Bp Sobiło: Módlmy się o nawrócenie Rosji!

Bp Sobiło: Módlmy się o nawrócenie Rosji!
(fot. PAP/EPA/MIKHAIL KLIMENTYEV / RIA NOVOSTI / KREMLIN POOL)
KAI / mh

- Wielu Rosjan widzi zło agresji na Ukrainie i modli się o nawrócenie swego kraju tak jak o to, przed prawie stu laty, prosiła Matka Boża w Fatimie. Musimy modlić się też w intencji nawrócenia samego Putina. Bez autentycznego nawrócenia Rosji będziemy mieli do czynienia z agresją z jej strony - podkreśla bp Jan Sobiło. Biskup pomocniczy diecezji charkowsko-zaporoskiej na Ukrainie mówi w rozmowie z KAI m. in. o obecnej sytuacji na froncie między prorosyjskimi separatystami a wojskami ukraińskimi, szansach rozwiązania konfliktu, ekumenicznych modlitwach w intencji pokoju oraz o potrzebie zsynchronizowania pomocy humanitarnej dla Ukrainy poprzez utworzenie partnerstwa między parafiami.

Publikujemy wywiad z bp Janem Sobiło:

DEON.PL POLECA

KAI: Był Ksiądz Biskup niedawno na linii frontu. Jak wygląda tamtejsza sytuacja?

Bp Jan Sobiło: Nie jest wesoło. Po jednej i drugiej stronie linii frontu, wojsko, czołgi i artyleria. Z drugiej strony zwraca uwagę fatalny stan zaopatrzenia sił ukraińskich. Wielu żołnierzy służy w ubraniach kupionych przez rodzinę... i w adidasach. Pytam, w czym można im pomóc i odpowiadają, że przede wszystkim potrzebują butów. Skarżą się, że gdyby żywili się z tego, co daje na armię rząd, to mogliby kupić sobie jedno ciastko na tydzień. W sumie żyją z tego, co ludzie im ofiarują. Poza tym sytuacja jest bardzo dziwna. Są tacy, którzy jak mogą wymigują się od służby wojskowej a na front idą prawdziwi patrioci.

KAI: Jak wygląda sytuacja ludności cywilnej?

- Większość, szczególnie rodziny z dziećmi, pouciekała i udała się na tereny centralnej i zachodniej Ukrainy. Niestety ich sytuacja teraz bardzo się skomplikowała. Rodziny, które ich tam przyjęły w czerwcu, lipcu, nie mają już środków na ich utrzymanie. Zaczął się rok szkolny i akademicki, dzieci potrzebują szkolnych wypraw i nie ma kto im tego zapewnić. Mimo pomocy humanitarnej to jest ona w dużym stopniu niewystarczająca. Często nie dociera do najbardziej potrzebujących. Kolejna sprawa to pomoc finansowa z zagranicy. Niestety z braku odpowiednich umów międzypaństwowych nie można jej bezpośrednio udzielać.

KAI: Ale Kościoły starają się pomagać jak mogą...

- Oczywiście, że robimy co możemy, ale nasze środki są niewystarczające. Księża nie mają pieniędzy a potrzeby są ogromne. Na wschodzie nie mamy żadnej parafii, która sama by się utrzymała. Dlatego księża jeżdżą do Polski i innych krajów i tam zbierają pieniądze na utrzymanie. Środki, które zebrali, już się wyczerpały. Wszyscy duchowni odejmują sobie od ust aby wspomóc choćby dzieci. Wiele rodzin z braku środków do życia wraca do swoich domów w region Doniecka i Ługańska. Przypomnijmy, że są to dziesiątki tysięcy ludzi. Przypomnijmy, że Kościół katolicki na Wschodzie od ponad 20 lat żyje dzięki pomocy przede wszystkim z Polski.

KAI: Ostatnio podpisano porozumienie w sprawie utworzenia strefy buforowej... Co Ksiądz Biskup o tym sądzi?

- Daj Boże, żeby to przyniosło jakieś efekty. Boję się, żeby nie było tak jak z poprzednimi rozejmami, które pozostały na papierze. Zdaniem ukraińskich żołnierzy, którzy walczą na froncie, umacniają one tylko separatystów i wspomagającą ich wielką, bardzo dobrze uzbrojoną, armię rosyjską. Czas działa na ich niekorzyść. Czy oni mogą się im przeciwstawić, w adidasach i bez uzbrojenia? Nie mają najmniejszych szans. Jeśli obecny rozejm ma służyć tylko wzmocnieniu separatystów, to do początku zimy może tam być bardzo gorąco.

KAI: Czy są szanse na polityczne i dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu?

