Czy zakaz nałożony na abp. Lengę obowiązuje w całej Polsce? Tomasz Krzyżak tłumaczy zawiłości sprawy zbuntowanego biskupa
"Wygląda na to, że arcybiskup ma jakieś zakazy i nakazy nałożone na niego przez Stolicę Apostolską. Coś na rzeczy jest. A skoro on sam nie chce powiedzieć co, to powinien zrobić to za niego ktoś inny" - pisze publicysta.
Wczoraj włocławski bp Wiesław Mering wydał oficjalnie zakaz medialnych wypowiedzi oraz publicznego sprawowania liturgii dla abp Jana Pawła Lengi. Emerytowany arcybiskup z Kazachstanu od 2011 roku przebywa na terenie jego diecezji w klasztorze Księży Marianów w Licheniu. Od ponad roku zabiera publicznie głos krytykując papieża Franciszka oraz Kościół w Polsce. Mimo obowiązującego prawa kanonicznego odprawił on również publicznie mszę w w Pruszczu Gdańskim w 2018 r. oraz wziął udział w programie Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać”.
Kontrowersyjne wypowiedzi i działania emerytowanego przedwcześnie arcybiskupa długo nie spotykały się z reakcją Konferencji Episkopatu Polski, do której formalnie ów biskup nie należy. Ordynariusz diecezji włocławskiej postanowił jednak zareagować i nałożył zakaz.
„Teoretycznie zakazy obowiązują tylko na terenie diecezji włocławskiej, ale i tak abp Lenga chcąc przewodniczyć mszy pontyfikalnej, czyli z mitrą na głowie i pastorałem w ręku, powinien prosić o zgodę biskupa miejsca. Nie wiadomo czy robił to wcześniej. Teraz – skoro jednej biskup próbuje zapobiec zgorszeniu – raczej trudno będzie mu to uzyskać. Inna sprawa, że wszystko wskazuje na to iż arcybiskup ma od dawna zakaz publicznego sprawowania posługi tyle tylko, że nagminnie go łamie” – zauważa w felietonie dla „Rzeczpospolitej” Tomasz Krzyżak.
Publicysta wskazuje w nim na liczne przykłady przekraczania prawa kanonicznego przez abp. Lengę. Zastanawia się również, dlaczego zesłano go właśnie do Lichenia i czy mimo zaprzeczeń samego zainteresowanego, jakby by był tu wbrew swojej woli, nie było to jednak celowe przeniesienie. „Od czasów rezygnacji abp. Lenga przebywa w Licheniu, w domu zakonnym księży Marianów (to jego macierzyste zgromadzenie) na terenie diecezji włocławskiej. Znów rodzą się pytania o to dlaczego akurat Licheń. Zgodnie z prawodawstwem kościelnym biskup po przyjęciu rezygnacji przez papieża zachowuje tytuł biskupa emeryta swojej dotychczasowej diecezji. (…) O jego utrzymanie powinna zatroszczyć się dotychczasowa diecezja, a w przypadku zakonnika jego zgromadzenie” – komentuje Krzyżak.
"Teoretycznie zakazy obowiązują tylko na terenie diecezji włocławskiej, ale i tak abp Lenga chcąc przewodniczyć mszy pontyfikalnej, czyli z mitrą na głowie i pastorałem w ręku, powinien prosić o zgodę biskupa miejsca"
W tekście dla „Rz” możemy przeczytać również o niejasnej komunikacji i spóźnionych reakcjach ze strony KEP. Burza wokół różnych wypowiedzi abp. Lengi trwa już przynajmniej od 2018 roku. Jedyną reakcją KEP była wypowiedź ustami rzecznika, że „nie jest on członkiem Konferencji Episkopatu Polski, nigdy nim nie był, a jego słów nie można utożsamiać ze stanowiskiem polskich biskupów”.
„Wygląda na to, że arcybiskup ma jakieś zakazy i nakazy nałożone na niego przez Stolicę Apostolską. Coś na rzeczy jest. A skoro on sam nie chce powiedzieć co, to powinien zrobić to za niego ktoś inny. Kto? Wydaje się, że w pierwszej kolejności biskup włocławski, który musiał otrzymać informację ze Stolicy Apostolskiej o tym, że na terenie jego diecezji będzie mieszkał emeryt z Kazachstanu. Teraz mówi o tym statusie dość mgliście. Skoro jednak nie chce mówić biskup włocławski ani Konferencja Episkopatu Polski, to powinien to zrobić nuncjusz. Szkoda, że tego nie robi. I znów wracam do mojej ulubionej śpiewki: w sytuacji nagłej, niespodziewanej, kryzysowej komunikacja w Kościele w Polsce leży” – podsumowuje sprawę Tomasz Krzyżak i zauważa, że „pomimo 11 aktów prawnych, w których traktuje się o biskupach emerytach są one niejasne”. Jego zdaniem pytania o kontakty biskupa emeryta z diecezją, w której postanowił on spędzić resztę życia wymagają pilnej odpowiedzi. Zarówno w tym konkretnym przypadku jak i na przyszłość, by nie dochodziło do podobnych sytuacji, które niszczą jedność Kościoła.
Skomentuj artykuł