bycie i wzajemną pomoc. Chodzi o codzienne budowanie communio także, w znaczeniu jakie nadał temu pojęciu Sobór Watykański II: rozwój komunii przez udział w Boskich darach, wzajemną ich wymianę i dzielenie się nimi. U podstaw jest więc komunia z Bogiem, która rozszerza się w komunię komunikujących się z Nim, czyli tych którzy Go przyjmują, Nim żyją i Nim się dzielą. Jej dynamikę kształtuje Boży Duch i stąd potrzeba stałego otwarcia na Jego działanie.
A jak to wszystko - te postulaty Franciszka - należy rozumieć w kontekście naszego Kościoła nad Wisłą i Odrą?
Biorąc pod uwagę hasła: "Kościół bliski", "Kościół otwarty" i "Kościół wychodzący ku ludziom", to niewątpliwie bardzo wiele jest do zrobienia. Ale - trzeba też mocno podkreślić - wiele w Polsce z tego realizujemy i to nie dopiero od czasu pontyfikatu Franciszka. Kościół w Polsce na różne sposoby rozwija swoją bliskość do ludzi, pięknie działają parafialne zespoły Caritas, rozwijają się różne wspólnoty i stowarzyszenia, wolontariat. W niektórych Kościołach rzesza nadzwyczajnych szafarzy Komunii św. śpieszy co niedzielę do chorych. Nasz Kościół jest otwarty na uchodźców, wychodzi do osób żyjących w związkach niesakramentalnych… Istnieją więc różne formy wychodzenia Kościoła na zewnątrz, otwierania Kościoła i bliskości człowiekowi. Natomiast papież przywołuje nas, abyśmy podnosili jakość, zarówno owej "bliskości", "otwarcia" jak i "wychodzenia" na zewnątrz. W tym wszystkim papież widzi konkretne formy dzieła ewangelizacji.
Jakim teologiem jest Franciszek?
Myślę, że mamy do czynienia z teologią dobrego czytania "znaków czasu". Franciszek to teolog, który odważnie je czyta - od razu wyprowadzając sugestie jak odpowiedzieć, jak podjąć. Idzie w praxis: róbmy coś, a nie siedźmy! Jest to teologia bliska życiu, skupiona na odczytaniu nowych wyzwań, aby Kościół mógł skuteczniej pełnić swoją misję i służyć człowiekowi.
Jakie "znaki czasu" są dlań najważniejsze, najpilniejsze?
Zagubienie człowieka w dzisiejszym świecie, wspieranie go w odnajdywaniu sensu życia i towarzyszenie mu na drodze rozwoju duchowego. Ponadto sprawa uchodźców, rodzina, ekologia, kwestie związane z wyzyskiem gospodarczym, walka o pokój i dialog ekumeniczny. Papież wzywa Kościół, wszystkich chrześcijan, do zaangażowanie się w te sfery.
Niektórzy mówią, że Franciszek to "papież - antyklerykał". Wciąż krytykuje słabości swych współbraci w kapłaństwie. A nawet mówi o 15 chorobach trawiących kurialnych funkcjonariuszy. Czy Ksiądz Biskup podziela tę diagnozę? A jeśli tak, to jaka terapia winna pójść w ślad za nią?
Nie podzielam opinii jakoby papież był "antyklerykałem". Jego postawa jest wyrazem wielkiej odpowiedzialności za cały Kościół, a także wyrazem prawdziwego ojcowskiego zatroskania o księży. Mamy do czynienia z wymagającym ojcem, który bezpośrednio formułuje swoje uwagi i zakreśla kapłanom bardzo konkretny program formacyjny. Mówiąc o 15 chorobach wskazuje ważkie punkty do solidnego rachunku sumienia. Natomiast zasadniczy przekaz do księży wyraźnie koncentruje na podkreślaniu znaczenia troski o osobistą, autentyczną i życiodajną więź z Jezusem. To fundamentalna sprawa! Papież wciąż też przypomina, że kapłan (jak zresztą każdy wierny), musi być uczniem - misjonarzem. Być uczniem ubogim, czyli bez przywiązania do dóbr tego świata i pełnym miłosierdzia, tzn. wrażliwym i delikatnym bez arbitralnych odniesień. Równocześnie być mężnym misjonarzem, który bez zabezpieczeń wychodzi do każdego i z radością głosi Ewangelię, nade wszystko kerygmat.
