Ciche przebywanie jest jak mocny dotyk
Adwent tuż tuż, spędziłam ostatnio trochę czasu nad wprowadzeniami do modlitwy, które proponujemy na ten czas w Internetowym Domu Rekolekcyjnym. Wiele rzeczy mnie w tych rekolekcjach porusza, choć jedna wydaje się być tak banalnie prosta, a jednocześnie mało osiągalna w biegu codziennego życia.
Usiądź wygodnie; posłuchaj swojego oddechu; zatrzymaj się; uświadom sobie, że spotkasz się teraz z Bogiem. Proste, ale nie takie łatwe do osiągnięcia w codzienności.
Kiedy odprowadzam 5 letniego syna do przedszkola, staram się z nim wychodzić wcześniej. Tak, byśmy mieli chwilę tylko dla siebie. Oglądamy samochody mijane po drodze, obserwujemy jak zmienia się księżyc na niebie, słuchamy odgłosów budzącego się miasta. Piotruś potrafi wiele więcej – czuje zapachy, zachwyca się parą, która wychodzi z jego ust w zimne poranki. Ma w sobie zachwyt codziennymi rzeczami, który ja w sobie zatraciłam biegając za kolejnymi sprawami do załatwienia.
Łatwo jest wpaść w pęd nie tylko w życiu, ale też w relacjach – również w tej z Bogiem. Szybki paciorek rano i wieczorem, żeby Bozia się nie gniewała i pa. Sprawa załatwiona. W sercu jednak dalej brak i pustka. Można też odwrotnie - kolejne nowenny, rekolekcje, umartwienia, lektury duchowe. I mdłości, bo ciągłe dostarczanie kolejnych treści bardziej mdli niż karmi, a w życiu dalej jest jak było. Byle jak.
Gdyby sobie tak postawić proste pytanie – czy potrafię się zatrzymać i zwyczajnie być z Bogiem? Bez słów, gestów, bez oczekiwań. Jak z Przyjacielem, z którym czasem możemy mówić wiele, a czasem zwyczajnie milczeć.
Sama często przyłapuję się na tym, że szukam czegoś, co już mam. Żyję w przekonaniu, że muszę to i tamto zrobić w mojej relacji z Bogiem, bo inaczej będę ciągle żyć w poczuciu, że się nie modlę…
Kilka lat temu, gdy po raz kolejny miałam wrażenie, że moje życie wewnętrzne kona, spowiednik poradził mi: "Weź kubek z kawą, poczuj jego ciepło i pomyśl, że taki właśnie jest Bóg. Ciepły, mocny, dodający sił. Zacznij z nim żyć, zamiast szukać Go tam, gdzie chcesz, by był. On jest w tobie, nie szukaj Go już".
Dziś siadam i modlę się z kawą, czasem bez niej. Na chwilę zamykam oczy, stojąc w długiej kolejce w aptece i wyobrażam sobie, że obok mnie stoi Bóg. Moje serce zwalnia, nabiera sił, zmienia perspektywę. Ciche przebywanie jest jak mocny dotyk. Mimo, że w biegu trudno o nim pamiętać, to jeszcze trudniej pozwolić sobie na to, by być w nim sobą – z milionem myśli i rozproszeń, bo przecież mam się spotkać z Bogiem, a nie myśleć o tym, że leje deszcz, a ja wystawiłam na balkonie pranie, czyż nie?
Kiedy ciche przebywanie i pozwolenie sobie na stanięciu w obecności Boga staje się modlitwą, słowa tracą znaczenie. Kolejne aktywności mogą być pomocą (bo same w sobie są dobre!), ale nie są już niezbędne i nie przyciągają jak magnez słowami „musisz, musisz, musisz!”.
Uważność, cisza, zatrzymanie się. Trudne, ale uczy zachwytu nad zapachem zimnego poranka. Pokazuje, że życiu nie nadaje sens kolejne pobijanie rekordów, ale bycie – tu i teraz. Czy nie o to chodzi w modlitwie by stworzyć z Bogiem relację? Zaryzykujesz?
Skomentuj artykuł