- Wydaje się, że prezydent Petro Poroszenko nie chce przede wszystkim tego, aby wybuchła wojna na wielką skalę. Jeśli by tak się stało, to Ukraina nie ma żadnych szans jej wygrania. Przypomnijmy, że od odzyskania niepodległości, pod rządami wszystkich dotychczasowych prezydentów, świadomie i nieświadomie, armia ukraińska była niszczona. Zresztą jej dowództwo było w rękach Moskwy. Był to spadek po rozpadzie Związku Sowieckiego. Jak na razie Poroszenko ma nadzieję, że ustępstwa, na jakie przystała Ukraina, wstrzyma dalszą agresję.

KAI: Tym bardziej, że Zachód nie spieszy się z pomocą militarną...

- Gdyby w konflikt włączył się militarnie Zachód to mogłaby wybuchnąć totalna wojna. Putin jest nieprzewidywalny. Z drugiej strony taka wojna nie jest w niczyim interesie. Poroszenko nadal ma nadzieję na pokojowe i dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu. Teraz chce przezimować i oczekuje na pojawienie się jakichś korzystnych okoliczności, które pozytywnie wpłyną na rozwiązanie sytuacji. Może w końcu Rosja odczuje wprowadzone przez Zachód sankcje, może oligarchowie zaczną naciskać na Putina i zmieni on swoją politykę.

KAI: Obecna sytuacja nie osłabia determinacji Ukraińców w ich drodze na Zachód?

- Są absolutnie zdeterminowani w swojej prozachodniej opcji. Każdy z Ukraińców, który choć raz był w Polsce, czy innym zachodnim kraju, nie ma wątpliwości, że jego przyszłość jest w Europie.

KAI: Kim są zwolennicy Rosji?

- Są to przede wszystkim ludzie, którzy odczuwają sentyment za Związkiem Sowieckim. W tamtych czasach spędzili swoje najlepsze lata, byli młodzi, mieli pracę, jakieś tam pieniądze, za które mogli, niewiele, ale coś kupić. Był spokój i jakiś porządek. Teraz od kilku lat są bezrobotni z powodu upadku wielu nierentownych zakładów pracy. Myślę, że ta nostalgia za czasami, gdy mieli zabezpieczony codzienny byt, jest główną siłą zwolenników opcji prorosyjskiej. Nie wiedzą oni jednak, że nawet gdyby byli pod opieką Rosji, to nie ma powrotu do komunistycznych czasów. Nie można na nowo ustanowić Związku Sowieckiego, w którym na przykład nie było oligarchów. Zdecydowana większość Ukraińców jest przekonana, że pod panowaniem Rosji może być tylko gorzej i wie, że tylko ustrój demokratyczny daje wszystkim szansę godnego rozwoju.

KAI: Konflikt dotknął też bardzo diecezję Księdza Biskupa...

- W mojej diecezji nie pracuje obecnie ok. 20 parafii położonych w obwodach ługańskim i donieckim. W regionie tym pozostało dwóch paulinów, proboszcz i wikary w Mariumpolu, który nadal broni się przed separatystami. Przypomnijmy, że dwa kilometry od miasta przebiega już linia frontu. Z reszty parafii tych obwodów księża wyjechali. Mamy jednak do czynienia z pięknym fenomenem. Nie ustała ich praca duszpasterska. Księża są w stałym kontakcie z parafianami, którzy musieli uciekać. Pomagają im jak mogą i materialnie, i duchowo.

KAI: Czy działania Kościoła wspomagają nasze placówki dyplomatyczne na tamtym terenie?

- Od lat świetnie układa się współpraca naszych księży z polskimi placówkami dyplomatycznymi. Dzięki temu otrzymaliśmy bardzo dużo pomocy. Ambasada RP w Kijowie i konsulaty pomagają nam m. in. w organizacji wypoczynku dla dzieci i ubogich rodzin. Obecnie niezwykle aktywnie działa konsulat w Charkowie.

KAI: Dzięki pomocy naszych służb dyplomatycznych udało się też uwolnić naszych dwóch porwanych księży...

- Nasi dyplomaci odegrali naprawdę wielką rolę w ich uwolnieniu. Ja włączyłem się osobiście w uwolnienie ks. Wiktora Wąsowicza. Ciekawe są refleksje i obserwacje księży z pobytu w niewoli u separatystów. Zwracają oni uwagę na fakt, jak obie strony są wciągnięte w wielką politykę i sprawiają wrażenie, że nie wiedzą do końca kto pociąga za sznurki i jaki ma w tym interes. Obie strony pragną przede wszystkim pokoju. Separatyści prosili ks. Wąsowicza aby modlił się za nich i o pokój. Są zdezorientowani i znaleźli się praktycznie w sytuacji bez wyjścia. Nie mogą się cofnąć, gdyż dla nich byłoby to równoznaczne ze śmiercią. Wielu żołnierzy po jednej i po drugiej stronie mówi też, że obecną sytuację może rozwiązać tylko sam Bóg.

