Dariusz Piórkowski SJ: Jest taka gałąź katolicyzmu polskiego, który potrzebuje wroga i męczenników, aby istnieć
Jest taka gałąź katolicyzmu polskiego, który potrzebuje wroga i męczenników, aby istnieć. Bez tego, po co być katolikiem. Wyszło na jaw, że ks. Michał Olszewski mógł być potraktowany przez policję w sposób uwłaczający ludzkiej godności. No i się zaczęło – pisze jezuita o. Dariusz Piórkowski na Facebooku.
Są środowiska, które od razu widzą wszystko w kluczu odwiecznej walki kosmicznych sił ciemności i światła. Inni oburzają się tym głównie z tego powodu, że ucierpiał kapłan, a przecież godne traktowanie należy się każdemu człowiekowi, niezależnie od religii, statusu społecznego, rasy, czy orientacji seksualnej.
Do tego dochodzi myślenie plemienne i partyjne. Że to walka/zemsta partii, która wygrała wybory z partią, która ją przegrała. No i skojarzenia z SB, z ks. Popiełuszką, z polskim romantyzmem i religijnością, która bez cierpienia traci rację bytu.
To nic innego jak zniekształcenia poznawcze, nieszczęsne ograniczenie naszego mózgu, który wszystko chce widzieć dualistycznie, bo tak wygodniej. Nie trzeba tracić energii i czasu. Lepiej uprościć. Wtedy to, co skomplikowane nagle robi się proste i poddające sie kontroli. Tyle że to jedynie zabieg naszego umysłu, niekoniecznie fakty i rzeczywistość.
Bo czy ktoś z tych toczących kosmiczno-ideologiczno-partyjną walkę pomyślał, że nawet jeśli doszło do tortur i znęcania się, to może np. zrobił to policjant czy grupa policjantów, która nie znosi księży i jak rzymscy żołnierze podczas procesu Jezusa postanowili w końcu wyżyć się i ukazać swoją wyższość nad "klechę"? Nie znamy motywów. Czy z tego należy od razu wytaczać armaty, że za wszystkim stoi partia, siły ciemności, obce plemię?
Zresztą sam ks. Michał przekazał adwokatowi, że jest wdzięczny Służbie Więziennej za dobre obchodzenie się z nim. Tak wiele zależy często od człowieka.
Zniekształcenie poznawcze i uprzedzenia nakładają na rzeczywistość, to co chcielibyśmy w niej widzieć, ale czy tak jest w rzeczywistości? Tego nie wiemy, dopóki sprawa nie zostanie zbadana. No ale nawet jeśli wyszłoby, że to osobiste problemy i nikczemność jakieś grupy policjantów to chory umysł i tak woli widzieć spisek, bo wtedy nadal podtrzymuje się zniekształcenia poznawcze i kosmiczną walkę, bez którego życie takie szare... i nie wiadomo po co żyć, skoro nie ma wroga i nie można wykreować męczennika. To zbyt błahe, zbyt banalne, że za wszystkim może stać zwykła ludzka głupota i wykorzystanie słabego. Potrzeba uzasadnienia o kosmicznych wymiarach. Wtedy człowiek czuje się częścią czegoś wielkiego.
Potrzeba wroga i męczennika bynajmniej nie dotyczy tylko katolicyzmu. Ale jeśli to wejdzie w obręb religii i człowiek tego nie jest świadom, bywa to gorsze niż ten sam mechanizm, który działa jedynie w sferze społecznej czy zbiorowej wyobraźni.
Źródło: Facebook.com / tk
Skomentuj artykuł