Kwestia miłosierdzia wydaje się jednym z najważniejszych dla Franciszka wątków…
Tak. Do nauczania swych poprzedników, Jana Pawła II i Benedykta XVI, Franciszek dopowiada pewne nowe treści. Przypomina myśl Jana Pawła II o potrzebie wielkiej wyobraźni miłosierdzia, a sam wielokroć apeluje o podnoszenie jakości miłosierdzia świadczonego bliźnim, które zawsze musi wyrastać z autentycznego umiłowania Boga. Podobnie jak Benedykt podkreśla, że nie wystarczy być "antropofilem"; trzeba być "teofilem", tzn. przyjacielem Boga, aby naprawdę okazywać miłosierdzie i pełnić posługę Caritas. Mówi, że Kościół nie może być "organizacją pozarządową", ale czymś więcej, prawdziwym domem i matką miłosierdzia.
Pontyfikat Franciszka - jeśli chodzi o reformę Kościoła - przebiega także pod hasłami zwiększenia "synodalności" i "kolegialności". Jak jest to realizowane, jakie owoce przynosi?
Franciszek stara się dokonywać recepcji Soboru Watykańskiego II. Zależy mu bardzo na dowartościowaniu Kościoła lokalnego i ukazaniu prawdziwej natury urzędu w Kościele, który ma charakter służebny, osobowy, ale też i kolegialny. Franciszek koryguje więc pewne nurty centralizujące rzeczywistość kościelną. Chodzi mu o to, aby więcej odpowiedzialności wzięli biskupi Kościołów lokalnych, a zwłaszcza Konferencje Episkopatów.
Jakie nowe uprawnienia przekazuje konferencjom biskupim?
Na razie papież nas do tego zachęca i na takie funkcjonowanie otwiera. Zachęca do podjęcia tematu, aczkolwiek jest świadom, że sprawa musi dojrzeć i że tych reform nie można przeprowadzić zbyt szybko. Jest świadom, że nie stanie się to za jego życia. Raczej przygotowuje grunt następcom.
A jak ocenia Ksiądz Biskup reformy Kurii Rzymskiej inicjowane przez Franciszka?
Dla mnie - niezależnie od powołania nowych gremiów czy reformy finansów Stolicy Apostolskiej - ważniejsze jest to, co Franciszek mówi do Kurii Rzymskiej przed Bożym Narodzeniem. Ostatnio powiedział, że "dokonywać reformy Kurii Rzymskiej to tak, jakby czyścić egipskiego sfinksa szczoteczką do zębów". W ten sposób wskazał jak bardzo potrzeba tu cierpliwości. Przecież nie tylko o struktury chodzi. Najtrudniejsze są personalia. Papież dał do zrozumienia, że niektórzy zawiedli jego zaufanie, nie wpisali się w ducha reformy i trzeba było im podziękować.
Franciszek - co w Polsce jest niemal nie znane - ma też duży wkład w nauczanie społeczne Kościoła. W swej programowej adhortacji "Evangelii gaudium" stwierdza, że "Bóg w Chrystusie zbawia nie tylko pojedyncze osoby, ale również uzdrawia międzyludzkie stosunki społeczne". Papież ostro krytykuje współczesną, będącą konsekwencją liberalizmu gospodarczego "ekonomię wykluczenia", wzywając do budowania "kultury spotkania. Jakie wnioski ze społecznego nauczania Franciszka winien wyciągnąć przeciętny katolik, także w Polsce?
Po pierwsze powinniśmy zrozumieć, że społeczne zaangażowanie to nie jest tylko dodatek do życia chrześcijańskiego, ale ważny jego element. Franciszek przypomina, że zaangażowanie społeczne jest po prostu nakazem chrześcijańskiego sumienia i widzi w nim konkretną formę ewangelizacji.
Bardzo mocno akcentuje "opcję na rzecz ubogich. W "Evangelii gaudium" mówi, że powinniśmy być jak najbliżej wszelkich form ubóstwa oraz różnorakich przejawów kruchości ludzkiej egzystencji, także środowiska naturalnego. Postuluje ekologię integralną. Mówi o potrzebie ekologii nie tylko środowiska naturalnego, ale i dziedzictwa kulturowego, historycznego. No i przede wszystkim mówi o ekologii życia człowieka - zdrowia jego ciała ale i ducha.