KAI: Czują, że są manipulowani?

- Duży wpływ na ludzi ma też wojna propagandowa, jaką toczą media po obu stronach. Sądzę, że w obecnej sytuacji miesza przede wszystkim szatan. Dla mnie linia frontu przebiega przez rodziny. Dam przykład z mojej parafii w Zaporożu, gdzie w jednej rodzinie mąż jest za Ukrainą a żona za Rosją i chcą się z tego powodu rozwieść. Sąsiad boi się rozmawiać z sąsiadem, gdyż nie wie jakie ma poglądy. Mamy do czynienia z ogólnym paraliżem, który nie da się racjonalnie do końca wytłumaczyć i dlatego mówię, że do obecnej sytuacji przykłada rękę zły duch. Jest to moje osobiste zdanie. Gdy wybuchła wojna ukraińsko-rosyjska przypomniałem sobie wizję mistyczną papieża Leona XIII z 13 października 1884 r. i przepowiednie fatimskie.

Leon XIII w czasie dziękczynienia po Mszy świętej popadł na krótko w ekstazę, w czasie której usłyszał w pobliżu tabernakulum następujący dialog szatana z Chrystusem. Gardłowym głosem, pełnym złości szatan krzyczał: Mogę zniszczyć Twój Kościół! Łagodnym głosem Jezus odpowiedział: Potrafisz? Więc próbuj. Szatan: Ale do tego potrzeba mi więcej czasu i władzy! Jezus: Ile czasu i władzy potrzebujesz? Szatan: Od 75 do 100 lat i większą władzę nad tymi, którzy mi służą. Jezus: Będziesz miał ten czas i władzę. Które stulecie wybierasz? Szatan: To nadchodzące - XX wiek. Jezus: Więc próbuj, jak potrafisz. Myślę, że ten czas, o który prosił szatan Jezusa zaczął się od objawień w Fatimie w 1917 r. Teraz te sto lat się kończy.

Przypomnijmy, że Matka Boża prosiła wtedy m. in. o modlitwy nawrócenie Rosji. Jeśli przyjmiemy te 100 lat w sensie dosłownym, to od teraz zostało nam jeszcze ponad trzy lata. Myślę, że jest to okres szczególnych działań szatana. Kończy mu się ten czas i działa w sposób niezwykle aktywny. Jestem przekonany, że Bóg sam wstrzyma to szaleństwo. Ponadto wielu Rosjan widzi zło tej agresji i modli się o nawrócenie swego kraju tak jak o to, przed prawie stu laty, prosiła Matka Boża. Musimy modlić się też w intencji nawrócenia samego Putina. Bez autentycznego nawrócenia Rosji będziemy co raz mieli do czynienia z agresją z jej strony.

KAI: Jak też widzimy od początku konfliktu ludzie bez względu na wyznanie intensywnie modlą się o jego zakończenie i pokój...

- Kolejnym fenomenem jest to, że katolicy obu obrządków, prawosławni i protestanci wspólnie modlą się o pokój i pojednanie. W minioną sobotę w Mariupolu odbył się marsz i modlitwy o pokój. Około tysiąca ludzi z wielkim krzyżem przeszło ulicami miasta. Przybyło kilkunastu duchownych z różnych Kościołów chrześcijańskich, z Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego, grekokatolicy, duchowni z różnych wspólnot ewangelickich. Na placu centralnym, gdzie stał jeszcze, obalony niedawno, wielki pomnik Lenina, duchowni odmawiali "Ojcze nasz", także w języku polskim oraz inne modlitwy. Wspaniale, że w tych ciężkich czasach łączy nas modlitwa i pokazujemy, że jesteśmy braćmi, pragniemy pokoju i pokładamy nadzieję we wszechmogącym Bogu.

KAI: W modlitwach o pokój uczestniczą też duchowni Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego?

- Czasami pojawią się kapłani z patriarchatu moskiewskiego, ale raczej nie uczestniczą we wspólnych modlitwach, gdyż nie pozwalają im na to ich zwierzchnicy. W modlitwach uczestniczą natomiast wierni patriarchatu i dziwią się dlaczego nie uczestniczą w modlitwach ich duchowni. Mamy nadzieję, że to oni doprowadzą do tego, że w przyszłości dołączą do nas ich kapłani. Ponadto musi nastąpić też jakieś oczyszczenie Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego, który przez lata był zawsze blisko władzy i ją wspierał.

KAI: Czy obecna pomoc jest wystarczająca?

