Bp Galbas: dzięki Niemu dopłynę do ostatecznego portu, o który w życiu chodzi
"Byłem na takich Mszach świętych, na które ludzie przychodzili i wychodzili tacy sami. Gdzie jest klucz? Właśnie w wierze. Na tym polega dzieło Boże…” – stwierdził bp Adrian Galbas SAC, biskup pomocniczy diecezji Ełckiej w homilii wygłoszonej w czasie Mszy Świętej w intencji żeglarzy i turystów w Wierzbie na Mazurach.
„Byłem na takich Mszach świętych, na które ludzie przychodzili na kulach i z których wychodzili zostawiając kule przy ołtarzu. Byłem na takich Mszach świętych, na które ludzie przychodzili na kulach i wychodzili o kulach. Oni nie byli uleczeni fizycznie, ale byli uzdrowieni wewnętrznie. Ci, co mieli dwie nogi, pytali tamtych, skąd mają tyle siły i optymizmu w sobie. I byłem na takich Mszach świętych, na które ludzie przychodzili i wychodzili tacy sami. Gdzie jest klucz? Właśnie w wierze. Na tym polega dzieło Boże…” – mówił bp Adrian Galbas SAC, biskup pomocniczy diecezji Ełckiej w homilii wygłoszonej w czasie Mszy Świętej w intencji żeglarzy i turystów w Wierzbie na Mazurach.
„Cieszę się, że tu jesteście w tej malowniczej kapliczce, w środku wakacji. Cieszę się z obecności żeglarzy. Mazury zawsze są piękne, ale najpiękniejsze właśnie teraz, gdy na wielkich i mniejszych jeziorach pełno białych żagli. Cieszę się z waszej obecności, tym bardziej, że jak wszyscy widzimy, liczba uczestniczących w Mszach św. regularnie nam maleje, a wiele osób po zniesieniu dyspens do kościołów nie wróciło” – mówił bp Galbas i stwierdził, że „niektórzy dlatego nie wrócili, bo wciąż odczuwają zagrożenie o swoje zdrowie, inni bo przyzwyczaili się do niedzieli bez Mszy św., mają już na nowo ukształtowany sposób przeżywania tego dnia, a brak Eucharystii nie przynosi im żadnego życiowego braku. Inni z kolei, zasmakowawszy w transmisjach internetowych, gdzie często otrzymywali dobry pokarm duchowy, nie chcą wracać do swoich parafii, bo uważają, ze tam ten pokarm jest gorszy”, ‘W sieci tyle extra kazań, a mój proboszcz jak ględził, tak ględzi’ - mówią”.
Zwracając się do uczestników biskup pomocniczy zachęcał do refleksji nad pytaniem, dlaczego tu jestem, co mnie ciągnie do Mszy. „Przyzwyczajenie, religijność, tradycja, zwyczaj, wychowanie? To, że akurat nie mam nic lepszego do roboty? Czy przekonanie, że On tu jest, że ten kawałek chleba, (…) to jest On, Chleb z nieba, nieskończenie skuteczniejszy niż manna, którą Izraelici otrzymali na pustyni?” – pytał biskup i dodał - „Izraelici mogli zaspokoić nią jedynie swój głód doczesny, a ja przyjmując ten pokarm, mogę karmić mojego ducha, otrzymuję pokarm na wieczność. Wierzę, że to jest Chleb, którego nie mają nawet aniołowie. Po prostu w to wierzę. Mogę powtórzyć za św. Tomaszem z Akwinu: „Mylą się, o Boże, w Tobie wzrok i smak, kto się im poddaje, temu wiary brak, ja jedynie wierzyć Twej nauce chcę, że w postaci chleba utaiłeś się”. Nie mam na to żadnych dowodów. Pozostaje mi jedynie czysta wiara”.
Odnosząc się do Ewangelii z niedzieli biskup zachęcał do nieustannego zadawania sobie pytania: jaki jest motyw, dla którego szukam Jezusa? Czego i kogo tak naprawdę szukam w swoim życiu?
„Życie człowieka jest dynamiczne i zmienne. Czego więc dzisiaj, po tylu już życiowych przejściach, po miejmy nadzieję, zakończonej już lub zmierzającej do końca pandemicznej burzy: czego szukam? Jeśli nie wiem, dokąd, po co, jeśli nie wiem, gdzie jest mój port docelowy, to wszystko jest wówczas nie tylko trudniejsze (bo siły szybciej z człowieka uchodzą), ale jest właściwe bezsensowne. (…) Więc warto, aby to pytanie było w nas jakby stale obecne” – wskazywał biskup i uświadamiał, że Chrystus, który jest prawdziwym Człowiekiem i prawdziwym Bogiem i który wie, co się w człowieku kryje, wydobywa na wierzch prawdziwe motywy dla których ludzie Go szukają - „Każdy lider polityczny, przywódca, celebryta, każdy „autolanser” byłby mega szczęśliwy: Byłby podniecony tym, że ludzie go uwielbiają, że go potrzebują i poszukują. Każdy, ale nie Chrystus. On temu rozgrzanemu tłumowi wylewa kubeł zimnej wody na głowę: ‘szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do syta…’. Zatrzymaliście się na chlebie i na rybkach, a to był jedynie znak, czegoś dużo większego, to był znak innego Chleba, który chce wam dać Ojciec przeze Mnie, chleba, który zaspokoi nie tylko wasze życie doczesne i to jeszcze na chwilę, ale który da wam wieczność. Nie jestem sztukmistrzem ani magikiem, który rozmnaża jedzonko. Jestem Synem Bożym. Tego jednak nie zobaczyliście, a to jest zasadnicze” - mówił.
„Dzięki Niemu ja bezpiecznie dopłynę do ostatecznego portu, o który w moim życiu chodzi” – mówił biskup życząc zgromadzonym żeglarzom, turystom oraz mieszkańcom wytrwałości w wierze, gdyż ona jest naszym skarbem, skarbem Kościoła: „Niech wiara da wam siłę do codziennego żeglowania. Nie tylko do tego na mazurskich jeziorach, ale do znacznie trudniejszego, które dzieje się w codzienności. Obyście, dzięki przyjmowaniu tego Chleba mieli siłę, by pokonać każdy wiatr przeciwny, niepokoje i burze, oby ten pokarm był jak kompas wskazujący właściwą drogę, do właściwego portu. Obyście dzięki niemu nie błądzili, nie wpadli na żadne mielizny i nie roztrzaskali się o żadne skały”.
Źródło: PAP / kb
Skomentuj artykuł