Pontyfikat Franciszka cechuje też silna troska o sprawiedliwość społeczną. W miejsce "kultury wykluczenia", domaga się urzeczywistniania "kultury dialogu i spotkania". W "Evangelii gaudium", w 239 numerze stwierdza: "Nadszedł czas, by mając na uwadze kulturę, która dostrzega wartość dialogu jako formy spotkania, dążyć do zgody i do wspólnych ustaleń, nie izolując się od troski o społeczeństwo sprawiedliwe, zdolne do pamięci i bez wykluczania kogokolwiek". Jakże to aktualne słowa w obecnej sytuacji naszego społeczeństwa. Brzmią jak "memento" dla nas. Nic dodać, nic ująć.
Papież mówi też o potrzebie "dobrej pamięci". Bardzo silnie wybrzmiało to w przemówieniu na Wawelu. "Dobrej pamięci" przeciwstawił "pamięć złą". Jego zdaniem pojednane życie społeczne można budować jedynie wokół tej "dobrej pamięci". A "dobra pamięć" ucieka od oskarżeń czy rozliczeń prowadzących do wykluczenia. Jest to kolejne papieskie "słowo-klucz". To ważne Franciszkowe przesłanie do Polaków, każdego z nas.
Wielki temat Franciszka to rodzina, czemu służyły kolejne zgromadzenia synodalne i adhortacja "Amoris laetitia". Jest tam ważne przesłanie o roli rodziny, ale także ważne postulaty duszpasterskie odnośnie sposobu traktowania związków niesakramentalnych - co rodzi olbrzymie spory i opory w Kościele. A może te gorące spory wynikają z niezrozumienia istoty tej adhortacji? Co sądzi o tym Ksiądz Biskup?
Słowo "niezrozumienie" jest stosowne. Generalnie, musimy się bardziej wysilić, żeby poczuć papieża Franciszka. Pierwszy raz Europie przychodzi uczyć się papieża, który przyszedł z Ameryki południowej, z zupełnie innego Kościoła. Do tej pory wszystkie inne kontynenty musiały się uczyć papieży, teraz przyszedł czas na nas. Kiedy byłem w Rio de Janeiro i rozmawiałem z biskupami, widziałem, że mają oni nieco inny styl wnioskowania. To nie jest zachodnioeuropejska logika, jest to bardziej myślenie - powiedziałbym - mozaikowe. Rzucam wiele kwiatów na stół i tobie pozostawiam ułożenie z nich bukietu.
Niezrozumienie "Amoris laetitia" miało miejsce od samego początku, już od czasu ostrych dyskusji związanych z synodami o rodzinie. Dyskusja skupiała się na duszpasterstwie związków niesakramentalnych, jak gdyby synod dotyczył tylko tego. A tymczasem "Amoris laetitia" jest wspaniałym hymnem o miłości w małżeństwie, o wychowaniu dzieci i o duchowości małżeńskiej. Fantastyczny tekst: Ewangelia małżeństwa i rodziny.
Natomiast kwestia duszpasterstwa związków nieregularnych zaczyna się dopiero w 8. rozdziale adhortacji. Myśl tu zawarta bardzo przystaje do "Evangelii gaudium", do zasadniczego przesłania zawartego w tej programowej adhortacji Franciszka, że Kościół powinien stosować pedagogię "inkluzji" - włączenia a nie wyłączania. Odnosząc się do związków nieregularnych, osób rozwiedzionych żyjących w nowym związku cywilnym, papież wyświetla złożoność problemu, a zarazem mobilizuje nas do tego, aby za każdym razem stosować indywidualne, personalistyczne podejście. Daje do zrozumienia, że nie można oczekiwać, ani stosować gotowych recept. Wychodzi z założenia, że nie ma dwóch jednakowych sytuacji, każda jest inna i nie można wszystkiego kłaść pod jeden wspólny mianownik.