- Najważniejsze, że mamy pomoc. Polacy mieszkający na Ukrainie i wszyscy mieszkańcy kraju widzą, że Polska o nich pamięta i jest otwarta. Nasze placówki dyplomatyczne pomagają wszystkim bez względu na pochodzenie. Ponadto Ukraińcy bardzo dobrze czują się w naszym kraju. Obecna sytuacja niezwykle sprzyja też pojednaniu polsko-ukraińskiemu.

KAI: Konflikt buduje też tożsamość ukraińską?

- Pracę na Ukrainie zaczynałem gdy był jeszcze Związek Radziecki. Pytany wtedy, gdzie teraz przebywam odpowiadałem, że na Ukrainie a ludzie w Polsce mówili: "A jesteś u Ruskich". Teraz tak już nie jest. Obecnie nawet przeciętny obywatel Europy wie, że Ukraina to odrębne państwo. Ponadto można powiedzieć, że paradoksalnie wzrost tożsamości narodowej Ukraińcy zawdzięczają Putinowi. Nawet w naszym regionie, w wielkich miastach takich jak Dnietropietrowsk, Charków, Zaporoże, Donieck jeszcze niedawno ludzie mówili, że są "tutejsi" a teraz już mówią, że identyfikują się z Ukrainą, nawet ci, którzy mają rosyjskie korzenie. Wśród ukraińskich żołnierzy są tacy, którzy pochodzą z rosyjskich rodzin, mają żony o polskich i ukraińskich korzeniach i chcą aby ich dzieci wychowywały się i żyły na Ukrainie. Uważam, że gdyby nie obecny konflikt to nie mielibyśmy do czynienia z takim poczuciem narodowej tożsamości Ukraińców. Szkoda, że dokonało się to za cenę krwi, ale widać, że tak musiało być.

KAI: Czego teraz najbardziej potrzebuje Ukraina?

- Modlitwy, postu i pomocy materialnej. Mam nadzieję, że uda się jakoś znieść bariery pomocy finansowej, o których już mówiłem. Ponadto konieczne jest zsynchronizowanie pomocy humanitarnej. Nie może być tak, że ktoś prosi nas o buty a my mówimy, że mamy tylko do dyspozycji kaszę albo inne produkty. Przypomnijmy, że duchowni najlepiej znają potrzeby ludzi. O pomoc może się do nas zwrócić każdy. Nikt nie pyta, czy jest katolikiem, prawosławnym czy ateistą. Podkreślmy też, że nikt z nas, kapłanów, sióstr zakonnych będących na Wschodzie nie pracuje i nie żyje dla siebie. Wszystko co mamy oddajemy innym. Jesteśmy misjonarzami, którzy spalają się dla Chrystusa i ludzi.

KAI: Dobrym rozwiązaniem byłoby partnerstwo polskich i ukraińskich parafii...

- Musimy to zainicjować. Byłoby bardzo dobrze gdyby takie więzi zawiązały się między rodzinami. Każda z rodzin w Polsce wiedziałaby jakie konkretne potrzeby ma dana rodzina na Ukrainie. Świetnym przykładem jest inicjatywa Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie - "Polska Gościnność" polegająca na zapraszaniu przez polskie rodziny rodzin, które bezpośrednio i pośrednio ucierpiały w konflikcie. Ponadto Polacy nie powinni się bać i odwiedzać Ukrainę. Na zachodzie i w centrum kraju jest spokojnie. To też będzie duża pomoc i wsparcie. Na zakończenie chciałbym podziękować Polakom za wielkie wsparcie i prosić o modlitwę w intencji pokoju, przede wszystkim w sercach ludzi. Jeśli go osiągniemy to Bóg da nam pokój w szerokim znaczeniu. Prośmy Boga aby nie ginęli ludzie, dzieci mogły chodzić normalnie do szkoły, młodzież widzieć perspektywy na przyszłość a także abyśmy mogli jak najszybciej otworzyć na nowo nasze kaplice i kościoły na wschodniej Ukrainie i dziękować za wielkie dzieła, jakich Bóg dokonuje.

Bp Jan Sobiło urodził się w 1962 r. w Nisku. Ukończył Wyższe Seminarium Duchowne w Lublinie. Po wyjeździe na Ukrainę w 1991 r. był proboszczem w Mańkowcach a od 1993 r. w Zaporożu oraz wikariuszem generalnym diecezji charkowsko-zaporoskiej. W 2010 r. papież mianował go biskupem pomocniczym diecezji, na której terenie znajduje się obwody ługański i doniecki, objęte obecnie działaniami wojennymi. Na terenie diecezji położonych jest siedem województw z 20 mln mieszkańców. W diecezji są 53 parafie, w których pracuje 60 kapłanów. Wierni pochodzą z różnych narodowości, a najwięcej z nich ma polskie korzenie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bp Sobiło: Módlmy się o nawrócenie Rosji!
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.