Bp Galbas: moja Biblia jest nieźle zniszczona. Poprosiłem, by dali mi ją do trumny
"Dziwię się, że są parafie w Polsce, gdzie nie ma jeszcze praktyki codziennego, choćby krótkiego głoszenia homilii, bo jest to nie do przecenienia i dla słuchaczy i dla głoszącego" - mówi bp Adrian Galbas SAC.
"Jeżeli ksiądz ma nawyk codziennego głoszenia, to prawdopodobnie ma także nawyk codziennej, choćby krótkiej medytacji, i nie spotyka się po raz pierwszy ze Słowem, dopiero wtedy, gdy w czasie liturgii słyszy je z ust lektorów, albo gdy sam podchodzi do ambony, by odczytać Ewangelię" - dodaje duchowny w rozmowie ze Stacją7.
Bp Galbas w wywiadzie poświęconym roli Słowa Bożego w osobistym rozwoju duchowym dzieli się swoimi doświadczeniami z wagi czytania Biblii. Zdaniem biskupa wiara słabnie, a nawet może umrzeć, jeśli brakuje w niej codziennego spotkania ze Słowem Bożym.
"Słowo nie powinno być czymś dodanym do życia" - twierdzi biskup Galbas i proponuje swoistą praktykę lektury Pisma Świętego, którą nazywa metodą "czterech P", czyli: przeczytaj, przemyśl, podejmij i popatrz. Oprócz codziennej lektury, istotne jest przemyślenie tego, co z niej zostało, by następnie dostosowywać swoje życie do Słowa i oceniać czy "to bycie ze Słowem dzisiaj się udało, albo jak się nie udało i dlaczego". Podpowiada, że dobrze znaleźć swoją dynamikę relacji z Pismem Świętym.
"Pamiętam jak kiedyś, na początku kapłaństwa, byłem na jednym z kursów ewangelizacyjnych i tam zadano uczestnikom pytanie: co by powiedziała twoja Biblia, gdyby dzisiaj umiała mówić?" - wspomina biskup, który poleca uporządkowanie lektury Pisma Świętego, tak aby docelowo przeczytać całe, bo raz przeczytane Słowo w człowieku pozostaje.
Biskup Galbas wyznaje także, że ma swoją ulubioną Biblię, która "jest nieźle zniszczona". "Są w niej zapisane różne modlitwy, podkreślone teksty. (...) W testamencie więc poprosiłem, żeby włożyli mi ją do trumny. Niech też idzie ze mną na to ostateczne spotkanie ze Słowem. Face to face" - mówi duchowny.
źródło: stacja7.pl / kk
Skomentuj artykuł