To bardzo ważna lekcja. Podejście do życia, którego musimy się od papieża uczyć. Jest to jeden z zasadniczych wymiarów nawrócenia pastoralnego, o które papież tak często woła. Dotąd byliśmy przyzwyczajeni, że jest "tak, tak i tak" i tego się trzymamy. A papież przypomina, że każdy przypadek jest inny: "Proszę podejść, proszę rozmawiać i proszę rozeznać!" - mówi. Być może mamy do czynienia z sytuacją nieważności pierwszego związku sakramentalnego i może da się to stwierdzić. Chodzi o bardzo konkretne roztrząsanie każdej sytuacji. Papież wytycza też zasadniczy kierunek duszpasterstwa osób żyjących w nieregularnych związkach: mamy im towarzyszyć, z nimi rozeznawać ich sytuację i integrować ich ze wspólnotą Kościoła. To na wskroś Chrystusowa droga postępowania.
U podstaw całego programu odnowy Kościoła Franciszka - i w "Amoris laetita" to widać - jest Boża logika miłości i miłosierdzia. Skoro potężny Bóg uniża się stając się człowiekiem, to i Jego Kościół nie ma być silny. Albo inaczej: ma być silny nie po ludzku, lecz po Bożemu. Silny nie światowością, sukcesami i wielkimi liczbami, lecz silny mocą i mądrością krzyża. "Czy jest coś mocniejszego od mocy ukrytej w kruchości miłości, dobra, prawdy, piękna?" - pytał papież biskupów brazylijskich.
W takiej perspektywie od razu inaczej brzmią treści zawarte w 8. rozdziale "Amoris laetitia", związane z kwestią duszpasterstwa związków nieregularnych. Nie ma co szukać recept w formie sztywnego katalogu. Trzeba podejmować wysiłek rozeznawania, towarzyszenia i integrowania. Jest to pedagogia inkluzji, której stosowanie ma pomóc małżonkom żyć Ewangelią, w ich powikłanej sytuacji życia.
A więc reinterpretacja "Amoris laetitia", tak jak domagali się niektórzy kardynałowie, nie jest potrzebna?
Nie jest potrzebna. Myślę, że teraz poszczególne episkopaty winny, w oparciu o adhortację - tworzyć własne dyrektoria duszpasterstwa rodzin. Bo przecież papież nie podważa prawdy o małżeństwie i rodzinie. W żaden sposób nie uderza w tę prawdę i prawdy tej nie depcze. Upomina się jedynie o bardziej zaangażowane duszpasterstwo rodzin, w tym duszpasterstwo związków nieregularnych, wskazuje bardziej ewangeliczny sposób postępowania względem nich.
Jakie nadzieje wiąże Ksiądz Biskup ze zbliżającym się Synodem Biskupów o młodzieży?
Dziękuję Bożej Opatrzności, że tak natchnęła Franciszka do zorganizowania synodu poświęconego młodzieży. Widzimy, jak coraz trudniej nam dotrzeć do umysłu i serca młodego pokolenia. Potrzeba solidnej diagnozy i odnowy duszpasterstwa młodzieży.
Oczekiwania niektórych, że Światowe Dni Młodzieży pozwolą tego dokonać bez większego wysiłku, zostały rychło zweryfikowane. I nie może nas to dziwić. Wielkie manifestacje wiary, mimo, że mają olbrzymi ładunek duchowy, nie rozwiązują problemów codzienności. Jeśli chodzi o duszpasterstwo młodzieży, to wciąż należy brać pod uwagę zmieniającą się naturę młodego człowieka. Ufam więc, że Synod i posynodalna adhortacja przyjdą nam z pomocą. Trzeba oczywiście już teraz wiele modlitwy w tej intencji i trzeba wykorzystać ten moment dla obudzenia duszpasterstwa młodych w Polsce. Mam na myśli najpierw konieczność podjęcia głębokiej refleksji na ten temat i to w dialogu z młodymi.
Bardzo wiele mówi już sam temat Synodu: "Młodzież, wiara i rozeznanie powołania". Pomóc młodemu człowiekowi odczytać i przyjąć powołanie do miłości i życia w pełni - to podstawowa misja Kościoła wobec młodego pokolenia.
* * *
Bp Andrzej Czaja, profesor Uniwersytetu Opolskiego dr hab. teologii, przewodniczący Komisji Nauki Wiary Konferencji Episkopatu Polski, członek Zespołu ds. Kontaktów z Polską Radą Ekumeniczną, Wielki Kanclerz Wydziału Teologicznego UO.
Urodzony w grudniu 1963 r. w Oleśnie, wyświęcony na prezbitera w Kluczborku 11 czerwca 1988 r., mianowany biskupem opolskim 14 sierpnia 2009 r.
Skomentuj artykuł